Historia, Weekend

Polska Madonna, czyli pochwała lenistwa

Wykonywana przez kobiety nieodpłatna praca opiekuńcza i usługowa jest tym, co trzyma nasze rozchwiane społeczeństwo w ryzach i łata rażące niedostatki systemowe – w ochronie zdrowia, szkolnictwie, opiece społecznej. Tak długo, jak kultura premiować będzie umęczenie, czynić z niego cnotę, powód do dumy i dowód na emancypację, nic się nie zmieni.

8 marca zawsze puszczam sobie uroczyście piosenkę Maryli Rodowicz Polska Madonna, z tekstem Agnieszki Osieckiej. Śpiewam pod nosem (albo i zupełnie nie pod nosem) zwrotkę, a potem na cały głos dramatycznie refren, czyli:

Damy ci kwiatek na Święto Kobiet
Czapkę na bakier i Polski obie
Damy ci wódki i bilet do kina
Kace i smutki i dwóje na szynach!

Damy przyrzeczeń starych tysiące
I niedorzecznie małe pieniądze
Damy ci bełkot i stracha w polu
A dla małego miejsce w przedszkolu!

Ta piosenka podsumowuje zjawisko, które nazywam „emancypacją przez dzielność” – specjalną, bardzo polską odmianę feminizmu, uchwyconą doskonale przez Osiecką. Polska Madonna nie śpi po nocach, bo martwi się, skąd wziąć na czynsz i na pieluchy. Jest sama i znikąd nie dostanie pomocy, oprócz kwiatka, kieliszka wódki i miejsca w przedszkolu – w PRL synonim absolutnego minimum, które samotnej matce powinno zapewnić państwo. Polska Madonna się nie skarży, polska Madonna się martwi, ale nikomu nie piśnie słowa, bo jest zaradna, uparta, a przede wszystkim i najbardziej – dzielna. Matka Boska i Matka Polka, oprócz powierzchownego uwielbienia, wspólne mają także troski. I to, że muszą sobie radzić zupełnie same.

Czy PRL wyzwolił kobiety?

Tekst Osieckiej pochodzi z 1987 roku, z czasów, w których kobiety do perfekcji opanowały praktykowanie przetrwania w społeczeństwie niedoboru. Kobieta miała być zaradna, w dzień pracować na cały etat, po południu wystać w kolejce po mięso, przyprowadzić dziecko z przedszkola, a w nocy wydrylować wiśnie na przetwory, drugą ręką kręcąc papiloty na rano. Wszystko to trochę z przymusu, bo jaki miała wybór, przy okazji jednak wypełniając ideał Matki Polki – tej, która się poświęci, tej, która wszystko załatwi, choćby do mety miała się doczołgać na kolanach.

Umęczona, ale pogodna samodzielność miała być powodem do dumy i satysfakcji, a także dowodem na to, że kobiety nie potrzebują żadnej pomocy, a szczególnie – pomocy męskiej. Praktykowały więc emancypację przez dzielność, dołączając do długiego korowodu historycznych Polek, których naczelną cechą i powodem do dumy było to, że Dały Radę.

„Uczcie się, jeśli możecie; umiejcie, jeśli potraficie, i myślcie o tym, żebyście same sobie wystarczyły, bo w razie potrzeby nikt na was z opieką i wsparciem nie czeka”.

Tak w 1876 roku pisała do młodych dziewczyn Narcyza Żmichowska. Jej słowa skrystalizowały przykazanie dzielności, które polskie społeczeństwo narzuciło dziewczętom po powstaniu styczniowym. W 1864 roku bardzo wiele córek, żon i sióstr mężczyzn z klasy wyższej znalazło się w niezwykle trudnym położeniu. Ich męscy opiekunowie i obrońcy zginęli lub zostali ranni, aresztowani, wywiezieni na Syberię. Majątkom rodzin, które zostały oskarżone o pomoc w powstaniu, władze rosyjskie narzuciły dotkliwe finansowe kontrybucje, co poskutkowało falą bankructw i deklasacji. Kobiety zostały nie tylko same, ale też często biedne i bezradne.

W tej popowstaniowej rzeczywistości wykuwała się emancypacja przez dzielność. Wiele żyjących dotychczas komfortowo kobiet z ziemiaństwa i miejskiej inteligencji musiało radzić sobie z problemami, o jakich nigdy wcześniej nie myślały i które dotychczas uznawane były za problemy męskie.

Nieporadnik pani domu. O obowiązkach młodej żony w gospodarstwie domowym

Eliza Orzeszkowa, 23-letnia ziemianka, której mąż został wywieziony na Syberię, musiała prowadzić codzienne konferencje z prawnikami, księgowymi i licznymi wierzycielami, desperacko próbując rozeznać się w sprawach finansowych i ocalić od konfiskaty wniesiony w posagu majątek ziemski. Pisała potem w pamiętnikach w bezsilnej frustracji nad swoją naiwnością: „Ja dobrze nie umiałam garści pieniędzy przeliczyć […] każdy oficjalista, Żyd, plenipotent mógł mię wyprowadzić w pole, jak daleko sam chciał, a w dodatku, gdy mi o tych sprawach mówiono, po pięciu już minutach zaczynałam myśleć o czym innym i dlatego, aby móc spokojnie myśleć, zgadzałam się na wszystko, byleby tylko prędzej, prędzej temu koniec”.

Orzeszkowa straciła w końcu majątek, rozwiodła się z mężem i po licznych perypetiach znalazła źródło utrzymania w wybitnej karierze pisarskiej. Swoje doświadczenie lęku, dezorientacji i poczucia dojmującej nieprzydatności opisała w powieści Marta, w której młoda wdowa po miejskim urzędniku orientuje się stopniowo, że dotychczasowe wychowanie nie przygotowało jej do samodzielnego życia. Marta nie ma żadnych praktycznych umiejętności, nie umie poruszać się po świecie i spełnić podstawowych potrzeb swojej małej córki. W końcu umiera tragicznie, a czytelnik rozumie, że jest to śmierć z zaniedbania – zaniedbania wychowania do bycia przydatną.

„Kobieta jest zerem, jeżeli mężczyzna nie stanie obok niej jako cyfra dopełniająca”

Emancypacja dzielności i przydatność pojawiają się bardzo często w tekstach w drugiej połowie XIX wieku. Codzienna prasa pisała do młodych kobiet w nowych, progresywnych czasach, że minęły już czasy, w których całe życie obywało się za pomocą ładnej buzi i gry na fortepianie. Popularny wierszyk zwracał się do panny na wydaniu:

Masz i posażek – kilka tysięcy,
Lecz fama niestety głosi,
Że przez rok strwonić potrafisz więcej
Niż twój posażek wynosi.

Słońce ci szkodzi, hałas cię trwoży
I nieraz pytasz, dlaczego
Zagadką dla cię cały świat boży,
Choć cię uczono wszystkiego.

Abyś żyć mogła, trzeba ci kroci,
Adoracyjnej parady,
I licznej służby, i starej cioci,
Doktora i gardemaladyPielęgniarki – przyp. A.U.-K.!

Młode panny nowego wieku miały być przygotowane do pracy, do macierzyństwa, do małżeństwa, do samotności, na wypadek wojny, powodzi i upadku carskiej Rosji. Dążenie do zmiany wzorca kulturowego i umożliwienie kobietom edukacji, a także dostępu do rynku pracy to oczywiście pozytywne kierunki działania. Przy okazji jednak to przerzucanie na jednostki odpowiedzialności za wszelkie niedoskonałości systemu społecznego posunęło się do absurdu. Młoda kobieta ma na swoich barkach unieść dobrostan rodziny, wychowanie dzieci, szczęście męża, domowe finanse i kondycję narodowo-wyzwoleńczą uciśnionego kraju, a jeśli nie daje rady, znaczy to, że jest po prostu słaba i nie stara się wystarczająco.

W 1903 roku ten terror emancypacji przez dzielność wyśmiewała w prasie feministycznej sufrażystka Iza Moszczeńska:

„Córki nasze powinny być jak najzdrowsze, a zarazem jak najwięcej pracować i uczyć się, powinny stać kulturalnie jak najwyżej, a mieć jak najmniejsze osobiste potrzeby. Powinny być praktyczne, przede wszystkiem praktyczne, a zatem wszystko robić same, począwszy od przyprawiania sosów i cerowania pończoch, aż do rysowania fasonów mebli i wzorów na dywany, a zarazem zarabiać na równi z mężczyznami i ojcami, by im nie być ciężarem, gdyż w obecnych, ciężkich warunkach materialnych mężczyzny nie stać na utrzymanie kobiety – naturalnie, jeśli ta kobieta jest jego żoną.

Albowiem alfą i omegą kobiecej mądrości życiowej jest poświęcać się, poświęcać i poświęcać, wszędzie i dla każdego, być na każdem miejscu, gdzie tylko zadanie jest zbyt ciężkie i gdzie dlatego właśnie mężczyźni nie mają ochoty trudzić się sami”.

Czasy się zmieniały, opresję carskiej Rosji zamieniliśmy po chwili przerwy na Polską Republikę Ludową, a następnie traumatyczną transformację i drapieżny postkapitalizm po 1989 roku. Matka Polka Dzielna trzymała się dobrze, a kolejne pokolenia kobiet mogły gratulować sobie w duszy, że doskonale dają sobie radę ze wszystkimi wyzwaniami, jakie rzuca w ich stronę społeczeństwo i historia.

Nowy rok, nowa ja? Wszystko jest kwestią organizacji! Wersja historyczna

Problemem emancypacji przez dzielność jest to, że jest kłamstwem. To wygodna figura retoryczna, która pozwala kobietom pracować na dwadzieścia etatów, a z zaharowania się czynić cnotę i dowód na wyższy poziom człowieczeństwa. „Dawanie rady” jest na rękę beneficjentom kobiecej pracy, bo nagrodzone może zostać nie wymierną wypłatą, tylko poklepaniem po plecach i przyznaniem odznaki „dzielnej kobiety”.

Wiele kobiet łaknie tej gratyfikacji bez dostrzegania, że ich nieodpłatna praca opiekuńcza i usługowa jest tym, co trzyma nasze rozchwiane społeczeństwo w ryzach i łata rażące niedostatki systemowe – w ochronie zdrowia, szkolnictwie, opiece społecznej i tak dalej. Tak długo jednak, jak kultura premiować będzie umęczenie, czynić z niego cnotę, powód do dumy i dowód na emancypację, nic się nie zmieni. Nie jest to jednak proste. Która samodzielna, dorosła kobieta lubi głośno mówić, że nie daje rady?

Do człowieka wydajnego

czytaj także

Dlatego dla mnie najwyższym wyrazem emancypacji jest przestać dawać radę i zacząć się lenić. Powiedzieć – nie pomogę, nie zrobię, muszę się położyć. „Lenistwo” jest tu oczywiście stanem relatywnym, bo czy naprawdę możemy nazwać lenistwem odpoczynek po wykonaniu swojej pracy? A jednak nawet taka propozycja wielu wydaje się rewolucyjna – tym bardziej namawiam do jej zastosowania. A jeśli to niemożliwe, to przynajmniej warto przestać sobie wmawiać, że nadmierne obłożenie obowiązkami i odpowiedzialnością to nagroda za nasze nadzwyczajne przymioty ciała i ducha.

Zapomniana sztuka wypoczynku

Przypominam też, że w latach 80. Maryla Rodowicz śpiewała także inną piosenkę do słów Osieckiej (i Magdy Czapińskiej), czyli Święty spokój:

Kiedy będę mieć forsy jak lodu
Kiedy poznam rozkosze zamęścia
Czy przybędzie mi trochę rozumu
Trochę szczęścia?

A tymczasem leżę pod gruszą
Na dowolnie wybranym boku
I mam to, co na świecie najświętsze
Święty spokój.

Czego sobie i wam życzę.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Alicja Urbanik-Kopeć
Alicja Urbanik-Kopeć
Doktorka historii kultury
Alicja Urbanik-Kopeć (1990) – badaczka historii literatury i kultury polskiej XIX wieku, obroniła doktorat w Zakładzie Historii Kultury Instytutu Kultury Polskiej UW. Oprócz kulturoznawstwa ukończyła też filologię angielską w ramach Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW. Interesuje ją, co dla ówczesnych znaczyła nowoczesność. Pisze o spirytyzmie, wynalazkach, emancypacji i klasie robotniczej. Autorka książek „Anioł w domu, mrówka w fabryce” (Wydawnictwo Krytyki politycznej 2018) „Instrukcja nadużycia. Historia kobiet służących w dziewiętnastowiecznych domach” (Post Factum 2019) i „Chodzić i uśmiechać się wolno każdemu. Praca seksualna w XIX wieku na ziemiach polskich” (Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2021).
Zamknij