Rys. wallimpex.com/East News/ed. KP

Kraj

Dlaczego strajkujemy? Odpowiadają nauczycielki z Władysławowa, Sokółki i Konina

Był taki moment, że zastanawiałam się, czy nie zrezygnować z nauczycielstwa i wyjechać. Ale nie potrafię zostawić szkoły. Za granicą robiłabym coś dużo mniej odpowiedzialnego.

Poniedziałek, 1 kwietnia, Władysławowo. Barbara Woźniak uczy języka polskiego w Szkole Podstawowej numer 3. Z czwartą klasą przerabiała dzisiaj przygody Mikołajka, z ósmą Arkę czasu Marcina Szczygielskiego. – Jestem przygotowana na strajk, ale mamy jeszcze cały tydzień. Wierzę, że uda się wynegocjować podwyżki – mówi na tydzień przed planowaną akcją strajkową.

Wtorek, 2 kwietnia, Białystok. Elwira Zabłocka uczy biologii, chemii i fryzjerstwa w szkole zawodowej w Sokółce. Spotykamy się w szpitalnej stołówce w Białymstoku, bo Elwira jest na zwolnieniu. – Wracam do pracy w czwartek. Mam nadzieję, że do tego czasu negocjacje się już zakończą i nie będziemy musieli strajkować.

Środa, 3 kwietnia. Władysławowo. Bożena Mielewczyk instruuje uczniów, jak poprawnie przeprowadzić resuscytację krążeniowo-oddechową. – Trzydzieści uciśnięć na dwa wdechy ratunkowe. A strajk? Ja ciągle wierzę w negocjacje.

Czwartek, 4 kwietnia, Konin. Agnieszka Jagodzińska kończy sprawdzać kartkówki z historii. Temat: pierwsza wojna światowa. – Będzie strajk. Nie wierzę już w negocjacje.

Piątek, 5 kwietnia, Warszawa. Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego, prowadzi rozmowy ostatniej szansy z rządem. Nie ma porozumienia. – Nie zachodzą żadne okoliczności i przesłanki, które dawałaby nam legitymację do tego, żebyśmy mogli dyskutować o wstrzymaniu akcji strajkowej w poniedziałek – mówi Broniarz dziennikarzom.

Niedziela, 7 kwietnia, Warszawa. Ostatnia próba porozumienia również kończy się fiaskiem.

Dzisiaj, zgodnie z zapowiedziami związkowców, nauczycielki przyszły do swoich szkół i rozpoczęły strajk. Nie prowadzą zajęć do odwołania.

Bez porozumienia

„Związek Nauczycielstwa Polskiego wszczął procedury sporu zbiorowego ze szkołami, przedszkolami i placówkami objętymi działaniem ZNP” – ogłosił w połowie lutego związek zawodowy nauczycieli. Główny postulat: podwyżka o 1000 zł wynagrodzeń zasadniczych wszystkich pracowników szkół, przedszkoli i placówek edukacyjnych. Związkowcy domagają się również zwiększenia nakładów na oświatę z budżetu, skrócenia ścieżki awansu oraz dymisji minister Anny Zalewskiej.

Żądania nie zostały zrealizowane, więc związek przeszedł do kolejnego etapu, czyli referendum. Do 25 marca w szkołach i przedszkolach w całej Polsce nauczyciele głosowali nad strajkiem. 31 marca Broniarz ogłosił na konferencji prasowej wyniki referendum. – Dzisiejszego poranka dokonaliśmy ostatnich podsumowań gotowości strajkowej […]. Na prawie 20 tysięcy szkół, zespołów szkolnych, przedszkoli za strajkiem opowiedziało się 15 549 jednostek – mówił przewodniczący związku.

Szef ZNP zapowiedział, że jest gotowy do rozmów z rządem 24 godziny na dobę. Od poniedziałku 1 kwietnia trwały negocjacje. Rząd nie zgodził się na jakiekolwiek podwyżki jeszcze w tym roku. W środę, 3 kwietnia, ZNP i Forum Związków Zawodowych zaproponowało, że jest w stanie przystać na 30-procentową podwyżkę i rozłożenie jej na dwie 15-procentowe raty (pierwsza liczona od stycznia 2019 roku, druga od września 2019). Płaca nauczycieli wzrosłaby od 732 zł netto dla stażystów do 995 złotych netto dla nauczycieli dyplomowanych. W czwartek rozmowy zawieszono, żeby wrócić do negocjacji dzień później.

W piątek wicepremier Beata Szydło zaprezentowała tzw. pakt dla oświaty: podwyżki o 400 złotych brutto, ale dopiero od 2020 roku, oraz zwiększenie nauczycielskie pensum z 18 do 24 godzin. Rząd wyliczył, że nauczyciele dyplomowani mieliby już w 2023 roku zarabiać dzięki tym podwyżkom nawet 8 tysięcy złotych brutto. Jednocześnie liczba godzin spędzonych na prowadzeniu lekcji miałaby wzrosnąć o jedną trzecią.

ZNP skomentował propozycję Szydło na Twitterze: „Przy takim modelu pensje podstawowe nadal pozostają niskie. Ta propozycja to: zwiększenie czasu pracy przy pozostawieniu wynagrodzeń zasadniczych na niskim poziomie i zwolnienia”. – Propozycja rządu tylko zaognia konflikt, a nie łagodzi – dodał Broniarz.

Młodzi nauczyciele słyszą: „Jeśli wam tak źle, to zmieńcie pracę” [rozmowa z Magdaleną Kaszulanis]

Kiedy w Warszawie trwały negocjacje, rozmawialiśmy z nauczycielkami z Władysławowa, Konina i Sokółki. Opowiedziały nam, dlaczego w referendum opowiedziały się za akcją strajkową. Czego się obawiają i jak wyobrażają sobie najbliższe dni? Dzisiaj rozpoczęły strajk.

Mieszkamy nad morzem, a plażę widujemy na pocztówkach

– Jeszcze we wrześniu to na pewno bym nie miała siły do rozmowy o nauczycielstwie – mówi Barbara Woźniak. Pół roku temu zatrudniła się w Szkole Podstawowej nr 3 we Władysławowie. Wcześniej przez kilkanaście lat uczyła w gimnazjum. Kiedy w życie weszła reforma edukacji rządu PiS, rozpoczął się proces wygaszania gimnazjów. – W podstawówce jest zupełnie inaczej. Dzieci mają inne potrzeby emocjonalne. Nawet szóstoklasiści chcą czasem, żeby ich pogłaskać, przytulić. Trochę mi zajęło, zanim się przestawiłam. Przynajmniej mam to szczęście, że po reformie znalazłam pracę. A to wcale nie jest taka pewna rzecz – podkreśla Barbara.

Nauczyciele, opowiedzmy naszą historię!

Dlaczego rozpoczęła strajk? – Oczywiście chodzi o nasze płace, ale nie ukrywam, że dla mnie to też jest walka o honor nauczyciela – tłumaczy polonistka. – My, jako środowisko, jesteśmy zazwyczaj mocno podzieleni. Nawet wstyd mówić, ale tak po prostu jest. A teraz obserwuję ogromną zgodność. To jest odpowiedź na tę nagonkę przeciwko nauczycielom. Nie chce mi się nawet komentować tych wypowiedzi, że przecież nauczyciele mogą skorzystać z 500+. Takich kwiatków było pełno.

Oczywiście chodzi o nasze płace, ale nie ukrywam, że dla mnie to też jest walka o honor nauczyciela.

Średnia wieku wśród nauczycieli w Polsce to obecnie 42 lata. Statystyka znajduje potwierdzenie w doświadczeniach nauczycielki z Władysławowa. – Bardzo mało jest młodych. Pracuje u nas taki chłopak, w dwóch szkołach, na dwóch etatach. Powiedział kiedyś wprost, że gdyby nie to, że mieszka z rodzicami, nie mógłby sobie pozwolić na pracę w szkole. Od września zmienia pracę, ale nie przyznał się, gdzie odchodzi, więc pewnie rzuca szkołę – opowiada Barbara. – Jest też taka młoda dziewczyna. Pracuje 5–6 lat. Taki nauczyciel z krwi i kości. Ma w sobie to coś. Ale opowiada o spotkaniach ze znajomymi ze studiów. Zarabiają 3–4 razy tyle co ona i śmieją się z niej.

Barbara poprowadziła swoją pierwszą lekcję już ponad 30 lat temu. Mówi, że z natury jest nieśmiała, a podczas pierwszych lat pracy dźwięczało jej w głowie zdanie, które usłyszała od swojej nauczycielki polskiego: „Basiu, oni cię zjedzą”. Nie zjedli. A Barbara z czasem pokochała swój zawód.

– Z drugiej strony samą miłością człowiek się nie naje. Oprócz pracy w szkole latem wynajmujemy z mężem pokoje turystom. Tylko że przez to nie mam praktycznie żadnego urlopu – opowiada polonistka. – Wielu nauczycieli u nas, we Władysławowie, dorabia w wakacje. Jak nie zajmują się wynajmem, to sprzedają lody. Mieszkamy nad morzem, a plażę częściej widujemy na pocztówkach.

W referendum strajkowym w podstawówce Barbary głosowało 50 osób. – Matematycy mówią, że wynik referendum to 96% za strajkiem, ale ja wolę mówić, że tylko jedna osoba była przeciw, a jedna się wstrzymała. To chyba lepiej pokazuje jednomyślność.

Przemysław Sadura: Dorośli nawalili całkowicie

Nauczyciele ze szkoły zwrócili się z listem do burmistrza z prośbą o rekompensatę finansową za strajk. Na razie nie uzyskali jednoznacznej odpowiedzi, ale są dobrej myśli. Niektóre samorządy już zapowiedziały, że wesprą strajkujących nauczycieli. Tam, gdzie pracownicy oświaty nie mogą liczyć na poparcie lokalnych władz, muszą liczyć się z tym, że za dni strajku nie dostaną wypłaty. Dziennie to strata nawet 120 złotych.

Barbara Woźniak przepracowała w szkole 31 lat. W ostatnim miesiącu jej wypłata netto wyniosła 2600 złotych.

Drukarki mamy w domu. Papier do szkolnego ksero kupujemy za swoje

Umawiamy się w białostockim szpitalu, gdzie Elwira przebywa od kilku dni na badaniach. – Na łóżkach obok mnie też nauczycielki, ale już nie mamy zdrowia rozmawiać o strajku – mówi Elwira. Uniwersytecki szpital robi wrażenie. Nowoczesne patio w budynku z 2014 roku przypomina raczej wielkomiejski biurowiec niż szpital. – Ale jedzenie dalej jak na tych zdjęciach w internecie. Sama mam już niezły album w telefonie. Jestem wegetarianką, więc na obiad mogę zjeść sobie kaszę.

Elwira pochodzi z Sokółki, 18-tysięcznego miasta czterdzieści kilometrów na północny wschód od Białegostoku. Po studiach magisterskich z biologii wróciła do rodzinnej miejscowości, żeby uczyć. – Godzin było dla mnie tyle, że zarabiałam miesięcznie 400 złotych. Nie da się za tyle przeżyć, a ja już miałam wtedy syna – opowiada nauczycielka. Po dzwonku zamykała dziennik i biegła do pracy na kasie w Tesco. – Sprzątałam i pracowałam też w chłodni jako kontroler jakości. A w weekendy jeździłam na studia podyplomowe do Łodzi. Jestem po pięciu kierunkach.

Strajk nauczycieli to wojna o cywilizację

We wrześniu Elwira rozpoczęła dziewiąty rok nauczycielskiego stażu pracy. W Zespole Szkół Zawodowych uczy biologii, chemii, podstaw fryzjerstwa, wizualizacji wizerunku, wizualizacji we fryzjerstwie, technik fryzjerskich i kosmetologii. Godziny wypełniają jej cały etat i nie musi łatać budżetu pracą w Tesco. Jest również wychowawczynią, za co należy jej się dodatek w wysokości kilkudziesięciu złotych.

– Uczennice przychodzą z problemami. Alkohol, przemoc domowa, ciąże. Powiedzmy, że zawody miłosne to najmniejszy problem – mówi zamyślona. Raz w tygodniu organizuje wyjazd wolontariuszy na oddział onkologii dziecięcej w Białymstoku.

W szkole odpowiedzialna jest również za dekoracje. – Jak brakuje pieniędzy na brystol, to sama dokupuję. Zależy mi, żeby to jakoś wyglądało. Papier do ksero też nauczyciele z własnych pieniędzy finansują. Jak jechaliśmy na onkologię, to jedna dziewczyna powiedziała, że nie ma na bilet. Przecież jej nie odprawię. Pieniądz rzecz nabyta – mówi Elwira.

Starosta z Sokółki już zapowiedział, że nie zamierza wspierać finansowo strajkujących nauczycieli. Głosy w referendum w szkole u Elwiry rozłożyły się dość równomiernie. 16 osób głosowało za strajkiem, 13 przeciw. – Tydzień strajkowania to strata kilkuset złotych – mówi Elwira, która głosowała za.

Z lekcji na lekcję: 5 minut przerwy na przejechanie 4 kilometrów [rozmowa z nauczycielem]

Dzisiaj wpisała się na listę strajkową. Dlaczego? – Bo chcę być w stanie odłożyć coś dla siebie i dla młodego – odpowiada nauczycielka. – Jak rząd ma pieniądze na nagrody dla siebie, to powinien znaleźć też pieniądze dla nas: ludzi, którzy kształtują kolejne pokolenia.

Elwira Zabłocka pracuje jako nauczycielka od 9 lat. Jej wypłata za poprzedni miesiąc wyniosła 2200 złotych netto.

To myśmy ich nauczyli czytać i pisać

– Szczerze mówiąc, to trudno mi powiedzieć, jaka atmosfera panuje w pokoju nauczycielskim, bo uczę w trzech szkołach w dwóch różnych budynkach. Po dzwonku lecę z jednej szkoły do drugiej – mówi Bożena Mielewczyk. Prowadzi lekcje z edukacji dla bezpieczeństwa i techniki w dogasającym gimnazjum i dwóch szkołach podstawowych we Władysławowie. – Dzisiaj na technice w piątej klasie robiliśmy ozdoby wielkanocne.

Mąż Bożeny pracował za granicą. – Był taki moment, że zastanawiałam się, czy nie zrezygnować z nauczycielstwa i wyjechać. Ale nie potrafię zostawić szkoły. Za granicą robiłabym coś dużo mniej odpowiedzialnego. W szkole nie ma dnia, który byłby powieleniem poprzedniego. Szkoła żyje – opowiada Bożena.

W ostatnich tygodniach szkoła żyje głównie rozmowami o strajku. – W telewizji można usłyszeć różne rzeczy, ale się tym nie przejmuję. Wolę skupić się na tym, co ludzie mówią mi na żywo. Twarzą w twarz. Jeden z rodziców powiedział mi: „To wyście ich [polityków] nauczyli czytać i pisać. Kto, jak nie wy?”. Naprawdę miła rzecz coś takiego usłyszeć.

Nie możemy wszyscy być programistami [list nauczyciela]

We wszystkich szkołach, w których uczy Bożena, blisko 90% pracowników opowiedziało się za strajkiem. Nauczycielka techniki nie miała wątpliwości, czy poprzeć strajk, ale rozumie tych, którzy mają wątpliwości. – Mam dorosłe dziecko. W domu jestem ja i mąż, który zarabia lepiej ode mnie. Koleżanka w szkole miała dylemat. Bardzo chciałaby przystąpić do strajku, ale ma kredyt do spłacenia, a teraz nie wiemy jeszcze, czy burmistrz wesprze nas finansowo.

Bożena Mielewczyk przepracowała w szkole 29 lat. Prowadzi lekcje w trzech placówkach edukacyjnych i zarabia 2900 złotych netto.

To jest lekcja WOS-u w praktyce

Agnieszka Jagodzińska znajduje dla mnie czas w przerwie sprawdzania kartkówek z pierwszej wojny światowej. Uczy historii, wychowania do życia w rodzinie i wiedzy o społeczeństwie w Koninie. Tak samo jak jej mąż. Poznali się w szkole 14 lat temu, kiedy Agnieszka rozpoczynała pracę. – Wtedy jako stażystka zarabiałam 840 złotych miesięcznie. Ale mieszkałam w domu rodzinnym, nie musiałam sama się utrzymywać. Wiem, że to może dziwne, ale ja od dziecka marzyłam o tym, żeby pracować w szkole – mówi dzisiaj.

Agnieszka i jej mąż biorą udział w strajku w podwójnej roli – jako nauczyciele i rodzice uczennicy podstawówki. – Bardzo dobrze rozumiemy niepokój rodziców. Mamy to szczęście, że możemy zostawić córkę z babcią. Ale nie każdy ma taki komfort – podkreśla Agnieszka.

Polska szkoła, czyli pokraczna wspólnota

czytaj także

Strajk to według nauczycielki z Konina również intensywna lekcja z wiedzy o społeczeństwie, nie tylko dla uczniów. – Zapowiedziałam kartkówkę na następny tydzień, ale powiedziałam, że jak dojdzie do strajku, to przesuniemy. W trzeciej klasie gimnazjum pojawia się tematyka związków zawodowych, więc teraz mają szansę nie tylko przeczytać o tym w podręczniku, ale zobaczyć, jak to działa w praktyce.

Agnieszka Jagodzińska zarabia w szkole podstawowej 2800 złotych netto. Pracuje również w liceum ogólnokształcącym i zespole szkół technicznych, gdzie zarabia po 600 złotych netto. Jest nauczycielką dyplomowaną z 14-letnim stażem pracy.

***

Strajk nauczycieli rozpoczął się dziś i będzie trwał do odwołania. Od 10 do 12 kwietnia zaplanowane są egzaminy gimnazjalne. Od 15 do 17 kwietnia uczniowie ósmych klas mają przystąpić do egzaminów na koniec szkoły podstawowej. 6 maja do matur mają zasiąść uczniowie szkół średnich.

Chaos w systemie edukacji. Rok drugi [rozmowa z Justyną Suchecką]

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Dawid Krawczyk
Dawid Krawczyk
Dziennikarz
Dziennikarz, absolwent filozofii i filologii angielskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, autor książki „Cyrk polski” (Wydawnictwo Czarne, 2021). Od 2011 roku stale współpracuje z Krytyką Polityczną. Obecnie publikuje w KP reportaże i redaguje dział Narkopolityka, poświęcony krajowej i międzynarodowej polityce narkotykowej. Jest dziennikarzem „Gazety Stołecznej”, warszawskiego dodatku do „Gazety Wyborczej”. Pracuje jako tłumacz i producent dla zagranicznych stacji telewizyjnych. Współtworzył reportaże telewizyjne m.in. dla stacji BBC, Al Jazeera English, Euronews, Channel 4.
Zamknij