W Stanach Zjednoczonych przytłaczająca większość osób oczyszczonych z zarzutów, którym udało się uniknąć egzekucji, to osoby niebiałe. Sami czarnoskórzy stanowią połowę.
W 1998 roku Felicia Gayle zginęła w swoim domu, 43 razy ugodzona nożem przez włamywacza, który następnie ukradł jej torebkę i laptopa. Niedługo później dziewczyna Marcellusa Williamsa zauważyła ten laptop w jego samochodzie. Tego samego człowieka jako sprawcę wskazał więzień, który w 1999 roku siedział z nim w jednej celi. Williams był wówczas oskarżony o napad na sklep. W 2001 roku usłyszał wyrok śmierci za morderstwo.
czytaj także
Sprawca napadu na Gayle zostawił na miejscu zbrodni wiele śladów: odciski palców, butów, włosy i DNA. Problem w tym, że żaden z nich nie pasował do Williamsa. Oskarżenie uzasadniono zeznaniami dwójki znających się świadków, którzy sami byli w trakcie prowadzonych przeciwko nim postępowań karnych i którzy mieli historię składania fałszywych zeznań. Informacje, których dostarczyli, były ze sobą sprzeczne i nie składały się w całość z dowodami z miejsca zbrodni. Dzisiaj oboje nie żyją i nie mogą ani potwierdzić, ani zaprzeczyć swoim słowom sprzed ponad 20 lat, jednak obrona Williamsa podnosiła niewątpliwe korzyści, które mogliby wyciągnąć ze wskazania sprawcy zabójstwa Gayle — od 10 tys. dolarów nagrody po prospekt łagodniejszych wyroków w sprawach przeciwko sobie.
Nowe dowody i ugoda obrończa
Sprawą Williamsa od lat zajmował się Innocence Project, organizacja prawnicza, która walczy o oczyszczanie z zarzutów osób niesłusznie skazanych. Do tej pory przyczyniła się do podważenia ponad 300 wyroków, opierając się na dowodach uzyskanych dzięki badaniom DNA. W przypadku omawianej sprawy w 2016 roku badanie wykazało, że materiał genetyczny z broni, której użyto do zabójstwa Gayle, nie pokrywa się z DNA Williamsa. Mimo to egzekucja została zaplanowana na 22 sierpnia 2017 roku. Za sprawą filmowego wręcz zwrotu akcji wykonanie wyroku wstrzymano w ostatniej chwili – Williams zdążył już zjeść swój ostatni posiłek. Urzędujący wówczas gubernator Eric Greitens uznał, że nowe dowody podają w wątpliwość jego winę, i powołał specjalną komisję śledczą, która miała przyjrzeć się sprawie na nowo.
Konserwatywna kontrrewolucja: Ameryka pod sądami federalistów
czytaj także
Komisja badała sprawę przez kilka lat, jednak zanim doszła do jakichkolwiek wiążących wniosków, została nagle rozwiązana przez nowego gubernatora Missouri Mike’a Parsona. Ruch ten został oprotestowany przez Williamsa i jego prawników, którzy pozwali Parsona o naruszenie prawa i konstytucyjnych uprawnień skazanego. Sąd Najwyższy Stanu Missouri oddalił powództwo. Wtedy też ustalono nową datę egzekucji: 24 września 2024 roku. W lutym 2024 roku za skazanym wstawił się oficjalnie prokurator hrabstwa Saint Louis Wesley Bell, który uznał, że dowody na winę Williamsa są niewystarczające. Sprawę utopił fakt, że DNA na broni okazało się należeć do śledczych i prokuratora, którzy doprowadzili do kontaminacji dowodów, co pozwoliło prokuratorowi generalnemu Missouri utrzymywać, że brak DNA Williamsa na broni nie świadczy o tym, że nie miał jej w rękach. Jednak fizyczne dowody łączące go z miejscem zbrodni jak nie istniały, tak nie istnieją do dziś.
Uwierz w Plan. Dlaczego Amerykanie chwytają się teorii spiskowych? [rozmowa]
czytaj także
Aby odsunąć od siebie widmo egzekucji, Williams zgodził się na tak zwaną Alford plea. To jedna z form ugód obrończych, charakterystycznych dla prawa anglosaskiego. Podejmowanie ich ma różne motywacje, często związane z chęcią uzyskania ustępstw od oskarżyciela w zamian za bezproblemowe skazanie. Alford plea jest o tyle ciekawa, że stanowić może kompromis dla oskarżonego utrzymującego przed wymiarem sprawiedliwości, że jest niewinny. Ten pokraczny konstrukt prawny pomógł np. wyciągnąć z więzienia w 2011 roku „Trójkę z West Memphis”, mężczyzn niesłusznie skazanych za morderstwo w latach 90. na fali „satanic panic”, a jednego z nich – Damiena Echolsa – uratować przed egzekucją.
Rodzina Felicii Gayle wsparła decyzję Williamsa dotyczącą ugody – nie chciała, aby został stracony. Na to rozwiązanie nie zgodził się jednak Sąd Najwyższy Missouri.
Kara śmierci a kolor skóry
Death Penalty Information Center podaje, że od 1973 roku aż 200 osób skazanych na śmierć zostało oczyszczonych z zarzutów, a badanie z 2014 roku sugeruje, że aż 4 proc. skazanych na śmierć jest niewinnych. Prawnicy z Innocence Project wskazują ponadto, że nie jest to pełny obraz życiorysów zniszczonych przez utrzymywanie kary śmierci, ponieważ lęk przed nią popycha niektórych do fałszywego przyznawania się do winy w nadziei na jej uniknięcie w ramach ugód obrończych.
Znaczące jest to, jak dużą rolę w niesłusznych skazaniach na śmierć gra rasa. Przytłaczająca większość osób oczyszczonych z zarzutów, którym udało się uniknąć egzekucji, to osoby niebiałe. Sami czarnoskórzy stanowią połowę. W przypadku Marcellusa Williamsa obrona podnosiła fakt, że w sprawie tej w ławie przysięgłych zasiadało jedenastu białych i tylko jeden czarnoskóry, co w przypadku brutalnego morderstwa na białej kobiecie z udziałem czarnego oskarżonego nie mogło pozostać bez wpływu.
Skazaniom na śmierć w hrabstwie Saint Louis w Missouri w kontekście rasy przyjrzeli się w 2022 roku naukowcy z Uniwersytetu Karoliny Północnej. Stwierdzili, że w sprawach, w których ofiara była biała, skazani sprawcy mieli 3,5 razy większą szansę na otrzymanie kary głównej. Ze wszystkich spraw, w których groziła kara śmierci, niewiele ponad 7 proc. kończyło się skazaniem na stracenie. Jednak jeżeli podzielić ofiary przestępstw według koloru skóry, to w przypadku białych ofiar 14,1 proc. skazanych otrzymywało karę śmierci, a w przypadku czarnoskórych ofiar – tylko 4 proc.
Bardzo biały Zachód [o „Horyzoncie” i innych westernach Costnera]
czytaj także
Nie oznacza to oczywiście, że należy walczyć o większy odsetek skazań na śmierć w przypadku czarnych ofiar przestępstw, ale nie da się wyciągnąć wniosku innego niż taki, że system w o wiele mniejszym stopniu ceni sobie życie osób niebiałych. Ten stan rzeczy ma długą i niechlubną historię, sięgającą czasów niewolnictwa. W swoim raporcie z 2020 roku Death Penalty Information Center przytacza historię rutynowego skazywania na śmierć czarnych oskarżonych o gwałt na białej kobiecie – można byłoby pomyśleć, że to „twarde prawo, ale prawo”, gdyby nie fakt, że w całej historii Stanów Zjednoczonych ani razu nie miała miejsca sytuacja, w której na śmierć skazany zostałby biały gwałciciel, który dopuścił się ataku na czarną kobietę (mowa o przypadkach, w których ofiara nie została zamordowana).
Rasowe dysproporcje w stosowaniu kary śmierci zdaniem prof. Charlesa Ogletee są bezpośrednim przedłużeniem zwyczaju dokonywania linczów na czarnych, częstego jeszcze w pierwszej połowie XX wieku – dzisiejsza mapa straceń czarnych skazanych niepokojąco pokrywa się z mapą pokazującą przypadki wymierzania pozasądowej „sprawiedliwości” na członkach czarnej społeczności.
czytaj także
Nieproporcjonalnie częste skazywanie czarnoskórych na śmierć zostało zauważone przez amerykańskie sądy już w latach 80. Sąd Najwyższy uznał, że istotne jest zbadanie ewentualnych rasowych uprzedzeń prezentowanych przez ławników, ponieważ „lęk przed czarnymi, zmieszany z brutalnymi faktami o przestępstwie podsądnego, może popychać ławników w kierunku preferowania kary śmierci”. Uprzedzenia względem czarnych widoczne są na wszystkich etapach śledztwa.
W sprawie Anthony’ego Raya Hintona, oczyszczonego z zarzutów po prawie 30 latach spędzonych w celi śmierci, podczas których dziesiątki razy czuł swąd palonych na krześle elektrycznym ciał, uderzają słowa, które niedługo po zatrzymaniu usłyszał od policjanta: „Po pierwsze, jesteś czarny. Po drugie, byłeś już w więzieniu. Po trzecie, będziesz mieć białego sędziego. Po czwarte, pewnie będziesz mieć białą ławę […]. Wiesz, co to oznacza?”. Podczas gdy dokonywano przestępstwa, Hinton był w pracy w zamkniętym magazynie. Do tej pory nie otrzymał odszkodowania od stanu Alabama, który odrzucił jego wniosek. Dzisiaj jest aktywistą działającym na rzecz praw człowieka.
W 2019 roku aż 42 proc. więźniów oczekujących na egzekucję w celach śmierci stanowiły osoby czarnoskóre. W Filadelfii 38 z 46 skazanych na śmierć od 1997 roku (dane z 2020) było czarnych. Nie da się tego wyjaśnić różnicami w liczbie popełnianych przestępstw. W 2015 roku udowodniła to metaanaliza badań nad wyrokami śmierci, która wykazała wpływ koloru skóry podsądnego i ofiary na orzekane wyroki – jest to wniosek spójny z badaniami nad tym zagadnieniem prowadzonymi od lat 80. Ten stan rzeczy wynika z tendencji ławników do postrzegania białych ofiar jako bardziej niewinnych, a czarnych oskarżonych jako bardziej niebezpiecznych czy wręcz „zwierzęcych” – w tym kontekście bardzo ciekawe jest badanie nad wyrokami z Filadelfii, które pokazało, że wśród czarnoskórych podsądnych ci odznaczający się bardziej stereotypowo afromerykańskimi rysami twarzy mieli dwa razy większe szanse na otrzymanie wyroku śmierci niż inni.
Wojna secesyjna kończy się dopiero dzisiaj – zwycięstwem Południa
czytaj także
Zgodnie z planem Marcellus został stracony 24 września. W oświadczeniu po egzekucji wydanym na X prokurator Wesley Bell pisze: „Marcellus Williams powinien dzisiaj żyć. W wielu momentach mogły zapaść decyzje, które pomogłyby uratować mu życie. Jeżeli w sprawie jest chociaż cień wątpliwości, kara śmierci nie powinna być opcją. To, co się wydarzyło, nie służyło sprawiedliwości”.
Marcellus Williams był trzecią osobą straconą w tym roku w Missouri.