Kraj

Kaczyńskiego wizyty duszpasterskie w Polsce

Mało kto wierzy dziś w mit potężnego Kaczora, który trzęsie Polską. Ziobro, Unia Europejska, sądy, nawet Andrzej Duda pokazali mu miejsce w szeregu. To już nie przywódca, ale polityk rządzącej koalicji, szantażowany przez garstkę ziobrystów w Sejmie i zależny od widzimisię Dudy.

Pryskanie w oczy gazem przez policjantów, parkowanie na miejscu dla niepełnosprawnych, wpuszczanie tylko partyjnych działaczy, odgradzanie się od reszty mieszkańców, wreszcie: „spontaniczne” głosy poparcia, organizowane przez kieszonkowych Potiomkinów lokalnych struktur – tak wygląda początek kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Wszystko to sprawia, że trudno najnowszy, kampanijny zryw Kaczyńskiego i jego tournée po Polsce nazwać chociażby umiarkowanym sukcesem. Dochodzi do tego niemało wpadek samego Kaczyńskiego, który jako wożony w limuzynie prezes korporacji Polska S.A. nie za bardzo ogarnia już rzeczywistość przeciętnego Polaka. W końcu ogląda ją tylko na zdjęciach, zza grubej szyby wielomilionowych geszeftów swoich podwładnych.

Konwencja PO pokazała, że Tusk zostawia Lewicy dużo miejsca

Mylenie Inowrocławia z Włocławkiem czy Brejzy z Mejzą to wpadki bez większego znaczenia politycznego. Głównym problemem Kaczyńskiego jest natomiast to, że nadal chce prowadzić kampanię wyborczą tak samo jak cztery lata temu. Tyle że wówczas nie tylko wyniki, ale przede wszystkim nastroje ekonomiczne były zupełnie inne. Kampania pod znakiem „za naszych rządów jest wspaniale” rzeczywiście znajdowała odzwierciedlenie w tak fetyszyzowanych przez liberalny świat wskaźnikach ekonomicznych (wzrost PKB, rating polskich obligacji, inflacja, relacja PKB do długu, budżet niemal bez deficytu). Obecnie, nawet jeśli część wskaźników (poza inflacją) jest nadal na relatywnie dobrym poziomie, to przede wszystkim pogarszają się nastroje ekonomiczne Polaków.

Inflacja, a także ceny paliwa czy energii z jednoczesnym medialnym wieszczeniem stagflacji lub recesji sprawiają, że prowadzenie kampanii wyborczej spod znaku „optymizmu” władzy może okazać się zgubne.

W 2015 uchodźcy, w 2019 geje, dziś – osoby trans

Przede wszystkim może zirytować Polaków. O ile bowiem opowiadanie o bogactwie w bogatych czasach może dodatkowo stymulować poczucie dobrobytu wyborców, o tyle przy zbliżającym się kryzysie wywołać może ich wściekłość. Tymczasem Kaczyński, zamiast tłumaczyć, w jaki sposób chce ów kryzys złagodzić, rozprawia o tym, jak wspaniale jest i było za PiS. Owszem, każdy rząd musi się chwalić, taka jest natura polityki, ale oprócz chwalenia się powinien pokazywać, co chce zrobić dla bezpieczeństwa ekonomicznego wyborców w przyszłości. A tego u Kaczyńskiego dziś zupełnie nie ma.

Wiele jest za to o Tusku. I tu, moim zdaniem, popełnia Kaczyński kolejny błąd. Otóż im bardziej odnosi się do Tuska, im częściej go recenzuje, tym bardziej nadaje mu wagę, a Tusk staje się poważnym graczem. Zamiast go lekceważyć, jak broniący tytułu mistrz lekceważy „nienadających się do niczego” pretendentów, Kaczyński ciągle nadaje o Tusku. Siłą rzeczy o tym, co mówi Tusk, zaczną słuchać też wyborcy. A ten od jakiegoś czasu zrozumiał, że nastały antyelitarne czasy populizmu, więc mówi, że za jego rządów ceny paliwa spadną i wyrzuci Glapińskiego. Kaczyński obiecać tego nie może, bo przecież ma władzę i zaraz by mu powiedziano „sprawdzam”.

Mało tego, Kaczyński nie tylko nie za bardzo milczy na temat tego, co zrobi w przyszłości, ale też dosyć kuriozalnie usprawiedliwia przeszłość. Oto bowiem w siódmym roku rządów okazuje się, że rząd nic nie może. Że nadal mamy imposybilizm, że nie tylko nie można zdusić inflacji, cen energii, obniżyć rat kredytów, ale nawet mieszkań budować. Opozycja sprytnie zaczyna obchodzić PiS od tej „imposybilistycznej” strony, acz wciąż za mało i za słabo. Niemniej jednak „nie da się” powoli przebija się jako główna mantra rządu, który przecież chwalił się, jak wiele potrafi. Nie to, co ci Niemcy i zgniła Europa.

Kaczyński chwalił się dokonaniami PiS. Sprawdziliśmy i oceniliśmy

Zamiast tego mamy, bardziej chyba przypadkowy niż cynicznie zaplanowany, atak na osoby transpłciowe i boomersko obleśne żarty, które mają trafić do poszczególnych wyborców. Tyle że niekoniecznie trafią. Nie tylko dlatego, że wbrew pozorom PiS nie wygrywał wyborców środka dzięki nagonkom na osoby LGBT czy imigrantów (to grzeje tylko beton PiS), ale dzięki temu, że poprawił się standard ekonomiczny milionów Polaków z klasy ludowej (500+, ozusowanie śmieciówek, minimalna powyżej 2 tysięcy, niższy wiek emerytalny). Żarty prezesa PiS nie trafią także dlatego, że Kaczyński przestaje być „hot”.

Przez wiele lat Kaczyński był politykiem o statusie niemal wszechmocnym. Dla wrogów był wcieleniem polityka mściwego, a zarazem absolutnego, omnipotentnego zła. Każde jego słowo było poddawane setkom analiz. Dla zwolenników był za to wcieleniem dobra, mocnym człowiekiem, trzymającym cały obóz w garści i politykiem przede wszystkim sprawczym. Dziś nawet najbardziej haniebne słowa Kaczyńskiego przyjmowane są z o wiele mniejszym zainteresowaniem przez obie strony sporu. Po części dlatego, że już mało kto wierzy w mit potężnego Kaczora, który trzęsie Polską. Ziobro, Unia Europejska, sądy, nawet Andrzej Duda pokazali mu miejsce w szeregu. To już nie przywódca, ale polityk rządzącej koalicji, szantażowany przez garstkę ziobrystów w Sejmie i zależny od widzimisię Dudy.

Dlatego kampanijne odwiedziny Kaczyńskiego bardziej niż zwycięskie tournée politycznego lidera przypominają duszpasterskie wizyty, podczas których ziewający ministranci słuchają kolejnych gromów księżulka, ale nikt nie bierze tego na poważnie. W końcu pokrzyczy, pokropi i pojedzie dalej, a prawdziwe życie jest gdzie indziej. Tam, gdzie trzeba coraz więcej zapłacić za jedzenie, paliwo i kupić opał na zimę.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Galopujący Major
Galopujący Major
Komentator Krytyki Politycznej
Bloger, komentator życia politycznego, współpracownik Krytyki Politycznej. Autor książki „Pancerna brzoza. Słownik prawicowej polszczyzny”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij