Dziecko, które nie mogło się odnaleźć w systemowej placówce, traciło entuzjazm, chęć, zapominało, co je w ogóle interesuje. W Szkole w Chmurze odzyskało siły i radość. A nie do przecenienia okazało się zaufanie, jakie dziecku okazali rodzice, zgadzając się na Chmurę.
System publicznej edukacji dosięgnął poważny kryzys. Ze szkół systemowych uciekają i uczniowie, i nauczyciele. Uciekają przed stresem, tłokiem, przeładowaną podstawą programową, coraz niższą jakością edukacji, kolejnymi – eksperymentalnymi i ideologicznymi – pomysłami kolejnych minister i ministrów edukacji, ale też przed brakiem czasu na swoje pasje, testozą, brakiem czasu na naukę, na czytanie książek. Bo i na to, kiedy pędzisz od klasówki do klasówki, nie ma czasu. Uciekają, krótko mówiąc, przed anachronicznym systemem, który pożera czas i energię, ale nie daje kompetencji potrzebnych we współczesnym świecie. Nauczycielom nie przynosi godziwych pieniędzy, zaś uczniom zbyt wielkiej nadziei na dobrą edukację i godne płace w dorosłym życiu.
Do liceów niepublicznych w ostatnim roku uczęszczało 72 265 uczniów, co oznacza wzrost, w stosunku do roku szkolnego 2013/2014, ponad trzykrotny (!). Co dziesiąty licealista uczy się zatem w szkole niepublicznej. Licząc razem z podstawówkami, poza szkołami publicznymi jest już 6,2 proc. uczennic i uczniów, czyli dokładnie 254 604.
Lex Czarnek chce nas wszystkich postawić do kąta, a prezydent się namyśla
czytaj także
Widać też wyraźny odpływ uczniów do edukacji domowej. Najnowszy raport MEiN dla Fundacji Edukacji Domowej podaje, że w domach uczy się 42 300 osób, z czego 23 097 to uczniowie podstawówki i 19 323 liceum. W roku szkolnym 2019/2020 w edukacji domowej pozostawało zaledwie 12 tysięcy osób, a w roku szkolnym 2020/2021 – 20 tysięcy. Tyle wstępu.
Czas i pieniądze
Część z tych osób przeszła do edukacji domowej dlatego, że pojawiła się Szkoła w Chmurze, działająca już trzy lata. Zaczynała z grupą stu uczniów, w kolejnym roku było ich 1000, a na początku roku szkolnego 2022/2023 – już 10 000. Teraz przyrost, według dyrektorki Chmury Barbary Jędrusiak będzie mniejszy, bo szkoła nie promuje się już, a nowi uczniowie trafią tu zatem tylko z polecenia. Niemniej jednak zakłada, że w rok szkolny 2023/2024 wystartuje około 30 tysięcy chmurowiczów.
Szkoła jest bezpłatna. To rewolucja, bo dotychczas, żeby zabrać dziecko z systemu publicznego, trzeba było mieć pieniądze, albo przynajmniej dużo czasu i kompetencje, żeby uczyć dziecko w domu. Osobom, które pracują, ale nie mają wolnych przynajmniej 2 tysięcy miesięcznie na edukację niepubliczną, pozostawało ciułanie na korepetycje, które zabierały dzieciakom resztki wolnego czasu, sprowadzając ich dzieciństwo do ciężkiej pracy nieraz od siódmej rano, w przepełnionych po reformach szkołach, do późnych godzin wieczornych, kiedy to, przysypiając, kończyły odrabiać prace domowe.
Szkoła w Chmurze pozwala odzyskać wolność, spokój i czas. Nie ma sprawdzianów, klasówek, odpytywania pod tablicą, nie ma też tłoku, hałasu i związanego z tym stresu. Zamiast kilkunastu ocen z jednego przedmiotu jest tylko jedna, z całości materiału. Można siąść do zadań w wybranym przez siebie czasie, można uczyć się z audiobooków lub słuchać wykładów na spacerze. Można uczyć się blokami tematycznymi. Można przez miesiąc uczyć się tylko fizyki. Można się uczyć dlatego, że człowiek chce się uczyć, a nie, dlatego że musi. Jak opowiadały dziennikarce Justynie Sucheckiej uczennice i uczniowie Szkoły w Chmurze, nawet uczniowie, którzy w szkole publicznej mieli dwóje, tu mogą zobaczyć, że nauka jest ciekawa. Że nie ma złych uczniów, są tylko złe warunki.
Równe szanse edukacyjne dla uczniów i uczennic z Ukrainy w polskiej szkole? Na razie to fikcja
czytaj także
Jednocześnie uczennice Chmury realizują tę samą co wszyscy podstawę programową, otrzymują świadectwa, przystępują do egzaminu ósmoklasistki i do matury.
Twórcy szkoły piszą o sobie: „Tworzymy społeczność ludzi, którzy uwierzyli, że edukacja może wyglądać inaczej. Wspólnie z uczniami, uczennicami, rodzicami, nauczycielami, nauczycielkami, edukatorami, edukatorkami i specjalistami i specjalistkami różnych dziedzin rozwijamy szkołę na miarę XXI wieku”.
Platforma internetowa, egzaminy online
Z pewnością to szkoła online w czasie pandemii oswoiła nas szerzej z pomysłem, że można uczyć się poza murami szkoły, byle mieć zasięg internetowy. O ile jednak wtedy próbowano po prostu siatkę zajęć, czyli kolejne według planu lekcje, przenieść w tryb zdalny, o tyle Szkoła w Chmurze podstawę programową prowadzi za pomocą interaktywnej platformy e-learningowej. Każdy przedmiot jest tam rozbity na zagadnienia i zadania, a odpowiedzi są sprawdzane. Uczennice mogą rozwiązywać je samodzielnie, z asystą rodziców, mogą też skorzystać z dostępnych konsultacji online z nauczycielem.
Platformę stworzył zespół specjalistów: nauczycieli, doktorów i profesorów akademickich, m.in.: dr Mateusz Tofilski, dr Filip Stawski, dr Bartosz Mroczkowski, Karol Bielski, dr Krzysztof Jurek, Aleksandra Wańczyk. Jest też na bieżąco udoskonalana, nad czym czuwają eksperci, np. prof. Marek Kaczmarzyk i Przemek Staroń. Stroną techniczną zajmuje się 28-osobowy zespół pracowników działu IT, którzy rozwiązują codzienne problemy, dostrajając platformę do rosnącej liczby użytkowników.
Na niej logują się uczniowie, zapisują się na warsztaty, na egzaminy, z niej drukuje się świadectwa, uzupełnia protokoły po egzaminie. Ile to wszystko kosztuje?
– Zaczęliśmy ją tworzyć, zanim pojawili się pierwsi uczniowie, za którymi szłyby subwencje – opowiada Barbara Jędrusiak. – Fundacja Społeczeństwo zainwestowała w nią. Przy 10 tysiącach uczniów w zeszłym roku koszty platformy były pokrywane. Kiedy w połowie roku subwencja została zmniejszona czterokrotnie, żeby umożliwić szkole przetrwanie, fundacja nie pobierała za nią żadnej opłaty.
czytaj także
Do problemów z subwencją jeszcze wrócimy.
Platforma, jak się wydaje, zmienia wszystko. Zdejmuje bowiem z rodziców konieczność przygotowywania kolejnych lekcji, ślęczenia nad podręcznikiem, sprawdzania gdzie kończy się podstawa programowa, a zaczyna podręcznik. Tradycyjne podręczniki w dodatku pisane są różnie, wiele powiedziano już o abstrakcyjnym sposobie podawania wiedzy np. historii, po której dzieci nie rozumieją przyczyn, konsekwencji ani następstw wydarzeń, a jedynie wbijają sobie w pamięć kilka dat.
– Platforma jest bardzo fajnie przygotowana. Dopasowana do podstawy programowej. Potrzebne są też oczywiście podręczniki, dodatkowe materiały – opowiada Agata, mama uczennicy ósmej klasy Szkoły w Chmurze. – Moja córka czytała całe obszary podręcznika, co dawało jej ogólny pogląd, a potem rozwiązywała karty pracy, skupiając się na konkretnych informacjach.
– Niektórzy uczniowie i rodzice mówią, że nie zdecydowaliby się na edukację domową bez tej platformy, to jest przejrzysta umowa między szkołą a uczniem, który wie, czego od niego chcemy, co nam ma pokazać na koniec roku – mówi Barbara Jędrusiak.
Osobiście potwierdzam: jedno z moich dzieci uczy się w Chmurze (drugie w szkole publicznej) i ja też nie zdecydowałabym się na ten eksperyment, gdyby nie platforma prowadząca przez podstawę programową.
Do tego wszystkiego Chmura oferuje konsultacje z nauczycielami online, warsztaty, konsultacje z języka angielskiego, dostęp do psychologa itd. Powstają centra spotkań, uczniowie mogą komunikować się na Discordzie, umawiać na wspólną naukę. Na początku roku odbył się wyjazd integracyjny.
Nie ma w Szkole w Chmurze ocen cząstkowych. Uczeń wybiera sobie termin egzaminu. Egzamin ustny i pisemny odbywają się w tym samym dniu, w (zdalnej) obecności nauczyciela. W wypadku pisemnego losowane są pytania z całej podstawy programowej z danego roku, a na napisanie egzaminu jest 60 minut. Odpowiedzi są sprawdzane, wynik jest udostępniony uczniowi na platformie w procentach. Te egzaminy są grupowe. Jak jest z ustnym?
czytaj także
– Podobnie, choć ustne są indywidualne – wyjaśnia nauczyciel historii i WOS Wojciech Kraszewski. – Odnoszą się do podstawy programowej z całego roku. Uczeń może też przygotować projekt edukacyjny: prezentację, film, co chce. Przedstawia go, a później opowiada, jak ta praca powstała, skąd czerpał materiały, wiedzę, co go w tym zainteresowało. Ja zawsze weryfikuję wiedzę. Wiadomo, że w sieci można znaleźć wszystko, naszym zadaniem jest sprawdzić, czy to była praca własna, czy uczeń rozumie, co mówi, czy wklepał na pamięć. Czasem wystarczy zadać jedno czy dwa kluczowe pytania, nawet z tej samej prezentacji, czasem dodatkowe pytania około tematu, który prezentuje – opowiada.
W powszechnym przekonaniu egzaminy są łatwe. Można się do nich przygotować, wybrać zakres tematyczny. Agata wspomina, że jej córka, nie przejmując się specjalnie nauką i stopniami w szkole systemowej, w Chmurze, nie przemęczając się, miała ostatecznie piątki i szóstki z egzaminów.
Taka jest chmurowa średnia: 88–95 proc.
Czy to wiarygodne oceny? Osoby zajmujące się edukacją miały wątpliwości, czy wewnętrzne egzaminy dają wymierne pojęcie o przyswojonej wiedzy.
Wojciech Kraszewski, nauczyciel Szkoły w Chmurze i szkoły systemowej, nie ma wątpliwości.
– Czy to działa? Wystarczy spojrzeć na zeszłoroczne egzaminy ósmoklasisty. W Chmurze średnia była powyżej 60 proc. Znam szkoły, gdzie średnie wahały się od 39–40 do 50 proc. A tutaj młodzież, mimo że uczy się sama, dała radę.
Czy da się uratować zdewastowaną oświatę publiczną? Nie wiem, alebym spróbował
czytaj także
Tegoroczne wyniki są trochę gorsze. Ogólnopolska średnia wyników egzaminu ósmoklasisty w 2023 roku to: 66 proc. z języka polskiego, 53 proc. z matematyki i 66 proc. z języka angielskiego. W Chmurze: 57 proc., z polskiego, 41 proc. z matematyki, 73 z angielskiego.
Wyniki egzaminów wszędzie są coraz gorsze, chociaż oczywiście nie da się ich nie zdać. Gorsze przełożą się na mniejszą liczbę punktów i zamkną drzwi do liceów stojących w rankingach wyżej. Celem Chmury nie jest jednak pozycja w rankingu, ale zmiana podejścia do nauki, tak by to nie wyniki, nie stopnie, nie słupki osiągnięć w wykresach były najważniejsze, w każdym razie na tym etapie nauki. Większe znaczenie mają wyniki matur.
Wolności trzeba się nauczyć
Więcej wątpliwości mają znajomi uczniowie Chmury. Pytani o egzaminy mówią, że z reguły nauczyciele są świetni, ale np. na egzaminie z hiszpańskiego nauczycielka wyszła, zostawiając kilkudziesięciu uczniów samych. Że wielu uczniów przychodzi do Chmury, bo im się nie chce uczyć, zostawiają wszystko na ostatnią chwilę, nie przykładają się, ściągają, a szkoła w żaden sposób ich nie kontroluje, nie dopilnowuje, nie naciska.
Platforma też jest tylko narzędziem pomocniczym, nie obowiązkowym, nie ma punktów za to, że przeszło się przez wszystkie działy podstawy programowej, nie liczy się to do oceny końcowej.
I tak faktycznie jest. Szkoła w Chmurze dostarcza narzędzi, ale odpowiedzialność za edukację biorą na siebie rodzice. To na nich spoczywa obowiązek motywowania, dopilnowania, sprawdzania, wspierania. Na tym polega edukacja domowa. Potwierdza to Wojciech Kraszewski: – Oczywiście, nauka domowa nie jest dla wszystkich. Tylko dla tych, którzy chcą się uczyć. Tu trzeba systematyczności, własnego planu na to, jak się uczyć, jak zorganizować sobie plan nauki.
Samodzielności trzeba się nauczyć. Szkoła systemowa trenuje w uczeniu się na rozkaz, z przymusu, z konieczności, ze strachu, na czas, do egzaminu, do testu. Jeśli się ten przymus zdejmie, wola, świadomość, potrzeba nauki nie pojawiają się natychmiast. To jest proces: uwolnić ciekawość, przypomnieć sobie dziecięcą, przedszkolną radość poznawania, a do tego uwewnętrznić „dyrektora”, wypracować dyscyplinę, wyćwiczyć wolę, odnaleźć wewnętrzną motywację. O ciemnych stronach wewnętrznego „dyrektora” pisał obszernie Byung-Chul Han w Społeczeństwie zmęczenia, który przekonywał, że w sumie łatwiej człowiekowi mierzyć się z opresją zewnętrzną niż wewnętrzną, bo od wewnętrznej nie da się uciec – trudno się wobec niej zbuntować.
czytaj także
Możemy o tym zagadnieniu pomyśleć też w szerszej perspektywie. Od 30 lat mamy demokrację, a postulatem wolności rządzący nadal machają nam przed nosem jak marchewką. Dlaczego? Być może również dlatego, że przez 12 lat w szkole systemowej jesteśmy poddanymi? Poddanymi systemu, poddawanymi presji, dyktatowi, dyscyplinie, przymusowi. Aż w końcu przyswoimy, że bez przymusu niczego z nas nie będzie ani z naszych dzieci. Że potrzebujemy demiurga, który nas stworzy, a bez niego będziemy zaledwie gliną, dopiero materiałem na człowieka. To, czego się uczymy, to nie, jak być wolnym, jak szanować granice swoje i innych, jak organizować sobie czas, jak dowiadywać się czegoś o sobie, kształtować poglądy, rozumieć zasady moralne i etyczne, ale jak zaliczyć: etykę zaliczyć, jeśli w ogóle w szkole jest, fizykę zaliczyć, matmę, wydukać z pamięci „Litwo, ojczyzno moja…”. Możemy się też ewentualnie nauczyć, jak się z systemu sprytnie wykręcać, jak szukać w nim luk i jakoś sobie z nim radzić, bo skoro system jest wobec nas średnio fair, to i my specjalnie zobowiązani nie musimy się czuć.
Wolności trzeba się uczyć jak wszystkiego innego – i da się.
– Widziałam w Chmurze rolę edukacyjną, trening brania za siebie odpowiedzialności. Na początku moja córka miała słabą mobilizację do uczenia się, z czasem to polubiła, egzaminy okazały się nie aż tak stresujące, nawet przyjemne. Z czasem również przygotowywanie się i kontrolowanie terminów egzaminów weszło jej w nawyk – opowiada cytowana już Agata.
Ja też jeszcze rok wcześniej nie zdecydowałabym się na Chmurę, musiałam się przekonać, że Szymek będzie umiał uczyć się samodzielnie, że nie będę musiała wisieć nad nim, zaglądać przez ramię i wciąż kontrolować. I też obserwowałam proces przechodzenia ośrodka decyzyjnego z zewnątrz do wewnątrz. Wymaga on czasem wsparcia, warunków, chęci, odpowiedniej osobowości.
Nie ma co do tego wątpliwości również Mikołaj Marcela, pisarz, wykładowca, nauczyciel, specjalista zajmujący się zagadnieniami związanymi z edukacją dzieci: – To nie jest rozwiązanie dla wszystkich, potrzebni są świadomi rodzice, chęć do nauki, dobra organizacja. Mamy też młodych ludzi ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Ale pamiętajmy przy tym, że i szkoła publiczna nie jest dla wszystkich, a dla wielu jest rozwiązaniem bardzo szkodliwym.
Nasz świat opiera się na patoposłuszeństwie. Ale możemy to zmienić [rozmowa z Mikołajem Marcelą]
czytaj także
– Znam sytuacje, w których Chmura jest jedyną drogą dla rodziców i dzieci, rzeczywiście ratuje zdrowie psychiczne uczniów. Znam nastolatka, ucznia elitarnej szkoły, która jednak nie akceptowała jego pozaszkolnej działalności, wylądował u psychiatry, wycofał się z życia społecznego, zamknął się w domu na kilka miesięcy. Szkoła w Chmurze dała mu możliwość, by się kształcić i rozwijać swoje zainteresowania. Chłopak odzyskał równowagę, uśmiech, energię do życia – opowiada Marcela.
Sama znam podobną historię. Dziecko, które nie mogło się odnaleźć w systemowej placówce, traciło entuzjazm, chęć, zapominało, co je w ogóle interesuje. W Szkole w Chmurze odzyskało siły i radość. A nie do przecenienia okazało się zaufanie, jakie dziecku okazali rodzice, zgadzając się na Chmurę.
Bo zaufanie jest konieczne, by zrezygnować z części kontroli. I między rodzicami, i dziećmi, i na poziomie instytucjonalnym.
Kontrola i subwencja
– Powinno się wprowadzić większą selekcję – uważa Matylda, koleżanka Szymka. Może jakaś rozmowa z psychologiem, żeby sprawdzić, czy uczniowie zdołają się odnaleźć, uczyć samodzielnie.
– Może powinny być zachęty do korzystania z platformy i przechodzenia przez zadania z podstawy? – zastanawia się Szymek. Uważają, że pewna doza kontroli jest jednak trochę potrzebna, bo nie każde dziecko i nie każdy rodzic rozumie założenia Szkoły w Chmurze, zwłaszcza że chodzi o nastolatki (mamo, nastolatki!).
Podobnie zdają się myśleć krytycy Chmury. „Edukacja nie może być realizowana poza jakąkolwiek kontrolą instytucji publicznych”, „roczne egzaminy klasyfikacyjne, zdawane w szkole, do której uczeń jest zapisany, mogą być egzaminami fikcyjnymi, gdyż organizowane są przez ten sam podmiot, który pozyskuje na tych konkretnych uczniów dotację”, „system oceniania i promowania uczniów w takich szkołach jest systemem pozostającym latami poza faktycznym nadzorem merytorycznym, systemem nieobiektywnym” – czytamy w piśmie z sierpnia 2022 roku wiceprezydentki Warszawy Renaty Kaznowskiej do ministra Czarnka.
Prezydentka przypomniała przypadek szkoły niepublicznej w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie żaden z uczniów nie zdał matury i wniosła o obniżenie wysokości subwencji. Tak, można obawiać się, że ktoś będzie chciał działać nieuczciwie, można też chcieć otoczyć opieką kuratora również placówki niepubliczne. Tego właśnie przecież chce Przemysław Czarnek, to też próbują przeforsować posłowie PiS, proponując zmiany aż w 15 ustawach.
Subwencja na edukację domową została obniżona czterokrotnie. Na tej decyzji ucierpiały wszystkie placówki wspierające edukację domową. Prawie 14 proc. szkół było zmuszonych do rozwiązania współpracy z kadrą pedagogiczną i innymi pracownikami – czytamy w raporcie przygotowanym przez Fundację Edukacji Domowej. To samo spotkało część nauczycieli Szkoły w Chmurze, którym obiecywano stałe zatrudnienie, ale po egzaminach okazało się, że kontynuowanie pracy w sposób stały jest niemożliwe.
Pod żadnym pozorem nie mówcie, że książkę do HiT-u czyta się jak podręcznik dla Hitlerjugend
czytaj także
– Mieliśmy takie optymistyczne założenie, że wszystkim nauczycielom zapewnimy ciągłość zatrudnienia, okazało się to niemożliwe. To był pewnie nasz największy błąd tego roku szkolnego, otwarcie mówimy o tym, że to był błąd i że to przyniosło niepotrzebne ból, trudności – mówi dyrektorka Chmury Barbara Jędrusiak.
Subwencja jest zapewne najłatwiejszą formą kontroli. Czy najlepszą w tym momencie? Miasto musi dbać o swoje interesy, ale taka siłowa polityka niekoniecznie jest przekonująca, zwłaszcza że dla wielu rodzin Chmura okazała się ratunkiem.
– Szkoła w Chmurze to wentyl bezpieczeństwa, liczba osób, jaką przyjmują, jest porażająca, co też pokazuje, jak dysfunkcyjny jest system i jak duża potrzeba ucieczki z niego. Chmura daje taką możliwość, bo jest darmowa i jest elementem systemu edukacji, obok innych, które się sprawdzają, jak szkoły demokratyczne czy szkoły autorskie, choć dla wielu osób niestety pozostają niedostępne na przykład z powodu czesnego. Idealnie byłoby, aby wprowadzić rozwiązania, by i takie szkoły były dostępne dla wszystkich młodych ludzi – mówi Mikołaj Marcela.
W rzeczywistości każda szkoła jest eksperymentem: eksperyment na żywym systemie przeprowadza minister Czarnek, eksperymentalne są liczne szkoły stacjonarne: demokratyczne, autorskie, społeczne. Tam też za uczniem idzie subwencja, a dopłacają rodzice, żeby podnieść standard edukacji.
Zmniejszenie subwencji dla edukacji domowej trafia w mniej zamożnych. A czy patologii jest tu zdecydowanie więcej, czy raczej chodzi o obawy, że to, co nieznane, może być niebezpieczne? Czy ktoś obniżył kiedyś subwencje szkole, w której dochodziło do samobójstw? Gdzie jest wiele przypadków depresji, dręczenia przez rówieśników lub przez nauczycieli?
Zaufanie to jednak krucha rzecz i Szkoła w Chmurze będzie musiała zapewne postawić na transparentność, żeby oprzeć się nagonce.
– Niepokoją mnie kwestie etyczne, traktowanie pracowników, nie mam pewności, czy koszty są zawyżane, czy nie i czy to nie jest zasysanie pieniędzy z sektora publicznego do prywatnego. Chciałabym, żeby te wątpliwości zostały rozwiane. Nie wpłaciłam jeszcze na Szkołę w Chmurze, ponieważ oni wystąpili z tymi prośbami o wpłaty właśnie dokładnie w momencie, kiedy te afery wybuchły – mówi Agata.
czytaj także
Mikołaj Marcela z kolei deklaruje zaufanie do twórców Chmury. Zapytany, czy uważa, że użycie przez wiceprezydentkę Warszawy określenia „wydmuszka edukacyjna” wobec Szkoły w Chmurze jest uzasadnione, mówi: – Jak ktoś używa tego typu sformułowania, to nie do końca rozumie, o co chodzi w edukacji. Można bardzo łatwo dowieść, że i obecny model szkoły jest wydmuszką edukacyjną, że szkoła dzisiaj bardzo często jest przechowalnią dzieci, część się czegoś uczy, część nie, za to najczęściej jest w nich bardzo dużo stresu i pracy bez sensu. Z badań wynika zaś, że aby człowiek mógł się rzeczywiście uczyć, to potrzebuje przestrzeni, w której czuje zaufanie, bezpieczeństwo, rozumie, czego i po co się uczy, więc pod tym względem szkoła oparta na strachu, kontroli, dyscyplinie jest wydmuszką edukacyjną.
– Miałem okazję rozmawiać z kilkunastoma uczniami Szkoły w Chmurze i wiem, że często właśnie tu odkrywają, czym może być nauka, ucząc się w komfortowych warunkach, wtedy, kiedy chcą się uczyć, spędzając czas z rodzinami, czasami właśnie z rówieśnikami, ale na własnych zasadach. Nagle zaczynają zadawać pytania, drążyć tematy, chodzić do biblioteki po książki specjalistyczne. Taka Szkoła w Chmurze, szkoły demokratyczne czy szkoły autorskie redefiniują to, jak wyglądają relacje między opiekunami a młodymi ludźmi, jak wyglądają relacje między dyrekcją a pracownikami. To inne niż dotychczas modele kultury organizacji, pokazują, że możemy inaczej działać, możemy inaczej myśleć o świecie.
System się rozszczelnia
Szkoła w Chmurze to eksperyment edukacyjny, który jeśli dostanie szansę, będzie się rozwijał. Jej twórcy myślą nad wspieraniem zawiązujących się struktur lokalnych, bezpośrednich, na żywo, nie online, polegających na robieniu rzeczy razem.
Uczniowie za pomocą Discorda organizują się w grupy, które przekraczają granice województw, opierają się na podobnych zainteresowaniach, sympatiach. Okazuje się, że przyjaźnie można budować nie tylko na przerwach. Ale też wiele uczennic po egzaminie ósmoklasistki idzie na próbę do liceum stacjonarnego, właśnie po to, żeby mieć swoją grupę.
Uczą się. Okazuje się, że można się uczyć bez sprawdzianów.
– Według mnie wiedza nie wyparowuje, ponieważ te dzieciaki uczą się nie tak jak do klasówek, żeby zakuć, zaliczyć i zapomnieć, ale angażują się w naukę, uczą się, bo chcą. Liczba sprawdzianów w szkołach publicznych demobilizuje młodzież, która nie wie, na czym ma się skupić. Ja zobaczyłem, że można inaczej i te dzieciaki na tym nie tracą, wręcz czasami zyskują – mówi Wojciech Kraszewski.
czytaj także
– W szkole systemowej przez liczbę testów i sprawdzianów uczniowie mieli mniej czasu na poznawanie materiału. Moja córka była permanentnie zmęczona i z tygodnia na tydzień zapominała, co było wcześniej. W Szkole w Chmurze jej efektywność była dużo wyższa, uczyła się blokami, wiedza się kumulowała, widzę, że wie, że pamięta więcej. Rozumie, a wcześniej np. historię kuła na pamięć, bez zrozumienia – mówi Agata. Wskazuje też na problem: brak ruchu. Jeśli dziecko nie ma w sobie żyłki sportowca, to również na rodzicu spoczywa odpowiedzialność za nakłonienie dziecka do ćwiczeń.
Eksperymenty są potrzebne, jeśli mamy znaleźć drogę wyjścia z kryzysu, zapaści edukacyjnej, ale i cywilizacyjnej, w jakiej się znaleźliśmy. Reprodukowanie schematów nie pozwoli nam znaleźć nowych rozwiązań.