Na Podlasiu PiS używa bezpieczeństwa do walki politycznej [rozmowa]

O bezpieczeństwie, nieudolności władz i wyludnianiu się Podlasia – rozmowa z Pawłem Krutulem, „jedynką” Lewicy w okręgu podlaskim.
Paweł Krutul. Fot. Adrian Grycuk/Wikimedia Commons

Będę lobbował, żeby na Podlasiu powstawały fabryki lub filie fabryk, które wspierają Polską Grupę Zbrojeniową, największego producenta broni w naszym kraju – mówi Paweł Krutul, poseł Lewicy i „jedynka” na jej liście wyborczej w okręgu podlaskim.

Z posłem Pawłem Krutulem spotykam się w jego biurze w centrum Białegostoku. Wyposażenie jest skromne, ale od razu zwraca uwagę „mural” w rogu: flagi Polski, NATO i Unii Europejskiej, obok nich logo Sejmu z imieniem i nazwiskiem posła.

Paulina Siegień: Jak panu idzie kampania?

Paweł Krutul: Przekonamy się 15, czy raczej 16 października, kiedy poznamy wyniki wyborów.

Jakie reakcje wyborców obserwował pan dotychczas?

Jeżdżę po całym województwie, do tej pory zrobiłem ponad 6 tysięcy kilometrów. Dzisiaj byłem w Siemiatyczach, w Bielsku Podlaskim, w Hajnówce i wróciłem do Białegostoku, ale po południu wybieram się jeszcze do Sokółki i do Kuźnicy. Ludzie dzwonią, piszą, proszą, bym przywiózł banery, materiały wyborcze. Jestem pełen optymizmu.

Jana Shostak: nie-anioł, który idzie w bagno

Wybiera się pan na Marsz Równości w sobotę?

Wszystko wskazuje na to, że tak. [Ostatecznie Paweł Krutul nie był obecny na białostockim marszu; pojechał w tym czasie z interwencją w sprawie zniszczonych plakatów wyborczych w okolice Sokółki i Kuźnicy – red.].

A jeśli znowu będą rzucać w uczestników kamieniami? Albo pana aresztują?

Byłem na poprzednim marszu, gdzie rzucano kamieniami, słoikami z moczem, gdzie śmigłowiec latał nad naszymi głowami. Nie przeraża mnie to, wielokrotnie latałem śmigłowcem jako członek Komisji Obrony Narodowej, byłem na poligonach różnego rodzaju. Do huku też jestem przyzwyczajony. Mam nadzieję, że ludzie, którzy przyjeżdżają z różnych części kraju, będą zachowywali się odpowiednio, a nie w tak skandaliczny sposób jak poprzednim razem.

Wierzy pan, że służby, które powinny zabezpieczać porządek, się sprawdzą? Ostatnio mamy do czynienia z polityzacją służb mundurowych. Policja zatrzymała posłankę opozycji, zignorowała jej immunitet.

Codziennie mamy jakiś piknik mundurowy, czy to konferencję prasową na tle płotu [na granicy z Białorusią – red.], czy na tle policji albo wojska i straży granicznej. Uważam, że to wykorzystywanie służb bez skrupułów. A w tym samym czasie nad Białowieżą latają białoruskie wojskowe śmigłowce. Mariusz Błaszczak jako minister obrony jest nieskuteczny, a my na Podlasiu nie jesteśmy z takim ministrem bezpieczni.

W Białymstoku to nie była rozróba, tylko próba homofobicznego pogromu

A ma pan pomysł, co z tym zrobić? To gorący temat przynajmniej w przygranicznych gminach i powiatach. Jest dużo wojska, jest dużo służb, a poczucie bezpieczeństwa wśród mieszkańców wcale od tego nie rośnie.

Problem Prawa i Sprawiedliwości jest taki, że minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak komunikuje się ze społeczeństwem, ale również z Komisją Obrony Narodowej, której mam przyjemność być wiceprzewodniczącym, za pomocą Twittera lub przez konferencje, na których dziennikarze nie mogą zadawać pytań. Tak nie powinno być. Bezpieczeństwo powinno być ponad podziałami, powinno łączyć, a nie dzielić.

Prawo i Sprawiedliwość wykorzystuje kwestie bezpieczeństwa jako oręż w walce przedwyborczej przeciwko szeroko pojętej opozycji. Tymczasem do Polski wlatują dwa białoruskie śmigłowce wojskowe. A przecież jako państwo natowskie wiedzieliśmy, że za naszą granicą są przeprowadzane manewry. Zawsze dostajemy taką informację. Ale minister Błaszczak, który pozuje na nieomylnego, nie skierował na teren województwa podlaskiego polskich śmigłowców bojowych. W tym czasie one stacjonowały kilkaset kilometrów stąd.

Z perspektywy Komisji Obrony Narodowej widać, że armia służy jako dekoracja dla polityków PiS?

Armia jest w tej chwili zarządzana z palca przez polityka, osobę cywilną. Nikt nie słucha oficerów, którzy mają doświadczenie, bo bywali na niejednej misji. Głos ostateczny ma minister, który przede wszystkim wykorzystuje wojsko do walki przedwyborczej, i to już od dłuższego czasu.

Gdyby został pan ministrem obrony w nowym rządzie, to co by się zmieniło, jeżeli chodzi o ochronę granicy z Białorusią?

Przede wszystkim chciałbym się spotkać z oficerami. Chciałbym się spotkać z osobami, które na co dzień chronią tę granicę, a więc również z funkcjonariuszami straży granicznej, policji, Wojsk Obrony Terytorialnej, samorządowcami z przygranicznych gmin i posłuchać, jaki oni mają pomysł na to. Jako politycy jesteśmy od tego, żeby zapewnić realizację, ale to oni mają doświadczenie.

Za złudne poczucie bezpieczeństwa Polska byłaby w stanie sprzedać Podlasie

A z mieszkańcami pan się nie chce spotkać w tej sprawie? Bo tak się składa, że ja mieszkam koło tej granicy i od dwóch lat jeszcze nikt z nami na ten temat nie rozmawiał.

Właśnie o tym mówiłem przed chwilą, że nie ma tego dialogu. Uważam, że bezpieczeństwo jest bezprawnie wykorzystane do walki politycznej, a nie do konsolidowania społeczeństwa. Trzeba wsłuchać się w głos społeczeństwa, żeby lokalni mieszkańcy i turyści, którzy zasilają nas tutaj finansowo, czuli się bezpiecznie. Podlaskie firmy też cierpią, bo dwa przejścia polsko-białoruskie, które mamy na terenie naszego województwa, zostały zamknięte.

Podobno w nie najlepszej sytuacji finansowej są zakłady Pronaru [podlaskie zakłady z siedzibą w Narwi, które produkują maszyny rolnicze i komunalne – red.], które odgrywają ważną rolę w regionie, zwłaszcza w przygranicznych częściach Podlasia. Interweniował pan w tej sprawie?

Miałem konferencję pod Pronarem w Siemiatyczach. Pracownicy sektora metalowego w województwie podlaskim czują się zagrożeni, mają coraz mniej pracy, coraz mniej kontraktów, bo dużą część kontraktów mieli na Białorusi. Dlatego pytam ministra obrony narodowej, gdzie są zamówienia z Polskiej Grupy Zbrojeniowej dla tych zakładów? Pytam polityków Prawa i Sprawiedliwości z województwa podlaskiego, bo mamy w parlamencie ośmioro posłów i trzech senatorów z regionu, gdzie są te zamówienia? Tylko w tym roku wydajemy na zbrojenia 137 miliardów złotych. To też są pieniądze z podatków z województwa podlaskiego. Ale nic z tego do nas nie wraca.

Z tego, co wiem, Jacek Sasin był zaskoczony, kiedy niedawno dowiedział się od dziennikarzy, że Pronar ma redukować zatrudnienie, a niepotwierdzone plotki mówią nawet o upadłości. Ale na swojej konferencji prasowej zwracał się pan do Jacka Sasina, żeby zajął się tą sprawą. Czy nie przekazuje pan w ten sposób inicjatywy konkurencji?

Rozmawiałem osobiście z ministrem Sasinem jeszcze w sejmie. Jako podlascy parlamentarzyści zostaliśmy poproszeni przez samorząd suwalski o interwencję w sprawie strefy ekonomicznej, gdzie próg inwestycyjny dla firm wynosi 80 milionów. W Białymstoku wynosi 60 milionów, w Augustowie 10 milionów, w Łomży też 10 milionów. A w Suwałkach, o których od 24 lutego 2022 lutego całą dobę wszystkie media krajowe zagraniczne mówią w kontekście przesmyku suwalskiego i związanych z tym zagrożeń, jest to 80 milionów.

Niebezpieczny flirt PiS-u z wagnerowcami

Inwestorzy i tak nie czują się bezpiecznie, żeby w takim regionie inwestować i wkładać tutaj swoje środki, zakładać firmy, budować zakłady. A próg inwestycyjny jest zaporowy. Wystarczy jedna decyzja premiera Mateusza Morawieckiego, żeby ten próg został zmniejszony. O tym rozmawiałem z ministrem Sasinem, powiedział, że się temu przyjrzy. Będę niedługo znowu w Suwałkach i sprawdzę, czy ta sprawa się ruszyła z miejsca, bo doszło już do tego, że firmy się stamtąd wycofują. Ubożejemy przez to w kwestii miejsc pracy i w kwestii inwestycji, które mogą się w naszym regionie znaleźć.

Pracodawcy w regionie często narzekają, że nie ma tu ludzi do pracy, więc może to sprawia, że firmy nie chcą tu inwestować?

Bardzo nad tym ubolewam, ale mamy rzeczywiście ogromny problem demograficzny. Przed chwilą wszedł tutaj mój asystent, student. Po ukończeniu dobrego liceum w naszym województwie trzy czwarte jego klasy wyjechało na studia w Polskę. Mamy bardzo mocną Politechnikę Białostocką, kształcimy dobrych specjalistów, ale absolwenci wyjeżdżają z naszego województwa. Nie mamy tu przemysłu. Mamy za to niedorajdy polityczne po stronie Prawa i Sprawiedliwości, które nie potrafią sprawić, by środki rozdysponowywane centralnie w Warszawie trafiały do naszego województwa. Dlatego będę lobbował, żeby powstawały u nas fabryki lub filie fabryk, które wspierają Polską Grupę Zbrojeniową, największego producenta broni w naszym kraju. W innym przypadku dalej nasze województwo będzie się wyludniało, a młodzi ludzie będą bezpowrotnie z niego wyjeżdżali.

Lobbuje pan też za tworzeniem nowych jednostek wojskowych na Podlasiu. Czyli szanse rozwojowe widzi pan w militaryzacji regionu?

Od dwóch lat lobbowałem za powstaniem Dywizji Podlaskiej. To się już dzieje. Powstaje jednostka w Kolnie, będą jednostki w Czerwonym Borze, pod Grajewem, pod Siemiatyczami, w Augustowie. To jest dobra wiadomość dla bezpieczeństwa naszego regionu. To jest również dobra wiadomość pod względem demograficznym, bo młodzi ludzie nie będą wyjeżdżali z Podlasia. Będą tu stacjonowali i zakładali tutaj rodziny.

Ale jest jeszcze jedna istotna kwestia. Przyjmuje się, że utrzymanie i obsługa takiej jednostki generuje od 20 do 25 tysięcy miejsc pracy w sektorze prywatnym. To są wszystko wartości dodane. Tylko to jest proces, który będzie trwał latami.

Kojarzycie „Luxtorpedę” i „Cyberpark Enigma”? Nie? Oto inne zapomniane projekty rządu PiS

Powstawanie jednostek i budowa zakładów zbrojeniowych?

Mamy tutaj firmy metalowe, które mogłyby już dziś wykonywać zlecenia na rzecz Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Gdyby rząd Prawa i Sprawiedliwości chciał, mógłby o tym zdecydować. Rozmawiałem także z przedstawicielami ambasady amerykańskiej, którzy co jakiś czas tutaj na Podlasie przyjeżdżają, spotykają się z parlamentarzystami z regionu. Chciałbym, żeby powstawały u nas firmy z kapitałem amerykańskim, bo jeśli chodzi o branżę militarną, to one na pewno będą bezpieczniejsze niż firmy tylko z polskim kapitałem.

Dlaczego?

Bo Putin czy Łukaszenka dziesięć razy się zastanowią, czy zaatakować firmę z kapitałem amerykańskim. A my, Podlasianie, będziemy mieli pracę.

Czy region graniczący z państwem, które stanowi zagrożenie, to jest dobre miejsce na lokalizację przemysłu zbrojeniowego?

W przemyśle zbrojeniowym potrzebna jest produkcja gąsienic, felg, opon. Nie mówię, żebyśmy tutaj wytwarzali pociski, bomby, takie rzeczy. Ale możemy produkować i dostarczać różnego rodzaju półprodukty. Możemy nawet robić buty dla wojska. Byle były miejsca pracy, bylebyśmy pozyskiwali technologię, bo mamy tu dobre studia techniczne. Żeby młodzi ludzie nie wyjeżdżali z regionu, żeby tu zostawali i zakładali rodziny. Jeżeli nic z tym nie zrobimy, a politycy Prawa i Sprawiedliwości przez osiem lat nic z tym nie zrobili, to będziemy się dalej wyludniali w bardzo szybkim tempie.

Obwarzanek uzbrojony: perspektywa dla Polski

Czy ma pan jeszcze jakieś pomysły na rozwój regionu, poza militaryzacją? Czy wojsko i zbrojenia to nasza jedyna szansa?

Na pewno jest wiele możliwości rozwoju. W takich miejscach jak Augustów, Rajgród, Suwałki, w okolicach i na terenach Puszczy Białowieskiej mogą powstać sanatoria dla mundurowych. W tej chwili branża turystyczna w regionie, np. w Augustowie, pracuje trzy miesiące. Tyle trwa sezon. A co dalej? Z czego ludzie mają żyć przez pozostałą część roku? Żołnierze i weterani muszą gdzieś wypoczywać, na to też jest ogromna pula środków z MON do wydania. Dlaczego nie na Podlasiu? W ten sposób mielibyśmy zapewnione stałe finansowanie dla branży turystycznej.

Jako Lewica zagłosowaliśmy za ustawą o obronie ojczyzny, mimo że Prawo i Sprawiedliwość odrzuciło wszystkie poprawki opozycji. Uważamy, że ten temat nie podlega dyskusji. Ale dlaczego tych środków nie wykorzystać również w tym kierunku? Jeśli będziemy dążyć do posiadania trzystutysięcznej armii, to żołnierze będą musieli mieć zapewnione miejsca wypoczynku. To jest tort, z którego Podlasie może sobie wykroić solidny kawałek.

A rozmawiał pan z przedsiębiorcami z branży turystycznej w regionie Puszczy Białowieskiej, pytał ich, czy są zadowoleni z sezonu?

Sezon jak sezon. Problemem jest przede wszystkim wycinka drzew. Ja przyznaję, że się na tym nie znam, nie jestem leśnikiem. Nie można się znać na wszystkim. Dlatego chciałbym w tej kwestii zwołać okrągły stół, żeby zdecydować, czy powiększamy Białowieski Park Narodowy, co za tym idzie, jakie są koszty, jakie środki trzeba przeznaczyć na rekompensaty. Oczywiście to powinien być okrągły stół z samorządowcami, przedsiębiorcami, mieszkańcami i z osobami władnymi w ministerstwach.

Czyli widzi pan potencjał w objęciu na przykład całości Puszczy Białowieskiej statusem Parku Narodowego?

Jeśli takie rozwiązanie zostanie wypracowane, nie widzę żadnego problemu. Tylko tu trzeba pogodzić interesy wszystkich grup. Miejmy też z tyłu głowy, że najbliższa, największa miejscowość, Hajnówka, starzeje się strasznie, bo młodzi ludzie w bardzo szybkim tempie stamtąd wyjeżdżają. Musimy zapewnić tam atrakcyjne miejsca pracy, które są potrzebne w danym regionie.

Wiadomo, że są wychowani całe życie przy puszczy. Być może przy powiększaniu areału parku moglibyśmy wymyślić dodatkowe przedsięwzięcia, które by dały kolejne miejsca pracy. Wiadomo, że to jest plan długoletni, ale to chodzi o to, żebyśmy się dogadali bez względu na to, kto będzie sprawował władzę za 4, 8 czy 12 lat. Potrzebujemy planu przynajmniej na 15 lat do przodu i konsekwencji we wdrażaniu go w życie. Powinniśmy się wsłuchiwać przede wszystkim w głos mieszkańców i oczywiście też słuchać przyrodników, leśników.

Właśnie w okolicach Hajnówki, tam, gdzie mieszkam, ludzie skarżą się coraz głośniej na nadmiarową obecność służb i na przekraczające rozsądek działania wobec lokalnych mieszkańców. Cytując policjanta, którego pytałam o przyczyny kolejnej z setek kontroli, które mam za sobą: jest pani podejrzana, bo pani tutaj mieszka. Czy interesuje się pan tym problemem jako poseł?

Do mnie bezpośrednio takie sytuacje nie docierają. Kiedy jeżdżę po tamtym regionie, to widać wzmożoną aktywność służb mundurowych, bez dwóch zdań. Uważam, że powinniśmy tutaj znaleźć jakiś złoty środek. Mamy sąsiada, jakiego mamy. Mamy płot, który stoi na polsko-białoruskiej granicy. W najbliższym czasie nic nie zapowiada, żeby Łukaszenka zmienił swoją politykę. Wojsko nie powinno się rzucać w oczy, bo to są tereny, które słyną z wypoczynku, z możliwości zobaczenia dziewiczego lasu. Turystyka przynosi dochód dla tej części regionu. A mknący po ulicy rosomak czy radiowozy na sygnale nie dają szansy na relaks. Trzeba to wypośrodkować, żeby też nie wystraszyć potencjalnych turystów, klientów tych branż, z których mieszkańcy lokalni żyją.

Co szkodzi lasom bardziej niż katastrofa klimatyczna? Rządy Lasów Państwowych

A płot na granicy ma zostać?

Dopóki się sytuacja nie uspokoi, myślę, że tak. Nie jest to moje wymarzone rozwiązanie, że między sąsiadami mamy pięcioipółmetrowy płot. Mam nadzieję, że Łukaszenka skończy swoje rządy raczej wcześniej niż później, a Białoruś uwolni się od Kremla. Na Podlasiu mieszka bardzo wielu Białorusinów, towarzyszyłem im nieraz w protestach pod konsulatem Białorusi w Białymstoku, w marszach czy we wspólnym morsowaniu. Mamy już mieszane pary, małżeństwa. Dogadujemy się z nimi bez problemu. Problem jest w Mińsku. Dopóki polityka się nie zmieni, dopóty ogrodzenie będzie musiało zostać.

Nie sądzi pan, że w obliczu tego, czego się dowiedzieliśmy w ostatnich tygodniach o działaniach MSZ-etu, czyli o masowym wydawaniu wiz za łapówki, ten płot to jedynie cyniczna pokazówka?

To jest bardzo ważne pytanie. Gdyby politycy Prawa i Sprawiedliwości mieli chociaż szczyptę cywilnej odwagi, to wszyscy, którzy jeździli pod płot na konferencje, a były ich setki, powinni teraz te wszystkie służby mundurowe przeprosić. Dotyczy to zarówno zwierzchnika sił zbrojnych, czyli prezydenta Dudy, jak i premiera Mateusza Morawieckiego, Jarosława Kaczyńskiego, o ministrze Błaszczaku nie wspominając. Zamiast tego mamy piknik za piknikiem.

Tymczasem przez to, co się wydarzyło w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, straciliśmy twarz jako partner w Europie i na świecie. To jest po prostu niebywały skandal. Siedem osób w tej sprawie aresztowano, ale to musi być wierzchołek góry lodowej. Chciałbym podziękować dziennikarzom za ich pracę, za to, że dotarli do tych danych. Wśród mundurowych ta sprawa budzi duże poruszenie, bo oni 356 dni w roku, czy słońce, czy deszcz, czy śnieg, pilnują tej granicy.

Docierają do pana takie głosy od mundurowych, że afera wizowa ich oburza? Że zostali wystawieni na pośmiewisko przez rząd PiS-u?

Ależ oczywiście. Widzimy regularnie filmiki, na których ktoś przeskakuje przez płot, ktoś rzuca kamieniami w naszych mundurowych, tymczasem nad głowami ich wszystkich latają ludzie z Afryki czy Azji.

Dobrze, tylko jak w takim razie ustalić, kto jest „legalnym”, a kto „nielegalnym” migrantem?

Tu tkwi ogromny problem. Uważam, że kraje europejskie powinny zawrzeć pakt i starać się przeciwdziałać migracji w krajach pochodzenia potencjalnych migrantów. Wspomagać je, budować szkoły, dawać możliwość zakładania firm, żebyśmy korzystali z ich produkcji, ale żeby ludzie mieli po prostu pracę, dochód.

Wawrzyk pokazał, że w polskich mundurach po lasach chodzą kompletni frajerzy

Ale pan jako członek Komisji Obrony Narodowej doskonale rozumie, że kiedy mówimy o migrantach przychodzących tutaj z Białorusi, to najczęściej oni pochodzą z państw, gdzie toczy się wojna. Z Syrii, Jemenu, zdestabilizowanego Iraku i z Afganistanu rządzonego przez talibów. Więc to zaangażowanie Zachodu, o którym pan mówi, nie jest możliwe do zrealizowania. Chyba że dopuszcza pan także zaangażowanie militarne?

To nie jest temat, na który chciałbym się wypowiadać, bo mówimy tu o siłowej zmianie rządów, ustroju.

Chodzi mi o to, że program budowy szkół czy kopania studni ani inna pomoc rozwojowa nie rozwiążą problemu migracji.

Trzeba szukać jakiegoś rozwiązania. Ale na pewno nie można zostawić rządu włoskiego z tym problemem czy innych krajów w basenie Morza Śródziemnego. Mamy obowiązek wspierać państwa, które stoją przed tym wyzwaniem. Jako Unia Europejska jesteśmy wspólnotą. Polski rząd popełnił błąd, że nie zwrócił się do UE o pomoc czy rekompensatę, kiedy przyjęliśmy pod swoje dachy około półtora miliona osób z Ukrainy. W ubiegłym roku urodziło się najmniej dzieci od wybuchu II wojny światowej. Ukraińcy, Białorusini są nam potrzebni w naszym kraju.

A Syryjczycy nie?

Jeżeli chcą u nas pracować, to oczywiście, że tak.

Film, którego Polacy nie obejrzeli, ale już go nienawidzą

Sądy już wydały kilka wyroków w sprawach nielegalnych push-backów. Państwo polskie będzie musiało za nielegalne działania funkcjonariuszy straży granicznej płacić odszkodowania. Wiele innych spraw jest w toku. Jak pan ocenia humanitarny aspekt ochrony granicy?

Znam go przede wszystkim z relacji koleżanek, które są w służbach mundurowych, i z ich opowieści. Chodzi głównie o małe dzieci, które przekraczały granicę z matkami. Funkcjonariuszkom trudno jest w takiej sytuacji wykonywać rozkazy. Nie ma takiego ogrodzenia, które byłoby w stu procentach szczelne. Uważam, że musimy wypracować jakieś rozwiązanie, żeby ci ludzie nie cierpieli, bo to jest najważniejsze, żeby czynności służb były humanitarne. Trzeba zachowywać się po prostu po ludzku, bo na tej granicy mają miejsce ludzkie tragedie.

Służby białoruskie przepychają ludzi na siłę, biorąc od nich tysiące dolarów, obiecując im przysłowiowe gruszki na wierzbie. A ci ludzie potem znajdują się między młotem a kowadłem. Z jednej strony nasze służby starają się ich wypchnąć, z tamtej strony pchają z powrotem. To nieludzkie. Musimy wspólnym wysiłkiem, także z pozyskaniem środków Unii Europejskiej, zająć się tymi osobami, które przekraczają nasze granice i które potrzebują pomocy. Ale powinny robić to przez przejścia graniczne.

Przejścia graniczne właśnie dlatego zamknięto.

W sprawie migracji powinniśmy być solidarni, bez względu na to, czy dotyczy to Włoch, Grecji, czy Polski, czy Litwy. Potrzebujemy wspólnych, solidarnych działań.

W pana materiałach wyborczych pojawia się informacja, że pan jest najaktywniejszym posłem. W ogóle czy z Podlasia?

Z Podlasia.

A co to znaczy?

Tak wynika ze statystyk sejmowych. Był też taki ranking w gazecie orlenowskiej i tam zostałem wytypowany jako najaktywniejszy poseł z regionu.

Chodzi o to, ile razy zabierał pan głos z mównicy sejmowej, liczbę interpelacji, tak?

Tak, wystąpienia i interpelacje. Choćby dotyczące dywizji podlaskiej i oddziału szpitala w Choroszczy, który leczył stwardnienie rozsiane. Miał być przeniesiony do Zambrowa. Tutaj twardo się przeciwstawiłem, musiałem rozmawiać na ten temat z prezesem Kaczyńskim. Marszałek Kosicki z PiS chciał ten oddział zamknąć i przenieść to do Zambrowa. Mimo różnych niesnasek z marszałkiem udało się ten oddział zachować.

Jakie sprawy uważa pan za najpilniejsze do załatwienia dla Podlasia?

Priorytetem dla Podlasia jest zatrzymanie młodych ludzi. Żeby nie wyjeżdżali z naszego województwa, muszą powstawać firmy, muszą być nowe technologie i właściwie opłacane miejsca pracy, żeby nie było dużych różnic między województwami. I uważam, że na ten cel można z MON-u naprawdę sporo uzyskać. Tylko trzeba chcieć.

„Haker zasięgów”: W kolejnych wyborach to algorytmy wybiorą nam rząd

Wójt mojej gminy, czyli Dubicz Cerkiewnych, chwalił się niedawno w mediach, że dzięki pieniądzom za obecność wojska wylewa asfaltowe drogi i to jego zdaniem sprawi, że młodzi ludzie wrócą. Bo Dubicze Cerkiewne to gmina rekordzistka pod względem wyludnienia. Ale w moich rozmowach z ludźmi z regionu – tymi, którzy jeszcze decydują, co dalej, i tymi, co już wyjechali, ale planowali powrót – przewija się taki wątek, że zniechęca ich sytuacja, liczba wojska i mundurowych, kontrole, to, co się dzieje na granicy, helikoptery, które latają nad kominami. Niezależnie od tego, czy są otwarci na uchodźców bardziej, czy mniej.

Mam nadzieję, że sytuacja z wojskiem się ustabilizuje i granica będzie bezpieczna. Żeby była bezpieczna, to musi być pilnowana po drugiej stronie, tak jak to było wcześniej. Nie było potrzeby budowania ogrodzenia i wszystko funkcjonowało dobrze przez wiele lat.

Kolejny priorytet to poprawa sytuacji demograficznej. Musimy zrobić wszystko w tym celu, w tym wrócić do dofinansowania z budżetu państwa medycznej metody in vitro. Ta metoda ma korzenie w Białymstoku. W 1987 roku urodziła się tutaj dziewczynka Magda. Powinniśmy być z tego dumni. gdyby ta metoda była dofinansowana z budżetu państwa, urodziłoby się 25 tysięcy dzieci. To jest bardzo dużo.

Krawczak: Po kim masz oczy? Po in vitro [rozmowa]

Znam mnóstwo par i małżeństw, które mają problem z założeniem rodziny, a ich po prostu na to nie stać, bo to nie są tanie rzeczy. Uważam, że in vitro musi być darmowe dla mieszkańców naszego kraju, bo ludzie zamożni sobie oczywiście poradzą, a mniej zamożni są tej możliwości pozbawieni. Nie możemy pozwolić, żeby kler decydował, jakie ustawy będziemy przeprowadzali i co w nich będzie zawarte. Niestety to przez kler nie mamy ustawy o dofinansowaniu in vitro i przez to straciliśmy dziesiątki tysięcy polskich dzieci.

**
Paweł Krutul – podlaski przedsiębiorca i polityk, poseł na Sejm IX kadencji. Związany początkowo z Nowoczesną, był wiceprzewodniczącym zarządu partii w województwie podlaskim. W 2017 r. przeszedł do Platformy Obywatelskiej. W 2019 r. przeszedł do Wiosny, stając na czele jej struktur na Podlasiu. W wyborach parlamentarnych w 2019 r. startował z pierwszego miejsca listy SLD w podlaskim okręgu wyborczym i zdobył jedyny mandat dla Lewicy z tego regionu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Siegień
Paulina Siegień
Dziennikarka i reporterka
Dziennikarka i reporterka związana z Trójmiastem, Podlasiem i Kaliningradem. Pisze o Rosji i innych sprawach, które uzna za istotne, regularnie współpracuje także z New Eastern Europe. Absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Autorka książki „Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu” (2021), za którą otrzymała Nagrodę Conrada.
Zamknij