Świat

Rohingjowie wciąż walczą o życie

Rohingya

Birmańskie wojsko niszczy dowody zbrodni, a setki tysięcy Rohingjów, które przed nim uciekły, wciąż czekają na międzynarodowe rozwiązanie swojej sprawy. Milczenie świata wcale nie świadczy o tym, że w Mjanmie nastał pokój.

Podręcznikowy przykład czystki etnicznej – tak mówiono o operacji armii birmańskiej wobec mniejszości Rohignjów jesienią zeszłego roku. Był to również jeden z pierwszych tego typu przypadków, kiedy naruszenia praw człowieka udało się udokumentować zdjęciami satelitarnymi, które – zestawione ze świadectwami ludzi – zdawały się stanowić niezbity dowód zbrodni. To, co dzieje się od tamtej pory w Mjanmnie i jej okolicach, jest równie przerażające, choć już nie tak spektakularne czy medialne, jeśli w ogóle wypada używać takich słów, mówiąc o zbrodniach przeciwko ludzkości.

Rohingjowie: najbardziej prześladowana mniejszość świata ginie na naszych oczach

Nową taktyką władz wobec tych Rohingjów, którzy jeszcze nie uciekli, wydaje się ich masowe głodzenie. Niedawno zwrócił na to uwagę zespół ONZ badający naruszenia praw człowieka w regionie. Ludziom najpierw zabrano ich pola, wielu nie miało nawet możliwości zebrania ostatnich plonów w grudniu. Armia i policja przymykają też oko na rozkradanie ich mienia, w tym zwierząt hodowlanych. Z kolei żeby całkowicie odciąć Rohingjów od żywności, ogranicza się dostęp organizacjom humanitarnym, które mogłyby ją dostarczyć. Ci, którzy jeszcze wstrzymywali się przed ucieczką do sąsiedniego Bangladeszu, wydają się nie mieć szans na pozostanie w kraju.

Podczas gdy nieliczni już w Mjanmie Rohingjowie walczą o życie, armia birmańska niszczy dowody swoich zbrodni sprzed pół roku.

Nowe zdjęcia satelitarne potwierdzają, że tereny spalonych wsi Rohingjów są zrównywane z ziemią i nie widać już na nich żadnych pozostałości dawnego życia. Armia tłumaczy, że jest to niezbędne, żeby region mógł się rozwijać, a nowo powstająca infrastruktura spełniać określone normy. Pod znakiem zapytania stoi jednak przyszłe przeznaczenie tych terenów – z ostatniego raportu Amnesty International wynika, że na razie na miejscu wiosek wypędzonych Rohingjów w zawrotnym tempie powstają bazy wojskowe.

Co z ewentualnym pomysłem przyjęcia z powrotem dawnych mieszkańców? Nie wiadomo. Trudno oprzeć się wrażeniu, że przez politykę faktów dokonanych Mjamna decyduje, że repatriacji nie będzie, a zrównywanie terenów z ziemią jest sposobem na wymazywanie przeszłości, które może zagwarantować bezkarność winnym zbrodni, jeśli kiedykolwiek trafią oni przed sąd czy międzynarodowy trybunał.

Bernard-Henri Lévy o dramacie Rohingja: Nawet buddyzm nie jest religią pokoju

Co dalej ze zbrodniarzami i z prawie 700 tysiącami Rohingjów, którzy uciekli przed przemocą?

ONZ zajęta jest konfliktem w Syrii i kryzysem humanitarnym w tym kraju i w państwach sąsiednich. Na rezolucję Rady Praw Człowieka w sprawie Mjanmy musieliśmy czekać prawie cztery miesiące. Od jej publikacji w grudniu również niewiele się wydarzyło, a birmańscy wojskowi mogą bezkarnie realizować swoje plany. Rohingjowie natomiast wciąż giną, umierają z powodu niedożywienia i chorób i wciąż uciekają w jedynym możliwym kierunku: do przeludnionego Bangladeszu. Tam tkwią w obozach dla uchodźców, skąd płyną niepokojące doniesienia o przemocy seksualnej i handlu ludźmi, szczególnie kobietami. Władze Bangladeszu, desperacko próbujące zwrócić uwagę na bierność społeczności międzynarodowej, myślą o przesiedleniu uchodźców na niezamieszkałą wyspę u wybrzeży kraju, choć eksperci są zgodni, że najbliższy cyklon zniszczy ją doszczętnie.

Na pewno więc jeszcze usłyszymy o Rohingjach – oby dlatego, że świat postanowi rozliczyć zbrodnie wobec nich i wreszcie im pomóc, a nie kiedy przyjdzie czas na ostatni rozdział ich tragedii.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Weronika Rokicka
Weronika Rokicka
Indolożka, politolożka
Doktor nauk humanistycznych, absolwentka indologii i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim, obecnie adiunktka na Wydziale Orientalistycznym UW; jako stypendystka rządu indyjskiego i programu Erasmus Mundus razem dwa lata studiowała w Indiach i Nepalu. W latach 2011-18 pracowniczka polskiej sekcji Amnesty International, gdzie zajmowała się obszarem praw kobiet i dyskryminacji. Ze względu na zainteresowania naukowe i pracę zawodową blisko śledzi stan przestrzegania praw człowieka i sytuację polityczną w Indiach, Nepalu i Bangladeszu, w tym szczególnie problematykę praw kobiet i przemocy wobec kobiet.
Zamknij