Kraj

Co szkodzi lasom bardziej niż katastrofa klimatyczna? Rządy Lasów Państwowych

Mimo katastrofy klimatycznej las to w Polsce łup polityczny i dochodowy biznes, a Lasy Państwowe odmawiają jakiejkolwiek adaptacji do zmieniających się warunków. Pilnie potrzebujemy nowej polityki leśnej, a tymczasem trwa intensywna wycinka drzew. Rozmowa z Martą Jagusztyn-Krynicką, współtwórczynią inicjatywy Lasy i Obywatelki.

Magda Majewska: Od spektakularnych protestów przeciw wycince Puszczy Białowieskiej po rozbicie protestu Inicjatywy Dzikie Karpaty – ta klamra chyba dobrze podsumowuje politykę rządów Zjednoczonej Prawicy wobec lasów?

Marta Jagusztyn-Krynicka: Protesty przeciwko wycince w Białowieży to dla wielu osób zapewne punkt zwrotny w myśleniu o lasach. Wtedy jako społeczeństwo szerzej zauważyliśmy, że lasy to też istotna kwestia polityczna. Ale nie wiem, czy możemy mówić o jakiejś klamrze polityki któregokolwiek z ugrupowań politycznych wobec lasów. Odnoszę wrażenie, że w Polsce nie mamy polityki leśnej. Jedyne, co się dzieje, to walka Lasów Państwowych i związanych z nimi sił politycznych o zachowanie status quo i możliwość budowania siły politycznej na eksploatacji lasów.

W przypadku Puszczy Białowieskiej z jednej strony mieliśmy protesty społeczne, z drugiej – będące ich pokłosiem wyroki polskich sądów cywilnych i Trybunału Sprawiedliwości UE. W 2018 roku TSUE zabronił wycinki i niszczenia siedlisk w puszczy, a w marcu 2023 roku orzekł, upraszczając, że ochrona gatunkowa ma pierwszeństwo przed gospodarką leśną. Trybunał uznał też, że organizacje przyrodnicze powinny mieć możliwość sprawdzenia zgodności z prawem leśnych dokumentów planistycznych, czyli planów urządzenia lasu (PUL) w sądach administracyjnych.

Jak reagowały na to Lasy Państwowe?

Na wiele sposobów próbowały i wciąż próbują kontynuować wycinkę Puszczy Białowieskiej, czy to za pomocą kolejnych aneksów do PUL-i w puszczańskich nadleśnictwach, czy poprzez zmianę projektu planu zarządzania Obiektem Światowego Dziedzictwa UNESCO, jakim jest Puszcza Białowieska, zmniejszając strefę wyłączoną z gospodarki leśnej. A część wyroku TSUE z 2023 roku otwarcie bojkotują, twierdząc, że zapewnienie szerszego dostępu do wymiaru sprawiedliwości doprowadzi do paraliżu gospodarki leśnej i anarchii!

Lasy Państwowe kontra TSUE: czy UE zafunduje nam apokalipsę?

Podobnie jest na Pogórzu Przemyskim, gdzie od lat postulowane jest utworzenie Turnickiego Parku Narodowego i gdzie aktywiści i aktywistki Inicjatywy Dzikie Karpaty przez dwa lata blokowali wycinkę. Lasy Państwowe od dawna całkowicie ignorują żądanie, by zaprzestały prowadzenia deficytowej gospodarki leśnej i chroniły tamtejsze lasy. Podobnie jest w końcu w setkach miejsc w Polsce, gdzie miejscowe społeczności walczą o to, by ich lokalne lasy nie służyły głównie eksploatacji gospodarczej i realizacji interesów Lasów Państwowych. Choć fragmenty lasów udaje im się uchronić, zbyt często odbijają się od ściany bądź są wciągane w fasadowe negocjacje i zespoły.

Pytałam o rządzących, a ty mówisz głównie o Lasach Państwowych.

Bo to Lasy Państwowe narzucają politykę leśną, a raczej jej zamrożenie w dość przestarzałej formie. Natomiast na poziomie państwa polityki leśnej po prostu nie ma. Są doraźne skoki na lasy w postaci lex Izera.

Jeżeli zaś mamy mówić o jakiejkolwiek nowej jakości w podejściu do lasów wprowadzonej przez rządy Zjednoczonej Prawicy, to jest to doszczętne upolitycznienie Lasów Państwowych, traktowanie ich jako łupu politycznego oraz maszynki do budowania kapitału politycznego.

Las już nie fabryką drewna, lecz elektrycznych samochodów

A co ze społeczną funkcją lasów zapisaną w ustawie o lasach?

Lasy Państwowe udają, że społeczna funkcja lasów pisanych małą literą jest społeczną funkcją Lasów Państwowych, której w ustawie nie ma. Organizują zatem liczne konkursy lokalne oraz akcje wsparcia, które tak naprawdę są transferem środków z wycinki do lokalnych samorządów i organizacji i tym samym kupowaniem sobie przez LP poparcia wśród lokalnych decydentów oraz organizowaniem możliwości reklamy dla polityków Suwerennej Polski.

Podasz przykłady?

W roku wyborczym Lasy Państwowe rozdają setki milionów złotych na lokalne drogi, zarówno w lasach, jak i poza nimi. Od dwóch lat granty od Lasów Państwowych dostają setki kół gospodyń wiejskich i lokalnych klubów sportowych, za które LP wymagają między innymi poparcia dla swojego modelu gospodarki leśnej. W ramach akcji Drewno jest z lasu, konkursu o niezbyt jasnych zasadach, w którym głównym obowiązkiem grantobiorcy jest promocja drewna i Lasów Państwowych jako jego dostawcy, LP rozdały 11 milionów złotych – przede wszystkim parafiom.

Wspominasz o reklamie polityków Suwerennej Polski. Wydaje się, że od czasu urzędowania Michała Wosia na stanowisku ministra środowiska ta partia dość mocno okopała się w Lasach Państwowych.

Tak i umie wykorzystać olbrzymi aparat LP wraz z jego silnymi lokalnymi wpływami jako maszynę do budowania iluzji siły politycznej. Pokazała to akcja W obronie lasów polskich rozkręcana przez partię Zbigniewa Ziobry wiosną i latem tego roku. Był to antyunijny astroturfing bazujący na zasobach ludzkich Lasów Państwowych i powszechnym przywiązaniu do lasów.

Im dalej w las, tym więcej hipokryzji

Na czym dokładnie polegała ta akcja?

Pod wymyślonym pretekstem, że Unia chce przejąć kontrolę nad polskimi lasami – wymyślonym, bo chodziło o ograniczoną w zakresie wstępną propozycję, która gdyby rzeczywiście stanęła na politycznej agendzie, mogłaby zostać przez Polskę łatwo zablokowana – Suwerenna Polska zorganizowała w terenie akcję zbierania podpisów, do uczestnictwa w której przymuszono pracowników nadleśnictw. Były miejsca, gdzie leśnicy zostali zobowiązani do zebrania 50 podpisów każdy! Formularz, na którym zbierali podpisy, informował zaś tylko o tym, że jest to akcja proleśna i nie wskazywał ani na związek z Suwerenną Polską, ani na antyunijny charakter akcji.

Akcja bazowała na przywiązaniu do lasów i w jednym z punktów odwoływała się nawet do tego, że trzeba chronić lasy przed niekontrolowaną wycinką. Były w niej też czyste manipulacje, jak straszenie tym, że Unia chce zakazać wstępu do co trzeciego lasu. Używając armii leśników i ukrywając cel i afiliacje akcji, w krótkim czasie zebrano 500 tysięcy podpisów. Politycy Suwerennej Polski sprawnie stworzyli sobie okazję, by grzać się przed kamerami i opowiadać o bulwersujących, acz nieprawdziwych zagrożeniach.

Czyli i Lasy Państwowe, i lasy jako takie są rozgrywane i używane politycznie…

Tymczasem pilnie potrzebujemy nowej polityki leśnej, a nie leśnego business as usual i robienia na lasach polityki. Kontekst leśnictwa się zmienił. Polskie lasy już odczuwają skutki katastrofy klimatycznej. Wiele z tradycyjnych gatunków tworzących lasy, jakie znamy, radzi sobie w obecnych warunkach coraz gorzej. Równocześnie to właśnie lasy chronią nas przed skutkami zmian klimatycznych. Zmieniają się też potrzeby społeczne związane z lasami. Polska nie ma polityki leśnej odpowiadającej na te wyzwania.

Heinrich: Nie mylmy lasu z uprawą drzew

czytaj także

Czego więc potrzebujemy?

Realnej dyskusji o tym, jak racjonalnie wykorzystywać drewno, o systemach recyklingu drewna. Potrzebujemy zaprzestać dotowania spalania pełnowartościowego drewna na energię. Musimy zastanowić się, jak zmienić model leśnictwa, by większą część lasów chronić, równocześnie chroniąc klimat, ale i nie odcinając się od surowca, jakim jest drewno. Wreszcie konieczna jest rozmowa o tym, jak zapewnić pracę pracownikom zakładów usług leśnych, którzy tę pracę stracą w wyniku wejścia do lasów harwesterów czy objęcia większego obszaru lasów ochroną. Ani Lasy Państwowe, ani politycy nie chcą na poważnie podjąć takiej debaty.

Tymczasem jest jeszcze jeden czynnik, który sprawia, że jest ona konieczna. Drewniana bonanza się kończy. Od wielu lat kluczowym argumentem leśników za obecnym modelem leśnictwa było to, że w lasach mamy rosnący zapas drewna, bo wycinają go mniej, niż go przyrasta. Jednak ostatnia Wielkoobszarowa Inwentaryzacja Stanu Lasów pokazała, że zapas drewna w lasach zaczął spadać.

To nie skłania LP do przemyślenia dotychczasowej polityki?

Wiedzą już, że w dłuższej perspektywie ich przychody zaczną spadać i że powinny zacząć je dywersyfikować. Jednym z pomysłów, które rozważają, jest sprzedaż leśnych usług ekosystemowych, np. związanych z wodą. Czyli LP chciałyby najpierw osłabić zasoby wodne, np. wycinając lasy wodochronne w górach i zarabiając na tym, a potem ściągnąć ze społeczeństwa opłatę za ochronę przez lasy zasobów wodnych. Gdy słyszę takie pomysły na przyszłość padające z ust czołowych decydentów leśnych, jest dla mnie oczywiste, że obecnie gospodarka leśna w Polsce nie jest prowadzona w interesie społeczeństwa.

Jednocześnie ostatnie lata to także czas dużej mobilizacji społecznej przeciwko traktowaniu lasów jako fabryk drewna i łupów politycznych, o jakim mówisz. Czy ta mobilizacja przynosi efekty?

Rzeczywiście możemy mówić o mobilizacji przeciwko eksploatacyjnemu podejściu do lasów. W setkach miejsc pojedyncze osoby i grupy interweniują, piszą pisma, składają do gmin wnioski o małe formy ochrony przyrody, uczestniczą w konsultacjach społecznych PUL-i, spotykają się z leśnikami, tłumaczą, czemu lasy to nie tylko produkcja surowca, czasem nawet używają trudnych konstrukcji prawnych, by pozwać Lasy Państwowe.

Jako Lasy i Obywatelki od 2021 roku prowadzicie mapę oddolnych inicjatyw leśnych. Ile ich jest?

Zidentyfikowałyśmy ich powyżej 400, z czego ponad 150 to grupy działające długoterminowo. A wiemy też, że dużej liczby jednorazowych inicjatyw już po prostu nie wyłapiemy.

Jednym z efektów tej mobilizacji z pewnością jest powolna zmiana kulturowa. Działanie oddolnych grup leśnych pokazuje, że las i szerzej przyroda są istotne dla przeciętnych obywateli i obywatelek. Mówimy o aktywizmie nowego rodzaju, może mniej idealistycznym i spektakularnym niż protesty przeciwko wycince w Puszczy Białowieskiej czy na Pogórzu Przemyskim, ale też bardziej praktycznym i codziennym. Chodzi o wzięcie odpowiedzialności nie za dziedzictwo narodowe, ale za własne sąsiedztwo. I to dla mnie jest istotna zmiana, która wpisuje się w nurt docenienia zupełnie przeciętnej przyrody, która nie musi być dziedzictwem narodowym, by być cenna. Docenienia tego, że mamy możliwość pójść do zupełnie zwyczajnego lasu i naładować baterie, tego, że oczyszcza on powietrze, reguluje mikroklimat.

Las to nie fabryka drewna. Obywatele to wiedzą. A leśnicy?

A jeśli chodzi o prawne i instytucjonalne zmiany systemowe?

Tutaj jeszcze trudno mówić o konkretnych efektach. Najistotniejsze jest chyba to, że niektóre samorządy, głównie w większych miastach, czasem w ośrodkach wypoczynkowych i uzdrowiskach, zauważyły, że lasy są ważne dla ich mieszkańców, i zaczynają stawać po stronie ludzi i przyrody. Negocjują z LP, tworzą małe formy ochrony przyrody. Prawnie możliwości działania samorządów są jednak bardzo ograniczone.

Natomiast jeżeli chodzi o Lasy Państwowe, to są one zamknięte na jakąkolwiek realną zmianę czy adaptację gospodarki leśnej. Grupom aktywistycznym udaje się lokalnie ochronić fragmenty lasu, ale wszelkie ustępstwa ze strony LP są zawsze wymuszone silną mobilizacją społeczności, mediów i samorządu. Leśnicy w najlepszym wypadku traktują aktywistki i aktywistów jako osoby nieogarnięte, które trzeba wyedukować o konieczności intensywnego wycinania drzew, a w najgorszym jako społecznych szkodników o podejrzanych motywach.

Rok temu Lasy Państwowe, bojąc się zapewne, że ktoś im narzuci zmiany, zareagowały, tworząc koncept lasów społecznych, czyli takich, w których dowartościowana ma być funkcja społeczna.

Brzmi jak krok w dobrym kierunku. Jest jakiś haczyk?

Owszem: lasy społeczne są regulowane wewnętrznym zarządzeniem LP, którego nadleśnictwom zdarza się zupełnie nie przestrzegać – starają się, jak mogą, by nie słuchać głosu społecznego. Dodajmy, że ani zarządzenia, ani jego nieprzestrzegania nie można zaskarżyć. Ale nawet gdy jest ono przestrzegane, niewiele z tego wynika, bo napisano je tak, by dużo w gospodarce leśnej nie zmienić. Od grup, z którymi pracujemy, słyszymy, że lasy społeczne to jeszcze jedna ściema i fasada powstała po to, by wszystko pozostało po staremu.

Co ciekawe, presję społeczną na zmianę modelu gospodarki leśnej LP postrzegają jako jedno z trzech głównych wyzwań, z którymi muszą się mierzyć, razem z polityką leśną UE, którą LP odrzucają, oraz wpływem zmian klimatu na lasy.

Przychodzi leśnik do aktywistki. I płacze jej w rękaw

Tymczasem na wielkiej demonstracji 4 czerwca Donald Tusk mówił, że patriotyzm polega między innymi na tym, że nie „nie zgodzisz się na wyrzynanie lasów i zatruwanie Odry”. Masz poczucie, że tematy ekologiczne, w tym konkretnie polityka wobec lasów, będą ważne w tej kampanii wyborczej?

Bardzo odpowiada mi taka definicja patriotyzmu, ale myślę, że tematy ekologiczne i klimatyczne są wciąż w dużej mierze traktowane przez polityków większości opcji bardzo instrumentalnie.

To krótkowzroczne, bo raczej wcześniej niż później okaże się, że to kwestie determinujące jakość i poziom życia dużej części ich elektoratu. Grupa osób, która zauważa, że stan środowiska decyduje o jakości życia, rośnie i będzie rosła. Nie mówimy już tylko o organizacjach przyrodniczych, które zabiegają o zachowanie bioróżnorodności, ale o ludziach, którzy zauważają, że wysycha im studnia, rzeką płyną ścieki, a ich miasteczko-uzdrowisko stało się znacznie mniej atrakcyjne dla przyjezdnych, bo spora część lasów wokół jest „odnowiona”, czyli wycięta i obsadzona sadzonkami, przeorana szlakami zrywkowymi albo zamknięta, bo właśnie ma tam miejsce wyrąb.

Lasy Państwowe niszczą polskie lasy, Wody Polskie trują polskie wody

By obraz był pełen, muszę też powiedzieć, że gospodarka leśna wchodzi powoli do mainstreamu debaty politycznej. Poza tym są posłanki i posłowie – choć tak się składa, że głównie posłanki – które dla ochrony lasów w kończącej się kadencji robiły bardzo konkretne rzeczy, wspierały aktywistów, wnosiły interpelacje, walczyły o dane. Lasy i Obywatelki pracowały z posłankami z Lewicy i Zielonych i wiem, że są to osoby, które na temacie lasów się znają i go nie odpuszczą.

Głosowanie reprezentantów PSL i większości PO w Parlamencie Europejskim przeciw Nature Restoration Law nie jest chyba dobrym znakiem? Może Platforma nie zamierza zabiegać o proekologicznych wyborców, wierząc, że i tak nie mają oni wyjścia, skoro chcą odsunąć PiS od władzy?

Zadałaś pytanie z silną tezą. Faktycznie, głosowanie w sprawie Nature Restoration Law było dużym rozczarowaniem. Poparcie tego długoterminowego planu potrzebnego dla wzmocnienia natury, ale też pośrednio dla ochrony ludzi wymagało nieco odwagi i wyjścia poza doraźne polityczne gry. Europarlamentarzyści z PSL i PO (z wyjątkiem Janiny Ochojskiej) nie stanęli na wysokości zadania.

Co do roli ekologii i klimatu w wyborach, to mam nadzieję, że przed 15 października Platforma znajdzie w sobie odwagę, by w umiejętny sposób podjąć te kluczowe tematy, a w kwestii lasów programowo będzie trzymała się swoich zobowiązań. Są w Platformie posłowie i posłanki, którzy znają się na lasach i działają w kierunku ich reformy. Pytanie, czy będą mieli chęć i siłę się z tym komunikatem przebijać. Ale też Platforma nie jest jedynym ugrupowaniem opozycyjnym.

Parlament Europejski poświęcił przyrodę, by zadowolić lobby rolnicze i leśne

Jako osoba zaangażowana w kwestie lasów pewnie uważasz, że politykom i polityczkom trzeba pomóc znaleźć w sobie tę siłę i chęć?

Od tego są wybory, żeby angażować się na rzecz spraw, które uważamy za ważne. To, na ile kwestie ekologiczne i klimatyczne będą w tej kampanii ważne, do pewnego stopnia rzeczywiście zależy od tego, na ile pokażemy politykom i polityczkom, że nam na tym zależy. Jako Lasy i Obywatelki razem z grupami aktywistycznymi, z którymi pracujemy, chcemy w tej kampanii dociskać kandydatów i kandydatki o to, co już zrobili dla lasów i jakie mają pomysły na reformę leśnictwa.

Wydaje mi się też, że jakimś antidotum na spychanie istotnych kwestii na margines kampanii jest angażowanie się, już jako osoby prywatne, w kampanie konkretnych osób, które popieramy. Przekonanie stu czy dwustu osób, w bezpośredniej rozmowie albo przez media społecznościowe, by zagłosowały właśnie na te osoby, może sprawić, że to właśnie kandydatka czy kandydat o najbliższych nam poglądach zdobędą mandat, szczególnie jeśli w działania popierające ich zaangażujemy się większą grupą. Tylko że taką kandydaturę, którą chcemy wspierać, trzeba wybrać już teraz i od razu zacząć działać.

Opowieść na czasy niepewności. Czym jest Aktywna Nadzieja?

czytaj także

A według ciebie opozycja ma pomysł na zmiany systemowe, czy zmianę miałaby zapewnić sama wymiana kadr w Lasach Państwowych? 

Wymiana kadr, nawet na najbardziej progresywnych leśników, nie wystarczy. Bo bez zmiany zasad i wzmocnienia kontroli politycznej oraz społecznej Lasy Państwowe i wszyscy ich pracownicy w sposób naturalny będą działać dla maksymalizacji korzyści własnej. Ale obawiam się, że na razie żadna siła polityczna nie ma dopracowanego całościowego pomysłu na zmianę polityki leśnej i modelu leśnictwa. W dostępnych na razie programach kwestią lasów najpełniej zajmuje się Lewica.

To przyjrzyjmy się temu, co już wiemy.

Już w listopadzie 2022 roku pojawiły się deklaracje Platformy Obywatelskiej i Polski 2050. Obie partie zadeklarowały wyłączenie z wycinki 20 proc. lasów, z tym że Polska 2050 asekuracyjnie zastrzegła, że miałoby to nastąpić do 2030 roku. Obie partie obiecały efektywny społeczny nadzór nad lasami. Platforma deklarowała też, że zakończy spalanie drewna na energię w elektrowniach, a Polska 2050 obiecywała podwojenie powierzchni parków narodowych (czyli z 1 do 2 proc. powierzchni kraju) do 2030 roku oraz gwarancje, że polski biznes będzie miał dostęp do polskiego drewna.

Za nami konwencja KO…

Powtórnie usłyszeliśmy na niej te postulaty, ale w okrojonej i mniej precyzyjnej formie. W ramach 100 konkretów na 100 pierwszych dni mowa była o wyłączeniu najcenniejszych przyrodniczo lasów z wycinki. Z deklaracji znikł wskaźnik 20 proc. Mówienie o wyłączeniu tylko najcenniejszych przyrodniczo lasów wywołuje pytanie: a co z lasami ważnymi głównie ze względu na swój wpływ na klimat albo funkcje rekreacyjne? Na liście 100 konkretów nie ma zakazu spalania drewna w elektrowniach, ale mówiła o nim ze sceny szefowa Zielonych.

Pojawił się za to postulat rozliczeń PiS za rabunkową gospodarkę leśną.

O tyle bałamutny, że zasady gospodarki leśnej są obecnie dokładnie takie same jak za rządów PO – to jest po prostu zły system, który łatwo nadużyć.

Pozytywne jest z kolei to, że w 100 punktach Koalicji przeczytamy o blisko związanym z lasami problemie wody wraz z deklaracjami ochrony torfowisk, mokradeł i rzek. Wstępne deklaracje są więc obiecujące, ale w związku z tym, że to program na 100 dni, z definicji nie może być próbą systemowej zmiany polityki leśnej.

Natomiast Trzecia Droga jak na razie nie wypowiedziała się na temat lasów, więc nie wiadomo, czy podtrzyma deklaracje z listopada.

A jak to wygląda w programie Lewicy?

Mamy w nim najpełniejsze omówienie kwestii leśnej. Mowa jest tam między innymi o powiększeniu obszaru parków narodowych do 4 proc. powierzchni kraju i wprowadzeniu subwencji ekologicznej dla samorządów. Lewica deklaruje stworzenie na 6 proc. powierzchni kraju (czyli też 20 proc. powierzchni lasów) Lasów Obywatelskich, które mają być wyłączone z gospodarki leśnej i przeznaczone dla ludzi i przyrody, przekształcenie LP w agencję rządową i odejście od rabunkowej gospodarki leśnej.

W programie Lewicy mowa jest też m.in. o dostępie do wymiaru sprawiedliwości dla kontroli legalności decyzji zatwierdzających plany urządzenia lasu, o mądrej gospodarce wodnej oraz o Krajowej Strategii Renaturyzacji, by chronić bioróżnorodność, zwiększyć retencję wód i przeciwdziałać konsekwencjom zmiany klimatu.

Zapewne o polityce leśnej będzie wspominał też program Zielonych, ale na razie nie jest dostępny.

Czy Lewica jest nudna?

Czego od opozycji oczekują organizacje pozarządowe zajmujące się kwestiami leśnymi?

Różne organizacje oczekują nieco odmiennych rzeczy, bo z różnych perspektyw patrzą na lasy i szerzej naturę. Wszyscy mamy jednak wspólny mianownik – Manifest Leśny organizacji i ruchów społecznych, poparty dotąd przez ponad 200 grup i organizacji. Grono sygnatariuszy jest szerokie i wykracza poza organizacje stricte przyrodnicze. Cały czas zbieramy pod nim podpisy poparcia. Wysłaliśmy też Manifest Leśny do partii politycznych, by się wobec niego określiły.

Postulaty, które wysuwamy, to wyłączenie z użytkowania drewna co najmniej 20 proc. lasów i oddanie ich ludziom i przyrodzie, realny wpływ społeczeństwa na decyzje o lasach, zakończenie marnotrawstwa środków finansowych pozyskanych ze sprzedaży drewna i więcej środków na ochronę przyrody, ukrócenie wydatków LP na cele niezwiązane z główną działalnością, sprawiedliwa społecznie transformacja obszarów cennych przyrodniczo przy objęciu ich ochroną, zapewnienie godnej pracy w lesie dla pracowników firm leśnych i parków narodowych, racjonalna gospodarka drewnem, zapewnienie dostępu do wymiaru sprawiedliwości w sprawach związanych z lasem i wreszcie dostęp do pełnej informacji o lasach.

Mówiąc o postulatach wobec opozycji, zakładamy jej zwycięstwo, a przecież to niejedyny scenariusz. Czego możemy się spodziewać, jeśli PiS utrzyma władzę?

Kontynuacji stanu obecnego. W opublikowanym w ostatni weekend programie PiS czytamy, że Polska gospodarka leśna jest świetna i chroni przyrodę. Widać też, że PiS pozazdrościł Suwerennej Polsce sukcesu z antyunijną akcją na bazie „ochrony” lasów – program zawiera cały punkt o tym, że „nie odstąpimy od obrony polskich lasów”, bo są filarem suwerenności.

Już w sierpniu Jarosław Kaczyński straszył, że Bruksela zagraża naszej wolności zbierania w lasach grzybów.

A stowarzyszenie grzybiarzy kontrowało wtedy, że problemem w polskich lasach są rabunkowe wycinki, które wpływają także na grzyby.

PiS identyfikuje też olbrzymi problem z zagrożeniem suszą, ale jego rozwiązaniem mają być wielomiliardowe inwestycje w infrastrukturę, które nie tylko są krytykowane przez ekspertów, ale brzmią również jak wyrok na przyrodę.

A co dla lasów będzie oznaczała sytuacja, w której Platforma w jakiejś formie dogadałaby się z Konfederacją?

Nie mam aż tak dobrej szklanej kuli, by przewidywać skutki wszystkich politycznych roszad. Wiem tylko, że jeżeli nie dojdzie do poważnej reformy leśnictwa, zmiany definicji lasu, systemowego docenienia usług ekosystemowych, urealnienia ochrony przyrody, wprowadzenia rzeczywistej kontroli politycznej i społecznej nad Lasami Państwowymi, wprowadzenia kontroli nad ich finansami, jeżeli zmiany będą tylko kosmetyczne, to problemy, o których mówiłam, będą się pogłębiać, a Lasy Państwowe nadal będą służyć sobie i politykom, a nie społeczeństwu i przyrodzie.

Suwerenna Polska pokazała, że partia może sobie całkowicie podporządkować Lasy Państwowe i ciągnąć z tego podporządkowania ogromne polityczne korzyści. Wielu leśników zdradza w prywatnych rozmowach obrzydzenie obecnym poziomem upolitycznienia Lasów Państwowych, kulturą folwarku, ścisłymi związkami z rydzykowym Kościołem, ale jako grupa zawodowa bez sprzeciwu podporządkowują się i nic z tym nie robią. Ten poziom upolitycznienia też może stać się częścią „nowej normalności”, szczególnie jeśli PiS utrzyma się przy władzy.

W wypadku jakiegoś podejścia do reformy LP każde ugrupowanie mierzyć się też będzie z pokusą skoku na kasę z lasów, czyli kontynuowania silnej eksploatacji lasów, by przejąć kontrolę nad płynącymi z tego zyskami.

Ty sama od paru lat jesteś zaangażowana w walkę o las, który masz niemal za płotem. Z jakim skutkiem?

Spora część „naszego” lasu, o który walczymy, żyje. W zasadzie mówimy o fragmentach lasu, bo mamy już tutaj mozaikę z dużą liczbą rębni i młodników. Ponieśliśmy porażkę w cennym fragmencie lasu, gdzie kiedyś były plany powołania rezerwatu. Wykonano tam rębnię tuż przy gnieździe bociana czarnego (co jest niezgodne z przepisami) oraz wycięto starą aleję świerkową – nie zdążyliśmy powołać tam obszarowego pomnika przyrody.

Natomiast w innym miejscu, w bezpośrednim sąsiedztwie wsi, zablokowaliśmy na razie wycinkę. Kosztowało to mnóstwo czasu i wysiłku. Próbowaliśmy wielu sposobów i negocjacji, ale nie udało się osiągnąć kompromisu. W końcu wytoczyliśmy Lasom Państwowym dość skomplikowany proces cywilny. Jedyny taki w Polsce – bo pamiętajmy, że dostęp do kontroli legalności gospodarki leśnej w Polsce jest niezwykle (i wbrew konwencji z Aarhus) ograniczony. Na naszym lesie sąd dał nam zabezpieczenie. To oznacza, że przynajmniej do końca procesu nie można tego lasu wyciąć.

Wygląda na to, że „wasz” las spełnia wszelkie warunki, by uznać go za las społeczny.

Faktycznie, spór mógł zostać łatwo rozwiązany poprzez zastosowanie wspomnianego przeze mnie wcześniej zarządzenia o lasach społecznych, ale tak się nie stało. Nadleśniczy uznał bowiem, że wyznaczy lasy społeczne gdzie indziej, bo według niego część lasu – mała, dodajmy – w sprawie zachowania której ponad 100 osób podpisało dwie petycje i o którą procesuje się bezpośrednio kilkadziesiąt osób, nie jest ważna dla społeczności. Lasy społeczne wyznaczył zaś na wyspie na Bugu, gdzie raczej nie bywa nikt poza myśliwymi, oraz m.in. pod siecią trakcji elektrycznej. Wzięliśmy też licznie udział w konsultacjach społecznych nowego planu urządzenia lasu, ale większość naszych uwag odrzucono.

Własnymi ciałami bronią lasu przed wycinką

czytaj także

Opowiadam to wszystko, by wykazać, że nie można liczyć na to, że Lasy Państwowe same zaadaptują się do zmieniających się warunków. Gdy w grę wchodzi obrona leśniczego biznesu i pełnej arbitralności decyzji, Lasy Państwowe dążą do rozwiązania siłowego, co w mojej ocenie jest zachowaniem nieracjonalnym – bo przecież nie przynosi zamierzonych przez LP efektów i szkodzi im wizerunkowo.

Dopóki więc nie dojdzie do systemowej zmiany modelu leśnictwa i reformy Lasów Państwowych, w naszej wsi zawsze z tyłu głowy będziemy mieć myśl, że wcześniej czy później naszego lasu będziemy musieli bronić przed rębnią zupełną, stając oko w oko z harwesterem.

**
Marta Jagusztyn – badaczka, ewaluatorka, konsultantka międzynarodowych organizacji rozwojowych. Współtwórczyni inicjatywy Lasy i Obywatele dokumentującej, badającej i wspierającej grupy obywatelskie, które angażują się w sprawy lasu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Magda Majewska
Magda Majewska
Redaktorka, animatorka kultury
Redaktorka, animatorka kultury, popularyzatorka literatury i kultury dla dzieci aktywna w internecie pod szyldem Mosty z książek. Z Krytyką Polityczną związana od 2010 roku, w latach 2013–2023 redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, odpowiedzialna głównie za tematykę kulturalną i społeczną. Absolwentka politologii UW, Podyplomowych Studiów Polityki Wydawniczej i Księgarstwa UW oraz Studiów Podyplomowych „Literatura i książka dla młodzieży wobec wyzwań nowoczesności” na UW. Zajmowała się promocją i PR-em w dziedzinie kultury (m.in. promocją TR Warszawa w latach 2006–2010) oraz animacją projektów społeczno-kulturalnych. Redaktorka książek, głównie dla dzieci i młodzieży (m.in. „Złodziejki książek”). Inicjatorka akcji społecznej „Warszawa Czyta”, współprowadzi Mokotowski Dyskusyjny Klub Dyskusyjny. Feministka, weganka, rowerzystka. Mama Mirona.
Zamknij