Unia Europejska

Słowacki rząd upada. W kolejce prokremlowscy mafiosi

Od 2020 roku w Słowacji działa rząd, który składa się z koalicji czterech partii. Wygrały one wybory z hasłami walki z korupcją i mafią polityczną poprzedniego rządu Roberta Fico. Ale w Słowacji doszło właśnie do kryzysu, który prawdopodobnie skończy się nowymi wyborami. W blokach czekają skompromitowane partie ze słabością do Władimira Putina.

To nie pierwszy poważny kryzys w słowackiej koalicji. Poprzedni dział się na początku 2021 roku po zakupie rosyjskiej szczepionki Sputnik V, o czym zdecydował ówczesny premier Igor Matovič i minister zdrowia Marek Krajčí – bez porozumienia z resztą rządu i wbrew zaleceniom ekspertów.

Richard Sulík, przewodniczący partii SaS (Sloboda a Solidarita), wezwał wówczas do rekonstrukcji rządu. Po kilku dniach negocjacji partie ogłosiły porozumienie i tego samego dnia minister Krajčí ogłosił swoją dymisję.

Richard Sulík. Fot. Bratislavská župa/Flickr.com

Na konferencji prasowej premier Matovič jak zwykle nie potrafił utrzymać języka za zębami i ostro zaatakował koalicyjnych partnerów. Wówczas jego koalicjanci, partie SaS i Za ľudí, zażądały wymiany premiera i zagroziły odejściem z rządu. Po długich dniach milczenia Matovič ogłosił, że jest gotów zrezygnować z funkcji premiera, ale uzależnił to od dymisji Sulíka z funkcji ministra gospodarki i odejścia dwóch innych ministrów. Wszyscy spełnili ultimatum i podali się do dymisji.

Wówczas po raz pierwszy nad Słowacją zawisła groźba przedterminowych wyborów i powrotu skompromitowanej partii Smer do władzy. Cały spór ostatecznie załagodził Matovič, który 29 marca 2021 roku wycofał wszystkie żądania wobec koalicjantów i zapowiedział, że wymieni się stanowiskiem z ministrem finansów Eduardem Hegerem.

Heger został mianowany na premiera 1 kwietnia 2021 roku, Matovič na ministra finansów. Kryzys tymczasowo zażegnano.

Po wyborach w Słowacji jest się czego bać

Powtórka z rozrywki

Minął rok i mamy sequel koalicyjnego kryzysu.

Czynnikiem, który wywołał obecny kryzys w koalicji, było niepozorne badanie opinii publicznej, według którego Igor Matovič został okrzyknięty najbardziej nielubianym politykiem. „Bohater” tego badania, jak na populistę przystało, zaraz po publikacji wyników wyciągnął z szuflady stary projekt ustawy gwarantującej rodzinom większe zasiłki, ulgę podatkową i pieniądze na zajęcia pozaszkolne dla dzieci.

Projekt nie spotkał się z aprobatą części koalicji. I znów Matovič twierdził swoje, a eksperci, część koalicji i obywatele swoje. Eksperci ostro skrytykowali ten pakiet, wskazując, że nie pomoże on wcale najbiedniejszym, bo według przedstawionych zasad rodziny z wyższymi przychodami dostałyby wyższe dotacje niż te z niższymi. A emeryci, czyli najbardziej zagrożona przez inflację grupa społeczna, nie dostaliby kompletnie nic.

Całą tę sytuację dałoby się jeszcze załagodzić, gdyby nie to, co nastąpiło później. Matovič stwierdził, że jego projekt jest idealny, więc nie ma potrzeby dyskusji i zgłaszania poprawek. Zadecydował, że należy „przepchnąć” ustawę przez parlament w tzw. skróconym procesie legislacyjnym, który powinien być wykorzystywany wyłącznie w sytuacjach wyjątkowych.

W efekcie partia SaS zapowiedziała, że nie poprze tego projektu, czego nie zniosło wielkie ego Matoviča. Ten za plecami koalicjantów rozpoczął rozmowy z posłami, którzy do parlamentu dostali się z list ekstremistycznej partii ĽSNS (Ľudová strana naše Slovensko), która przez wielu jest wprost nazywana partią faszystowską.

Neonazistowscy aktywiści ĽSNS. Fot. Peter Tkac/flickr.com

Prawomocnie skazany za używanie symboli ekstremistycznych szef tej partii – Marian Kotleba, nie omieszkał się pochwalić, że jego partii udało się przeforsować kilka zmian w ustawie. O czym przecież wcześniej Matovič nie chciał dyskutować ze swoimi koalicjantami.

Dzięki głosom faszystów ustawa przeszła przez parlament i trafiła do pałacu prezydenckiego. Prezydentka Zuzana Čaputová zwróciła uwagę na nierówne traktowanie dzieci, a prorodzinny pakiet Matoviča został zawetowany. Čaputová zapowiedziała, że w przypadku przełamania jej weta przez parlament ustawa zostanie skierowana do Trybunału Konstytucyjnego.

Matovič był wówczas przekonany, że prezydentka nie podpisała jego prorodzinnej ustawy z zemsty. Jego sposób widzenia świata jest bardzo prosty: za stan państwa odpowiada mafia, Sulík, Čaputová i media. Wszyscy, tylko nie on.

Minister finansów zapowiedział, że zrobi wszystko, aby pakiet prorodzinny został przyjęty w parlamencie i weto Čaputovej zostało obalone. Co też się stało – ponownie w głosowaniu pomogli ekstremiści. Prezydentka zgodnie z zapowiedzią przekazała ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.

Richard Sulík nie zniósł ponownej samowolki ministra finansów i zażądał jego dymisji do końca wakacji, w przeciwnym razie SaS odejdzie z koalicji, a ministrowie tej partii złożą dymisje.

Problemem ultimatum SaS był czas. Sulík nie docenił swojego rywala, bo dał Matovičowi całe wakacje na uknucie kolejnego perfidnego planu.

Wschód porwany albo tragedia Słowacji w brudnych łapach Rosji

Czy to już wreszcie koniec?

Za pięć dwunasta pojawił się długo niewidziany premier Eduard Heger i wypowiedział warunki porozumienia, jakie stawia jego partia, a właściwie to jej najpotężniejszy gracz – czyli minister Igor Matovič.

Zgromadzeni na konferencji prasowej usłyszeli, że lider OĽaNO jest skłonny opuścić swoje stanowisko, ale dopiero po spełnieniu 10 żądań. Wśród nich jest m.in. przyjęcie od dwóch lat blokowanej przez SaS ustawy o budżetowej odpowiedzialności oraz jednogłośne przyjęcie ustawy budżetowej na rok 2023. Czyli politycy już teraz, i to zupełnie w ciemno, mieliby się zgodzić, że jednogłośnie zagłosują za propozycją budżetu partii rządzącej.

Koalicyjna partia SaS nie wytrzymała i sama postawiła Matovičowi ultimatum. Ten do poniedziałku 5 września miał zrezygnować z funkcji ministra finansów, w przeciwnym razie trzej ministrowie SaS odejdą z rządu.

Prezydentka Słowacji Zuzana Čaputová. Fot. Chad J. McNeeley/flickr.com

– Zamiast rozwiązania trwa niekończący się serial, który nikogo już nie obchodzi. To nie jest sposób, w jaki można i powinno się rządzić! – powiedziała prezydentka Čaputova, która podobnie jak większość Słowaków straciła już cierpliwość do koalicji.

Prezydentka poprosiła premiera Hegera o jak najszybsze przedstawienie sposobu, w jaki jego mniejszościowy rząd będzie rządził i jak chce zdobyć poparcie w parlamencie dla swoich ustaw.

Co dalej?

Matovič oczywiście odmówił. 5 września partia SaS zgodnie z zapowiedzią opuściła gabinet premiera Hegera. Ten zapowiedział, że będą dalej urzędować jako rząd mniejszościowy. Jego rząd mógłby jeszcze szukać wsparcia u ekstremistów, jednak ta współpraca może oznaczać bunt kolejnych koalicyjnych posłów, w tym choćby ministra środowiska Jána Budaja (OĽaNO).

Najbliższe posiedzenie słowackiego parlamentu może być jednym z najbardziej chaotycznych w historii. Nie chodzi tylko o to, że rząd Eduarda Hegera po wyjściu SaS z koalicji nie będzie miał większości w parlamencie, ale także o to, że wykorzystując sytuację w koalicji, posłowie zaczęli masowo składać swoje projekty ustaw, by zdobyć trochę poparcia na zaś.

Samowolka posłów i brak większości mogą doprowadzić do tego, że słowacki parlament sam siebie przyblokuje i nie będzie w stanie przegłosowywać nowych ustaw. Większość scenariuszy prowadzi do przedterminowych wyborów parlamentarnych.

Premier Eduard Heger. Fot. NATO/flickr.com

Zagrożenie nie tylko dla Słowacji

Na nieudolności rządu zyskał niemal nieobecny w mediach były premier Peter Pellegrini (obecnie HLAS, wcześniej Smer) oraz oskarżony o stworzenie i prowadzenie grupy przestępczej były trzykrotny premier Robert Fico (Smer), który coraz chętniej spogląda na wschód.

Według danych z sierpnia, gdyby dziś doszło do wyborów, to wygrałaby je partia HLAS-SD z 19,2 proc. głosów, potem byłby SMER-SD – 14,9 proc., trzecie miejsce przypadłoby partii SaS z 13,1 proc. Rządząca dziś OĽaNO znalazłaby się dopiero na 5. miejscu z wynikiem 8,4 proc.

Widmo powrotu do władzy Smeru i Roberta Ficy wisi nad Słowacją niemal od początku działania obecnego rządu. Dla Słowacji i Słowaków OĽaNO jest gwarantem doprowadzenia do końca spraw skandali rządów Smeru, w tym ich liderów Roberta Ficy i Roberta Kaliňáka, oraz zakończenia procesu dotyczącego zabójstwa dziennikarza śledczego Jána Kuciaka i jego narzeczonej Martiny Kušnírovej.

Korupcyjna ośmiornica na Słowacji: czym się różni premier od pospolitego gangstera?

Fico jeszcze przed końcem wakacji przekazał do pałacu prezydenckiego 406 tysięcy podpisów, aby 29 października odbyło się referendum w sprawie odwołania obecnego rządu. Podpisy Smer-SD zbierał razem z partią, która utworzyła się z części jego członków HLAS-SD, byłym swoim koalicjantem SNS, i partią Republika, która utworzyła się z byłych członków faszystowskiej ĽSNS.

Robert Fico. Fot. Annika Haas (EU2017EE)

Fico wykorzysta każdą możliwą okazję, by powrócić do władzy. Jest to niebezpieczny scenariusz. Fico już niejednokrotnie udowadniał, że zmienia swoje stanowisko zależnie od tego, z której strony wieje wiatr. Ostatnimi czasy jest mu zdecydowanie bliżej do Rosji niż Unii Europejskiej, nawet mimo rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Kiedy w kwietniu Słowacja przekazała Ukrainie system obrony powietrznej S-300, Fico stwierdził, że prezydentka i premier otwarcie wciągają Słowację w wojnę, która jest sprawą rosyjsko-amerykańską. Liderujący w sondażach Peter Pellegrini również nie omieszkał się odezwać w tej kwestii, stwierdził, że powinien być wcześniej o tym poinformowany, bo czuje się okłamany przez rząd, który akcję przekazania systemu utaił.

Rodzina Kuciaka wyznaje: „Syna zabiły brudne pieniądze, nie wierzymy w sprawiedliwość”

Premier Heger obu polityków ostro skrytykował za te wypowiedzi. Określił ich mianem rosyjskich zaprzedańców, którzy – jego zdaniem – witaliby w Słowacji rosyjskie wojska, machając radzieckimi flagami.

Robert Fico ostatnio trafił na opublikowaną przez Służbę Bezpieczeństwa Narodowego Ukrainy listę osób szerzących lub wspierających rosyjską propagandę. To wszystko Fico „zawdzięcza” swoim twierdzeniom, w których często powtarza, że nie wolno obwiniać Rosji za konflikt na Ukrainie, a sankcje nałożone na Rosję muszą zostać zniesione. O zachodnich sankcjach krytycznie wypowiada się także Pellegrini, który twierdzi, że… tylko napędzają one rosyjską gospodarkę.

Dlaczego wypuścili domniemanych zleceniodawców zabójstwa Kuciaka i Kušnírovej?

Z okazji rocznicy wybuchu Słowackiego Powstania Narodowego Smer zorganizował własne obchody, na które zaprosił ambasadorów Rosji i Białorusi w Słowacji. Fico twierdzi, że niezaproszenie ambasadorów Federacji Rosyjskiej i Białorusi przez rząd na główne obchody jest przejawem historycznej ignorancji i głębokiego braku szacunku.

Obchody i zaproszenie spotkały się z ostrym sprzeciwem ministra spraw zagranicznych Ivana Korčoka. Ten uważa, że działania rosyjskiego ambasadora stanowią naruszenie zasad nieingerencji obcego dyplomaty w politykę wewnętrzną. Premier Heger nie szczędził słów i powiedział: „Tak wygląda kolaboracja ze zbrodniarzami wojennymi, tak wygląda przelewanie krwi niewinnych”.

Dlatego przedterminowe wybory mogą nie tylko okazać się wielką porażką Słowacji, ale także zagrożeniem dla ogarniętej wojną sąsiedniej Ukrainy.

**
Aleksandra Pyka
– absolwentka słowacystyki Uniwersytetu Śląskiego. Tłumaczka języka słowackiego, autorka bloga slowacystka.pl.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij