Warufakis: Kto się boi walut cyfrowych banków centralnych?

Banki upadają i będą upadać, a płacić za to zawsze będą podatnicy. A przecież nie musi tak być.
Janis Warufakis. Fot. Patrick Stary (RLS)/flickr.com, ed. KP

Jest sposób, by podatnicy nie musieli już ratować depozytów w upadłych bankach, a prywatne banki musiały lepiej zadbać o klientów. Prywatne banki boją się tego jak ognia.

ATENY – Po upadku First Republic Bank Federalna Komisja Gwarantowania Depozytów (FDIC) zorganizowała błyskawiczną sprzedaż jego aktywów holdingowi finansowemu JPMorgan Chase. Było to złamaniem kardynalnej zasady FDIC, w myśl której bank posiadający więcej niż 10 proc. ubezpieczonych depozytów w USA nie może się dalej powiększać, przejmując inny amerykański bank.

Ponieważ jednak w tym momencie ważniejsze było to, by podatnicy nie musieli wykosztować się na kolejny bailout dla banków, władze amerykańskie dały przyzwolenie na to, by największy bank Stanów Zjednoczonych, który już wcześniej należał do kategorii instytucji „zbyt wielkich, by upaść”, urósł jeszcze bardziej. A wręcz w tym pomogły.

Warufakis: Niech banki płoną

Demokraci i republikanie okazali rzadką solidarność i ramię w ramię pochwalili działania FDIC, ciesząc się, że JPMorgan wkroczył z planem „prywatnego sektora”, by państwo nie musiało obciążać podatników. Niestety, prawda jest mniej heroiczna. Wszędobylski szef JPMorgan Jamie Dimon wynegocjował z FDIC utworzenie linii kredytowej oraz zawarcie umowy o podziale strat, która kosztować będzie amerykańskich podatników 13 mld dolarów. Krótko mówiąc – postępowanie naprawcze wobec First Republic Bank przyniosło Amerykanom po pierwsze pokaźny rachunek do zapłacenia z podatków, a po drugie zwiększenie systemowego ryzyka związanego z powstaniem jeszcze większego banku, któremu nie będzie można pozwolić upaść.

First Republic był małym bankiem, ale jego upadek to zwiastun większych wydarzeń. Z powodu wzrostu cen i (w mniejszym stopniu) wynagrodzeń, amerykański dług publiczny w proporcji do dochodu narodowego się zmniejszył. Ale ponieważ Rezerwa Federalna podwyższyła stopy procentowe, chcąc powstrzymać inflację, wartość obligacji skarbowych posiadanych przez banki spadła (po co kupować z drugiej ręki papiery o niskiej rentowności, jeśli można kupić nowo wyemitowane z wyższą rentownością?). A ponieważ obligacje skarbowe stanowią główny składnik bezpiecznych aktywów banków, doszło do upadków instytucji takich jak Silicon Valley Bank, Signature Bank i First Republic.

Ta dynamika pewnie szybko się nie zmieni. Upadać będą kolejne banki, co przyczyni się do tego, że te, które są zbyt wielkie, by upaść, staną się jeszcze większym zagrożeniem systemowym dla całego społeczeństwa. Tym samym władze nie tylko wprowadzają opinię publiczną w błąd co do wydatkowania środków budżetowych, ale także sieją ziarno kolejnego bankowego kryzysu, który w przyszłości zmusi obywateli wyczerpanych tą całą sytuacją do poniesienia jeszcze większych kosztów.

Po upadku SVB: to szambo, którego nie da się wypompować

Przejęcie finansowane z podatków mniejszych banków takich jak First Republic przez megabanki w rodzaju JPMorgan nie jest jedynym możliwym rozwiązaniem. Istnieje alternatywa, która nie wymaga przerzucania kosztów pokrycia nieubezpieczonych depozytów przez podatników: konta depozytowe Rezerwy Federalnej albo ich ekwiwalent, czyli stopniowe wprowadzenie cyfrowego dolara emitowanego przez Fed.

Wyobraźmy sobie, jak wyglądałaby sytuacja w przypadku First Republic, gdyby można było skorzystać z waluty cyfrowej banku centralnego (ang. CBDC). Zamiast udzielania gwarancji depozytów banku przez FDIC za pomocą pieniędzy podatników Fed mógłby utworzyć konta cyfrowe (albo inaczej: portfele) dla deponentów First Republic i zaksięgować środki odpowiadające ich saldu. Deponenci mogliby pozostawić środki na swoim nowym koncie Fed i płacić nimi, korzystając z kodu PIN, albo przenieść je na konto w dowolnym innym banku.

Środki pozostające na koncie Fed byłyby de facto gwarantowane przez Rezerwę Federalną bez konieczności obciążania podatników kosztami lub nakładania opłat na inne banki. Jeśli Fed obawia się, że zmiana jego bilansu związana ze zwiększoną podażą pieniądza pobudzi inflację, to może „wysterylizować” te nowe pieniądze, sprzedając wartą tyle samo część posiadanej przez niego góry aktywów (na przykład hipoteczne listy zastawne i obligacje).

W tym scenariuszu koniec końców podatnicy są w pełni chronieni, a megabanki takie jak JPMorgan nie dostają pozwolenia na to, by stawały się jeszcze większe. W rzeczy samej – Wall Street wreszcie miałaby tak potrzebną konkurencję ze strony kont Fed, co zmusiłoby bankierów, by zaczęli się bardziej starać o klientów.

Już widzę, jak oburzeni przeciwnicy CBDC rzucają się do klawiatury, żeby oskarżyć mnie o to, że pomagam Wielkiemu Bratu śledzić wszystkie transakcje obywateli. Ta krytyka skierowana jest pod niewłaściwy adres. Waluta cyfrowa już tu jest i coraz bardziej wypiera płatności gotówkowe. Skarbówka, FBI, a nawet lokalna policja mogą w dowolnym momencie uzyskać natychmiastowy dostęp do naszej historii transakcji. Premier Kanady Justin Trudeau nie potrzebował waluty cyfrowej banku centralnego, żeby zamrozić konta protestujących kierowców ciężarówek, którzy nie chcieli szczepić się przeciw COVID-19. Banki i big tech regularnie zrywają powiązania z ludźmi o poglądach uważanych za niewłaściwe i nie zgadzają się, by byli ich klientami.

Jak zdestabilizować Kanadę w trzy tygodnie

Innymi słowy, już teraz żyjemy w społeczeństwie technofeudalnym, gdzie musimy prosić nasz bank – i pośrednio władze – o pozwolenie na dokonanie zapłaty. Nasze cyfrowe płatności mogą zostać objęte centralnym zakazem przez firmy obsługujące karty kredytowe, banki, biurokratów i innych nietransparentnych pośredników, których nie można pociągnąć do odpowiedzialności za podejmowane decyzje.

Może to sprzeczne z intuicją, ale waluty cyfrowe banków centralnych mogą wręcz wzmocnić prywatność obywateli w porównaniu z obecnym stanem rzeczy i chronić nas przed nadzwyczajnymi uprawnieniami scentralizowanej władzy. Można wprowadzić system zabezpieczeń w stylu „checks and balances”, tworząc dwa oddzielne, autonomiczne systemy zarządzania danymi. System zarządzania kontami Fed można całkowicie zanonimizować (na tej samej zasadzie co konta kryptowalutowe, które są anonimowe i da się je zidentyfikować tylko na podstawie długiego ciągu cyfr), a oddzielny system byłby nadzorowany przez odpowiednie władze i służyłby wychwytywaniu nielegalnej działalności, takiej jak uchylanie się od opodatkowania czy pranie brudnych pieniędzy.

Dlatego gdyby wprowadzić CBDC w odpowiedni sposób i gdyby taka waluta podlegała demokratycznej kontroli, pozwoliłoby to jednocześnie na uszczelnienie systemu podatkowego, walkę z deflacją i lepszą ochronę przed Wielkim Bratem (i całą masą jego mniejszych braci).

Dlaczego więc ci, którzy nie martwią się nadzorem i kontrolą sprawowaną nad nami przez cyfrowe pieniądze z Wall Street, wylewają tyle jadu przeciwko cyfrowej walucie banku centralnego? Kto się boi CBDC?

Warufakis: Kapitalizm odchodzi, nadciąga technofeudalizm

Dawno, dawno temu chciwość koncernów tytoniowych znajdowała wyraz w oburzeniu libertarian na to, że odbiera się palaczom wolność do wybierania raka. Tym razem oburzenie służy interesom bankierów, którzy dostają paniki na myśl o kontach Fed.

Dimon i inni władcy świata banków zbyt wielkich, by upaść, boją się – i bardzo słusznie, bo waluta cyfrowa Fed stanowi groźbę dla wzniesionego przez nich imperium. Bankierzy na całym świecie słusznie się obawiają, że wiele usług, które dziś przynoszą im doskonałe dochody, przestanie być potrzebnych. Jeśli pozbędziemy się ich pośrednictwa przy usługach takich jak prowadzenie depozytów i obsługa płatności, nie będą mogli już robić z nas wszystkich zakładników.

**
Copyright: Project Syndicate, 2023. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożył Maciej Domagała.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Janis Warufakis
Janis Warufakis
Ekonomista, współzałożyciel DiEM25
Ekonomista, od stycznia od lipca 2015 roku minister finansów Grecji, współzałożyciel ruchu DiEM25 (Democracy in Europe Movement 2025). Autor książek „Globalny Minotaur” (2016) i „A słabi muszą ulegać?” (2017), „Porozmawiajmy jak dorośli” (2019).
Zamknij