Kraj

W świecie patostreamingu oprawcy i sygnaliści mają wspólne cele. To kasa i fejm

Obecnie Wardęga gra rolę rycerza broniącego honoru młodych dziewcząt. Poniżanie nieco starszych kobiet jeszcze kilka tygodni temu chętnie i z szerokim uśmiechem monetyzował. To dość typowe dla mieszkańców tego zdziczałego uniwersum.

Polscy influencerzy i streamerzy tworzą przedziwne uniwersum, równocześnie całkowicie nieznane i ekstremalnie popularne. Człowiek żyjący na co dzień debatą publiczną, nieustannie śledzący wojenki polskiej polityki, od śniadania do kolacji słuchający programów publicystycznych, może nie mieć pojęcia o jego istnieniu. Ten świat trwa sobie równolegle do głównego nurtu, będąc jednocześnie ukryty i eksponowany.

Ludzie noszący ksywy, które głupio byłoby przydzielić nawet bohaterowi w grze RPG, mogą zawstydzić liczbą obserwujących największe gwiazdy polskiego dziennikarstwa. Jeden z najbardziej popularnych kanałów publicystycznych w Polsce – Historia Realna Piotra Zychowicza – ma obecnie niecałe 600 tys. subskrybentów. W świecie polskich streamero-influencerów Zychowicz byłby drugorzędnym twórcą. Niejaki DeeJayPallaside, robiący filmy informujące np. o tym, że jakaś dziewczyna masturbowała się przy włączonej kamerze, ma prawie 2 miliony subskrybentów.

„Boisz się? To świetnie!” – czyli co łączy Friza i Mentzena

W internecie analiza przyczyn podejmowania przez ludzi czynności autoerotycznych zdecydowanie zwycięża nad analizą polityki międzynarodowej. Może to nawet nie jest dziwne – przecież przynajmniej raz w życiu masturbował się niemal każdy dorosły, a na froncie walczyła zdecydowana mniejszość (i niech tak pozostanie).

Zniszczyłbym każdego, ale mi się nie chce

Uniwersum polskich streamerów wygląda tak, jakby Tolkien zapomniał umieścić we Władcy Pierścieni tych dobrych. Chaotyczny neutralny to najbardziej sympatyczna postać, jaką można tam spotkać. Jeśli ktoś się wyłamuje, to głównie dlatego, że widzi w tym duże korzyści. To świat, w którym toczy się nieustanna walka o pozycję, głównie dla samej pozycji. No i oczywiście pieniędzy z wyświetleń. Kluczowe umiejętności to: przechwalanie się, obrażanie innych, dawanie w mordę oraz posiadanie haków. Żarty o sraniu należą do tych najmniej obrzydliwych.

To jest taka Gra o Tron, w której każdemu z bohaterów i bohaterek dodano +100 do degeneracji. Trudno kogoś szczerze polubić, a fani kibicują tym, którzy są źli w najbardziej efektowny sposób. Twórcy tego „kontentu” całymi dniami kombinują, jakby tu kogoś spektakularnie poniżyć, a jeśli akurat niczego nie wymyślą, to po prostu wypowiadają najbardziej wulgarne słowa, jakie im przyjdą do głowy. Gdy przypadkowa adresatka tych głupot nerwowo się uśmiecha, uznają to za dowód, że żart był udany.

A co dzieci robią w sieci? Oglądają gale promujące kryminalistów

„Wiem, że na każdego są takie, kurwa, rzeczy, że każdego mógłbym zniszczyć, jakby mi się chciało” – rzekł niejaki Don Kasjo, znany głównie z tego, że potrafi przyłożyć w ryj. W 2014 roku został brązowym medalistą mistrzostw Polski w boksie, ale zamiast kontynuować karierę zawodową, wybrał freak fighting. Wygrał między innymi z dosyć dużym Popkiem, więc musi mieć dobrego strzała – lepiej go nie lekceważyć. Mimo to Kasjo, jako człowiek pełen miłosierdzia (szkoda, że dla oprawców), zachowa swoją wiedzę dla siebie. Przynajmniej na razie.

Jednak w uniwersum polskich patocelebrytów tak się kotłuje, że kolejne wstrętne fakty wychodzą na wierzch co chwilę. Główny sygnalista, Sylwester Wardęga, jeszcze kilka tygodni temu tworzył jedną ekipę z Boxdelem, który stał się jednym z drugoplanowych bohaterów jego filmu demaskującego influencerów. „Sylwek jest dla mnie jak brat” – rzekł Boxdel w nagraniu, na którym 15 kobiet odbywało z nim dosyć poniżające randki. Czterech jego kumpli, w tym sam Wardęga, podpowiadało mu przez słuchawkę hasełka typu „usiądź mi dupą na ryju” lub „umiałabyś mi wylizać Karola?”, co Boxdel grzecznie powtarzał, a dziewczęta udawały, że wszystko jest w porządku.

Obecnie Wardęga gra rolę rycerza broniącego honoru młodych dziewcząt. Poniżanie nieco starszych kobiet jeszcze kilka tygodni temu chętnie i z szerokim uśmiechem monetyzował. To dość typowe dla mieszkańców tego zdziczałego uniwersum. Wytworzyli między sobą czystą synergię – jedni zarabiają na streamowaniu robienia złych rzeczy, a drudzy na efektownym oburzaniu się na robienie tych rzeczy. Drudzy nie są lepsi od pierwszych. Przypadkiem znaleźli się w innym miejscu.

Joffrey był jednak sympatyczny

Doskonale widać to na przykładzie niejakiego Gargamela, który umościł się na stanowisku głównego postępowca wśród polskich youtuberów. Bardzo ładnie bronił pracowników fast foodów przed pranksterami, którzy robili sobie z nich jaja. W innym filmie oburzał się na manipulacje stosowane przez mężczyzn wobec kobiet. Niestety antyredpillowiec Gargamel sam stosował redpillowe strategie, wykorzystując swoją popularność do dominacji nad kobietami, co było podobno efektem jego problemów z alkoholem. Uzależnienie od używek jest oczywiście bardzo przykrą sprawą, ale nie determinuje bycia przemocowcem. Jeśli jesteś gnojem pod wpływem substancji, to prawdopodobnie jesteś nim również na trzeźwo – wtedy jedynie lepiej się pilnujesz.

Koniec zarabiania na biciu, molestowaniu, groźbach karalnych? Trwają prace nad ustawą o patostreamerach

Uniwersum polskiego internetu ma wiele wspólnego z Grą o Tron także dlatego, że jest światem skrajnie zepsutych dzieciaków z klasy wyższej. Tak zwany Lord Kruszwil to polska odmiana Joffreya, przy czym syn Cersei Lannister był jednak dużo sympatyczniejszy. Kruszwil zdobył sławę między innymi tym, że obijał kijem golfowym auto marki premium, by pokazać swoje lekceważenie pieniędzy, których dzięki rodzicom miał zdecydowanie zbyt dużo. Kolejny argument za wprowadzeniem progresji podatkowej. Gdy zamówił taksówkę i przyjechał passat, uniósł się honorem i poszedł na piechotę – przecież królewicz nie wsiądzie do rozklekotanego wozu. Joffrey Kruszwil zrobił swój znak rozpoznawczy z okazywania pogardy dla pieniędzy, jak również dla braku pieniędzy. Przy czym pogardzanie biedą jarało go znacznie bardziej, w czym w sumie nie wyróżniał się na tle innych przedstawicieli tego uniwersum.

Zasadniczo główną motywacją tych ludzi jest chwalenie się. Wszystko musi być upublicznione, nawet jeśli są to powody do co najmniej wstydu. Gdy w Wielkiej Brytanii doszło do zatrzymania obywatelskiego głównego czarnego charakteru tego środowiska, nagrali to i wrzucili do sieci. Główny sygnalista skomentował to oczywiście podczas swojego streama.

Bananowiec Kruszwil dla rozgłosu stanął do walki z gościem cierpiącym na niedobór wzrostu. Trudno wyobrazić sobie koszmarniejsze widowisko. Kruszwil wyprowadzał ciosy bez żadnego ładu i składu, poruszał się po ringu, jakby był sparaliżowany po ketaminie, ale wystarczyło to do pokonania dwukrotnie niższego człowieka. „Lord Kruszwil pokazał, że potrafi się bić” – wykrzyknął komentator.

Jednym ze sponsorów tego czegoś była znana firma SFD, produkująca suplementy diety dla osób ćwiczących. Niedawno wsławiła się tym, że w jej kreatynie znaleziono stanowczo zbyt dużo rtęci, co nie jest zaskoczeniem – mieszkańcy tego Mordoru mogą zapewne zajadać się nawet arszenikiem i im to nie szkodzi.

Nie niszczcie mojego patodorobku

Nawet upublicznienie przestępstw seksualnych w tej grupie nie zniechęciło jej członków do produkowania kolejnych, zupełnie żałosnych filmów. Boxdel nagrał nawet dwa, w których smutnym tonem przekonywał, że „nie jest pedofilem”. Żeby było mroczniej, w jednym z nich jako dowodu postanowił użyć dziewczyny, z którą zaczął romansować w sieci, gdy miała 14 lat. Dokładnie tę samą, która trochę wcześniej wystąpiła w wywiadzie z Kubą Wątorem, gdzie wyjawiła część prawdy o robiącym mniej więcej to samo, tyle że także w realu, Stuarcie „Stuu” Burtonie. To wszystko jest tak porąbane, że polska polityka na tym tle wypada jak dysputy bezinteresownych idealistów.

Wojciech Suchodolski to kolejna śmiertelna ofiara patostreamingu

Inny bohater jednego z filmów o występkach seksualnych w tym internetowym Mordorze, DeeJayPallaside, również opublikował dwa nagrania. W pierwszym był jeszcze w dosyć kozackim nastroju, więc wygrażał się oskarżającym go ludziom, że niedługo wróci i im pokaże. W drugim nieco zmienił taktykę i postanowił wziąć publikę na litość – opowiadał o strachu przed wyjściem z domu, a następnie się rozpłakał. Wrażliwość u mężczyzn jest bardzo chwalebną cechą, ale dobrze by było, gdyby wykazywali ją nie tylko względem siebie, ale też innych. Na przykład w dobrym tonie jest nienakłanianie swoich fanek do wysyłania nagich fotek, które potem się upublicznia.

Najzabawniejsze jest to, że DeeJayPallaside szczególnie rozpaczał z powodu przekreślenia jego wieloletniego „dorobku”. Zbudowanie kanału na YouTubie z niemal dwoma milionami subskrybentów robi wrażenie, ale tylko do momentu zerknięcia na główne treści – filmy o rzekomym samobójstwie jakiejś influencerki podczas streamu (co okazało się nieprawdą) czy wyżej wspomniana analiza masturbacji na wizji. No, nie wiem, czy można nazwać to dorobkiem. Raczej balastem.

Łowickie „House of Cards”. Malik Montana w sercu politycznych rozgrywek

Branie na litość to podstawowa forma obrony stosowana przez tych ludzi. Boxdel tłumaczył się z wulgarnych tekstów pisanych do 14-latki tym, że był zakompleksiony i pryszczaty, poza tym wtedy się tak robiło i nikomu to nie przeszkadzało. Przypomnijmy, że gość kilka tygodni temu nagrywał swoje randki z piętnastoma kobietami w celu ich poniżenia lub przynajmniej głębokiego zakłopotania – jednej z nich mówił, że mógłby się z nią przespać, ale tylko wtedy, gdyby dołączyła też jej siostra, co wprowadziło dziewczynę w sporą konfuzję. W grubszych – i głupszych, rzecz jasna – filmach już mi się nawet nie chce babrać. Z każdego z nich sygnalista Sylwester Wardęga ochoczo się chichrał.

Życie w uniwersum polskiego streamingu jest niszczące, o czym wprost mówi wielu jego mieszkańców. Freak fighter Adrian „Polak” Polański szczerze opowiadał o swoich myślach samobójczych w wyniku hejtu, jaki spadł na niego po jednej z licznych aferek. Następnie stracił wszystkie pieniądze, ładując je w jakiś lipny biznes. Niestety te przykre przeżycia niczego ich nie uczą – magia tego miejsca jest zbyt kusząca. Polański, żeby się odkupić, zaangażował się więc w kolejny projekt śmierdzący na kilometr. Mowa o AlkoMaster, przedziwnym reality show, w którym uczestnicy chleją i wykonują różne mało zabawne zadania. Niestety, za to też nie otrzymał pieniędzy. Uczciwość w tym świecie najwyraźniej jest traktowana jako wada. Zalety to przebiegłość, brak skrupułów, agresywny styl bycia, umiejętność kłamania i przesadna pewność siebie.

Twój żart był gorszy niż mój

Wadą jest również fundamentalna lojalność. W tym świecie ludzie się od siebie odcinają, gdy tylko poczują choć cień jakiegoś ryzyka. Krzysztof Stanowski, odgrywający rolę doświadczonego mistrza chłopskiego rozumu, gdy tylko afera ujrzała światło dzienne wymiksował się z prowadzenia freak footballowego wydarzenia Move 2, w którym drużyny złożone z różnych mrocznych celebrytów grały w piłkę na jajowatym boisku. Ledwie dwa tygodnie wcześniej Stanowski w dobrym humorze prowadził konferencję Move 2 wspólnie z Wardęgą, ale po filmie tego drugiego nagrał oświadczenie, w którym przekonywał, że podczas wydarzenia czuł się nieswojo i w gruncie rzeczy gardzi tymi ludźmi. Nie gardzi jednak pieniędzmi, bo film, w którym wydał to moralizatorskie oświadczenie, zaczyna się od reklamy SFD, sponsorującej freak fighty m.in. z udziałem ludzi cierpiących na karłowatość.

Równocześnie Kanał Sportowy zerwał współpracę z Człowiekiem Wargą z kanału z Z Dvpy, który prowadził ze Stanowskim jeden z porannych programów. Pretekstem okazał się film sprzed dziewięciu lat, w którym Warga nakłania uczestników do udawania masturbacji przed nieletnimi dziewczynami na ulicy. To podobno kogoś śmieszyło. Film był przez te wszystkie lata dostępny publicznie, ale zaczął wadzić Stanowskiemu akurat wtedy, gdy towarzystwo Człowieka Wargi stało się problematyczne. Co ciekawe, kilka dni wcześniej ten sam Stanowski, prowadząc program z tym samym Wargą, rzucił żartem, że Stuu mógłby prowadzić program piłkarski Wykorzystana jedenastka. Haha, jaki łebski gość! Mógłby dorzucić jeszcze coś o sraniu, byłoby bingo.

Nie ma też co przesadzać z rozpaczą. Będąc w tym wieku, byłem zapatrzony chociażby w kapelę Mobb Deep, która w teledyskach występowała w kamizelkach kuloodpornych, a swój najsłynniejszy kawałek rozpoczynała od „You heard of us, Official Queensbridge murderers”, a mimo to pozostałem pokojowym człowiekiem. Wiadomo, taka konwencja, większości kawałków hip-hopowych nie można brać na poważnie – chociaż są tacy, co biorą. Zapewne większość obserwatorek uniwersum polskich patocelebrytów również patrzy na to z dystansem.

Wymierzenie policzka to adekwatna reakcja na molestowanie

Ale chyba lepiej by było, gdyby społeczeństwo okazało tej grupie nieco więcej sceptycyzmu. Duże marki nie zostawały ich sponsorami, rodzice nie wysyłali swoich dzieci na kolonie z tymi typami i typiarami, by nie zapraszano ich do poważnych mediów. Choćby po to, by dać im do zrozumienia, że jako społeczeństwo traktujemy ich jako szkodliwych patusów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij