Kraj

„Pokaż cycuszki”? Czas na koniec niesprawiedliwości i cyckową rewolucję

Kobiety łatwiej zdyskredytować – wystarczy odnieść się do tego, że mamy ciało. Że je widać. Że ono istnieje. I przegrałyśmy.

Przez większość życia piersi były moim wstydem. Starałam się je jak najbardziej ukrywać. Najpierw jako gimnastyczka, gdy piersi były przeszkodą w figurach – uderzałam się w nie, by nie rosły. Potem jako licealistka, gdy koleżanki miały spore biusty, a ja niewielki. Wstydziłam się swoich piersi za dużych i za małych, rosnących i nierosnących, w staniku i bez. Bez stanika garbiłam się, by nie było widać nierówności. W staniku bez wkładek co rusz patrzyłam, czy nie stoją sutki – to byłaby największa porażka, idealny powód do bullyingu. W staniku z push-upem czułam, że wszyscy na mnie patrzą, bo z dnia na dzień nagle zwiększył mi się biust.

Zawsze było źle. Zamiast serca w mojej klatce piersiowej bił wstyd.

„Uwolnij cycki” kontra „pokaż cycki”

Staniki niech będą wyborem – a nie przymusem

Teraz wiem, że to, czego doświadczałam, to systemowa przemoc – zawstydzanie dziewczynek ze względu na ciało, seksualizowanie ich i poniżanie. To ona jest powodem do wstydu, nie piersi. I to ją powinno się niwelować z przestrzeni publicznej, a nie nasze cycki. Z takim przesłaniem wychodzą organizatorki akcji #topfreedompl. Jak możemy przeczytać na uruchomionej w ubiegłym tygodniu stronie:

„Topfreedom.pl to ruch, w którym mówimy o równości. Równości do odsłonięcia klatki piersiowej wszędzie tam, gdzie połowa społeczeństwa ma do tego prawo. Topfreedom upomina się o neutralność ciała, o prawo do karmienia piersią w miejscach publicznych, o równy strój szkolny niezależnie od płci, o nieseksualizowanie dziewczynek, o szacunek dla każdego ciała – z jego bliznami po mastektomii, grubością, niepełnosprawnością, transpłciowością, starością i pięknem”.

I dalej:

„Jeżeli umawiamy się, że będziemy zasłaniać ciało, to zasłońmy je wszyscy. A jeżeli dopuszczamy, że są miejsca, w których, można opalać się, pływać, pracować, uprawiać sport w samych szortach, to każda osoba ma do tego równe prawo. Ma też prawo, by tego nie robić. Staniki i hidżaby niech będą wyborem, a nie przymusem. Bo każda osoba rodzi się równa w swojej godności i prawach – niezależnie od płci”.

Na stronie pojawiają się osoby publiczne z napisem #topfreedompl w miejscu piersi. Cała akcja zapoczątkowana została przez Ane Piżl, która pracowała nad nią dwa miesiące. Jak mi powiedziała, traktuje to bardziej jako ruch na rzecz neutralności ciała niż pojedynczą akcję. Na stronie znajdują się wywiady z prawnikiem, kulturoznawczynią, filozofką, psycholożką, seksuolożką, aktywistkami i innymi osobami, które tłumaczą kwestię nierówności płciowej w zakresie sutków z bardzo wielu perspektyw.

To co? Dołączam!

Cycki i sutki mamy wszyscy – kobiety, mężczyźni, osoby niebinarne. A jednak tylko sutki wyglądające jak kobiece są zakrywane. Mężczyźni, których sutki po prostu są, mogą się z nimi dowolnie obnosić, podczas gdy kobiety, które tymi sutkami często karmią dzieci i pozwalają im przetrwać – mają je zasłaniać. Gdzie tu logika? Jeśli podchodzić pragmatycznie, to właśnie osoby karmiące mogłyby mieć większe przyzwolenie na pokazywanie sutków niż osoby, których sutki nie utrzymują kogoś przy życiu, prawda?

Feminizm wcielony, nie teoretyczny

Jeśli uznajemy, że sutki nie są intymne, to bądźmy konsekwentni – nie są intymne tak samo u kobiet, jak i u mężczyzn. Jeśli zaś wolimy uznać je za intymną część, do zasłonięcia – to również nie powinno tu być różnicy u kobiet i mężczyzn, i wszyscy powinni je zakrywać (poza karmiącymi matkami). Ja jestem za tą pierwszą opcją.

Zabronione sutki

Gdy razem z Moniką Strzępką planowałyśmy mój strój na konferencję High League, wymyśliłyśmy odkryte piersi „zasłonięte” body-paintingiem. Chciałyśmy zamanifestować fakt, że kobiece cycki to nie ozdoba do podziwiania dla mężczyzn, tylko część naszego ciała – i to my decydujemy, co z tym ciałem zrobić.

Zadzwoniłam do organizatorów, by o to dopytać. Okazało się, że przez moje cycki YouTube mógłby zdjąć konferencję – mimo że na ważeniu czy walkach mężczyźni bez problemu chodzą z gołymi klatami, na co serwis nie reaguje. Gdyby YouTube podchodził do sprawy równościowo, musiałby ściągnąć większość transmisji sportowych. A w tym jest za dużo kasy.

Niedawno zawodnik MMA Paddy Pimblett po wygranej walce opowiedział wstrząsającą historię kolegi, który odebrał sobie życie. Zawodnik wzywał mężczyzn do dzielenia się emocjami i sięgania po pomoc. Gdy to mówił, nie miał na sobie koszulki. Nikt nie zwrócił na to uwagi, przekaz był mocny i uderzający. Nagranie rozeszło się po całym świecie i zdobyło mnóstwo wspierających głosów.

A teraz wyobraźmy sobie, że dokładnie to samo mówi kobieta po walce, spocona, dysząca, bez koszulki. Czy ktokolwiek zwróciłby uwagę na to, jak ważny to przekaz?

Kobieta jako obiekt żartu lub pożądania

A mi się marzy chodzenie bez stanika, jak robię to po domu. Bez napinki, że sutki muszą ładnie stać, bez wyginania ciała, by wyglądało kusząco. Po prostu, swobodnie, w całej jego codzienności i zwyczajności. Chodzić bez koszulki, podlewać kwiaty, robić obiad, sprzątać, robić zakupy w osiedlowym warzywniaku lub na targu. Rozmawiać z sąsiadem, który nie gapi mi się na cycki. Pytać sprzedawcy o zbiory truskawek, na co ten odpowiedziałby bez lubieżnego uśmiechu i oblizania się.

Gdy rozmawiałam o tym marzeniu ze Sławomirem Jastrzębowskim, on ogłosił: „Proszę pani, nie widzę w ogóle żadnych problemów tutaj!”. I dodał: „Ściągamy koszulki?”. Tyle że takie reakcje są dokładnie potwierdzeniem problemu. Seksualizacja piersi i naszej walki o równość nie jest dołączeniem do tej walki – jest potwierdzeniem, że ta walka jest konieczna. Nie tylko młode i jędrne piersi w kanonie zasługują na brak cenzury; nie tylko te, na które chętnie popatrzyłby facet.

To naprawdę super, że Julia Wieniawa jest feministką

Spojrzenie faceta nie jest motywacją do tego, żeby znieść cenzurę na piersi. One nie mają przestać być zasłaniane, żeby podobać się mężczyznom i dawać im przyjemność – to wciąż patriarchalne myślenie. Dlaczego do facetów nikt nie mówi „pokaż cycuszki”, chociaż oni mogą je pokazać i nie dostać za to mandatu, a do mnie powiedział to Malik Montana, w trakcie rozmowy o przemocy wobec kobiet, co na dodatek wywołało powszechną aprobatę?

Edukujmy chłopców i mężczyzn, by nas nie seksualizowali wbrew woli, by nie traktowali nas tylko jak obiekt żartów lub pożądania – zamiast kazać dziewczynkom się zasłaniać i znikać. To nie nasze ciała są problemem – jest nim upokarzanie ze względu na te ciała. Wystarczy nas wysłuchać, zamiast traktować jak kawał mięsa do wyruchania.

Zamiast z cyckami – walczmy z seksistami

Nie pokażę cycuszków, ja mam cycki. Zawsze są przy mnie, są częścią mojego ciała. I mają prawo nie być seksualizowane i tabuizowane, bo robienie z części ciała tabu ma nas wykluczać, uciszać i dyskredytować. I takie ma skutki. Gdyby nie to, Malik nie rzuciłby do mnie „pokaż cycuszki” – bo z odsłoniętymi cyckami chodziłybyśmy wszystkie, jak nam się tylko podoba. Nikt nie mówi w ramach seksistowskiej gry „pokaż szyję” – mimo że ta potrafi być bardzo podniecająca, a jej całowanie to cudowna gra wstępna. Ale szyja jest na widoku, nikogo nie dziwi. Potrafi być seksualna – podczas seksu – ale na co dzień, na ulicy, w szkole i w pracy – jest neutralna.

To samo z męskimi cyckami. Po jakimś czasie to samo mogłoby się stać z kobiecymi cyckami – na naszą korzyść. A także na pohybel tworzonym przez biznes beauty kompleksom. W świecie, gdzie widzimy tylko wyfotoszopowane piersi lub te z mainstreamowego porno, nie wiemy, jak naprawdę wyglądają cycki. Nie wiemy, że mają różne brodawki, kształty, że często są asymetryczne, że opadają.

Pamiętam, jak z koleżankami z grupy wsparcia dla ofiar przemocy zrobiłyśmy sobie grupkę, w której dzieliłyśmy się zdjęciami swoim ciał. Sporo na nich było piersi. Nigdy nie widziałam tak różnorodnych, niesamowitych, normalnych piersi. Gdy sama wrzuciłam zdjęcie swoich piersi, poczułam ulgę. One są, istnieją. Nie muszę ich ukrywać. Nie mam się czego wstydzić. Gdyby piersi kobiet nie musiały być zakrywane, widziałybyśmy, jak zwykłe piersi zachowują się pod wpływem ruchu i grawitacji, jak są różne i wcale nieidealne jak z Instagrama. Bardzo tego brakuje – i na tym braku korzysta przemysł beauty, który podsuwa nam kolejne kremy na ujędrnianie piersi czy zabiegi na piersi. Kapitalizuje nasze kompleksy, zamiast je rozwiązywać.

Bez koszulki? Niemerytoryczna

Jeden z moich profesorów na studiach wprost mi wyznał, że często dziewczyny specjalnie przychodzą w dużych dekoltach na egzamin. A na niego to działa. I gdzie on wtedy ma patrzeć?

Profesor od lat uczący na filologii polskiej, kierunku z niemal samymi dziewczynami, miał problem z ich egzaminowaniem, gdy nosiły dekolty. Uważał, że to ich wina, że nie potrafił spojrzeć na nie merytorycznie, bo gapi się na ich biust, gdy widać im kawałek ciała. Taki mądry, a nie umie się kontrolować.  I to nam odbiera się merytoryczność, bo mamy piersi?

Chcę żyć w świecie, w którym nie muszę czuć się w obowiązku udowadniać całemu światu, że nie mam ciała, by być traktowaną merytorycznie. Mam ciało – i to nie oznacza, że nie mam nic do powiedzenia bądź że nagle moje słowa tracą na znaczeniu. Tym ciałem działam, mówię, protestuję. Tym ciałem jestem czasem merytoryczna, a czasem seksualna.

Gdy jestem merytoryczna – na dyskusji, konferencji, ze znajomymi – stwierdzenie „pokaż cycuszki” to seksizm i próba zdyskredytowania mnie. Gdy jestem seksualna – z partnerem seksualnym, kimś bliskim – taki komentarz jest bardzo na miejscu.

Mogę prowadzić najbardziej wyrafinowane gry intelektualne bez koszulki. Bo noszenie koszulki bądź nie po prostu nie ma nic wspólnego z poziomem moich wypowiedzi. Gest założenia koszulki nie dodaje nam nagle 100 IQ.

To tylko cycek

Jest też ten wieczny strach o to, że się odsłonimy. Obnażymy. Że nasze piersi będą widoczne, a cały świat zrobi z nas pośmiewisko.

Miałam takie sytuacje dwa razy. Raz sutek odsłonił mi się na TikToku, drugi raz – na Twitchu. Za każdym razem oczywiście dostałam jakieś konsekwencje – bodaj czasowego bana. Ale nie to było najgorsze. Najgorsze były skriny, które zaczęły latać po sieci. Pamiętałam dobrze, co się działo, gdy wyciekały softy i nudesy celebrytek – to rozpoczynało całą lawinę stygmatyzacji, slut-shamingu i wyśmiewania.

Zadzwoniłam do mamy.

– Mamo, przez przypadek widać mi kawałek cycka na nagraniu i teraz to lata po sieci – niemal płakałam w słuchawkę. Spodziewałam się wyrzutów, tłumaczenia, obrony. Byłam na to gotowa.

– To nic takiego, zdarza się. To tylko cycek – uspokoiła mama, która feministką bynajmniej nie jest. Jest za to bardzo mądra.

To tylko cycek. Kawałek ciała. Nikogo nie skrzywdziłam, nie zrobiłam nic złego. Po prostu mam ciało – i na chwilę było je widać. Tyle. Nie ma dramatu, nie ma końca świata. To tylko cycek.

Czas na cyckową rewolucję

Pod ostatnim zdjęciem, na którym dzieliłam się stresem i poczuciem mocy w trakcie konferencji, pojawiło się mnóstwo komentarzy o moich sutkach. Były widoczne pod koszulką, bo nie założyłam stanika. Rzadko noszę stanik, zwłaszcza latem. Ale to nie był post o sutkach, tylko o emocjach, odzyskiwaniu sprawczości, wsparciu. Zamiast na treści część osób skupiła się na elemencie ciała, który u mężczyzny nie wywołałby żadnych reakcji.

Mówiłam o seksizmie – a w odpowiedzi dostałam seksistowskie reakcje, zarówno od Malika, jak i komentujących. Trudno o lepsze potwierdzenie moich słów. Kobiety łatwiej zdyskredytować – wystarczy odnieść się do tego, że mamy ciało. Że je widać. Że ono istnieje. I przegrałyśmy.

Staśko: Będę się bić w MMA, żeby pomóc ofiarom przemocy

Otóż ja nie mam zamiaru przegrywać, bo banda seksistowskich dupków chce utrzymać seksistowskie status quo. Chcę odkrywać i zakrywać sutki jak mi się podoba, a nie jak podoba się innym. Chcę mieć w tym względzie podobną wolność do mężczyzn. Nie chcę słyszeć „pokaż cycuszki” – bo sama decyduję, kiedy pokazuję cycki, a kiedy zasłaniam, jak każdy inny człowiek, który – gdy gorąco – może po prostu zdjąć koszulkę, bo już się w niej nie da wytrzymać.

Nierówne traktowanie płci w odniesieniu do piersi jest tylko jednym z objawów patriarchatu – ale ma przemożne konsekwencje na całe nasze życie. Powoli się z tych objawów odkopujemy, jeden po drugim. Po kolei. Teraz czas na cycki.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Maja Staśko
Maja Staśko
Dziennikarka, aktywistka
Dziennikarka, scenarzystka, aktywistka. Współautorka książek „Gwałt to przecież komplement. Czym jest kultura gwałtu?” oraz „Gwałt polski”. Na co dzień wspiera osoby po doświadczeniu przemocy. Obecnie pracuje nad książką o patoinfluencerach.
Zamknij