Strajk nauczycielski to dobra okazja, by WOS praktykować na ulicy. Do działania. Do sprawdzenia, czy ten WOS rzeczywiście nas czegokolwiek nauczył.
Od kilkunastu dni głównym tematem, który porusza opinię publiczną w Polsce, jest strajk nauczycieli. Po co strajkują? Chodzi im o pieniądze, o godność czy o politykę? To ludzie walczący o swoje prawa czy atakujący biedne dzieci? Na temat przebiegu samego strajku głosów jest wiele – część moich znajomych narzeka, że nie ma nic do roboty. Niektórzy rodzice, że ich dzieci niczego się nie nauczą i że nie ma co z nimi zrobić. Ale czy strajk to nie jest właśnie najlepsza okazja, żeby zacząć rozmawiać o naszych prawach, o potrzebie zaangażowania albo konsekwencjach uległości?
Zaangażować młodzież w aktywność społeczną jest – według wielu – wyjątkowo trudno. Sondaże CBOS-u straszą nas, że młodzież politycznie jest w zasadzie bierna (w 2014 aż 72% moich rówieśników nie potrafiło nawet sprecyzować swoich poglądów politycznych).
Słyszymy, że jesteśmy nielojalni i roszczeniowi. Pracodawcom podobno coraz trudniej się z nami, młodymi, dogadać. Zadaje się pytania – co to nowe pokolenie może w ogóle przynieść państwu?
Czy rzeczywiście jest aż tak źle? Mogę o tym trochę powiedzieć, sam uczę się w szkole i wciąż mnie to dotyczy. Bo czemu mam milczeć, jeżeli to też i o mnie jest w sumie cała ta kłótnia?
czytaj także
Do życia społecznego, obywatelskiego ma przygotować przedmiot wiedza o społeczeństwie. Zakres wiadomości jest szeroki – uczymy się o rodzinie, prawie, polityce, o zmianach społecznych, kulturze, języku i mediach. O teorii podboju Ludwika Gumplowicza i o tym, jak załatwić sprawę w urzędzie. Jest to przedmiot, który pojawia się już w podstawówce jako wdzięcznie brzmiące „historia i społeczeństwo”, towarzysząc uczniom potem na każdym kolejnym szczeblu edukacji. Ma to być nie tylko kurs niepogubienia się w drodze z jednego urzędu do drugiego, ale i przygotowanie do życia społecznego w ogóle.
Opinie i sondaże zdają się mówić, że WOS nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Czy zatem kucie WOS-u przygotowuje do działań społecznych? Niby powinno, ale ja uczyłem się raczej z praktyki. Co więc z tym WOS-em jest nie tak?
czytaj także
Postanowiłem przeprowadzić rozpoznanie wśród znajomych i znajomych znajomych, żeby skonfrontować własne odczucia z odczuciami innych.
WOS potrzebny czy nie?
Na licealnej grupie na FB idziemygdzie przeprowadziłem krótką ankietę na ten temat (323 odbiorców), stawiając dwa pytania: czy WOS rzeczywiście uczy cię tej wiedzy o społeczeństwie? I czy umiałbyś ją w praktyce wykorzystać?
Blisko 80% licealistów uważa, że WOS jest potrzebnym przedmiotem. Jednak nawet tych, którzy uważają tę lekcję za wartościową, w sali trzyma głównie obowiązek. Obowiązek różny, bo albo – chyba najpopularniejszy – wyrobienia 50-procentowej frekwencji, albo – napisania matury. Ponad połowa ankietowanych chce się uczyć WOS-u „dla samego przedmiotu”, dla posiadania wiedzy, która miałaby się im przydać jeszcze kiedyś, po zakończeniu edukacji.
Dlaczego strajkujemy? Odpowiadają nauczycielki z Władysławowa, Sokółki i Konina
czytaj także
Problem widzą raczej w prowadzeniu zajęć. Część ankietowanych uważa, że lekcje WOS-u są nudne – że niczego nie wnoszą.
Karolina z warszawskiego LO Czackiego uważa, że głównym pytaniem powinno być raczej, jaką ma opinię o prowadzeniu tych lekcji, a nie o samej idei. Według niej lekcje WOS-u są potrzebne, bo uczą nas wiedzy o współczesności, uczą radzić sobie z problemami społecznymi, które możemy napotkać w codziennym życiu. Problem jest raczej w wykonaniu – definiuje się tam rzeczy, które równie dobrze można zrozumieć intuicyjnie.
Lepiej jest o świecie dowiadywać się z internetu – mówi Karolina – zwłaszcza kiedy lekcje olewają te ważniejsze problemy. Jej zdaniem najlepiej jest sprawdzać swoją wiedzę w merytorycznych dyskusjach, debatach. W praktyce, bo teoria jest często najzwyczajniej zbyt ogólna i przez to też nieprzydatna.
Blanka z LO Batorego jest podobnego zdania – jej akurat przytrafił się świetny nauczyciel, który faktycznie potrafi do życia społecznego przygotować i ciekawie prowadzić lekcje. Uważa jednak, że sam przedmiot nie sprawi, że będzie lepszą obywatelką.
czytaj także
Juliette z Czackiego uważa za to, że wszystko zależy od woli ucznia i woli nauczyciela. Lekcje WOS-u wszędzie są inne – jeśli uczeń tylko zechce, to zrozumie, co ważnego ma mu do przekazania podręcznik, jeśli nie: nauczy się na pamięć do sprawdzianu i zapomni dzień później. Nauczyciel, który będzie chciał pobudzić uczniów do działania, znajdzie sposób, by wytłumaczyć, jak ważne jest bycie aktywnym obywatelem, korzystającym w pełni ze swoich praw. Nauczyciel, któremu wszystko jedno – będzie nadal dyktował definicję państwa i obywatela, zniechęcając uczniów do tego przedmiotu.
Oliwia z anglojęzycznego Wydziału Psychologii UW wspomina swoją naukę w Niemczech. Tam WOS nie jest osobnym przedmiotem, a informacje o państwie i społeczeństwie są elementami lekcji polityki, historii, etyki. Uważa, że powinno się znać ustrój swojego kraju i wiedzieć, jak działa społeczeństwo i co może obywatel. Ważna jest i historia – aby uczyć się na dawnych błędach czy złych wyborach.
czytaj także
Wszystko wciąż jednak zależy głównie od sposobu prowadzenia lekcji, mówi Oliwia – to często właśnie od nauczyciela zależy, czy lekcja będzie prowadzona słowo w słowo z podręcznika czy pozwoli uczniom na aktywność.
To wszystko nuda
Największym problemem jest nuda. Większość pytanych osób, niezależnie od szkoły, dzieliło się podobną opinią – nawet jeśli to jest ciekawe, jest też wiele innych rzeczy do robienia. Nie każdemu chce się kuć czystą teorię, bo pozaszkolna praktyka będzie skuteczniejsza. Często więc i przedmiot jest zwyczajnie olewany, zarówno przez uczniów, jak i przez nauczycieli. To nie jest w końcu lekcja matmy, mówi się – to „da się nadrobić”. Jeśli nie piszesz z tego matury – to po co ci to? Większość informacji można zdobyć z innych źródeł. Niektórzy wolą uczyć się więc sami – z prasy, z telewizji, z FB. Po prostu z życia.
czytaj także
Nauczyciele też przyznają, że wszystko zależy od sposobu realizacji lekcji. Sama podstawa programowa jest ciągle ta sama, daje możliwość interpretowania różnych źródeł. Inna sprawa, czy nauczyciel będzie mówił więcej o najnowszych ustawach czy też o istocie przywilejów cerekwicko-nieszawskich.
Jednocześnie WOS bywa też dla niektórych nauczycieli i nauczycielek okazją do podzielenia się swoim światopoglądem. Nauczyciel lewicowiec będzie robić wykład o bezsensie bycia prawicowym, a nauczyciel prawicowiec o bezsensie bycia lewicowym. Na to też sporo osób narzeka, bo do szkoły chodzimy w końcu po to, żeby uczyć się faktów, a nie opinii. A kiedy prowadzący mówi, że ten a ten polityk „wielkim Polakiem jest”, powtarza się tylko scena z Ferdydurke i dzieciak zostaje co najwyżej wysłuchany, ale częściej – „upupiony”.
czytaj także
I uwaga! Ten tekst to nie kolejny zarzut do takiego a takiego systemu edukacji w Polsce – raczej zwrócenie uwagi na coś, o czym wielu z nas zdaje się zapominać.
Podręcznik nie musi ograniczać
Bez teoretycznego przygotowania często trudno działać w praktyce. Dlatego: nauczyciele, uczniowie, nie zapominajcie o tej jednej czy kilku godzinach w tygodniu. Ważne jest jednak również praktyczne przygotowanie uczniów do aktywności. „Nie twórzmy tylko teorii usprawiedliwiających bezczynność” – ponad sto lat temu głosił Stanisław Brzozowski. Tutaj super wypadają takie inicjatywy, jak chociażby Młodzieżowy Strajk Klimatyczny – najpierw właśnie w szkołach, potem już na ulicy.
Na wagary, w obronie własnej przyszłości. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny
czytaj także
Strajk nauczycielski to również dobra okazja, by WOS praktykować na ulicy. Młodzież (tak, nas też to wszystko dotyczy!) może się zaangażować, wesprzeć strajkujących – albo i sprzeciwić się ich protestowi. Mamy okazję do działania. Do sprawdzenia, czy ten WOS rzeczywiście ich czegokolwiek nauczył. „To piękny czas do nauki, jak ubiegać się o swoje prawa i prawa dla wszystkich”, pisze Halina Bortnowska w „Gazecie Wyborczej”. Możemy wesprzeć nauczycieli, spojrzeć na dobro wspólne, zamiast krzyczeć – przyjść i porozmawiać. Sprawdzić, czy rzeczywiście umiemy być zaangażowani. Może i my powinniśmy wyjść z jakąś inicjatywą?
Nawet jeśli ktoś ponarzeka, że głosy „dzieciaków” zbyt dużo nie zmienią, to nie można zapominać, że to właśnie my będziemy tworzyć kolejne pokolenia.
Młodzież musi być więc przygotowana do działania. Nie bójmy się uczyć, jak walczyć o swoje – szanując i rozumiejąc drugiego człowieka. Brońmy się przed popadaniem w bierność – bo każdy obywatel powinien być aktywistą, przynajmniej na szczeblu lokalnym. Niekoniecznie na manifie, mównicy w internecie – również po prostu wobec drugiego człowieka.
Wypowiedzi uczniów oraz wyniki ankiety pochodzą z materiałów zebranych przez autora i reprezentują pogląd grupy przepytanych osób, nie są oficjalnym i profesjonalnym badaniem.
**
Krzysztof Katkowski jest uczniem XXVII Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Czackiego w Warszawie.