Kraj

Staśko: Będę się bić w MMA, żeby pomóc ofiarom przemocy

Skoro państwo nie zapewnia wsparcia najbardziej potrzebującym – wywalczę je sama.

Wezmę udział w walce na High League. Wciąż to brzmi dziwnie i obco, ale długo podejmowałam tę decyzję.

Mam wielki przywilej, że mogę w ten sposób pozyskiwać pieniądze i uwagę na szczytny cel. Nie wyobrażam sobie, żeby tego nie wykorzystać.

Bez tej walki zdobycie dużych kwot na ważną pomoc byłoby dla mnie niemożliwe. Skoro państwo polskie nie zapewnia wsparcia najbardziej potrzebującym – wywalczę je sama.

Fot. instagram.com/majakstasko/

Co zrobię z honorarium?

Dlatego z mojego honorarium 20 tys. zł przeznaczę na Fundację Fortior, czyli organizację wsparcia dla mężczyzn po doświadczeniu przemocy. Dzięki tym pieniądzom chłopaki uciekający z toksycznych domów będą mieli mieszkania treningowe.

Kolejne 20 tys. zł trafi do Centrum Praw Kobiet – przeznaczymy tę kwotę na zapewnianie bezpiecznego schronienia kobietom i dzieciom uciekającym od oprawców i doświadczających przemocy.

Oprócz tego razem z Piotrem Ikonowiczem planujemy zbudować toaletę dla małżeństwa, któremu zabrano dziecko do bidula, bo nie mają w domu toalety.

Mnie samej wystarczy na wynajem mieszkania, opłacenie treningów i terapii.

Zgoda zamiast przemocy

Zasięgi pomogą mi też nagłośnić inne organizacje wsparcia, gdzie można szukać pomocy – w kryzysie psychicznym czy potrzebie. I pozyskać psychologów do naszego pomocowego Discorda, w którym udzielamy darmowych konsultacji psychologicznych.

Wreszcie, może w końcu rozpoczniemy poważną dyskusję o zgodzie. Słyszę głosy, w których zarzuca się, że MMA to przemoc. Skądże! To jest sport – wszyscy znają zasady, wyrażają na nie zgodę i czerpią z tego korzyści. Wszystko jest ustalone. To przeciwieństwo przemocy. Przemoc jest wtedy, kiedy nie ma zgody. Gdy jedna strona bije czy dotyka bez zgody – wtedy mówimy o przemocy fizycznej lub molestowaniu.

Zgoda jest absolutnie kluczowa – i to założenie jest istotą mojej działalności antyprzemocowej. Bez zgody nie można mówić o sztukach walki, o seksie, o relacji. Jestem naprawdę zadowolona, że na tej sytuacji będę mogła to przedstawić. Od początku to był ważny element tej decyzji.

Chcę promować wartości, których nie tylko na tych galach, ale i w przestrzeni publicznej nie widać: szacunek, walkę o sprawiedliwość czy brak przemocy. A dzięki federacji będę mogła dotrzeć do osób, które dostają wyłącznie agresywny, dyskryminujący przekaz oparty na polaryzacji i hejcie. Nie chcę takiego świata. A tu mogę go zmienić, choć trochę.

Nic o nas bez nas

Bez nas te gale też będą istnieć. Bez nas świat oparty na obrażaniu się i odgrywanej nienawiści w celu pomnażania kasy najbogatszych będzie wpływał na dzieciaki. Możemy się od niego odciąć i patrzeć na to z niesmakiem i poczuciem wyższości, ale to nie sprawi, że przestanie on istnieć.

Ja nie chcę się odcinać. Nie chcę oddawać tej przestrzeni wyłącznie przemocowcom i hejterom, którzy niszczą życia dzieciaków. Od kilku dni w ramach spektaklu nienawiści Murańscy z Fame MMA prowadzą nagonkę na dziecko NitroZyniaka, sugerując, że Nitro nie jest jego biologicznym ojcem. Takich sytuacji jest więcej: dyskryminujące zachowania, przemoc, nagonki.

Chcę móc pokazać alternatywę. Coś z tym zrobić. Nie wiem, jak mi to wyjdzie. Ale spróbuję.

Furia na Morzu Czerwonym. Boks znowu skupia światową uwagę

Ale robię to też dla siebie

To wynik wielu miesięcy przemyśleń i wątpliwości. I teraz wiem, że to dobra decyzja. Chociaż wiem też, że nie będzie łatwo, a słusznej, mądrej krytyki i okrutnego hejtu będzie wiele. Groźby karalne będę zgłaszała do prokuratury, a krytyka – oby wywołała potrzebną dyskusję o zgodzie, ale i funkcjonowaniu w późnym kapitalizmie. Bardzo tego potrzebujemy.

To także czas dla mnie. Od lat staram się stawać w swojej obronie przed hejtem – rozmawiam z hejterami, uczę się wyznaczać granice (co nie zawsze mi wychodzi, a częściej nawet nie wychodzi). Ale dzięki treningom chodzę po świecie z poczuciem sprawczości, jak superbohaterka. Czuję, że umiałabym się wreszcie obronić – a w wielu sytuacjach przemocy nie umiałam tego zrobić. Mam też pieniądze na psychoterapię, która również pomaga mi w kroczeniu przez życie – pomaga mi i pomaga lepiej pomagać innym, bo przerabiam trudne emocje i historie, które codziennie słyszę.

Codziennie walczę z patriarchatem – dla nas wszystkich, kobiet, mężczyzn, osób niebinarnych. A teraz chcę dodatkowo zawalczyć o siebie. Nie patrzeć na hejterów i ludzi blokujących mój rozwój. Dla mnie to też po prostu super szansa na coś nowego. Na zmianę – siebie i świata, a co!

Kocham sport. Od dziecka trenowałam gimnastykę artystyczną. Od dziecka jestem na arenie, kocham to, tę ekscytację. A gdy od lat codziennie słuchałam traum i pomagałam osobom w potrzebie, gdy byłam masowo hejtowana – potrzebowałam od tego odpoczynku. Na treningach mogę się wyładować, by lepiej potem pomagać i funkcjonować. Oczyszczam się, wypacam stresy i troski.

A co do sztuk – razem z Moniką Strzępką robimy z tego spektakl! Oprócz tego mam mnóstwo pomysłów artystycznych, bo cała ta sytuacja jest bardzo inspirująca: książki, spektakle, filmy. Jeszcze zobaczycie!

Rozumiem wasze wątpliwości – sama mam ich milion

Ale to moja decyzja, podejmowałam ją wiele miesięcy. I wiem, że jest dobra, przemyślana – dla mnie i dla innych, którym mogę pomóc. Jeśli nie jesteście przekonani – ok. Po prostu mi zaufajcie.

Jestem wojowniczką. Od lat walczę z przemocą i niesprawiedliwością. Od lat bronię się aktywnie przed hejtem. Teraz czas na walkę i obronę w nowej formie: w oktagonie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Maja Staśko
Maja Staśko
Dziennikarka, aktywistka
Dziennikarka, scenarzystka, aktywistka. Współautorka książek „Gwałt to przecież komplement. Czym jest kultura gwałtu?” oraz „Gwałt polski”. Na co dzień wspiera osoby po doświadczeniu przemocy. Obecnie pracuje nad książką o patoinfluencerach.
Zamknij