Zdrowie

Undergroundowe terapie z użyciem MDMA

MDMA to nie tylko substancja psychoaktywna popularna wśród uczestników rave’ów. Od lat cieszy się zainteresowaniem terapeutów zajmujących się stresem pourazowym. Maciej Lorenc recenzuje książkę o undergroundowych terapiach z użyciem MDMA.

MDMA jest obok alkoholu, tytoniu i marihuany jednym z najpopularniejszych środków psychoaktywnych na świecie. Mimo to prawo większości krajów uznaje je wciąż za nielegalną substancję o wysokim potencjale nadużywania i braku znanych zastosowań medycznych.

Po raz pierwszy zsyntetyzowano MDMA w 1914 roku w laboratoriach firmy Merck, ale jego niezwykły wpływ na psychikę został odkryty dopiero w połowie lat 70. przez amerykańskiego chemika Alexandra Shulgina, który następnie rozpropagował ten środek wśród zaprzyjaźnionych psychoterapeutów.

W rezultacie zaczęli oni podawać MDMA klientom cierpiącym na różnego rodzaju dolegliwości psychiczne i twierdzili, że za jego sprawą można przyspieszyć proces terapeutyczny i zwiększyć jego skuteczność. Nazywali je ADAM, ponieważ uważali, że wywołuje ono stan pierwotnej, a wręcz rajskiej czystości emocjonalnej. Rosnąca skala rekreacyjnego używania MDMA w formie tabletek ecstasy w klubach muzycznych i kulturze rave doprowadziła jednak do tego, że amerykański rząd w połowie lat 80. zdecydował się na jego bezwzględną delegalizację, przez co terapeuci stracili do niego dostęp.

Rick Doblin z Multidisciplinary Association for Psychedelic Studies (MAPS), kalifornijskiego ośrodka badawczego zajmującego się psychodelikami, szacuje, że zanim doszło do delegalizacji, odbyło się mniej więcej pięćset tysięcy sesji terapeutycznych z użyciem MDMA. Psychoterapeuci od ponad trzydziestu lat nie mogą legalnie stosować go w swojej pracy, ale niektórzy z nich tak bardzo cenią jego uzdrawiający wpływ na psychikę, że nieoficjalnie korzystają z niego wbrew obowiązującym regulacjom prawnym.

Czy psychodeliki uratują świat? Na razie pomagają leczyć depresję [rozmowa]

Historie z terapeutycznego podziemia

Ponad czterdzieści relacji z tego rodzaju undergroundowych sesji można przeczytać w książce Trust Surrender Receive: How MDMA Can Release Us From Trauma and PTSD, która opowiada o grupie anonimowych terapeutów stosujących MDMA w swojej pracy. Książka ze względów bezpieczeństwa została wydana pod pseudonimem Anne Other. Znalazły się w niej sprawozdania pacjentów, którzy po wielu latach zmagań z urazami psychicznymi postanowili poddać się nielegalnej terapii z użyciem MDMA pod okiem opiekunów posiadających mniejsze lub większe kompetencje do pracy terapeutycznej.

Osoby organizujące i nadzorujące sesje opisane w książce nie przeszły żadnego konkretnego szkolenia, ale w przeszłości same cierpiały na różnego rodzaju traumy i poradziły sobie z nimi z pomocą MDMA. Następnie zaczęły podawać je innym osobom. Wychodzą z założenia, że działanie tej substancji w kontekście terapeutycznym samo w sobie ma uzdrawiający wpływ i rozbudza samoakceptację, więc ograniczają do minimum komunikację słowną z klientem i starają się nie ingerować w jego przeżycia, lecz po prostu zachęcają go do tego, żeby zasłonił oczy opaską, skierował uwagę do własnego wnętrza i otworzył się na wszystkie pojawiające się tam treści. Tego rodzaju sesje odbywają się w spokojnym pomieszczeniu – zazwyczaj w domu klienta albo w jakimkolwiek innym komfortowym miejscu.

Narkotyki nigdy nie miały się lepiej

Terapia z użyciem MDMA w stosunkowo niewielkim stopniu opiera się na werbalizacji własnych problemów i wymaga raczej koncentracji na emocjach i uczuciach aniżeli intelektualnych procesach myślowych. Rozmowy są jednak niezwykle pomocne podczas spotkań przygotowujących z terapeutą i podczas późniejszej integracji, która może opierać się na konwencjonalnej psychoterapii albo choćby na rozmowach z bliskimi. Wiele osób twierdzi, że dzięki MDMA udało im się dotrzeć do źródeł swojej traumy i trwale uwolnić się od jej destrukcyjnego wpływu.

Trudność w pracy z zespołem stresu pourazowego (PTSD) polega między innymi na tym, że pacjenci często nie potrafią otworzyć się na relację terapeutyczną i porozmawiać o źródłach swoich dolegliwości. W tym właśnie pomaga im sesja z użyciem MDMA, które przez mniej więcej pięć godzin uwalnia serotoninę, dopaminę i oksytocynę, przez co wywołuje u nich euforię, a także ufność, poczucie bezpieczeństwa i chęć komunikacji. Dzięki temu łatwiej jest im uwolnić się od negatywnych wyobrażeń o własnej osobie i spojrzeć na swoją psychikę w nowy sposób, a także otworzyć się na terapeutę i przyspieszyć proces nawiązywania kontaktu z trudnymi treściami psychicznymi.

„Wykończyłem go moim myśliwskim nożem”

Z tego właśnie względu amerykański farmakolog i chemik dr David Nichols zaproponował, aby MDMA i podobne środki psychoaktywne nazywać „entaktogenami”. Termin ten powstał w wyniku połączenia greckiego słowa en oznaczającego „wnętrze”, łacińskiego słowa tactus oznaczającego „dotykać” i greckiego słowa gen oznaczającego „wytwarzać”. Można go przetłumaczyć jako „substancje pozwalające dotknąć wnętrza”. Warto zaznaczyć, że w kontekście terapeutycznym tego rodzaju środki podaje się zaledwie kilka razy (zazwyczaj od jednego do trzech razy), żeby „odblokować” pacjenta, a ich wpływ na psychikę jest długofalowy i utrzymuje się przez długi czas po zakończeniu sesji, więc nie wymagają regularnego przyjmowania.

Całkiem wszechstronne lekarstwo

Bohaterowie książki Trust Surrender Receive opowiadają o tym, jak wyglądało ich życie przed sesją z MDMA, czego doświadczyli pod wpływem tego środka i jakie zmiany zaszły w nich za jego sprawą. Wielu z nich uważa, że dzięki MDMA nawiązali głęboki kontakt z własnymi emocjami, zyskali bardziej całościową wizję rzeczywistości i poprawili swoje relacje z innymi ludźmi. Według nich MDMA zwiększyło ich otwartość nie tylko na najbliższe otoczenie, ale również na ich własne procesy psychiczne, przez co pomogło im wypracować bardziej zrównoważony i optymistyczny stan umysłu, a także pogodzić się z traumami, które wcześniej stanowiły przyczynę depresji, stanów lękowych, poczucia straty albo rozgoryczenia. Piszą również o tym, że podczas sesji mogli spojrzeć z dystansu na swoje urazy psychiczne, bez strachu przepracować traumatyczne przeżycia, dotrzeć do wypartych treści psychicznych i lepiej zrozumieć ból, którego doświadczyli w przeszłości.

Psychiatra tłumaczy, czym jest „psychodeliczny renesans”

Większość z nich nigdy nie eksperymentowała z żadnymi nielegalnymi środkami psychoaktywnymi i nie była nimi zainteresowana. Próbowali różnych form terapii, ale nie doznali dzięki nim trwałej ulgi w cierpieniu, więc po natrafieniu na informacje o terapeutycznych właściwościach MDMA postanowili sprawdzić na własnej skórze wpływ tej substancji. Niektórzy z nich mieli poczucie, że podczas sesji z MDMA dokonali większych postępów, niż mogliby dokonać podczas wielu lat klasycznej terapii „mówionej”.

Uzdrowieni bohaterowie

Jedną z bohaterek książki jest sześćdziesięcioletnia kobieta, Lucy V, która w dzieciństwie przez kilka miesięcy była ofiarą przemocy seksualnej ze strony bliskiego członka rodziny. W całym późniejszym życiu pamiętała o tym traumatycznym doświadczeniu, ale nie potrafiła z nikim o nim porozmawiać ani uwolnić się od związanego z nim ciężaru emocjonalnego, przez co zmagała się z alkoholizmem, depresją, stanami lękowymi, zaburzeniami odżywiania i chorobą afektywną dwubiegunową.

Czy grzybki i kwas uratują ludzkość przed zagładą?

Niedługo po osiągnięciu pełnoletniości zaczęła przyjmować leki antydepresyjne, antypsychotyczne i przeciwlękowe, ale dopiero po czterdziestce odważyła się opowiedzieć psychiatrze o swoim urazie. Z powodu traumatycznych doświadczeń bała się ludzi, czuła się odizolowana od otoczenia i miała wrażenie, że bardzo różni się od innych.

O leczeniu traum za pomocą MDMA dowiedziała się od swojej dwudziestokilkuletniej córki i zdecydowała się na tę kurację, ponieważ uznała, że gorzej być już nie może. Twierdzi, że dzięki sesji z tą substancją jej codzienne życie stało się znacznie łatwiejsze, ponieważ uwolniła się od paraliżującego strachu, który wcześniej kontrolował jej nastrój i zachowanie. Wpływ MDMA na swoją psychikę opisała w następujący sposób: „To lekarstwo uwolniło mnie od niepokoju i pozwoliło mi nie tylko ponownie przeżyć doświadczenia związane z przemocą seksualną, ale również je zrewidować, przyjrzeć się im, omówić je ze szczegółami (NIGDY wcześniej tego nie robiłam) i zaakceptować je jako element mojego życia. […] Obecnie czuję duchową więź ze wszystkimi ludźmi i mam wrażenie, że jestem na swoim miejscu”.

Redukcja szkód? Po twoim trupie

Innym bohaterem książki jest weteran wojny amerykańsko-irackiej sierżant. K, którego oddział podczas patrolu najechał na minę, przez co część jego kolegów zginęła w męczarniach. Po powrocie do ojczyzny zmagał się z PTSD i nie dostał wystarczającego wsparcia ani opieki terapeutycznej od instytucji rządowych, które oferowały mu wyłącznie leki do tłumienia symptomów. Cierpiał z powodu fobii społecznej i regularnych koszmarów, więc zaczął sięgać po alkohol i marihuanę, która pomagała mu złagodzić trudne emocje. Przez dziesięć lat bezskutecznie próbował różnego rodzaju kuracji, aż w końcu usłyszał o terapii z użyciem MDMA i postanowił przyjąć je w ramach undergroundowej sesji, podczas której opowiedział opiekunowi o trudnych doświadczeniach wojennych i wreszcie zdał sobie sprawę, że nie musi się bać przez całe życie.

Dzięki MDMA uwolnił się od trudnych emocji i znów zaczął cieszyć się drobnymi rzeczami, a obecnie aktywnie działa na rzecz złagodzenia regulacji prawnych dotyczących tej substancji, żeby więcej ludzi uzyskało dostęp do wywoływanych przez nią doświadczeń. O swojej sesji napisał: „Miałem wrażenie, jakby zdjęto ze mnie ciężkie brzemię, i poczułem miłość po raz pierwszy od bardzo dawna. Zawsze wiedziałem, że moja mama mnie kocha, że moja żona mnie kocha i że mój syn mnie kocha. Wiem o tym, ale dopiero pod wpływem MDMA to poczułem. […] Moja głowa jest obecnie o wiele czystsza. Jestem w stanie funkcjonować w ciągu dnia. Jedną z najważniejszych kwestii jest dla mnie fakt, że myślę znacznie bardziej trzeźwo i jestem w stanie w większym stopniu żyć w teraźniejszości. […] Nigdy wcześniej nie czułem takiego szczęścia i takiej ulgi”.

Farmaceutyczny gigant oskarżony o wywołanie fali śmiertelnych przedawkowań

Kolejna bohaterka książki to Alice P., która przez wiele lat poddawała się terapii i przyjmowała środki antydepresyjne z powodu stanów lękowych i niskiej samooceny. Zmagała się z problemami psychicznymi, ponieważ w dzieciństwie zaznała przemocy i zaniedbań ze strony swoich rodziców. W późniejszym czasie wielokrotnie była ofiarą molestowania seksualnego, a jako trzydziestokilkulatka została porwana i zgwałcona przez nieznajomego mężczyznę. Przez całe życie nie potrafiła się cieszyć i bezustannie starała się unikać traumatycznych sytuacji, a mimo to raz po raz wchodziła w intymne relacje ze toksycznymi i przemocowymi partnerami.

Cała prawda o mikrodawkowaniu

Nigdy nie zażywała nielegalnych środków psychoaktywnych, ale zdecydowała się spróbować terapii z użyciem MDMA i pod wpływem tej substancji zanurzyła się w ciemnych obszarach własnej psychiki, a następnie poczuła się tak, jakby się obudziła i otworzyła. Swoją sesję opisała następująco: „Naprawdę miałam poczucie, że niektóre rzeczy zaczynają się leczyć i że w mojej świadomości zaczyna pojawiać się swego rodzaju klarowność. Znacznie lepiej widziałam i rozumiałam, kim jestem. […] Nazwałabym to procesem uzdrawiania. Dzięki niemu lepiej zrozumiałam samą siebie i odzyskałam własną podmiotowość. […] Ogromne znaczenie ma dla mnie fakt, że dotarłam do punktu, w którym uważam siebie za wartościową istotę ludzką. […] Moje osiągnięcia zawodowe, edukacyjne i wszystkie inne wynikały z prób udowodnienia, że jestem wartościowa i że zasługuję na miłość. Tak naprawdę wcale nie żyłam. Walczyłam z moim strachem i zasadniczo do tego sprowadzało się moje życie”.

Poza regulacjami

Relacje przedstawione w książce Trust Surrender Receive mogą napawać optymizmem, ale warto zaznaczyć, że opowiadają o sesjach terapeutycznych przeprowadzonych bez obiektywności i jakiegokolwiek rygoru naukowego. Ich organizatorzy otwarcie podkreślają, że ich celem nie było dostarczenie konkretnych danych dotyczących skuteczności kuracji z użyciem MDMA, lecz raczej zaprezentowanie dynamiki doświadczeń wywoływanych przez tę substancję. W książce nie znajdziemy żadnych informacji o osobach, które nie wyciągnęły korzyści z tej terapii albo wręcz doznały za jej sprawą uszczerbku na zdrowiu. Pokazuje ona jednak, że ludzie na własną rękę prowadzą terapię z użyciem MDMA wbrew obowiązującemu prawu narkotykowemu i że istnieje zapotrzebowanie na tego rodzaju kuracje. Nikt nie sprawuje superwizji nad tymi sesjami, a warto pamiętać, że MDMA rozbudza zaufanie, otwartość i podatność na sugestie, więc wywoływane przez nie efekty można z łatwością wykorzystać w nieetyczny sposób.

Chciałam znaleźć odpowiedź na pytanie: czy marihuana leczy?

Co z tym zrobić? Rozsądnym rozwiązaniem wydaje się prawne uregulowanie tego rodzaju praktyk i stworzenie legalnych ośrodków, które pozwoliłyby nie tylko zminimalizować fizyczne i psychiczne zagrożenia związane z przyjmowaniem MDMA, ale również uniknąć potencjalnych nadużyć w relacji terapeuta–pacjent. Obecnie jest to główny cel centrum badawczego MAPS i wiele wskazuje na to, że w ciągu kilku najbliższych lat uda się go osiągnąć.

Pan sobie ogarnie marihuanę

czytaj także

Pan sobie ogarnie marihuanę

Aleksandra Pezda

Dotychczasowe badania kliniczne sfinansowane przez tę organizację wskazują na to, że czyste MDMA może być bezpiecznie stosowane w ramach formalnej terapii i pomagać w leczeniu różnego rodzaju dolegliwości – takich jak PTSD, alkoholizm, fobie społeczne u osób autystycznych czy stany lękowe u osób z terminalną chorobą. Jednym z najważniejszych psychiatrów badających terapeutyczne właściwości MDMA jest dr Michael Mithoefer, który w 2010 roku wraz ze swoją żoną ukończył pilotażowe badanie dotyczące wpływu tej substancji na traumę u różnego rodzaju pacjentów (głównie ofiar gwałtów i osób molestowanych w dzieciństwie). U większości z nich zauważył trwałe ustąpienie symptomów, a późniejsze eksperymenty pokazały, że zaledwie kilka sesji z MDMA ponad dwukrotnie zwiększa skuteczność interwencji terapeutycznej w tego rodzaju przypadkach. Wyniki były na tyle obiecujące, że w 2017 roku Agencja Żywności i Leków (ang. FDA) przyznała tej kuracji status „przełomowej terapii”, który pozwala skrócić formalne procedury związane z wprowadzeniem leku na rynek.

Skoki przez okno, Lenin wiecznie grzybem i inne mity o psylocybinie

Obecnie pracownicy MAPS realizują ostatnią fazę badań klinicznych dotyczących tej kuracji i zamierzają sprawdzić jej wpływ na ponad dwustu pacjentach w USA, Kanadzie, Izraelu oraz kilku krajach europejskich. Jeśli uda się im potwierdzić wyniki wcześniejszych eksperymentów, zaczną zabiegać o pozwolenia na stworzenie specjalnych klinik, w których przeszkoleni przez nich terapeuci będą mogli podawać MDMA pacjentom cierpiącym na stres pourazowy. Istnienie tego rodzaju legalnych ośrodków prawdopodobnie nie położy kresu undergroundowym sesjom terapeutycznym z użyciem środków psychoaktywnych, ale sprawi, że pacjenci cierpiący na chroniczne PTSD zyskają legalny i bezpieczny dostęp do kuracji, która obecnie wydaje się jedną z najskuteczniejszych metod leczenia ich dolegliwości.

 

***

Maciej Lorenc – socjolog, tłumacz, współpracownik Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej i Społecznej Inicjatywy Narkopolityki, współtwórca magazynu „Trans/Wizje” (2011–2015), autor książki Czy psychodeliki uratują świat? (2019).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Maciej Lorenc
Maciej Lorenc
członek zarządu Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego
Ukończył socjologię na Wydziale Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, autor książki „Czy psychodeliki uratują świat?” (Krytyka Polityczna, 2019), członek zarządu Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego, współpracownik Narkopolityki, tłumacz wielu książek poświęconych psychodelikom, m.in. autorstwa Alberta Hofmanna, Jamesa Fadimana, Torstena Passie, Stanislava Grofa i Ricka Strassmana.
Zamknij