Hamas jako „ruch oporu” lub straszenie „islamolewicą”. Izrael i Palestyna podzieliły Francję

Tylko 16 proc. wyborców Mélenchona z 2022 roku zgadza się z nazywaniem Hamasu „ruchem oporu”. Na jego politycznym samobójstwie najbardziej zyskują nacjonaliści.
Demonstracja propalestyńska w mieście Lille we Francji w 2014 roku. Fot. Alex Proimos/flickr.com

O bliskowschodnim konflikcie mówią nad Sekwaną wszyscy. Jedni demonstrują w obronie Palestyny, inni im tego zakazują. Niektórzy politycy deklarują bezwarunkowe poparcie dla Izraela, kolejnym zarzuca się sympatyzowanie z Hamasem. Ministrowie krytykują piłkarzy, ci grożą ministrom pozwami. Lewica jak zwykle walczy głównie sama ze sobą.

Niedawny atak Hamasu na Izrael doprowadził do największego od wielu lat nasilenia konfliktu w regionie. Islamiści wkroczyli do przygranicznych izraelskich osad, zabijając i uprowadzając wielu mieszkańców. Izrael wkrótce potem odpowiedział zdecydowanym kontratakiem, w którym jak zwykle najbardziej ucierpieli palestyńscy cywile. Od tygodni trwają bombardowania Gazy, ponad milion mieszkańców musiało opuścić swoje domy. Zostali pozbawieni dostępu do wody czy prądu.

Hamas i banalizacja zła

czytaj także

Hamas i banalizacja zła

Jakub Woroncow

Liczbę ofiar izraelskiej operacji w strefie Gazy można liczyć w tysiącach, a większość z nich z Hamasem ma niewiele wspólnego. Taki rozwój wydarzeń wywołał kontrowersje w wielu europejskich krajach, gdzie mocno proizraelskie nastawienie rządów nie zawsze odpowiada społecznym nastrojom. Być może najbardziej widoczne jest to we Francji, konflikt w Palestynie tylko zaostrzył bowiem już istniejące spory polityczne.

Macron gra na dwa fronty, jego zausznicy nie

Od razu po ataku Hamasu na Izrael francuski rząd wytoczył ciężkie działa: odgórnie zakazał demonstracji o charakterze propalestyńskim w całym kraju. Krytycy uznali takie posunięcie za niedemokratyczne, a wkrótce potem podobnie sytuację oceniła Rada Stanu, czyli najwyższy sąd administracyjny. W międzyczasie, wraz z pojawianiem się kolejnych informacji o brutalności izraelskiego odwetu, sympatia dla Palestyńczyków wzrosła i trudno powiedzieć, żeby któraś ze stron konfliktu cieszyła się jednoznacznym poparciem Francuzów, nawet jeśli Izrael na razie wygrywa walkę o rząd dusz – a na ten cel wydaje się miliony, finansując internetowe kampanie informacyjno-propagandowe.

Czy solidarność z Palestyńczykami oznacza poparcie dla Hamasu? [polemika]

Niezdecydowanie obywateli postawiło Macrona w trudnej sytuacji, zwłaszcza że Francja ma jedne z największych w Europie społeczności muzułmańską i żydowską. Prezydent podtrzymuje swoje pełne poparcie dla rządu izraelskiego i przy okazji wizyty w Tel Awiwie zaproponował pomoc w walce z Hamasem, ale zaraz po spotkaniu z premierem Netanjahu jako jedyny z zachodnich liderów udał się do siedziby Autonomii Palestyńskiej, aby zadeklarować, że Francja wciąż solidaryzuje się z Palestyńczykami i wspiera ich pokojowe starania o własne państwo.

Podjętą przez Macrona próbę zajęcia kompromisowego stanowiska sabotują najbliżsi współpracownicy prezydenta, którzy stanęli murem za Izraelem i uznają wszelką krytykę pod jego adresem za bezpodstawną. Przewodnicząca Zgromadzenia Narodowego Yaël Braun-Pivet zadeklarowała „bezwarunkowe poparcie dla Izraela”, które w polityce wewnętrznej wyraża się w kolejnych zakazach demonstracji, aresztowaniach ich organizatorów i deportacjach – to ostatnie groziło palestyńskiej feministce, która miała udzielić serii wykładów we Francji.

Dlaczego Ukraińcy (i ich sojusznicy) powinni wspierać Palestyńczyków

Podpaść można samym wyrażeniem solidarności z palestyńskimi ofiarami. Zrobił to piłkarz Karim Benzema, a w odpowiedzi szef MSW Gérald Darmanin oskarżył go o powiązania z Bractwem Muzułmańskim, podczas gdy konserwatywna senatorka zasugerowała odebranie obywatelstwa. Benzema zapowiedział pozwanie polityków, ale zdobywca Złotej Piłki od dawna jest łatwym celem ataków prawicy i raczej się to nie zmieni. Głównym obiektem krytyki płynącej ze środowisk rządowych są jednak nie piłkarze, a lewica, sama wewnętrznie skłócona i różnie oceniająca wydarzenia w strefie Gazy.

„Islamolewica” w natarciu, pierwszą ofiarą Unia Ludowa

Najwięcej kontrowersji wzbudziły wypowiedzi polityków Francji Niepokornej (LFI). Konsekwentnie odmawiają oni uznania Hamasu za organizację terrorystyczną – deputowana Obono nazwała islamistów „ruchem oporu”, w czym poparł ją Jean-Luc Mélenchon. „Niepokorni” co prawda potępiają działania wymierzone w izraelskich cywili, ale wciąż zarzuca im się pobłażliwość względem Hamasu i usprawiedliwianie jego działań.

Izraelsko-palestyńska wojna na dezinformację

Premierka Borne i wspomniana wcześniej Braun-Pivet mówią wręcz o antysemityzmie lewicy. Oskarżenie jest tym poważniejsze, że konfliktowi rzeczywiście towarzyszy wzrost przemocy wobec żydowskich obywateli Francji. Innym wszechobecnym słowem jest „islamolewica”, będąca od dawna straszakiem prawicy, wskutek postawy LFI uznawana za realne zagrożenie przez coraz większą część Francuzów.

Komentarze Mélenchona i spółki na temat Hamasu były dla socjalistów z PS kroplą, która przelała czarę goryczy. Ogłosili oni zawieszenie swojego udziału w Unii Ludowej (NUPES). Już wcześniej od skonfliktowanej koalicji odcięli się komuniści, co oznacza, że poza LFI pozostają w niej tylko Zieloni, którzy zresztą też zdystansowali się od niepokornych – reszta lewicy jest propalestyńska, ale nie ma problemu z uznaniem Hamasu za terrorystów.

Wielu obecnych lub byłych polityków NUPES wprost mówi, że ma dość tłumaczenia się z wyskoków Mélenchona. U lidera LFI można dostrzec dwa oblicza – pierwsze należy do wybitnego oratora, lwa kampanii wyborczych, który w krótkim czasie potrafi wywołać falę entuzjazmu dla ambitnego, progresywnego programu i znaleźć się o włos od pokonania Le Pen. Drugie to egocentryk, sabotujący własny ruch i w głupi sposób trwoniący zdobyte wcześniej poparcie.

Religijne batalie w laickim kraju?

Ostatnimi czasy nic tak nie wzmacnia przeciwników lewicy jak ona sama. Mélenchon rozminął się nawet z własnym elektoratem. Według badań IFOP tylko 16 proc. jego wyborców z 2022 roku zgadza się z nazywaniem Hamasu „ruchem oporu”. Czterech na pięciu Francuzów negatywnie ocenia zachowanie lidera niepokornych w świetle trwającego konfliktu. Na tym politycznym samobójstwie najbardziej zyskują nacjonaliści.

Tradycyjnie to Front Narodowy był najbardziej antysemicką siłą we francuskiej polityce, a Jean-Marie Le Pen wielokrotnie dał się poznać jako negacjonista holocaustu. Teraz Marine Le Pen umiejętnie zmywa tę plamę na wizerunku jej partii – popierając Izrael i społeczność żydowską, ale na tyle ostrożnie, że nie jest to odbierane jako nachalny oportunizm. Nacjonaliści porzucają swoją historyczną niechęć do Żydów, za cel obierając muzułmanów, którym implikuje się bliskość z Hamasem.

Teoretycznie w laickiej republice nie ma miejsca na spory religijne, ale faktem jest, że obecnie jednym z głównych tematów debaty publicznej jest miejsce islamu we francuskim społeczeństwie. Wojna w strefie Gazy dolała oliwy do ognia i zwiększyła strach przed eskalacją konfliktu religijnego w samej Francji. Nie pomaga to, że na propalestyńskich demonstracjach pojawiają się np. okrzyki „Allahu Akbar”, a część lewicy wbrew swym laickim korzeniom nie widzi w tym niczego złego.

Wołanie o litość dla Gazy to antysemityzm, czyli narracja o wojnie w USA

Zadanie stojące przed aktualnymi i byłymi członkami Unii Ludowej nie jest łatwe – muszą balansować między poparciem dla Palestyny a odrzuceniem terroryzmu, między laickimi wartościami Republiki a walką o prawa stygmatyzowanych mniejszości. W najbliższych wyborach europejskich okaże się, które partie zdadzą egzamin, a które otrzymają od wyborców czerwoną kartkę. Głosowanie dopiero za pół roku, ale reperkusje kłótni o Izrael i Palestynę mogą sięgać daleko wprzód.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Doktorant UW, publicysta Krytyki Politycznej
Doktorant na Uniwersytecie Warszawskim, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij