Kraj

Z „kompromisem” i referendum aborcyjnym Trzecia Droga gra na osłabienie Lewicy

Kobiety zagłosowały, wychodząc na ulice, głosują, nie rodząc dzieci, szukając pomocy w aborcji za granicą, powszechne poparcie dla legalizacji pokazują kolejne sondaże. Pomysły Trzeciej Drogi to informacja: nie liczymy się z wami, nie liczymy się z waszym głosem.

Wreszcie, po trzech miesiącach od przejęcia władzy, jest szansa, że w Sejmie odbędzie się dyskusja w sprawie aborcji. Być może to efekt bezustannych nacisków dziennikarek i komentatorów, którzy uparcie nie chcą zapomnieć o danym kobietom przed wyborami przyrzeczeniu i przy każdej rozmowie pytają polityków o aborcję. Kosiniak-Kamysz brutalnie odpowiedział niedawno, że nie było to przedmiotem umowy koalicyjnej. Rzeczywiście, słowa „aborcja” w niej zabrakło. Było coś ogólnie o prawach kobiet. Rozumiem więc, że chodziło o prawa kobiet do rodzenia przede wszystkim, bo ustawa o in vitro, choć mocno niedopracowana, przeszła w cuglach.

W sprawie aborcji potrzebujemy cudu. Na przykład Hołowni w ciąży

Mimo zapowiedzi marszałka Hołowni, że zamrażarki nie będzie, o proponowanych ustawach Lewicy – ratunkowej i legalizującej aborcję do 12. tygodnia, którym miały zostać nadane symboliczne numery 1 i 2 – słuch zaginął. Zirytowany marszałek Czarzasty zarzuca Trzeciej Drodze, że celowo „blokuje ustawy”. Ma rację. Nieprocedowanie tych projektów to dla Lewicy poważny cios, a nieobecność aborcji w umowie koalicyjnej była jednym z głównych powodów, dla których Razem nie weszło do rządu.

„Kompromis” jako ustawa ratunkowa

Szymon Hołownia nigdy za aborcją nie był i nic go dotąd nie przekonało do przyznania kobietom praw reprodukcyjnych. Nawet partyjne koleżanki, które muszą tłumaczyć się przed mediami, że „łatwiej decydować o kimś niż o sobie” i „nie da się ukryć, że to głównie mężczyźni są przeciw liberalizacji”.

To, co Trzecia Droga proponuje, to powrót do „kompromisu” (rządu z Kościołem w roku 1993) i referendum. „Kompromis” ma być – wedle słów Urszuli Pasławskiej z PSL – ustawą ratunkową, chociaż to zestawienie wygląda na jawną prowokację.

Co stało za odrzuconym wotum nieufności dla Adama Bodnara?

Proponowanie rozwiązania, które w praktyce systemowo utrudniało, a często w ogóle uniemożliwiało wykonywanie aborcji dozwolonych prawem, jest wyrazem kompletnego lekceważenia kobiet. Podobnie jak propozycja referendum. Kobiety zagłosowały, wychodząc na ulice, głosują, nie rodząc dzieci, szukając pomocy w aborcji za granicą, powszechne poparcie dla legalizacji pokazują kolejne sondaże. Pomysły Trzeciej Drogi to informacja: nie liczymy się z wami, nie liczymy się z waszym głosem, musicie powtórzyć wszystko jeszcze raz, tylko grzeczniej, nie na ulicy, bez używania brzydkich słów, tylko tak, jak my sobie tego życzymy. Odpowiedź na tę propozycję powinna być jedna: wypierdalać.

Lewica traci

Propozycje „kompromisu” i referendum, a z drugiej strony projekt przedstawiony przez KO, są politycznie bardzo niekorzystne dla Lewicy.

Wielu lekarzy po prostu nie potrafi wykonać aborcji

W projekcie KO aborcja do 12. tygodnia ma być „świadczeniem zdrowotnym” dostępnym dla każdej osoby w ciąży. Uzasadnieniem dla aborcji po 12. tygodniu mają być „ciężkie i nieodwracalne wady płodu”, czyn zabroniony lub zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety. Nie ma zapisu o dekryminalizacji aborcji, czyli usunięciu art. 152 Kodeksu karnego, co postuluje Lewica. Lewica chce też, żeby tabletki do aborcji farmakologicznej dostępne były na receptę, a wśród przesłanek do aborcji po 12. tygodniu znalazły się „nieprawidłowości rozwojowe lub genetyczne płodu” oraz żeby konsekwencją odmawiania i uniemożliwiania aborcji przez placówki medyczne z powodu tzw. klauzuli sumienia było rozwiązanie umowy z NFZ.

Projekt KO proponuje, żeby dana placówka wskazała podwykonawcę, jeżeli lekarze, którzy w niej pracują, odmawiają zabiegu. To w istocie powtórzenie tego, co w przepisach o klauzuli sumienia już jest, ale jest to prawo martwe, placówki się z tego obowiązku nie wywiązują. Trudno o pewność, że tym razem ten sam zapis okaże się skuteczny.

Tymczasem propozycje lewicy czekają od miesięcy i lat nawet, bo projekt „bezpieczna aborcja” autorstwa Magdy Biejat został złożony w 2021 roku. Nieczytane, nieprocedowane, spychane do ciemnego kąta, unieważniane.

Nie można utożsamiać interesów rolników z interesami całego kraju

Lewica od dziesięcioleci walczy o prawa kobiet. Jej posłowie w 1992 roku chcieli przeprowadzić referendum, składali projekty legalizujące aborcję w 2004, 2011, 2012 i 2013, potem poparli obywatelski projekt Ratujmy Kobiety Barbary Nowackiej, byli na ulicach w czasie protestów i pierwsi wystąpili z inicjatywami ustawodawczymi wobec śmierci kolejnych kobiet, którym odmówiono aborcji.

Przetrzymywanie przez kolejny miesiąc dawno złożonych ustaw, odwlekanie zajęcia się sprawą aborcji, przedstawianie „kompromisu” jako ustawy ratunkowej – to wszystko jest widoczną grą na polityczne osłabienie Lewicy, której wszystkie działania okazują się nieskuteczne.

Przejęcie lewicowych postulatów przez KO, marny wynik w wyborach, brak zapisów dotyczących kluczowych dla Lewicy kwestii w umowie koalicyjnej, niewejście Razem do rządu, nierozpatrywanie lewicowych projektów dotyczących aborcji, w końcu wycofanie się Donalda Tuska z układu koalicyjnego przed wyborami samorządowymi – to wszystko, mimo kilku dobrych pozycji ministerialnych, nie wygląda na pasmo sukcesów.

Po co Hołowni skręt w prawo

Debata o aborcji rozpocznie się już niebawem. Tymczasem warto zastanowić się, po co Hołowni ten upór. Ma wszak żonę, dwie córki, którym zapewne życzy jak najlepiej, no i niezwykle utrudnia życie posłankom Polski 2050, które są progresywne, często wywodzą się ze środowisk zbliżonych do Platformy – dzięki temu partia Hołowni stała się taką konkurencją dla PO, że aż potrzebny okazał się PabloMorales.

Skrętem w prawo Hołownia zdaje się schodzić z drogi PO, za to wyraźnie wchodzi w paradę PiS-owi. Choć w sondażach nie ma jeszcze wyraźnego znaku, że wyborcy prawicy przechodzą stopniowo do Trzeciej Drogi, PiS się tego obawia i próbuje atakować marszałka, a to przepychając się ze strażą marszałkowską, a to próbując wystawiać Czarnka jako stand-upera na miarę Hołowni. Ale nie będzie mu łatwo.

Obaj obsadzili się (pytanie, czy świadomie) w rolach, które znają wszyscy, którzy przeszli przez szkoły publiczne. Nie wiem jak wy, ale ja, oglądając Szymona Hołownię w sejmie, przypominam sobie nauczycieli z liceum, których bon moty zapisywaliśmy w zeszytach – tak były zabawne, choć sama sytuacja żenująca.

PiS stawia na globalny alt-right, gotów przełknąć prorosyjską żabę

„Jak pan, panie pośle, przestanie przeszkadzać, to może nabędzie pan nieco wiedzy” – mówił ostatnio Hołownia i nauczał, czym jest parlamentaryzm, jakie są przepisy, co wolno, czego nie wolno. Polecam wystukać na YouTubie: „Hołownia sejm najlepsze momenty” – zobaczycie, to śmiech na sali, śmiech w klasie. „Zachęcam do większej oryginalności, pracy intelektualnej, obrazić też trzeba umieć”; „panie pośle Marku Suski, w jakim trybie pan tu się znalazł”; „panie pośle, to wystąpienie, cenię je, cieszę się, że zabrał pan głos, ale…” – to wszystko brzmi jak błyskotliwe besztanko, które nauczycielowi przydaje ludzkich cech i zjednuje sympatię, a klasowemu wywrotowcowi każe potulnie zająć swoje miejsce w ławce, żeby uniknąć dalszego narażania się na śmiech.

Hołownia tę rolę dobrze odgrywa, co takiemu Czarnkowi nie pozwoli wyjść z jedynej roli, jaka mu pozostała – szkolnego buca. Ma zero wdzięku, z wszystkich dostępnych narzędzi potrafi używać tylko obrażania i zastraszania. Nie ma się z czego pośmiać. Czarnek dla Hołowni nie będzie poważną konkurencją.

Wolałabym, żeby rolnicy nie dali z siebie robić pożytecznych idiotów Kremla

W ten sposób Hołownia będzie chciał jechać aż do prezydentury, Błyskotliwy, ale swojski, zrozumiały. Grający w grę, która wszyscy znają. Zainteresowany, ale patrzący z góry i z dystansem na pieniaczy, będzie dobrym prawo-centrowym kandydatem na prezydenta przeciw lewo-centrowemu Trzaskowskiemu, który nie ma tego wajbu czy tam charyzmy i pozostanie mu granie na progresywnych postulatach.

Kosiniak się doczeka, posłanki Polski 2050 pójdą w odstawkę

A co z Polską 2050? Hołownia, zajęty budowaniem swojego wizerunku, partię pozostawia Kosiniakowi-Kamyszowi. To też jest, moim zdaniem, powód, dla którego konsekwentnie buduje wizerunek Trzeciej Drogi jako partii konserwatywnej. Posłanki TD będą musiały się z tym pogodzić albo poszukać sobie innej formacji, bo Kosiniak-Kamysz ma swoje przyjaźnie z lobby myśliwskim (Urszula Pasławska sama jest myśliwą), nigdy nie wyrażał entuzjazmu dla rozdziału Kościoła od państwa i zapewne będzie tradycyjnie pilnował doraźnych interesów wsi, nawet jeśli w lutym za oknem będzie nie 15, ale i 20 st. C.

Nie ma pokolenia 15 października, jest pokolenie Strajku Kobiet

Co pozostanie posłankom Polski 2050? Do Koalicji Obywatelskiej wracać trudno, bo już z niej z różnych powodów wyszły. Przykład Hanny Gill-Piątek, która na skręt Hołowni w prawo zareagowała jako pierwsza i próbowała rozmawiać z KO, ale do Sejmu nie weszła, przegrywając z Aleksandrą Wiśniewską, nie napawa optymizmem. Może niektóre zasilą szeregi Lewicy?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij