Świat

To BBC or not to BBC?

Torysi obcinają budżet BBC, a medialni magnaci w rodzaju Ruperta Murdocha od dawna lobbują za odebraniem rozgłośni publicznego finansowania. Dużo można zarzucić BBC, ale nie ma w Wielkiej Brytanii innej przeciwwagi dla mediów prywatnych, które nawet nie próbują być ani bezstronne, ani przyzwoite.

Gdzieś w 2020 roku, w czasie lockdownu, przestałam słuchać porannego programu informacyjnego w BBC Radio 4, bo odnosiłam wrażenie, że dziennikarze zrezygnowali z drążenia i dążenia do prawdy czy z jakichkolwiek prób wydobycia konkretnych odpowiedzi od lejących wodę przedstawicieli partii rządzącej. Podzieliłam się tą opinią ze znajomą, która spędziła dzieciństwo w jednym z krajów bloku wschodniego. Miałyśmy podobne odczucie – jeśli chodzi o politykę rządu, BBC wydawało się głosić jedynie słuszną prawdę i obu nam trudno było w to uwierzyć.

Od dziesięcioleci BBC było przecież od nie tylko rozpoznawalną, ale i ciesząca się wielkim szacunkiem brytyjską marką w wielu regionach świata. Czy warto bronić instytucji, której dziennikarze wycinali słowo „brexit” z wywiadów z właścicielami małych biznesów, którym się coraz gorzej przędzie właśnie z powodu brexitu?

Kłamstwa za darmo, prawda za paywallem

czytaj także

W 2015 roku ciało zarządzające BBC umożliwiło przyznawanie czasu antenowego partiom, które mają tylko jeden mandat w Izbie Gmin (poprzednie minimum wynosiło dwa mandaty). Natychmiast po tej zmianie przyznano trzy spoty rocznie prawicowej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). Zaproszenie partii z mniejszą reprezentacją w Parlamencie nie było samo w sobie złym posunięciem, ponieważ skład brytyjskiego parlamentu odzwierciedla jedynie jednomandatowy system wyborczy, w którym zwycięzca bierze wszystko, a nie opinie i interesy społeczeństwa. Obecnie na przykład partia rządząca ma w Parlamencie zdecydowaną większość, aż 56 proc. miejsc, chociaż w wyborach otrzymała jedynie 43 proc. głosów.

Przywileju dostępu do mikrofonów BBC nie dostąpiła jednak Partia Zielonych, która wówczas zbierała około miliona głosów w wyborach powszechnych i również wprowadziła do parlamentu jedną posłankę. BBC tłumaczyło, że w związku ze zbliżającym się referendum w sprawie wyjścia z Unii byłoby nie fair nie uwzględnić UKIP, ponieważ to jedyna partia opowiadająca się jasno i stanowczo za brexitem.

Co słychać w BBC i dlaczego tak tendencyjnie?

Ta osobliwa arytmetyka stosowana była później podczas innych debat, dotyczących na przykład zagrożeń i strat spowodowanych wyjściem z Unii. Jakbyśmy nie cierpieli wystarczająco z powodu systemu, który oznacza, że często nie głosujemy za jedną z partii, ale przeciwko drugiej, BBC najwyraźniej zdecydowało, że osiągnie bezstronność poprzez przedstawianie dwóch przeciwnych głosów w dyskusji, tak jakby poważne idee i egzystencjalne zagadnienia miały po prostu dwie wzajemnie równoważące się strony.

W 1927 roku nadano BBC kartę królewską, która wyznaczała pięć publicznych celów BBC. Pierwszy z nich to „dostarczanie bezstronnych wiadomości i informacji, które pomogą ludziom rozumieć i angażować się w otaczający ich świat”. Nad zagadnieniem bezstronności przekazu do dziś głowią się filozofowie i absolwenci medioznawstwa. A w sytuacji, kiedy sam fakt istnienia BBC zaczyna być elementem przetargu, można zapewne pogubić się w najlepszych intencjach.

Kluczem do budzących konsternację posunięć BBC, takich jak uprzywilejowanie UKIP nad Zielonymi, może być właśnie próba kontrowania zarzutów o tendencyjność, a nie wiara prezesów, menadżerów i dziennikarzy BBC w jedną (np. rządową) wersję rzeczywistości. Są oczywiście i inne przyczyny postrzeganej przez widzów tendencyjności – z raportu sporządzonego w 2022 roku, dotyczącego bezstronności przekazu BBC w kwestiach ekonomicznych wynika, że dziennikarze nie rozumieją zagadnień gospodarczych na tyle, by o nich rzetelnie informować. Najjaskrawszym przykładem jest powtarzanie lub niekwestionowanie dogmatów w stylu „nie ma pieniędzy na usługi publiczne”, „ciecia podatków są dobre” itd.

Rzekome balansowanie pomiędzy dwiema stronami, których stanowiskom nadaje się równą wartość, prowadzi do relatywizmu, a efektem równouprawnienia ekstremalnych opinii jest ich normalizacja. I koło się zamyka – zwłaszcza w naszym pejzażu medialnym. Ważne jest, kto i w jaki sposób decyduje o tym, które zagadnienia rzeczywiście wymagają bezstronnego podejścia, a gdzie konsensus w społeczeństwie jest na tyle szeroki, że nie ma sensu fabrykować dyskusji i na siłę szukać przeciwstawnego głosu – na przykład, gdy chodzi o rasizm, kształt Ziemi czy kryzys klimatyczny. (W BBC dopiero w 2018 roku uznano, że zmiana klimatu jest faktem, i przestano udzielać czasu antenowego klimatycznym negacjonistom).

Debata publiczna kształtująca decyzje BBC o tym, które tematy należy traktować ze szczególnym uwzględnieniem bezstronności (lub zachowania jej pozorów), rozgrywa się głównie w brytyjskiej prasie. A 90 proc. prasy ogólnokrajowej (80 proc., jeśli liczyć łącznie druk i internet) należy do zaledwie trzech prywatnych koncernów: DMG Media, News UK i Reach. Ich właściciele albo nie mieszkają na Wyspach, albo nie płacą tu podatków. News UK (podmiot zależny News Corp, którego właścicielem jest Rupert Murdoch) ma również stację telewizyjną TalkTV. Aż 83 proc. prasy regionalnej znajduje się w rękach zaledwie sześciu firm (w tym Reach).

Antyklimatyczna krucjata w kolorze (Twitter) Blue

Nie dziwi zatem, że plasujemy się dopiero na 26. miejscu w najnowszym światowym rankingu wolności prasy publikowanym przez organizację Reporterzy bez Granic. Tymczasem od około 2004 roku w prasie pojawiają się coraz natarczywiej głosy żądające zniesienia abonamentu BBC i tym samym pozbawienia instytucji charakteru publicznego.

Ataki na BBC zaostrzyły się zdecydowanie od czasu kampanii za wyjściem z Unii. W taki sam sposób, jak niszczono wizerunek biurokratycznej Unii albo rzekomo „niewydolnego” systemu publicznej ochrony zdrowia, od lat rozpowszechnienia się i utrwala wizerunek BBC jako instytucji niepotrzebnej, nadętej i oczywiście elitarnej, która nie odzwierciedla poglądów „przeciętnej” Brytyjki.

Jednym z najchętniej propagowanych przez brytyjską, w większości prorządową prasę mitów o BBC jest to, że ma ono lewicowe tendencje. Trudno brać te zarzuty na poważnie – jakiejkolwiek tendencji można się w BBC dopatrzyć, z pewnością w ostatnich latach nie jest ona progresywna. W 2019 roku BBC wycięło śmiech publiczności skierowany pod adresem Borisa Johnsona, który brał udział w debacie przedwyborczej w programie Question Time, pozostawiając jednak reakcje rozbawionej widowni podczas wystąpienia Jeremiego Corbyna.

Publiczna ochrona zdrowia: zganić, zagłodzić, sprywatyzować

Dwa lata temu BBC wycofało się programu mającego strzec niedyskryminacji osób LGBT+ w zatrudnieniu, bo zdaniem Dyrektora Generalnego Tima Daviego uczestnictwo w programie prowadzonym przez organizację charytatywną Stonewall mogło zaburzyć obraz bezstronności BBC w oczach „niektórych osób i organizacji”. A jedynie dwa miesiące temu postanowiło nie emitować odcinka programu przyrodniczego prezentowanego przez Davida Attenborough, słynnego na cały świat historyka przyrody, od ponad 50 lat związanego z BBC. Według „Guardiana” decyzja ta była spowodowana obawą, że ukazanie dewastacji dzikiej przyrody na Wyspach spotka się z negatywną reakcją polityków partii rządzącej i prorządowej prawicowej prasy.

Z oczywistych powodów nie jest łatwo badać stronniczość, ale podjęli się tego badacze z Uniwersytetu w Cardiff. Po przeanalizowaniu programów informacyjnych BBC w latach 2007–2012 stwierdzili, że w programach dotyczących imigracji i Unii Europejskiej na antenie przeważały opinie i stanowiska konserwatywne. A zapraszani do BBC w owym czasie politycy opozycji plasowali się na prawo od centrum własnej partii, tak jak i zapraszani politycy Partii Konserwatywnej.

Część Partii Konserwatywnej, która od zawsze stoi w opozycji do bardziej egalitarnych idei i ruchów, już dawno przesunęła politykę rządu na prawo i osiągnęła choćby cel wyprowadzenia nas z Unii. Dla porównania, w latach 80. dzięki naciskom ze strony bardziej zrównoważonej części torysów nawet Margaret Thatcher zahamowała zaciekłe ataki szefa partii Normana Tebbita wymierzone w BBC (Tebbit nie mógł zdzierżyć relacji o amerykańskich działaniach wojennych w Libii, a w szczególności doskwierał mu reportaż o ofiarach pośród ludności cywilnej).

Za to rząd pod banderą Johnsona od 2019 roku otwarcie atakował i cele, i finansowanie BBC. Najbliższym doradcą premiera był współodpowiedzialny za sukces brexitowej kampanii Dominic Cummings. Cummings od lat postuluje zniesienie BBC i zastąpienie jej mediami w stylu amerykańskiego Fox News. A brytyjskie gazety należące do właściciela Fox News Ruperta Murdocha od dawna agitują za zniesieniem abonamentu BBC. Do tej kampanii dołączyły ostatnio jego prywatna stacja TalkTv i Times Radio.

Po władzy tak głęboko opartej na kolesiostwie i otwarcie krytycznej wobec instytucji publicznych jak rządy Johnsona, Truss i Sunaka można spodziewać się wszystkiego, być może nawet rozwiązania BBC. To rząd odnawia co 10 lat Kartę BBC, decydując o metodzie finansowania instytucji. W 2022 roku rząd zamroził wysokość abonamentu przynajmniej na kolejne dwa lata, co oznacza, że budżet BBC nie rośnie nawet razem z inflacją. BBC otrzymuje obecnie 30 proc. mniej funduszy niż w ubiegłej dekadzie.

Pieniądze za milczenie, czyli Rupert Murdoch zawsze wygrywa

Jednym z ulubionych argumentów za zniesieniem abonamentu BBC stało się przywoływanie modelu subskrypcji typu Netflix, którego najtańsza opcja kosztuje około 60 funtów rocznie. Porównanie to nie ma oczywiście żadnego sensu. Netflix nie ma ani programów publicystycznych, ani informacyjnych (a część seriali dostępnych na Netfliksie jest produkcji BBC). Abonament BBC wynosi 159 funtów rocznie na gospodarstwo domowe, nie osobę (lub 53,50 dla posiadających jedynie czarno-biały odbiornik). Minęły czasy, kiedy abonament trzeba było płacić za samo posiadanie odbiornika TV. Abonament płaci w Wielkiej Brytanii każdy poniżej 75. roku życia, kto ogląda telewizję na żywo. (Oznacza to, że oglądający jedynie powtórki w ITV, SKY, Channel 4 itd. nie mają obowiązku opłacania abonamentu BBC).

Ten rodzaj finansowania potwierdza publiczny charakter instytucji: BBC ma działać nie w imieniu udziałowców firmy czy dla kaprysu osobnika u steru, ale na rzecz ogółu społeczeństwa. A mimo że brytyjskie społeczeństwo jest nie tylko różnorodne, ale i pofragmentowane, 76 proc. dorosłej populacji nadal ogląda wiadomości w BBC, a około 80 proc. ogląda jakiś program BBC w każdym tygodniu.

W obecnej sytuacji nie stać nas więc na idealizm. Jeśli pozbędziemy się BBC, co nam pozostanie? Zostanie prasa i media alternatywne, ale niezależne dziennikarstwo dociera do niewielkiej części społeczeństwa, a grube pieniądze (np. z Dubaju czy z kieszeni Murdocha) pompowane są w alternatywne media o jednym tylko, prawicowym zabarwieniu.

Koronacja Karola III była aktem poddaństwa wymuszonego policyjną pałką

BBC, któremu z czystym sumieniem można dużo zarzucić i które powinna reprezentować nas wszystkich zdecydowanie lepiej, wydaje się nadal najlepszą dostępną nam opcją, by przeciwważyć narrację prywatnych mediów, które nie muszą być ani bezstronne, ani przyzwoite. Z okazji niedawnej maskarady o lokalnym kolorycie telewizja GB News zaprosiła do studio już dawno i nieraz skompromitowanego historyka Davida Starkeya. Starkey lamentował nad tym, że rząd nie jest wystarczająco zainteresowany koronacją, a winą za ten rzekomy stan rzeczy obarczył premiera Sunaka, który jego zdaniem „nie jest całkowicie zakorzeniony w naszej kulturze”. Przekaz mrozi krew w żyłach: według Starkeya „nasza kultura” zasadza się wokół anglikanizmu z Karolem jako głową Kościoła, tymczasem premier Sunak jest hinduistą).

Jeśli coś ma być wyrazem naszej wspólnej brytyjskości (choćby tylko w oczach międzynarodowego obserwatora), lepiej, żeby to było BBC niż monarchia, na którą płacimy podatki i nie możemy się z tego abonamentu wypisać. Poza tym, czy jest lepsza szansa, aby potrzeba zniesienia monarchii przeniknęła do głów i serc rodaczek i rodaków, niż emitowanie tych idei w BBC? Pomarzyć zawsze można.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Johanna Kwiat
Johanna Kwiat
Korespondentka Krytyki Politycznej z Londynu
Artystka, tłumaczka symultaniczna, amatorka kwaśnych jabłek. Absolwentka Wydziału Antropologii Kultury Goldsmith College, University of London. Korespondentka Krytyki Politycznej z Londynu.
Zamknij