Świat

Rohingjowie: najbardziej prześladowana mniejszość świata ginie na naszych oczach

Świat ma ostatnią szansę, by zatrzymać czystki etniczne w Mjanmie i pomóc Rohingjom na uchodźstwie. Ale jak to jest możliwe, że na naszych oczach społeczność licząca setki tysięcy ludzi po prostu przestaje istnieć? Komentarz Weroniki Rokickiej z Amnesty International Polska.

Wbrew doniesieniom o „chaosie informacyjnym”, bardzo dobrze wiemy, co dzieje się w Mjanmie – państwie położonym w Azji Południowo-Wschodniej.

Mamy zdjęcia satelitarne robione na przestrzeni kilku tygodni, pokazujące systematycznie palone, znikające jedna po drugiej wsie. Mamy relacje ludzi, które możemy zestawić z tym zdjęciami i opowiedzieć tragedię Rohingjów dzień po dniu. Ta metoda dokumentowania naruszeń praw człowieka została zastosowana przez Amnesty International kolejny raz, po Syrii i Korei Północnej. I kolejny raz świat ma możliwość na własne oczy zobaczyć niezbite dowody, że do zbrodni faktycznie dochodzi.

[rev_slider alias=”rohingya1″][/rev_slider]
Fot. United to End Genocide, Flickr.com

Dramat Rohingjów nie zaczął się dziś. Do czystek etnicznych, które dzieją się dzisiaj, najważniejszym momentem w ich historii był rok 1982.

Władze Mjanmy pozbawiły wówczas żyjących w rejonie Rakhine od kilku pokoleń Rohingjów obywatelstwa, a społeczność międzynarodowa nie stanęła w ich obronie. W ten sposób Rohingjowie stali się największą społecznością bezpaństwowców na świecie – ludźmi bez dokumentów, bez ochrony, bez szans na pracę, posiadanie własności czy wysłanie dzieci do szkoły. Oraz łatwym łupem dla każdego, kto chciał pozbawić ich resztek majątku, zabić czy sprzedać.

30 lat później zaczęła się kolejna kampania władz przeciwko nim, tym razem zamieszki na tle religijnym, przymusowe wysiedlenia do wewnętrznych obozów tymczasowych i wreszcie dla wielu z nich uchodźctwo.

Co spotyka uchodźców?

To, co dzieje się teraz, przyjęło niespotykaną skalę, ale z wcześniejszych losów Rohingjów możemy wnioskować, co może ich czekać tym razem.

 

Część z nich już zginęła lub zginie. Większości (w tym momencie jest to już ponad 400 tysięcy ludzi) uda się uciec do sąsiedniego Bangladeszu, jednego z najuboższych i najbardziej przeludnionych krajów świata. Tutaj czeka ich życie w zawieszeniu, mimo najlepszych zapewnień władz tego kraju, że zrobią wszystko, by zapewnić uchodźcom przetrwanie.

Jeśli Rohingjowie nie uciekną lub nie zostaną przesiedleni do innych państw, to wpadną w sidła handlarzy ludźmi i staną się współczesnymi niewolnikami w Indiach czy w Tajlandii. Będą zbierać bawełnę czy owoce, które może nawet trafią na europejskie stoły. Na przestrzeni ostatnich lat władzom Tajlandii udało się rozbić parę takich obozów pracy niewolniczej.

Parę razy usłyszymy jeszcze o Rohingjach jako o tzw. „boat people”, czyli ludziach, którzy drewnianymi, prymitywnymi łodziami próbują dostać się drogą morską do Australii (i są z niej zawracani).

 

Zatrzymać kryzys humanitarny

Tak może być, choć nie musi. Władze Mjanmy mogę zatrzymać czystki etniczne – same przecież je prowadzą. Państwa mogą zobowiązać się, że nie będą wysyłać broni i świadczyć innych usług wojskowych władzom Mjanmy. W tym momencie współpracują z nimi m.in. Rosja, Australia i USA. Do 2006 roku sprzęt wojskowy Mjanmie sprzedawała również Polska:

bron-polska-birma
Handel bronią z Mjanmą w latach 1990-2016. Fot. Al Jazeera, Twitter.com

Wreszcie wspólnota międzynarodowa może zobowiązać się do pomocy humanitarnej w Bangladeszu oraz przyjąć i wcielić w życia plan relokacji Rohinjgów. Po co innego przez lata państwa ONZ wypracowywały mechanizmy, instytucje i procedury, by kolejny raz biernie patrzeć, jak gdzieś na świecie jakiś naród czy grupa wyznaniowa przestaje istnieć?

Czystki etniczne są zakazane w każdym wypadku, bez względu na wszystko – czy to otwarta zbrodnia, jak w tym wypadku, czy operacja wojskowa walcząca z terrorystami. Nic nie usprawiedliwia zabijania setek cywilów i niszczenia ich domów. Czystek etnicznych nie usprawiedliwia również fakt, że dana społeczność – jak ma to miejsce w Mjanmie – jest uznawana przez jakąś władzę za obcą, napływową.

Tak, jak nic nie usprawiedliwia czystek etnicznych, tak nie ma wytłumaczenia dla bierności i milczenia. Oczywiście łatwo jest zrobić z Aung San Suu Kyi, laureatki pokojowego Nobla, symbol tego milczenia.

Milczenie Aung Sang Suu Kyi

czytaj także

Milczenie Aung Sang Suu Kyi

A. Kłosińska, P. Pacewicz

Czy jednak poświęcanie tak wiele miejsca jej pozycji i roli w sprawie nie odwraca naszej uwagi od tego, co naprawdę ma znaczenie: że Rohinjgowie giną przy biernej postawie nas wszystkich?

Rozpoczyna się właśnie posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego ONZ, w którym bierze udział również Polska, która niedawno zapewniła sobie członkostwo niestałe w Radzie Bezpieczeństwa ONZ prowadząc kampanię pod hasłem „Solidarność-Odpowiedzialność-Zaangażowanie”.

Czyż nie jest to właśnie dokładnie to, czego potrzeba, by uratować Rohingjów?

**
Weronika Rokicka

Milczenie Aung Sang Suu Kyi

czytaj także

Milczenie Aung Sang Suu Kyi

A. Kłosińska, P. Pacewicz

Amnesty Internatinal: Polityka spalonej ziemi nasila czystki etniczne ludności Rohingja w stanie Rakhine w Mjanmie

Rohingjowie-Birma
Fot. Amnesty International

Dowody gromadzone przez Amnesty International mogą potwierdzić masowe stosowanie taktyki spalonej ziemi w północnym stanie Rakhine, gdzie służby bezpieczeństwa Mjanmy oraz lokalne bojówki podpalają wsie ludności Rohingja i strzelają do przypadkowych, próbujących uciekać osób.

Przeprowadzona przez Amnesty analiza danych dot. wykrytych obecnie pożarów, zdjęcia satelitarne, zdjęcia i filmy z miejsc zdarzeń oraz wywiady z dziesiątkami naocznych świadków w Mjanmie na granicy z Bangladeszem, ujawniają, jak zorganizowana kampania systematycznego podpalania była wymierzona przeciwko wioskom Rohingjów w północnym stanie Rakhine w ciągu ostatnich 3 tygodni.

– Dowody są niezbite – siły bezpieczeństwa Mjanmy celowo podpalają północną część stanu Rakhine w ramach kampanii mającej na celu przeganianie mniejszości Rohingja z Mjanmy. Nie oszukujmy się, tu dochodzi do czystek etnicznych – powiedziała Tirana Hassan, Dyrektorka Amnesty International ds. sytuacji kryzysowych, która jest w tym momencie w Bangladeszu.

– Mamy do czynienia z systematyczną i oczywistą formą przemocy. Siły bezpieczeństwa otaczają wioski, strzelają do uciekających w panice ludzi, a następnie palą doszczętnie domostwa. Według litery prawa są to zbrodnie przeciwko ludzkości – systematyczne ataki i przesiedlenia ludności cywilnej.

Zamierzone podpalenia na masową skalę

Od 25 sierpnia, gdy armia Mjanmy rozpoczęła wojskową operację na tym terenie po atakach na posterunki policji przez zbrojną grupę „Armia Zbawienia Rohingjów Arakanu” (angl. skrót ARSA), Amnesty International wykryła ponad 80 wielkich pożarów w zamieszkałych regionach północnej części stanu Rakhine – każdy z nich miał długość przynajmniej 375 m. Na zdjęciach satelitarnych wykonanych w podobnym okresie na przestrzeni ostatnich 4 lat nie pojawiły się żadne pożary tej wielkości.

Ogień wykryto na dużych obszarach stanu Rakhine, zamieszkałych głównie przez ludność Rohingja. Chociaż zakres zniszczeń nie może być zweryfikowany niezależnie na miejscu ze względu na ograniczenie dostępu do tego regionu przez rząd Mjanmy, najprawdopodobniej całe wioski zostały spalone zmuszając dziesiątki tysięcy ludzi do ucieczki.

Amnesty International zestawiła obrazy satelitarne pożarów z zeznaniami naocznych świadków i zdjęciami podpaleń domostw.

Systematyczne i skoordynowane ataki

Amnesty International rozmawiała z 27-letnim mężczyzną z Inn Din, który opowiedział jak 25 sierpnia wojsko wraz z bojówkami najpierw otoczyło wioskę i strzelało tylko w powietrze, następnie jednak wkroczyło do niej i rozpoczęło strzelanie na oślep do uciekających w przerażeniu mieszkańców. Rozmówca Amnesty International ukrył się w pobliskim lesie i stamtąd widział, jak wojsko pozostało w wiosce jeszcze przez 3 dni plądrując i paląc domy. To samo wydarzyło się w miastach.

Naoczni świadkowie Rohingja w stanie Rakhine oraz uchodźcy w Bangladeszu opisują przerażający sposób działania sił bezpieczeństwa. Żołnierze, policja i bojówki czasami otaczali wioskę, strzelali w powietrze, a następnie do niej wkraczali, strzelając do napotkanych, uciekających w panice ludzi. Gdy ocaleli mieszkańcy wiosek próbowali desperacko wydostać się z zagrożonej okolicy, siły bezpieczeństwa podpalały domy używając benzyny lub wyrzutni naramiennych.

Mężczyzna z mniejszości Rohingja, który uciekł ze swojego domu w Myo Thu Gyi w miejskim rejonie Maungdaw 26 sierpnia powiedział: „Wojsko zaatakowało o 11 przed południem. Najpierw strzelali do domów i ludzi, trwało to około godziny. Gdy przestali zobaczyłem ciało mojego przyjaciela leżące na drodze. Około 4 po południu wojsko zaczęło znowu strzelać. W czasie, gdy mieszkańcy uciekali, wojsko paliło ich domy używając butelek z benzyną i wyrzutni rakiet. Podpalanie trwało 3 dni. Teraz w naszej okolicy nie ma żadnych domów –  wszystkie spłonęły”.

Czterdziestosiedmioletni mężczyzna powiedział nam, że w Kyein Chaung, miejskim rejonie miasta Maungdaw, zarządca wioski zwołał Rohingjów i poinformował ich, że wojsko może wkrótce spalić ich domy oraz zachęcił ich do szukania schronienia poza wioską przy sąsiednim brzegu rzeki.

Jeden z naocznych świadków z wioski Pan Kyiang w okręgu Rathedaung opisał, jak wczesnym rankiem 4 września wojsko przyszło wraz z zarządcą wioski: „Powiedział, że lepiej abyśmy opuścili to miejsce do 10 rano, bo wszystko zostanie podpalone”. Gdy jego rodzina pakowała swój dobytek, zobaczył coś, co opisał jako „kulę ognia” uderzającą w jego dom. Wtedy uciekli w panice. Mieszkańcy wioski, którzy ukryli się w pobliskim polu ryżowym, widzieli, jak żołnierze palą ich domy i używają czegoś, co wyglądało na wyrzutnie rakiet.

Władze Mjanmy kategorycznie zaprzeczyły, jakoby ich siły bezpieczeństwa były odpowiedzialne za podpalenia. Zasugerowano, że Rohingjowie sami podpalali swoje domostwa.

– Próby rządu by zepchnąć winę na ludność Rohingja są bezczelnymi kłamstwami. Nasze dochodzenie pokazuje czarno na białym, że to rządowe siły bezpieczeństwa, wraz z lokalnymi bojówkami, są odpowiedzialne za podpalenia domów Rohingjów – powiedziała Tirana Hassan.

Amnesty International otrzymała również wiarygodne informacje o rebeliantach Rohingja palących domy rdzennych mieszkańców stanu Rakhine i innych mniejszości, jednak organizacja wciąż nie była w stanie zweryfikować lub potwierdzić tych doniesień.

Exodus setek tysięcy ludzi

ONZ szacuje, że od 25 sierpnia eskalacja przemocy oraz palenie wiosek zmusiło ponad 370 tys. ludzi do ucieczki z prowincji Rakhine w Mjanmie do Bangladeszu. Do tego dziesiątki tysięcy osób zostało wysiedlonych i uciekło w głąb Mjanmy. Do tego należy doliczyć około 87 tys. osób, które uciekły na przełomie 2016 i 2017 roku podczas dużej akcji militarnej w Mjanmie.

– Liczby mówią same za siebie – nie jest przesadą twierdzenie, że ponad pół miliona Rohingjów musiało opuścić swoje domy w ciągu zaledwie jednego roku. Zbrodnie popełnione przez służby bezpieczeństwa muszą zostać dokładnie zbadane, a winowajcy pociągnięci do odpowiedzialności. Mjanma musi też zakończyć systematyczną dyskryminację Rohingjów, która doprowadziła do obecnego kryzysu, powiedziała Tirana Hassan.

– Sprawa Mjanmy będzie tematem spotkania Rady Praw Człowieka ONZ. Daje to szansę światu na pokazanie, że zrozumiał on skalę obecnego kryzysu i uchwalenie konkretnej rezolucji, która to odzwierciedla. Rada musi również rozszerzyć mandat międzynarodowej misji rozpoznawczej, której władze Mjanmy powinny zaoferować swoją pełną współpracę.

Informacja ze strony Amnesty International. Tłumaczenie: Malwina Talik. Skróty: red. KP.

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Weronika Rokicka
Weronika Rokicka
Indolożka, politolożka
Doktor nauk humanistycznych, absolwentka indologii i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim, obecnie adiunktka na Wydziale Orientalistycznym UW; jako stypendystka rządu indyjskiego i programu Erasmus Mundus razem dwa lata studiowała w Indiach i Nepalu. W latach 2011-18 pracowniczka polskiej sekcji Amnesty International, gdzie zajmowała się obszarem praw kobiet i dyskryminacji. Ze względu na zainteresowania naukowe i pracę zawodową blisko śledzi stan przestrzegania praw człowieka i sytuację polityczną w Indiach, Nepalu i Bangladeszu, w tym szczególnie problematykę praw kobiet i przemocy wobec kobiet.
Zamknij