Kraj

10 najgłupszych cytatów o ekonomii, które padły z ust ludzi Koalicji Obywatelskiej

Jak można przeciwstawiać sobie postulaty ideologiczne i ekonomiczne? Przecież większość postulatów ekonomicznych jest ideologiczna właśnie. Nie ma drugiej nauki, w której występowałoby tak wiele różnych prądów, szkół czy koncepcji, często sprzecznych i wzajemnie się zwalczających.

Koalicja Obywatelska już wkrótce będzie miała okazję wcielić w życie swój ambitny program gospodarczy. Składają się na niego: przywracanie przywilejów dla przedsiębiorców, obniżki podatków, nowe preferencje dla przedsiębiorców, obniżki podatków i państwowe dopłaty dla nich. Mikroklubik sejmowy Lewicy, składający się z zaledwie 25 deputowanych (Litewki nie liczę, bo nic nie wiemy o jego poglądach na gospodarkę), nie da rady zablokować większości tych pomysłów i będzie mógł co najwyżej efektownie krzyczeć „nieeee”.

Czy PiS gnębił przedsiębiorców? Niestety nie

Nad Polskę nadciąga więc huragan Izabela. Ale nie ma co się załamywać. Ludziom czasem udaje się przetrwać najgorsze katastrofy naturalne, o ile dobrze się do nich przygotują. Dla ułatwienia sporządziłem autorskie zestawienie 10 najgłupszych wypowiedzi ekonomicznych ludzi związanych z KO, żeby każdy mógł się mniej więcej zorientować, co może nas czekać.

10. „Dzisiejsze poczucie, że praca w Polsce się nie opłaca i lepiej korzystać z różnego rodzaju transferów, jest poczuciem powszechnym” – Andrzej Domański.

Jak na eksperta ekonomicznego KO przystało, Domański oparł swoją tezę nie na twardych danych, tylko na własnym głębokim przekonaniu. Powstało ono najpewniej w wyniku wielu pogłębionych wywiadów z aktywistami Silnych Razem.

Gdyby w społeczeństwie faktycznie istniało przekonanie o nieopłacalności pracy, to ludzie raczej by się do niej nie garnęli. Tymczasem jest odwrotnie. Na koniec 2015 roku wskaźnik zatrudnienia wynosił 62 proc. populacji w wieku produkcyjnym. W drugim kwartale 2023 roku pracowało już 72 proc. Wzrost o 10 punktów procentowych w ciągu ośmiu lat to całkiem niezły wynik jak na kraj, w którym nie opłaca się pracować.

Komisja Europejska zaufa Tuskowi? Ruszył wyścig o środki z KPO

9. „Gdy prezydent wreszcie pozwoli nam zarządzić budżetem, natychmiast zyskamy dostęp do wszystkich danych. Pokażemy ludziom, ile PiS pieniędzy wyprowadził, na co je wydał, jakie jest zadłużenie państwa po ośmiu latach ich rządów” – Izabela Leszczyna.

Politykom i polityczkom Koalicji Obywatelskiej już wielokrotnie tłumaczono, że przeniesienie części długu publicznego poza budżet nie jest tym samym, co jego ukrywanie, ale nadal uporczywie to powtarzają. Przytoczę fragment opublikowanego właśnie listu otwartego Polskiej Sieci Ekonomii: „Wszystkie dane o finansach publicznych, wliczając pozabudżetowe fundusze, są publicznie dostępne na stronach Eurostatu i doskonale znane nam jako badaczom i badaczkom. […] Stanowczo sprzeciwiamy się szerzeniu dezinformacji o stanie polskiej gospodarki”.

8. „Składam tu, w Sopocie, uroczyste przyrzeczenie, że dzień po wyborach pojadę i odblokuję pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy” – Donald Tusk.

Być może lider KO nie czytał polskiego KPO, ale ja czytałem i nie znalazłem tam żadnego kamienia milowego mówiącego o odsunięciu PiS od władzy. Wypłata kolejnych transz jest uzależniona od wprowadzenia konkretnych reform – na przykład nowelizacji ustawy wiatrakowej, objęciu nowych odcinków dróg ekspresowych opłatami od samochodów ciężarowych, upowszechnieniu układów zbiorowych, wprowadzeniu opłat za rejestrację pojazdów. Odsunięcie PiS od władzy to może być trochę za mało. Składając takie obietnice, Tusk uwiarygadnia narrację prawicy, że KE celowo wstrzymywała wypłatę pieniędzy, by wpłynąć na wyniki wyborów w Polsce. Ciekawe, czy taka informacja zachęci Polaków do dalszej integracji europejskiej, czy może wręcz przeciwnie?

Wójcik: Uciec od światopoglądu, czyli szanse na politykę bez ideologii

7. „Chcemy dopłacać 600 zł dla gospodarstw domowych, które nie mają żadnej własności. Te 600 zł będzie można albo potraktować jako pomoc w opłaceniu czynszu, albo będzie można odkładać je na specjalnym koncie […] Dopłaty do najmu to ok. 8 mld zł. To nie jest tani program, ale nie wyrzucamy pieniędzy w błoto, ani nie dajemy ich do ręki ludziom, mówiąc: radźcie sobie sami” – Izabela Leszczyna.

Posłanka Leszczyna znów udowadnia, że nie do końca orientuje się w znaczeniu wypowiadanych przez siebie zdań. Przecież dopłacanie sześciu stówek do najmu to jest właśnie dawanie pieniędzy ludziom do ręki, by poradzili sobie sami. Macie tu sześć stówek i przestańcie już sapać, że chcecie tanie mieszkania na wynajem. Czym to się różni od transferów pieniężnych uruchamianych przez PiS?

6. „Spowolnienie gospodarcze mamy już wokół naszego kraju. W przyszłym roku musi ono, choć w niewielkim stopniu, dotknąć także naszej gospodarki. Jeśli PiS dołoży do tego wzrost kosztów pracy, to w kolejnym roku pracodawcy będą likwidować miejsca pracy, będą zwalniać pracowników, bo ci będą za drodzy. Ludzie będą albo przechodzili z konieczności do szarej strefy, albo będą pracować na umowach śmieciowych” – Izabela Leszczyna.

 W ten sposób Leszczyna w 2019 roku skrytykowała obietnice PiS dotyczące podniesienia pensji minimalnej, docelowo do 4 tys. zł. Gdy posłanka wypowiadała te słowa, pensja minimalna wynosiła 2250 zł, a stopa bezrobocia liczona według BAEL – 3,1 proc. Od lipca tego roku pensja minimalna wynosi już 3600 zł, a bezrobocie w sierpniu wyniosło 2,8 proc. I to pomimo napływu półtora miliona uchodźczyń oraz kilkuset tysięcy pracowników z całego świata, a także przejścia pandemii, kryzysu podażowego, energetycznego i wojennego. Pracodawcy najwyraźniej jeszcze się nie zorientowali, że zatrudnianie tych „zbyt drogich” pracowników im się nie opłaca. Być może Kaczyński ich czymś szantażuje.

5. „Skończy się PiS, skończy się drożyzna” – Donald Tusk.

Lider KO stworzył w ten sposób unikalną teorię powstawania inflacji. Inflacja jest wtedy, gdy jest PiS. Gdy nie ma PiS, nie ma też inflacji. No bo jakby miała być, skoro nie ma PiS? Ale gdyby PiS znów się pojawił, to znowu pojawi się również inflacja. No bo jak by miało jej nie być, skoro jest PiS?

Bariery podażowe, globalne ceny energii, wojna, napływ uchodźczyń (czyli też nowych konsumentek) to czynniki drugorzędne. Kluczową przyczyną inflacji jest rozdawnicza polityka PiS. Rozdawnicza polityka zapowiadana przez PO do inflacji nie doprowadzi, gdyż będzie to polityka PO, a nie PiS. Mam nadzieję, że wszystko jest jasne.

4. „To jest postulat bardziej ideologiczny niż ekonomiczny. Ten najbogatszy procent nie zmieni sytuacji budżetu” – Izabela Leszczyna.

W ten sposób posłanka Leszczyna odniosła się do pytania redaktorów „Kontaktu”: „Czy nie warto w tym kontekście podwyższyć podatków dla najlepiej zarabiających, przede wszystkim tych, którzy płacą 19 proc. podatek PIT?”, gdyż „w jednym procencie najlepiej zarabiających to właśnie ta grupa – liniowcy – stanowią większość”.

Co może Lewica? Może przełamać paradoks III RP

Jak posłanka Leszczyna coś powie, to nie wiadomo, od której strony się za to zabrać. Zacznijmy od meritum. Oczywiście, że podniesienie opodatkowania liniowców, na przykład obejmując ich skalą (12 i 32 proc. PIT), przyniosłoby istotne dochody budżetowe. Danina solidarnościowa, nakładająca 4 proc. podatku na dochody powyżej miliona złotych rocznie, przyniosła w zeszłym roku niecałe 3 mld złotych. Tymczasem milionerów jest w Polsce tylko ok. 43 tysięcy, a część z nich omija daninę solidarnościową, przechodząc na ryczałt, który niestety rząd PiS dziwnym trafem „zapomniał” nią objąć. Obciążenie dochodów powyżej 120 tys. stawką wyższą o kilkanaście punktów, i to w odniesieniu do 450 tysięcy liniowców, przyniosłoby budżetowi wielokrotnie więcej.

Poza tym: jak można przeciwstawiać sobie postulaty ideologiczne i ekonomiczne? Przecież większość postulatów ekonomicznych jest ideologiczna właśnie. Nie ma drugiej nauki, w której występowałoby tak wiele różnych prądów, szkół czy koncepcji, często sprzecznych i wzajemnie się zwalczających. Wyobraźmy sobie, że w medycynie istnieje 20 konkurujących ze sobą szkół leczenia nowotworów, wśród których znajdziemy zarówno te postulujące jak najszybsze wycinanie każdej niepokojącej zmiany, jak i zalecające pozostawianie takich spraw niewidzialnej ręce układu immunologicznego.

3. „Polacy nie mają pojęcia, o czym mówią. Przepraszam bardzo, muszę to powiedzieć, jestem ekonomistą. Oni wypowiadają się na podstawie swojej wiedzy, której nie mają, bo nie są ekonomistami” – Bogusław Grabowski.

W ten sposób Grabowski skomentował wyniki sondażu Radia Zet, w którym dwie trzecie respondentów opowiedziało się przeciw przyjęciu euro. Zamiast spróbować ich jakoś sensownie przekonać, ten najbardziej zadufany w sobie polski ekonomista postanowił powołać się na autorytet siebie samego. Przyjęcie euro jest dobre, bo tak mówię ja, ekonomista.

Problem w tym, że znajdziemy wielu ekonomistów, którzy mają inne zdanie. Nie mówiąc już o tym, że w przeszłości eksperci z tej dziedziny mylili się tysiące razy. Polityka austerity miała ograniczyć dług publiczny Grecji, ale doprowadziła do jego eksplozji. Sekurytyzacja miała być całkowicie bezpieczna, ale stała się jedną z przyczyn gigantycznego kryzysu w USA, który rozlał się na cały świat.

Według Grabowskiego wypowiedzenie zaklęcia „jestem ekonomistą” zamyka jednak sprawę. To pewnie jakiś odpowiednik słynnego już „jestem w terapii” Gonciarza.

2. „Państwo wypowiedziało polskim przedsiębiorcom wojnę i z tym trzeba skończyć” – Andrzej Domański.

Wojnę z przedsiębiorcami toczy więc państwo, które równocześnie zapewnia im największe preferencje podatkowe spośród wszystkich grup społecznych, oferuje hojne ulgi inwestycyjne, zamieniło cały kraj w specjalną strefę ekonomiczną i umożliwia rozliczanie się z podatku na dziesiątki sposobów, żeby było łatwiej optymalizować.

Czy – a jeśli tak, to jak – wchodzić w koalicję z libkami?

W czym więc przejawia się ta wojna państwa z przedsiębiorcami? Domańskiemu chodzi o to, że fiskus wziął się wreszcie za kontrole podatkowe, których i tak jest za mało, oraz że zlikwidowano jeden z licznych, nieuzasadnionych przywilejów tej grupy, czyli ryczałtową składkę zdrowotną.

1. „Podatki powinny być najniższe, jak to możliwe, i najprostsze, jak to możliwe” – Izabela Leszczyna.

Zawsze wydawało mi się, że podatki powinny być optymalne do zadań, które społeczeństwo postawiło przed państwem. Obniżenie podatków do niezbędnego minimum oznacza przecież ograniczenie roli państwa do minimum. Miałem nadzieję, że etap fascynacji państwem minimum mamy już za sobą.

Kwestię prostoty podatków pozwolę sobie skomentować bardzo celnym cytatem z wywiadu w „Dzienniku Gazecie Prawnej” z 2015 roku: „Ktoś powiedział, że najprostsze ustawy podatkowe są najmniej sprawiedliwe. Mówię to w kontekście oczekiwań, że system podatkowy będzie prosty, a jednocześnie sprawiedliwy”. Autorką tych słów jest – och, to chyba zbieżność nazwisk – Izabela Leszczyna.

W tym samym wywiadzie znajdziemy więcej trafnych uwag Leszczyny. Na przykład na temat podniesienia kwoty wolnej od podatku, która wynosiła wtedy 3091 złotych.

Przyborska: Utalentowany pan Duda

„Wielu twierdzi, że świat będzie lepszy, a ludzie szczęśliwsi, jak podniesiemy kwotę wolną, a prawda jest taka, że to ulga zdecydowanie korzystniejsza dla bogatych. Kwota wolna to nie jest najlepszy sposób zmniejszania obciążeń podatkowych” – stwierdziła posłanka rządzącej wtedy PO.

Osiem lat później ta sama Izabela Leszczyna jest twarzą programu KO, którego głównym elementem jest radykalne podniesienie kwoty wolnej z 30 do 60 tys. złotych. Sama Leszczyna zresztą zapowiedziała jak najszybsze wprowadzenie zmian w ustawie budżetowej na przyszły rok, by wyższa kwota wolna obowiązywała już od stycznia. Samorządy mają otrzymać równorzędną rekompensatę z budżetu państwa. Jak to się ma spiąć – nie mam pojęcia.

Słuchaj podcastów Krytyki Politycznej:

Niesamowite, że ledwie osiem lat temu Izabela Leszczyna potrafiła udzielić naprawdę sensownego wywiadu, a dziś opowiada takie kocopoły, że włos się jeży. Jak widać, dwie kadencje PiS-u zepsuły nie tylko PiS, ale też Platformę. A ona przecież już w 2015 roku była nieszczególnie udana.

Dlaczego mamy do wyboru tylko niedzisiejszą i awanturniczą sektę oraz stojącą na straży interesów możnych klikę? Ja już tak nie chcę!

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij