Świat

Bernard-Henri Lévy o dramacie Rohingja: Nawet buddyzm nie jest religią pokoju

Prawie czterysta tysięcy osób zmieniło status z „podludzi” na „zwierzynę łowną”, którą dymem wypłasza się z wiosek, do których poprzednio ich zagoniono, których wypędza się na ulice, do których się strzela, torturuje ku uciesze gawiedzi i masowo gwałci. A że Rohingja są muzułmanami w czasach dla muzułmanów trudnych, prawie cały świat udaje, że nic się nie dzieje.

PARYŻ – Jak to często bywa, pierwszy ostrzegał artysta. Nazywa się Barbet Schroeder, a jego bicie na alarm miało formę świetnego, trzeźwo nakręconego filmu pt. The Venerable W., portretującego birmańskiego buddyjskiego mnicha Ashina Wirathu.

 

Znany jako „W”, Wirathu jest odmienną twarzą religii, którą powszechnie uznaje się za archetyp pokoju, miłości i harmonii. Za rasistowskim obliczem Wirathu kryje się rozpowszechniona również w buddyzmie, szokująca akceptacja przemocy.

Pokazany na tegorocznym festiwalu filmowym w Cannes film przyciągnął ogromną uwagę mediów. W swoim późniejszym wystąpieniu telewizyjnym Schroeder ostrzegał, że lud Rohingja, stanowiący muzułmańską mniejszość w birmańskim stanie Rakhine (Arakan), jest na celowniku przewodzonego przez Wirathu rządnego krwi „Ruchu 969”.

To nie powinno dziwić. Rohingja to milion mężczyzn i kobiet, których w ich własnym kraju uczyniono bezpaństwowcami. Pozbawieni prawa do głosowania, reprezentacji politycznej oraz dostępu do szpitali i szkół, Rohingja od lat doświadczali pogromów, zawsze, kiedy tylko tyranizującej Birmę juncie wojskowej znudziło się akurat głodzić ich na śmierć.

Rohingjowie: najbardziej prześladowana mniejszość świata ginie na naszych oczach

Wyjątkowy status Rohingja jest w tym wykalkulowanym okrucieństwie rzeczywiście niezwykły: są oni jednocześnie pozbawieni korzeni (oficjalnie nieuznawani przez państwo, w którym panuje tak wielka obsesja rasy, że uznaje ono aż 135 innych „narodowych grup etnicznych”, wśród których Rohingja są dosłownie o jedną za dużo), a jednocześnie do tych korzeni przywiązani (bo prawo zakazuje im przemieszczania się, pracy i ożenku lub zamążpójścia poza rodzinną wioską, przy czym liczebność rodzin jest ograniczana).

A zatem mamy tu do czynienia z jednym z tych momentów, który już teraz powinniśmy rozpoznać jako przyspieszający puls czającego się ludobójstwa.

Prawie czterysta tysięcy osób zmieniło status z „podludzi” na „zwierzynę łowną”, którą dymem wypłasza się z wiosek, do których poprzednio ich zagoniono, których wypędza się na ulice, do których się strzela, torturuje ku uciesze gawiedzi i masowo gwałci. Ocalali docierają z czasem do tymczasowych obozów za granicą z Bangladeszem, który jako jedno z najbiedniejszych państw świata nie dysponuje zasobami (chociaż wolą jak najbardziej), żeby zapewnić należyte schronienie rosnącej rzeszy uchodźców.

[rev_slider alias=”rohingya1″][/rev_slider]
Fot. United to End Genocide, Flickr.com

ONZ, wyjątkowo bez zwyczajowego ociągania się, sięgnęło po resztki swojego moralnego kapitału i potępiło te zbrodnie, ogłaszając Rohingja najbardziej prześladowaną mniejszością świata. Tym, którzy są skłonni to dostrzec i pamiętać, sytuacja w Arakanie (jeden ze stanów w Mjanmie-Birmie – przyp. red) przywodzi na myśl czystki etniczne, które miały miejsce w byłej Jugosławii w latach dziewięćdziesiątych oraz jeszcze potworniejsze masakry w Rwandzie w tym samym dziesięcioleciu.

Sąsiedzi z Rwandy

Wielu jednak odmawia dostrzeżenia podobieństw. Ponieważ prześladowcy Rohingja, poprzez ograniczenie dostępu dziennikarzom i fotografom, pozbawili swoje ofiary twarzy. A że Rohingja są muzułmanami w czasach dla muzułmanów trudnych, prawie cały świat udaje, że nic się nie dzieje.

W zderzeniu z tragedią, którą już wcześniej przecież wieszczono, światu dobrze zrobiłaby kontemplacja tego, co mój zmarły przyjaciel, filozof Jean-François Revel, określił mianem wiedzy nieużytej i pragnienia niewiedzy. Należałoby przekląć naiwność, która doprowadziła wielu, w tym mnie, do uświęcenia Aung San Suu Kyi. Od momentu przejęcia w ubiegłym roku władzy w Birmie, Aung San Suu Kyi zostawiła Rohingja na pastwę losu.

Milczenie Aung Sang Suu Kyi

czytaj także

Milczenie Aung Sang Suu Kyi

A. Kłosińska, P. Pacewicz

Wydawało się, że Aung San Suu Kyi zasłużyła z nawiązką na pokojową nagrodę Nobla, którą przyznano jej w 1991 r. Wydawała się wtedy być jednoosobowym wcieleniem Nelsona Mandeli, Mahatmy Gandhiego i Dalajlamy. Ale od kiedy z całą powagą oznajmiła światu, że nie widziała nic niepokojącego w Sittwe, stolicy Arakanu, że nic złego się nie dzieje w reszcie Mjanmy, a szereg bijących na alarm przeciwstawnych doniesień stanowi zaledwie „czubek propagandowej góry lodowej”, przyznana jej Nagroda Nobla stała się niczym.

Rohingja to najnowsza podklasa tych, których egzystencjalnie obnażono – ludzi pozbawionych wszystkiego, wykluczonych z ludzkiej wspólnoty, a przez to pozbawionych praw. Są tymi, o których Hannah Arendt pisała, że staną się stałym elementem przyszłości rodu ludzkiego, żywymi (bądź żywymi-nieżywymi) wyrzutami wobec pustych deklaracji praw człowieka.

A jednak zanim tak się stanie, wypowiem życzenie. 22 września zupełnie inna kobieta, premier Bangladeszu Sheikh Hasina, stanęła na forum ONZ z apelem o międzynarodową odpowiedź na kryzys, w jakim znaleźli się Rohingja. Hasinę znam od prawie pół wieku i miałem wiele okazji, aby podziwiać nie tylko szlachetność jej ducha, ale także jej głębokie i trwałe zaangażowanie w sprawę umiarkowanego i oświeconego islamu, w pełni szanującego prawa zarówno mężczyzn, jak i kobiet.

Życzę nam, aby sumienie ludzkości stanęło na wysokości zadania, aby wysłuchać jej nowojorskiego apelu i żeby – ponieważ jej głos zostanie usłyszany – jej bicie na alarm nie miało upiornego tonu dzwonów żałobnych.

**
Copyright: Project Syndicate, 2017. www.project-syndicate.org. Z angielskiego tłumaczyła Katarzyna Byłów-Antkowiak.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Bernard-Henri Lévy
Bernard-Henri Lévy
francuski filozof i pisarz
Jeden z założycieli ruchu Nowych Filozofów („Nouveaux Philosophes”). Jego książki to m.in. dostępne w języku francuskim i angielskim „Left in Dark Times: A Stand Against the New Barbarism”, „American Vertigo: Traveling America in the Footsteps of Tocqueville” oraz ostatnio „The Genius of Judaism”.
Zamknij