Nauka, Zdrowie

Mózg na psychodelikach pod obserwacją

Co widać w mózgu stymulowanym psychodelikami? Maciej Lorenc rozmawia z dr Katrin Preller, badaczką substancji psychoaktywnych.

Katrin Preller studiowała neuropsychologię w Konstancji i Zurychu. Początkowo zajmowała się badaniem wpływu kokainy, MDMA i heroiny, a obecnie za pomocą różnych technik neuroobrazowania przygląda się efektom wywoływanym przez psychodeliki takie jak LSD czy psylocybina. Pracowała jako adiunktka na University College London i na Yale University. Zgłębia neurobiologiczne podstawy doświadczeń psychodelicznych podczas klinicznych i przedklinicznych badań w Laboratorium Neuropsychofarmakologii i Obrazowania Mózgu w Klinice Psychiatrii na Uniwersytecie w Zurychu.

Amerykańscy naukowcy zapowiadają nową erę badań nad psychodelikami

Maciej Lorenc: W swojej pracy badawczej zajmowała się pani neurobiologicznymi, społecznymi i poznawczymi efektami wywoływanymi przez MDMA, kokainę i heroinę, ale po kilku latach postanowiła się pani skupić na klasycznych psychodelikach, takich jak LSD czy psylocybina. Dlaczego?

Katrin Preller: Podczas pracy nad swoim doktoratem zajmowałam się głównie badaniami dotyczącymi uzależnień i interesowałam się tym, w jaki sposób neurochemia ludzkiego mózgu kształtuje nasze zachowania i nasze rozumienie świata. W tamtym czasie nawet nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak badania nad psychodelikami.

Po ukończeniu doktoratu w Zurychu poznałam jednak Franza Vollenweidera i jego zespół, przez co zdałam sobie sprawę, że dzięki bezpośredniej stymulacji mózgu za pomocą psychodelików możemy dowiedzieć się znacznie więcej o sposobie działania naszego układu nerwowego.

Oczywiście nie uważam, że praca dotycząca uzależnień jest mniej ważna. Jej celem jest jednak przede wszystkim pomaganie pacjentom zmagającym się z nałogami, a ja wolałam skupić się poszerzaniu naszej wiedzy o mózgu i jego neurochemii. Psychodeliki oferują ogromne i unikatowe możliwości dotyczące badań nad układem nerwowym, więc po ukończeniu studiów doktoranckich zaczęłam pracować jako adiunkt w grupie Vollenweidera prowadzącej badania dotyczące tych substancji.

Pracuje pani w Laboratorium Neuropsychofarmakologii i Obrazowania Mózgu w Klinice Psychiatrii na Uniwersytecie w Zurychu. Jakich metod używacie do badania wpływu psychodelików na mózg i jakie są główne obszary waszych zainteresowań badawczych?

Obecnie kieruję swoją małą grupą badawczą w Zurychu, ale oczywiście wciąż bardzo blisko współpracujemy z Franzem Vollenweiderem i jego grupą. Skupiamy się głównie na obrazowaniu mózgu za pomocą takich technik jak funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI), elektroencefalografia (EEG), przezczaszkowa stymulacja mózgu (TMS) w połączeniu z elektroencefalografią czy funkcjonalna spektroskopia bliskiej podczerwieni (fNIRS). Zasadniczo używamy więc wielu różnych metod neuroobrazowania, ale oczywiście korzystamy również z oceny behawioralnej i prosimy ludzi o wypełnianie kwestionariuszy dotyczących ich doświadczeń, a następnie próbujemy zintegrować te różne sposoby gromadzenia i analizowania informacji. Dążymy do tego, aby połączyć subiektywne przeżycia z obiektywnymi danymi.

Psychiatra tłumaczy, czym jest „psychodeliczny renesans”

Prowadzicie badania głównie na zdrowych ochotnikach, ale realizujecie również projekty dotyczące klinicznych zastosowań psychodelików. Czego się dowiedzieliście dotychczas o działaniu mózgu pod wpływem psychodelików takich jak LSD czy psylocybina?

Obecnie realizujemy dwa badania kliniczne dotyczące psychodelików. Wcześniej przeprowadziliśmy wiele projektów z udziałem zdrowych ochotników i nadal je prowadzimy, ponieważ badania dotyczące zdrowego mózgu są najlepszym sposobem na to, żeby lepiej zrozumieć sposób działania tych substancji. Zauważyliśmy, że różne psychodeliki stymulują określony podtyp receptorów w mózgu, a mianowicie receptory serotoninowe 5-HT2A.

Następnie przeanalizowaliśmy wpływ tych substancji za pomocą dwóch modeli badawczych, które według mnie dobrze się uzupełniają. Przede wszystkim zaobserwowaliśmy, że oddziałują na wzgórze, czyli ośrodek mózgowy, który pośredniczy w komunikacji pomiędzy korą mózgu a resztą ciała. Zazwyczaj odfiltrowuje informacje, które nie są potrzebne do naszego normalnego sposobu postrzegania świata. W trakcie naszych badań zauważyliśmy, że pod wpływem psychodelików wzgórze traci tę zdolność, przez co zwiększa się przepływ informacji do kory mózgu. Zakładamy, że kiedy jakaś informacja dociera do kory, zostaje zarejestrowana w świadomy sposób. Zauważyliśmy, że te informacje nie są przesyłane wszędzie, lecz do konkretnych obszarów – między innymi do tylnego zakrętu obręczy, który w znacznym stopniu odpowiada za nasz sposób postrzegania własnej osoby.

Byłem żołnierzem i nie znosiłem narkotyków. Na emeryturze zacząłem leczyć się psychodelikami

Oprócz tego wykonaliśmy inny rodzaj badań, podczas których obserwowaliśmy strukturę połączeń w mózgu. Zauważyliśmy, że wzrasta komunikacja pomiędzy obszarami odpowiedzialnymi za odbieranie danych zmysłowych, takich jak sygnały dźwiękowe czy wzrokowe, a jednocześnie zmniejsza się komunikacja pomiędzy obszarami odpowiedzialnymi za rozumienie informacji pochodzących z naszego ciała i ze świata zewnętrznego, czyli za ich integrowanie i łączenie w spójny obraz.

Weterani leczą stres pourazowy ayahuaską

To oznacza, że psychodeliki potęgują i wzbogacają nasze doświadczenia zmysłowe, ale zarazem zmieniają nasz sposób ich integracji. Jest to zgodne z doświadczeniami badanych przez nas osób, które pod wpływem tych substancji często twierdzą, że postrzegają siebie i swoje otoczenie zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Psychodeliki wywierają głęboki wpływ na nasz obraz rzeczywistości, ponieważ zmieniają sposób integrowania informacji, które odbieramy.

Undergroundowe terapie z użyciem MDMA

Badania przeprowadzone przez Davida Olsona czy Jordi Ribę sugerują, że psychodeliki mogą sprzyjać neurogenezie i neuroplastyczności, a więc powstawaniu nowych komórek nerwowych i tworzeniu nowych połączeń pomiędzy nimi. Czy to oznacza, że te substancje mogą usprawnić funkcjonowanie naszego układu nerwowego albo posłużyć do stworzenia leków na choroby neurodegeneracyjne?

To zagadnienie jest niezwykle interesujące i niedawno otrzymaliśmy grant, dzięki któremu będziemy mogli zbadać je znacznie dokładniej. Obecnie nie wiemy o nim zbyt wiele, ponieważ dotychczasowe eksperymenty zostały przeprowadzone in vitro albo na zwierzętach. Nie wiemy, w jakim stopniu ich wyniki odnoszą się do ludzi. Zamierzamy to sprawdzić. Gdyby się okazało, że psychodeliki rzeczywiście sprzyjają neuroplastyczności i neurogenezie, byłoby to niezwykle ekscytujące odkrycie.

Warto jednak pokreślić, że większa liczba synaps niekoniecznie jest korzystna i niekoniecznie poprawia funkcjonowanie mózgu. Nie jest jednak wykluczone, że może sprzyjać procesowi uczenia, który jest niezwykle ważny w leczeniu różnych zaburzeń psychiatrycznych. Pacjenci z tego rodzaju problemami muszą bowiem zapomnieć o niektórych rzeczach, a jednocześnie nauczyć się nowych.

Substancje psychodeliczne, podobnie jak marihuana, mają potencjał medyczny

Weźmy na przykład alkoholików. Określone bodźce kojarzą się im z piciem alkoholu, przez co wywołują u nich głód i przeszkadzają im w rzuceniu nałogu. Mogą reagować w ten sposób nawet na widok pustego kieliszka do wina. Tego rodzaju pacjenci muszą więc oduczyć się tych dotychczasowych skojarzeń i nauczyć się nowych. Według nas psychodeliki mogą być bardzo pomocne w tym procesie.

Najpierw jednak musimy sprawdzić, czy faktycznie sprzyjają neuroplastyczności u ludzi i czy jesteśmy w stanie ukierunkować tę neuroplasyczność we właściwą stronę. Samo jej zwiększenie w niczym bowiem nie pomoże. Trzeba coś z nią zrobić i odpowiednio ją ukierunkować, aby ludzie mogli nauczyć się rzeczy, które rzeczywiście będą dla nich korzystne. Zauważono, że za sprawą psychodelików zwiększa się liczba synaps u zwierząt, ale na razie te obserwacje nie znalazły żadnego przełożenia na pracę z ludźmi. Powinniśmy zbadać tę kwestię znacznie dokładniej.

Podczas waszych badań zauważyliście, że psylocybina zmniejsza reakcje w ciele migdałowatym, czyli ośrodku mózgowym odpowiedzialnym za przetwarzanie negatywnych emocji takich jak strach. Jakie mogą być zastosowania kliniczne tego odkrycia?

Może znaleźć zastosowanie na przykład w leczeniu depresji. Pacjenci z tym zaburzeniem bardzo mocno reagują na negatywne bodźce, które pojawiają się w ich otoczeniu, ale także w ich własnym wnętrzu. Jeżeli jakiś znajomy nie przywitał się ze mną na ulicy, pomyślę sobie: „No cóż, prawdopodobnie po prostu mnie nie zauważył”. Pacjent w depresji zacznie natomiast rozmyślać: „Dlaczego się ze mną nie przywitał? Na pewno mnie nie lubi, bo jestem beznadziejny”. Niewykluczone, że za pomocą psychodelików możemy wprowadzić go w stan, w którym wyzwoli się z tego ciągu myślowego i przestanie się nadmiernie skupiać na negatywnych aspektach rzeczywistości. Dzięki temu będzie w stanie doświadczyć świata, który nie jest wyłącznie negatywny. Tego rodzaju przeżycie może mieć na niego bardzo korzystny wpływ i sprawić, że nabierze dystansu do swoich ciągów myślowych.

Sprawdziliśmy, jak w Europie Środkowo-Wschodniej traktuje się użytkowników narkotyków

Badaliście wpływ psychodelików na poznanie społeczne i autopercepcję. Zasadniczo odkryliście, że zmniejszają rozróżnienie pomiędzy własnym „ja” a innymi ludźmi. Czy mogłaby pani opowiedzieć o tym aspekcie doświadczeń psychodelicznych i jego potencjalnym zastosowaniu w pracy klinicznej?

Przede wszystkim warto zaznaczyć, że poznanie społeczne to zagadnienie, które często jest niewystarczająco uwzględniane w leczeniu psychiatrycznym. Zasadniczo każde zaburzenie psychiatryczne w mniejszym lub większym stopniu wiąże się z upośledzeniem w funkcjonowaniu społecznym. Na przykład osoby z depresją albo uzależnieniami zazwyczaj wycofują się z życia towarzyskiego i mają tendencję do samotności. Oprócz tego nałogowcy zaczynają słabiej reagować na „nagrody społeczne”, a członkowie ich rodzin często mówią rzeczy w rodzaju: „Nie potrafię nawiązać kontaktu z własnym synem. To straszne”.

Czy psychodeliki uratują świat? Na razie pomagają leczyć depresję [rozmowa]

U tego rodzaju osób następują zmiany w poznaniu społecznym, które mają na nie naprawdę destrukcyjny wpływ. Warto pamiętać, że psychoterapia również jest procesem o charakterze społecznym, ponieważ terapeuci regularnie rozmawiają z pacjentem i próbują zbudować z nim stabilną relację. Jeżeli jego choroba pociąga za sobą ograniczenia w interakcjach międzyludzkich, automatycznie będzie zmniejszać skuteczność interwencji terapeutycznych. Obecnie na rynku nie ma leków, które mogłyby pomóc tego rodzaju pacjentom w przezwyciężeniu tendencji do wycofania społecznego.

Zauważono, że psychodeliki mogą rozbudzać w ludziach poczucie połączenia z innymi, a przez to pomagać w leczeniu różnych dolegliwości psychiatrycznych. Przede wszystkim mogą poprawiać relacje pacjenta z terapeutą, ale także z członkami rodziny, partnerem i innymi bliskimi osobami. Tego rodzaju zmiany są w stanie zwiększyć skuteczność całej kuracji. Wystarczy spojrzeć na sprawozdania z badań dotyczących uzależnienia od nikotyny przeprowadzonych na Johns Hopkins University albo badań dotyczących depresji przeprowadzonych w Imperial College London. Uczestniczący w nich pacjenci często wspominali, że odzyskanie kontaktu z ukochanymi osobami w ogromnym stopniu pomogło im przenieść doświadczenia psychodeliczne do codziennego życia.

Warto o tym pamiętać, ponieważ nie wystarczy, że podamy ludziom psylocybinę i zapewnimy im ciekawe przeżycia. Aby doświadczenia psychodeliczne mogły coś zmienić i mieć długotrwały wpływ na pacjenta, muszą zostać zintegrowane z codziennym sposobem funkcjonowania. Odbudowanie kontaktu z najbliższym otoczeniem społecznym może bardzo w tym pomóc.

Cała prawda o mikrodawkowaniu

MDMA i klasyczne psychodeliki wydają się zwiększać emocjonalną empatię – w odróżnieniu od takich substancji jak kokaina. Na ile długotrwałe są tego rodzaju zmiany?

To kolejna fascynująca kwestia, którą chcielibyśmy zbadać nieco dokładniej. Wiemy, że pod wpływem tych substancji rzeczywiście zwiększa się emocjonalna empatia, ale zasadniczo nie przeprowadzono jeszcze dobrych kontrolowanych badań naukowych na temat ich długotrwałego wpływu. W jednym z eksperymentów zaobserwowano wzrost empatii utrzymujący się przez siedem dni, a wielu pacjentów twierdziło, że po sesji czuli się mocniej związani z innymi ludźmi. Na razie opieramy się jednak niemal wyłącznie na dowodach anegdotycznych, więc warto przeprowadzić dodatkowe badania dotyczące tego zagadnienia.

Czy grzybki i kwas uratują ludzkość przed zagładą?

Podczas waszych badań dotyczących odbioru muzyki pod wpływem LSD zauważyliście, że ta substancja zwiększa tendencję do przypisywania osobistego znaczenia bodźcom, które zazwyczaj są oceniane jako nieistotne. Czy zatem istnieje ryzyko, że psychodeliki wprowadzą nas w błąd i że za ich sprawą zaczniemy dostrzegać sens w zjawiskach, które tak naprawdę są go pozbawione?

Istnieje taka możliwość. Z tego rodzaju problemem mają do czynienia na przykład pacjenci cierpiący na schizofrenię. Dostrzegają schematy tam, gdzie w rzeczywistości ich nie ma. Stan świadomości wywoływany przez psychodeliki niekoniecznie jest funkcjonalny, więc nie możemy znajdować się pod ich wpływem przez całe życie i liczyć na to, że będziemy działać sprawnie. Doświadczenia podczas sesji psychodelicznej mogą być niesamowicie pomocne, ale musimy znaleźć sposób na przeniesienie ich do codziennego życia. Towarzyszący im stan sam w sobie nie jest bowiem funkcjonalny. Pytanie o to, czy poczucie znaczenia wywołane za pomocą psychodelików jest prawdziwe czy nie, niekoniecznie jest istotne w przypadku niektórych grup pacjentów.

Pan sobie ogarnie marihuanę

czytaj także

Pan sobie ogarnie marihuanę

Aleksandra Pezda

Weźmy na przykład osoby w depresji, które mają wrażenie, że w ich życiu jest bardzo niewiele znaczenia. Rozbudzenie w nich poczucia sensu przy użyciu psychodelików może być niezwykle pomocne, ale najważniejsze jest to, żeby zapamiętały wglądy uzyskane pod wpływem tych substancji i zintegrowały je ze swoją codziennością. Być może dzięki temu dostrzegą nowe znaczenie we własnej egzystencji.

Nasze badanie pokazało, że psychodeliki mogą popchnąć ludzi w tym właśnie kierunku, ale jednocześnie potwierdziło, że te substancje z pewnością nie pomogą ludziom ze schizofrenią, ponieważ prawdopodobnie rozbudziłyby w nich dotychczasowe tendencje, który ewidentnie nie są dla nich korzystne.

Powinniśmy więc zastanowić się nad tym, jakim grupom pacjentów psychodeliki rzeczywiście mogłyby pomóc. Jeżeli dana osoba dostrzega niewiele znaczenia w swoim życiu, być może zastosowanie tego rodzaju substancji wpłynie na nią pozytywnie. Powtórzę jednak po raz kolejny, że najważniejsze jest to, aby pacjent w trakcie terapii przeanalizował, zrozumiał i zintegrował swoje doświadczenia psychodeliczne, a następnie przeniósł je do swojego codziennego sposobu funkcjonowania.

Czy podczas badań z użyciem psychodelików dowiedziała się pani czegoś szczególnie ważnego o ludzkim mózgu?

Dowiedziałam się przede wszystkim tego, że jest niesamowicie skomplikowany i że tak naprawdę dopiero zaczynamy rozumieć jego działanie. Podczas badań z użyciem psychodelików jest to szczególnie widoczne. Dość dobrze poznaliśmy je od strony farmakologicznej, ale wciąż nie wiemy zbyt wiele o wywoływanych przez nie długofalowych efektach i ich wpływie na interakcje pomiędzy różnymi receptorami. W dalszym ciągu jesteśmy bardzo daleko od pełnego wyjaśnienia, jak dokładnie działają psychodeliki i jak dokładnie działa mózg. Musimy przeprowadzić znacznie więcej badań. Substancje psychodeliczne mogą oddziaływać inaczej na różne grupy pacjentów, ale również na poszczególne jednostki, ponieważ wiele zależy od otoczenia i nastawienia osoby, która je przyjmuje. Według mnie to wszystko pokazuje, że mózg jest niezwykle złożonym narządem i że musimy wykonać jeszcze dużo pracy, aby zrozumieć jego funkcjonowanie.

Psychodeliki – ani trucizna, ani panaceum. W takim razie, co?

Czego możemy dowiedzieć się o naturze świadomości dzięki badaniu neurofarmakologicznych i neurobiologicznych mechanizmów leżących u podstaw doświadczeń psychodelicznych?

Za pomocą tych substancji możemy w bardzo bezpieczny sposób tymczasowo wprowadzać ludzi w odmienny stan świadomości, co pomaga nam badać świadomość samą w sobie. Kiedy patrzę na obrazy wykonane za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego, pojawia się we mnie głębokie poczucie, że świadomość nie może być ograniczona wyłącznie do jednego ośrodka mózgowego. Jest to niezwykle złożone zjawisko występujące w całym mózgu i nie sądzę, że kiedykolwiek będziemy w stanie wskazać jedno miejsce i powiedzieć: „Tutaj znajduje się świadomość”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Maciej Lorenc
Maciej Lorenc
członek zarządu Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego
Ukończył socjologię na Wydziale Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, autor książki „Czy psychodeliki uratują świat?” (Krytyka Polityczna, 2019), członek zarządu Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego, współpracownik Narkopolityki, tłumacz wielu książek poświęconych psychodelikom, m.in. autorstwa Alberta Hofmanna, Jamesa Fadimana, Torstena Passie, Stanislava Grofa i Ricka Strassmana.
Zamknij