Unia Europejska

Fête de l’Humanité: lewica razem, a jednak osobno

Coroczne Fête de l'Humanité to jedno z głównych wydarzeń w kalendarzu lewicy we Francji. Łączy ono festiwal muzyczny ze szkołą letnią, podczas której mogą spotkać się politycy, intelektualiści, związkowcy i setki tysięcy zwykłych obywateli. W tym roku świętu towarzyszyły jednak ostre spory, zdradzające pogłębiające się przed przyszłorocznymi eurowyborami podziały w NUPES.

Francuska lewica poniosła porażkę w zeszłorocznych wyborach prezydenckich przez wystawienie kilku kandydatów i wyciągnęła z tego lekcję, tworząc przed wyborami parlamentarnymi Nową Unię Ludową (NUPES), złożoną z Francji Niepokornej, socjalistów, zielonych i komunistów. Trudno jednak stwierdzić, czy ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie, od miesięcy bowiem zaostrza się rywalizacja wewnątrz koalicji.

Znalazło to swój wyraz podczas Fête de l’Humanité, święta organizowanego od 1930 roku przez komunistyczną gazetę (i pośrednio partię), lecz zasięgiem wykraczającym poza grono czytelników „L’Humanité” oraz wyborców PCF. Od dawna jest to jeden z największych festiwali muzycznych we Francji i w rekordowych latach pod Paryżem gromadziło się nawet milion uczestników, zwabionych koncertami gwiazd, ale w dużej mierze zainteresowanych także polityczną stroną wydarzenia.

Francja to barometr kryzysu, w którym znalazł się kapitalizm

Koncert na polanie Emmeline Pankhurst, debata przy alei Róży Luksemburg

Patrząc na mapę Fête de l’Humanité, zobaczymy, że trzy sceny muzyczne stanowiły tylko skrawki całego miasteczka namiotowego, położonego na terenie starego lotniska i posiadającego własną siatkę ulic: w dniach 15–17 września można było przespacerować się aleją Fridy Kahlo, dojść ulicą Che Guevary do „globalnej wioski” ze stanowiskami różnych kultur lub odwiedzić wystawę Picassa przy placu Marie [Skłodowskiej]-Curie. Do wyboru, do koloru.

Poza koncertami lewicowe święto oferowało spotkania otwarte z pisarzami lub naukowcami, projekcje filmów niezależnych czy debaty z udziałem osób publicznych. Istniała także możliwość poznania działaczy związkowych oraz aktywistów z całej Francji, a w pewnym stopniu i świata, ponieważ miejsce dla siebie znalazły chociażby lewica palestyńska, partie komunistyczne państw Ameryki Łacińskiej lub organizacje humanitarne.

Oczywiście nie sposób byłoby uniknąć również namiotów partii francuskich. Najwięcej zobaczylibyśmy tych związanych z gospodarzami, a więc z PCF, ale swoje stanowiska miała każda lewicowa siła polityczna: od zielonych i socjalistów po wznoszących rewolucyjne hasła trockistów. To już tradycja i przez lata Fête de l’Humanité stanowiło okazję do chwilowego zawieszenia broni przez na co dzień wrogie sobie ugrupowania. Tym razem wszystkie biorące udział w wydarzeniu partie lewicy parlamentarnej należały do NUPES, jednak paradoksalnie nie polepszyło to atmosfery.

Zgody w lewicowym miasteczku nie będzie

W ostatnich tygodniach punktów zapalnych było sporo. Lewicę podzielił spór wokół abaji, uznanej przez władze za ubiór religijny i w związku z tym zakazanej w szkołach – komuniści i socjaliści poparli decyzję rządu, podczas gdy niepokorni i Zieloni protestują. Kontrowersje wywołały też słowa lidera PCF Fabiena Roussela, który wezwał Francuzów do okupowania prefektur, supermarketów i stacji benzynowych, aby zademonstrować sprzeciw wobec rosnących cen. Zwykle wojowniczy Jean-Luc Mélenchon skrytykował kolegę z NUPES, zarzucając mu nawoływanie do przemocy i brak konsultacji z resztą koalicji.

Leder: Czy jest coś bardziej francuskiego niż uliczne zamieszki i rewolty?

To ostatnie nie jest niczym nowym dla Roussela, często dystansującego się od lewicowych sojuszników. Deputowany powiedział niedawno, że nie widzi szans na wyłonienie wspólnego kandydata, który mógłby jednocześnie reprezentować komunistów i zielonych, sugerując tym samym samodzielny start w następnych wyborach prezydenckich. To wywołało niezadowolenie wielu uczestników Fête de l’Humanité. W miasteczku namiotowym rozbrzmiewały czasem okrzyki przeciwko liderowi komunistów, na co odpowiadano hasłami wymierzonymi w Mélenchona.

Doszło również do incydentów w rodzaju wyproszenia z terenów święta osoby mającej na sobie koszulkę z napisem „Roussel to nie towarzysz”, a wielu młodych lewicowców (głównie zielonych i niepokornych) po fakcie krytykowało wydarzenie oraz jego organizatorów, mimo że chętnie wzięli w nim udział. Przywódca młodzieżówki PCF odwdzięczył się stwierdzeniem, że „Zieloni są typem ludzi, którzy na imprezę przychodzą z pustymi rękami, wszędzie rzygają, niszczą rzeczy, a na koniec obrażają gospodarza i odmawiają pomocy w sprzątaniu”.

Próba sił w wyborach europejskich

Lewicowym młodzieżówkom zdarza się zajmować również poważniejszymi kwestiami – kilka z nich wspólnie wezwało partie NUPES do wystawienia jednej listy w nadchodzących wyborach do europarlamentu. Debaty podczas Fête de l’Humanité potwierdziły jednak, że różnice między partiami są obecnie zbyt duże i wspólnego startu całej Unii Ludowej nie będzie na pewno, mimo usilnych starań nie tylko młodzieży, ale i Francji Niepokornej.

W minionych tygodniach pojawiła się nawet hipoteza, że partia Mélenchona w nadziei na zachęcenie przynajmniej socjalistów postawi na czele swojej listy Ségolène Royal, centrolewicową kandydatkę z wyborów prezydenckich w 2007 roku. Ostatecznie jednak ten pomysł upadł i wszystko wskazuje na to, że wszystkie główne partie NUPES wystartują osobno, co jest złą wiadomością przede wszystkim dla niepokornych.

We Francji niczym w Polsce: wojna lewicy z lewicą

Najwięcej o potrzebie jedności mówi Jean-Luc Mélenchon, ponieważ jemu się ona w tym momencie najbardziej opłaca – dzięki dobremu wynikowi w zeszłorocznych wyborach mógł on zbudować NUPES wokół własnego ugrupowania, a celem weterana jest utrzymanie dominacji na lewicy, co hipotetycznie zwiększyłoby jego szanse w 2027, o ile zdecydowałby się ponownie walczyć o fotel prezydencki. Problem w tym, że inne partie zdają sobie z tego sprawę i w wyborach europejskich widzą możliwość odzyskania niezależności.

W przeciwieństwie do wyborów krajowych, wybory do europarlamentu odbywają się na zasadzie ordynacji proporcjonalnej, więc nie powtórzy się sytuacja z taktycznym głosowaniem lewicowych wyborców na Mélenchona. Komuniści, socjaliści i Zieloni będą mogli odbudować się po słabych wynikach z zeszłego roku i wzmocnić swoje pozycje negocjacyjne, walcząc z niepokornymi o pierwsze miejsce w tym wewnętrznym wyścigu. Przekonamy się w ten sposób, która lewicowa wizja jest najbardziej atrakcyjna dla Francuzów i kto będzie miał najlepszą pozycję wyjściową przed następną kampanią prezydencką.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Student UW, publicysta Krytyki Politycznej
Student historii i socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. Publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij