Kraj

Co może Lewica? Może przełamać paradoks III RP

PiS mówiło, że przejmuje „Polskę w ruinie”, ale programy socjalne wprowadzone przez partię Kaczyńskiego zadały temu kłam. Liberałowie odwrotnie: choć w Polsce po transformacji widzą wyłącznie pasmo sukcesów, wciąż uparcie głoszą, że jesteśmy „za biedni” na porządną politykę społeczną. Dziś Lewica ma szansę przełamać ten paradoks.

Wygląda na to, że Lewica wejdzie do nowego rządu. Po raz pierwszy od wielu lat dostanie więc szansę realnego wpływu na państwo – nawet jeśli będzie on mocno ograniczony. Lewica stanie się najmniejszym partnerem w nowym rządzie, wypełnionym konserwatystami i liberałami gospodarczymi.

Powyborcze uwagi Szymona Hołowni o „końcu rozdawnictwa” lub Kosiniaka-Kamysza o tym, że on na żadne sprawy „światopoglądowe” umawiać się nie będzie, są pierwszym zwiastunem tego, w jak niewdzięcznej sytuacji znajdą się lewicowe posłanki i posłowie.

Kozak: Lewica powinna reżyserować spektakl rozliczeń z PiS

To nie my, to wyborcy

Co zatem może Lewica?

Zacznijmy od tego, że przede wszystkim nie w każdej kwestii musi przyjmować postawę „chcemy realizacji naszego programu”. W niektórych może po prostu powiedzieć: „Chcemy realizacji programu, który popiera zdecydowana większość wyborców Koalicji Obywatelskiej i nie tylko”. To łatwy sposób na zbicie argumentu, czemu właściwie Donald Tusk czy ktokolwiek inny ma się przejmować postulatami najmniejszego koalicjanta.

Najlepiej to widać na przykładzie spraw, które politycy tacy jak Kosiniak-Kamysz lubią nazywać „światopoglądowymi”. Weźmy prawa osób LGBT+. W 2022 ukazał się sondaż Ipsos dla OKO.press, który daje niezły wgląd w to, jak się zapatrują na te sprawy wyborcy opozycji.

„Czy chciał(a)by Pani/Pani, by Sejm 2023 dał osobom homoseksualnym prawo do zawierania związków partnerskich?” – pytał Ipsos. „Za” było 58 proc. ankietowanych. Ale naprawdę ciekawie robi się, gdy spojrzymy na wyniki z podziałem na preferencje partyjne. Otóż związki partnerskie popierało 92 proc. wyborców KO, 87 proc. Lewicy, 80 proc. Hołowni oraz 72 proc. PSL.

A co z bardziej kontrowersyjną (podobno) kwestią małżeństw dla par jednopłciowych? W ogólnym sondażu wynik był pół na pół: 48 proc. „za”, 47 proc. „przeciw”, reszta „nie wie”. Jednak po stronie wyborców partii mających tworzyć nowy rząd sprawy wyglądają dużo bardziej jednoznacznie. Wyborcy KO – 82 proc. „za”, wyborcy Lewicy – 75 proc., wyborcy Hołowni – 67 proc., nawet wyborcy PSL byli w większości „za”, dokładnie 52 proc. z nich.

Irlandzka recepta na polskie problemy

czytaj także

Podobnie mają się sprawy w kwestii prawa do aborcji.

„Czy chciał(a)by Pan/Pani, żeby Sejm po wyborach 2023 r. zmienił obecną ustawę aborcyjną i dał kobietom prawo do przerywania ciąży do 12. tygodnia?”. 97 proc. wyborców KO „za”, 94 proc. wyborców Hołowni, 87 proc. Lewicy i 69 proc. PSL.

A co ze sprawami praw pracowniczych i pomocy socjalnej? Tu Lewica nie może już liczyć tak bardzo na inne partie i ich wyborców, ale to nie znaczy, że sytuacja jest beznadziejna. Podwyżki dla pracowników budżetówki? Cóż, przecież to jest obietnica samego Tuska, a także Trzeciej Drogi.

Przy odrobinie zręczności w podobny sposób można podejść do kwestii inwestycji w usługi publiczne, wliczając w to system ochrony zdrowia.

Jak ustawić spór?

We wszystkich tych sprawach głównym zadaniem Lewicy może być odpowiednie ustawienie sporu. Nie łudźmy się: część polityków i komentatorów będzie próbowała nadal lekceważyć kwestie praw kobiet, mniejszości czy pracowników, mówiąc, że to jedynie Lewica próbuje przepchnąć swoje radykalne pomysły.

Znamy to choćby z USA. Progresywne skrzydło popierało najodważniejsze plany inwestycyjne prezydenta Bidena, podobnie jak większość polityków i wyborców Partii Demokratycznej. Problemem była w zasadzie tylko dwójka senatorów – Joe Manchin i Kyrsten Sinema. Ale część mediów i tak pisała, że to radykalna lewica niepotrzebnie wprowadza zamieszanie w partii. Tak jakby te plany były wymysłem garstki progresywnych demokratów, a nie żądaniami wielkiej części amerykańskiego społeczeństwa.

AOC: To nie lewica jest problemem demokratów

W Polsce może być podobnie. Już słychać pierwsze argumenty tego typu. Ludzie chcą przede wszystkim spokoju i zgody. Duda i tak wszystko zawetuje, więc nie ma sensu się nawet starać. Jak Hołownia i PSL nie chcą, to trudno, trzeba się z tym pogodzić.

Lewica musi tu twardo stać na prostym stanowisku: my chcemy po prostu realizacji postulatów, które popiera większość wyborców i które obiecywała spełnić nowa władza, z Koalicją Obywatelską na czele.

Ministerstwa

Szanse wpływu na kształt naszego kraju daje też to, że Lewica prawdopodobnie otrzyma co najmniej jedno ministerstwo. W plotkach zza kulis najczęściej mówi się o ministerstwie edukacji i nauki. Byłoby całkiem niezłe rozwiązanie. Z kilku względów.

Po pierwsze, jakiegokolwiek ministerstwa nie objęliby posłanki bądź posłowie Lewicy, wszędzie natrafią na ten sam problem: to nie oni, lecz KO będzie mieć największy wpływ na to, jakie środki dostaną do dyspozycji. Ale w przypadku Ministerstwa Edukacji i Nauki ten problem może być o tyle mniejszy, że podwyżki dla nauczycieli to jest akurat jeden z niewielu postulatów, co do którego zdają się zgadzać wszystkie partie tworzące nowy rząd.

Po drugie, minister Czarnek tak wiele napsuł swoimi absurdalnymi próbami narzucania szkołom najbardziej przaśnej wersji prawicowej agendy, że Lewica miałaby tu spore pole do popisu i nie musiałaby się nawet specjalnie wysilać. Nie wszędzie nawet potrzebne byłyby pieniądze, czasem wystarczyłoby wycofanie się z najgłupszych pomysłów Czarnka i zmiana ogólnego klimatu wokół szkolnictwa.

Po trzecie, jednym z głównych zadań Lewicy powinno być budowanie wiary w instytucje publiczne, a szkolnictwo jest tu kluczowe. Już teraz wiemy, że mamy problem polegający na tym, że nie tylko klasa wyższa, ale i część klasy średniej zaczęły wysyłać swoje pociechy do szkół prywatnych. To jest niebezpieczne zjawisko, które na dłuższą metę może doprowadzić do pogłębienia nierówności społecznych w Polsce.

Czarnek won, by żyło się lepiej (od zaraz)

Odbudowa zaufania do szkół publicznych to zadanie ambitne, a jednocześnie priorytetowe dla każdego, kto „ma serce po lewej stronie”. Albo chociaż pośrodku.

Pytanie o spuściznę III RP

Być może największym wyzwaniem, przed którym stoi Lewica, będzie przekonanie ogólnie pojętego środowiska liberalnego do pokonania wielkiego paradoksu III RP.

PiS szedł do władzy z hasłem „Polska w ruinie”. Wkrótce potem niejako sam mu zaprzeczył, wprowadzając świadczenie 500 plus i kilka innych programów socjalnych. Z tą Polską nie mogło być tak źle, skoro stać ją na takie rzeczy.

Liberałowie postępowali odwrotnie. Głosili, że III RP to wielki sukces. Ruina? Wolne żarty – odpowiadali. Ale kiedy tylko słyszeli, że trzeba zainwestować w usługi publiczne lub programy socjalne, wpadali w panikę. Nie stać nas! – krzyczeli. Będziemy drugą Wenezuelą! PRL wraca! Pojutrze zbankrutujemy! Zachowywali się tak, jakby Polska za ich rządów naprawdę była w ruinie i najmniejsza próba naśladowania państw zachodnich, które inwestują w socjał i usługi publiczne, musiała się zakończyć katastrofą.

Prawica i liberałowie umieją w walkę klas. Dlaczego lewica nie umie?

Po ostatnich wyborach Polska stoi przed niepowtarzalną szansą przełamania tego paradoksu. Obrońcy dziedzictwa III RP mogą pokazać, że rzeczywiście jest ona sukcesem i po ponad 30 latach stać ją na pójście drogą, którą dekady wcześniej szły Dania, Francja czy Niemcy.

Gdyby zaś III RP znowu miała zacząć się kojarzyć zaciskaniem pasa i z poradami „zmień pracę i weź kredyt”, zwycięstwo nad PiS-em mogłoby się okazać krótkotrwałe. Demokracja nie jest za darmo. Kto chce na niej oszczędzać, ten ją traci.

Jeśli Lewicy uda się do tego przekonać naszych liberało-konserwatystów, to będzie jej ogromny sukces.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz S. Markiewka
Tomasz S. Markiewka
Filozof, tłumacz, publicysta
Filozof, absolwent Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, tłumacz, publicysta. Autor książek „Język neoliberalizmu. Filozofia, polityka i media” (2017), „Gniew” (2020) i „Zmienić świat raz jeszcze. Jak wygrać walkę o klimat” (2021). Przełożył na polski między innymi „Społeczeństwo, w którym zwycięzca bierze wszystko” (2017) Roberta H. Franka i Philipa J. Cooka.
Zamknij