Kraj

Odjaniepawlić polski Kościół: jak Krytyka walczyła o świeckie państwo

Strażnicy patriarchatu pomagają naciągać kołderkę, pracowicie haftują obrazki nowych fajnoksięży i ochoczo wpadają w panikę moralną, kiedy jakieś wiedźmy wykrzykują brzydkie słowa na ulicach. Mają swoją ulubioną mantrę, to jest, przepraszam, litanię. Brzmi ona: społeczeństwo nie jest na to gotowe.

Stosunek ludzi do kościoła katolickiego zależy zwykle od jednej rzeczy: od stanu ich wiedzy na temat jego realnych działań. Zasada jest taka, że im większa publiczna wiedza o tych realiach, tym bardziej opuszczone kościoły. Skala hipokryzji, wpisana w podstawowe zasady działania kościoła, od kiedy tylko chrześcijaństwo szesnaście wieków temu zawarło toksyczne małżeństwo dla pieniędzy z władzą, jest bowiem absolutnie wyjątkowa.

Każdy proboszcz czy wikary, wygłaszający morały z ambony, reprezentuje przecież to samo międzynarodowe, bezwzględne korpo, które bez skrupułów wykorzystuje nabyte kosztem publicznego interesu i budżetu przywileje prawne i finansowe; które wchodzi w korupcyjne układy z chętnymi politykami, łamie prawa człowieka, organizuje nagonki na grupy obywateli, których nie lubi, a także tuszuje gwałty na dzieciach i dyskretnie kopie im zbiorowe mogiły.

Częstochowa, przyczółek reformacji

Stałe przykrywanie tego wszystkiego cienką kołderką z wizerunkami fajnoksięży, którzy grają na gitarze, jedzą kremówki i brylują w liberalnych programach publicystycznych jako autorytety, to żmudna robota, wymagająca ciągłego podtrzymywania coraz mniej wiarygodnej tezy o rzekomym reprezentowaniu przez tych ludzi jedynego prawdziwego, ale wciąż milczącego boga. Od kiedy wbrew staraniom kościoła z Polski wyrugowano analfabetyzm, zrobiło się z tym ciężej, bo dostępne obecnie dla wszystkich porównanie tego, co na temat poglądów boga zapisano w Nowym Testamencie, z tym, co w jego imieniu odjaniepawlają jego rzekomi ambasadorzy, prowadzi do drastycznego dysonansu poznawczego.

Dlaczego więc, mimo że jak mówił mi na tych łamach profesor Obirek, polski kościół nie ma już nic wspólnego z chrześcijaństwem, a chrześcijanie, którzy na serio traktują swoją wiarę, uciekają z niego w cichym przerażeniu, instytucja ta zachowuje wciąż wpływy z publicznej kasy i wpływ na życie ludzi, którzy wcale sobie tego nie życzą?

Oczywiście dlatego, że klerowi w sukurs przybywają strażnicy patriarchatu, czyli ci wszyscy konserwatywni politycy, katoliccy publicyści, dziennikarze z opozycyjną kartą i „przyjaciele papieża”, którzy cenią sobie „naturalny porządek” oraz „tradycję” – stan, w którym władza, pieniądze i wolność należą do nich samych, czyli niewielkiej grupy uprzywilejowanych mężczyzn (niekoniecznie heteroseksualnych, byle siedzieli w szafie). Pomagają oni naciągać kołderkę, pracowicie haftują obrazki nowych fajnoksięży i ochoczo wpadają w panikę moralną, kiedy jakieś wiedźmy wykrzykują brzydkie słowa na ulicach. Mają swoją ulubioną mantrę, to jest, przepraszam, litanię. Brzmi ona: społeczeństwo nie jest na to gotowe.

Prawo kobiet do nieumierania w ciąży z powodu wierzeń religijnych innych ludzi?
Społeczeństwo nie jest na to gotowe.
Prawo dzieciaków LGBT+ do życia bez prześladowań?
Społeczeństwo nie jest na to gotowe.
Prawo dzieci z domu dziecka do rodziny, nawet jeśli nie tworzą jej osoby hetero?
Społeczeństwo nie jest na to gotowe.
Prawo uczniów do szkoły wolnej od sprzecznych z nauką religijnych zabobonów?
Społeczeństwo nie jest na to gotowe…
I tak dalej, da capo al fine.

Rysuję znowu ten ponury obrazek, bo choć hipnoza części polityczno-medialnych autorytetów trwa w najlepsze, to społeczeństwo, jak wynika z wielu różnych badań opinii publicznej, jest absolutnie i maksymalnie gotowe, żeby krwiożerczego korporekina w sutannie odesłać do Watykanu w paczce z napisem DANGER (chyba uciekł wam jakiś okaz z lochów!). Innymi słowy, żeby zredukować rolę kościoła do właściwych proporcji (instytucji religijnej służącej wyłącznie swoim dobrowolnym wiernym, bez przywilejów i wpływu na ogólnokrajową politykę i prawodawstwo).

Kościół katolicki, ostoja nihilizmu

Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że jako Krytyka Polityczna jesteśmy środowiskiem, które istotnie pomogło ludziom w Polsce tę gotowość osiągnąć, zupełnie zwyczajnie unosząc z różnych stron skrzętnie naciąganą przez innych kołderkę, pod którą kościół chował budowane przez siebie piekło kobiet, dzieci czy osób LGBT+.

Krytyka nie uległa szantażowi ze strony kościoła, brzmiącemu „pomogliśmy opozycji demokratycznej obalić komunizm, więc zamknijcie buzie i oddajcie kasę oraz prawa”, i jako młoda niepostkomunistyczna lewica otwarcie pisała, co uznaje za swoją powinność: „lewica musi przypomnieć znaczenie prawdy. Prawdy, która nie wiąże się już dla nas z niewinnością, rozumianą jako trzymanie się z dala od władzy, czyli od możliwości zmieniania świata i wpływania na bieg wydarzeń. Prawdy, która nie jest bezstronna, która wymaga odwagi” (cytując wstęp do jednego z numerów pisma z 2008 roku).

Zamiast konwenansu i wymuszonego stemplem sojuszu „naszego papieża” z prawicą, przymykania oczu na łamanie zasad demokracji i praw człowieka w imię budowy „katolickiego państwa” (rzekomej rekonstrukcji historycznie nieistniejącego, monoreligijnego tworu) refleksje i analizy Kingi Dunin, Agnieszki Graff, Jakuba Majmurka, Macieja Gduli i wielu innych krytycznych autorów dawały czytelnikom narzędzia intelektualnej obrony przed rozprzestrzeniającą się katokonserwatywną narracją o jedynym słusznym kształcie historii, teraźniejszości i, co gorsza, przyszłości Polski.

Nawróceni naziści: od Hitlera do Jezusa

czytaj także

Doceniłam te narzędzia i właściwie stały się dla mnie nieodzowne, kiedy założyłam rodzinę i urodziłam pierwsze dziecko. To był moment, w którym musiałam skonfrontować się z tym, co stało się z instytucjami i mechanizmami naszego państwa, od kiedy obserwowałam ich działanie jako dziecko. Okazało się, że właściwie wszystkie sfery publicznych usług – edukacja, ochrona, zdrowia, urzędy, ceremonie – zostały ostemplowane katolicką pieczęcią, a do tego państwo udaje, że ta zawsze tam była.

Krytyka Polityczna była jednym z niewielu mediów, które tę zmianę i jej konsekwencje skrupulatnie i bez ogródek opisywało. Koszty realizowania misji „przypominania znaczenia prawdy” były zresztą konkretne. Unieważnienie wygranego konkursu na dalsze prowadzenie Nowego Wspaniałego Świata przez konserwatywną prezydentkę Warszawy, Hannę Gronkiewicz-Waltz, pod pozorem rzekomej konieczności natychmiastowego „zwrotu” lokalu spadkobiercom, to przecież jeden z nich. Krytyka nie była lubiana przez konserwatywny polityczny mainstream (a po dekadzie od tych wydarzeń lokal przy Nowym Świecie 63 wciąż pozostaje w zasobach miasta).

Kiedy dołączyłam do zespołu Krytyki Politycznej, nie wiedziałam, że to właśnie toksyczne relacje między państwem a kościołem staną się głównym tematem moich tekstów, ale wiedziałam, że Krytyka jest schronieniem dla ludzi i opinii, dla których brakuje miejsca gdzie indziej. Dlatego kiedy pewnego dnia zadzwonił znajomy i opowiedział mi o grupie ludzi, którzy w dzieciństwie padli ofiarą przemocy seksualnej ze strony księży i nie mają gdzie się spotykać, bo kolejne modne miejsca i organizacje nie chcą ich u siebie ze względu na niewygodny temat, nie miałam wątpliwości, że my udzielimy gościny tym ludziom i ich opowieściom. I tak się stało.

Po ośmiu latach od tamtej chwili mam poczucie, że w tej sprawie rzetelnie wypełniliśmy lewicowe zobowiązanie do stawania po stronie niewygodnej prawdy. Na łamach Krytyki ukazały się rozmowy z liderami międzynarodowej walki o sprawiedliwość dla ofiar księży pedofilów, a także z polskimi ofiarami kościelnej przemocy oraz dziesiątki tekstów o złym prawie, kolejnych skandalicznych wybrykach episkopatu, wielu strachliwych i koniunkturalnych politykach oraz niewielu odważnych polityczkach. Współorganizowaliśmy wydarzenia i protesty, które zburzyły spokój bezkarnych biskupów.

To jako dziennikarka Krytyki Politycznej nawiązałam kontakt z Joanną Scheuring-Wielgus, jedyną polityczką poprzedniej kadencji Sejmu, która miała odwagę podjąć temat. Ta współpraca zaowocowała mapą kościelnej pedofilii i przemocy oraz raportem wymieniającym pod nazwiskami arcy/biskupów odpowiedzialnych za tuszowanie przestępstw na dzieciach, który trafił do rąk papieża Franciszka i polskich i zagranicznych mediów (napisanym we współpracy z mec. Anną Frankowską). Obydwa dokumenty wywołały ogólnokrajową debatę publiczną i do tej pory pozostają jedynymi, które gromadzą w jednym miejscu wiedzę o skali kościelnych przestępstw wobec dzieci. Ta współpraca zaowocowała też dziesiątkami naszych zawiadomień do prokuratury, łączeniem ofiar i dziennikarzy, lobbowaniem w sprawie zmian prawnych – a Krytyka skutecznie nagłaśniała wiele z tych aktywności.

Diduszko z Watykanu: Chcemy dymisji biskupów chroniących księży pedofilów

Żeby nie było zgorszenia, czyli książka, w której Artur Nowak oddał głos ofiarom księży, wydana przez Wydawnictwo KP, także pioniersko wytyczyła szlak przez stabuizowane terytorium, którym później chętnie podążyły inne wydawnictwa. Zakonnice odchodzą po cichu Marty Abramowicz, moja Krucjata polska i kolejne pozycje konsekwentnie odsłaniały realistyczny obraz kościoła w czasie, kiedy populistyczna prawica u władzy robiła wszystko, żeby go skutecznie ukryć w akcie ogólnonarodowego gaslightingu.

„W ciągu ostatnich 30 lat odsetek regularnie praktykujących w pokoleniu najmłodszym spadł z 69 do 23 proc., a niepraktykujących wzrósł z 8 do 40 proc. Słabnie zarówno dziedziczenie postaw religijnych między rodzicami a dziećmi, jak i świadome formowanie w rodzinie do wiary. To, co obserwujemy na poziomie parafii i w rodzinach, każe myśleć, że procesy sekularyzacyjne nie wyhamują” – to fragment wywiadu, którego prof. Mirosława Grabowska, dyrektorka Centrum Badań Opinii Publicznej, udzieliła niedawno Katolickiej Agencji Informacyjnej.

20 lat skręcania w lewą stronę

Kiedy czytam takie wypowiedzi ekspertów i obserwuję kolejne wyniki badań opinii publicznej, odczuwam pewnego rodzaju satysfakcję, bo wiem, że nasze środowisko, środowisko Krytyki Politycznej, odegrało w ostatnich latach w tym procesie budzenia świadomości społecznej istotną i niebagatelną rolę.

I z okazji 20-lecia szczerze nam wszystkim tej ważnej i dobrej roboty gratuluję, bo tylko świeckie państwo to państwo bezpieczne i przyjazne do życia dla wszystkich swoich obywatelek i obywateli.

**
Wspieraj Krytykę Polityczną we wspólnej skutecznej pracy na rzecz Polski otwartej, solidarnej, zielonej. Podziel się swoją energią. Potrzebujemy jej. Wpłać teraz dowolną kwotę z okazji dwudziestej rocznicy KP lub zacznij nas wspierać regularnie. Liczy się każda złotówka. Dla wspólnego dobra pojedynczego człowieka. Dla ludzi takich jak Ty. Przepisujemy idee na rzeczywistość. Krytyka Polityczna.

Czas przeszły teraźniejszy

czytaj także

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Diduszko-Zyglewska
Agata Diduszko-Zyglewska
Polityczka Lewicy, radna Warszawy
Dziennikarka, działaczka społeczna, polityczka Lewicy, w 2018 roku wybrana na radną Warszawy. Współautorka mapy kościelnej pedofilii i raportu o tuszowaniu pedofilii przez polskich biskupów; autorka książki „Krucjata polska” i współautorka książki „Szwecja czyta. Polska czyta”. Członkini zespołu Krytyki Politycznej i Rady Kongresu Kobiet. Autorka feministycznego programu satyrycznego „Przy Kawie o Sprawie” i jego prowadząca, nominowana do Okularów Równości 2019. Współpracuje z „Gazetą Wyborczą" i portalem Vogue.pl.
Zamknij