Świat

Strusia polityka, czyli co ustalono na szczycie klimatycznym

bełchatów

Czy COP24 to sukces? Częściowy – jego sekret tkwi niewielkich oczekiwaniach. Jak postrzegana była polska prezydencja na szczycie klimatycznym w Katowicach? Politycznie słaba i mało ambitna. Wyniki szczytu komentują Urszula Stefanowicz i Megan Derby.

Urszula Stefanowicz – działaczka ekologiczna, sekretarz Koalicji Klimatycznej:

Na szczycie klimatycznym w Katowicach przyjęto pakiet zasad, które będą określały ramy działań państw służących przeciwdziałaniu zmianie klimatu, przedstawianiu postępów czy globalnym przeglądom tych postępów. Można to uznać za częściowy sukces. Nawet doświadczeni negocjatorzy spodziewali się, że wynik tego spotkania będzie znacznie słabszy. Sądzili, że więcej problemów pozostanie do rozwiązania na kolejny rok. Jednak, co należy podkreślić, ogólne oczekiwania wobec polskiej prezydencji były dość niskie.

Nie udało się uzgodnić elementów dotyczących handlu uprawnieniami do emisji, które mają być uzupełnieniem wysiłków redukcji emisji dwutlenku węgla i źródłem finansowania dla funduszy wspierających redukcje. Brazylia lobbowała za tym, żeby liczyć swoje redukcje emisji podwójnie. Inne kraje chciały też mieć możliwość przenoszenia nadwyżki uprawnień. To ostatnie to absurd, bo zaczynanie z nadwyżką podważa spójność środowiskową porozumienia paryskiego. Podważyłoby to przejrzystość raportowania postępów – a to jeden z niewielkich sukcesów tegorocznej konferencji.

Z pewnością zabrakło ambicji. Nasza prezydencja od początku nie chciała rozmawiać o zwiększeniu celów redukcji emisji gazów cieplarnianych, które zostały określone w porozumieniu paryskim. A należy podkreślić, że nawet jeśli wszystkie państwa zrealizowałyby te zobowiązania, to i tak wzrost średniej temperatury globalnej przekroczyłby 3 stopnie Celsjusza. W świetle najnowszego specjalnego raportu IPCC (Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu) z października tego roku taki wzrost oznacza klimatyczną katastrofę. Naukowcy zaznaczają, że jeśli chcemy uchronić naszą cywilizację, nie możemy przekroczyć bezpiecznego poziomu 1,5 stopnia Celsjusza.

Pół stopnia robi gigantyczną różnicę

Niestety wnioski z raportu IPCC nie znalazły odpowiedniego odzwierciedlenia w decyzji z COP24. Wiele państw, szczególnie te najbardziej narażone na skutki zmiany klimatu, apelowało podczas szczytu klimatycznego w Katowicach o zwiększenie wkładów krajowych w zakresie redukcji gazów cieplarnianych na okres podany w porozumieniu (tzw. NDC – Nationally Determined Contrubutions). Domagały się rewizji i podniesienia celów jeszcze przed 2020 rokiem, czyli zanim umowa paryska wejdzie w życie, po to, aby jej realizacja od samego początku przybliżała do osiągnięcia głównego długoterminowego celu – zahamowania wzrostu średniej temperatury globalnej na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza.

Prezydencja poświęciła również zbyt mało uwagi finansom. Bez większej pewności w zakresie finansowania kraje najsłabiej rozwinięte i najbardziej narażone na skutki zmiany klimatu nie chciały podejmować decyzji o zasadach raportowania, bo zwyczajnie nie zamierzały zgadzać się na trudniejsze obowiązki bez gwarancji odpowiedniego systemu wsparcia. Polska prezydencja nie chciała też rozmawiać o raporcie IPCC, którego poważne potraktowanie wymagałoby od państw nałożenia na siebie bardziej ambitnych celów ograniczeń emisji. Niestety w związku z tym nie mamy mechanizmów, które wymagałyby podniesienia celów redukcji emisji. Na chwilę obecną cele ograniczeń emisji ustawiają nas na ścieżce wzrostu globalnej średniej temperatury o ponad 3 stopnie – to dwa razy więcej niż globalny cel paryski.

Niemniej zainteresowanie medialne zmianami klimatu i zanieczyszczeniem środowiska, jakie wywołał między innymi COP24, daje nadzieję na to, że bardziej uświadomieni Polacy będą oczekiwać od rządzących bardziej ambitnej polityki środowiskowej.

Fotorelacja: Marsz dla klimatu w Katowicach

Musimy na poważnie porozmawiać o naszej strategii energetycznej. Ta przedstawiona przez polski rząd była omawiana na szczycie i komentarze były nieprzychylne – głównie chodziło o rozwój odnawialnych źródeł energii i redukcję węgla w miksie energetycznym. W tym dialogu musimy na poważnie wziąć pod uwagę potrzeby osób mieszkających w rejonach górniczych, ale nie możemy opóźniać działań, bo opóźnianie działań i uwzględnianie potrzeb to nie to samo. Konieczne są działania sprawiedliwe społecznie i osłonowe dla tych, dla których transformacja energetyczna może być trudna, ale musimy być ambitniejsi w redukcji emisji gazów cieplarnianych i odchodzenia od zużycia węgla.

Polityka energetyczna w Polsce to polityka „gaszenia pożarów”

*
Megan Derby – brytyjska dziennikarka specjalizująca się w kwestiach energetyki i klimatu, zastępczyni redaktora naczelnego Climate Home News:

Polskie przewodnictwo na szczycie klimatycznym w Katowicach był politycznie słabe i mało ambitne, takie przynajmniej można było odnieść wrażenie. Zacznijmy od tego, że polską prezydencją kierował urzędnik mianowany a nie wybierany, co nie dawało mu wiele władzy. Brakowało też wystarczająco dużo personelu. To wszystko nadało ton polskiemu przywództwu – lub raczej brakowi tegoż.

Z czym do ludzi?! Polska oferta na COP24

Udało się osiągnąć rzeczy techniczne. Spisano wytyczne dla realizacji umowy paryskiej. Mamy zatem uniwersalne zasady dotyczące tego, w jaki sposób cele paryskie osiągnąć, jak kraje muszą zredukować emisje, co muszą raportować i w jaki sposób odpowiadać przed sobą nawzajem za to, co robią, i to, czego nie robią w związku ze zmianami klimatu.

Porozumienie paryskie opiera się jednak na celach, które poszczególne kraje wyznaczają sobie dobrowolnie. I niestety te dobrowolnie wyznaczone cele w sumie nie są wystarczające do tego, by osiągnąć wspólny cel ograniczenia średniego globalnego wzrostu temperatury do 1,5 stopnia Celsjusza. Musimy zrobić więcej, by osiągnąć ogólny cel porozumienia, potrzebujemy mechanizmu, który z czasem będzie podnosił cele narodowe wraz z postępem technologicznym – a tego osiągnąć się nie udało. Wiele osób, jadąc na COP24, liczyło na to, że uda się dać wyraz politycznej woli, by do 2020 roku zwiększyć redukcję emisji, ale język wokół tego jest bardzo słaby. Rząd polski nie był zainteresowany mobilizowaniem poparcia dla ambitniejszej walki ze zmianami klimatu.

Rząd polski nie był zainteresowany mobilizowaniem poparcia dla ambitniejszej walki ze zmianami klimatu.

Oczywiście zadawaliśmy sobie sprawę z tego, że Polska jest bardzo przywiązana do węgla jako „stabilnego” źródła energii i istotnej podstawy dla przemysłu. I to wpływa na to, w jaki sposób polski rząd patrzy na zmiany klimatyczne. W rzeczywistości jednak na wsparciu polskiego rządu dla węgla skorzysta tylko przemysł węglowy. Z pewnością nie będzie to korzystne dla osób, które muszą oddychać zanieczyszczonym powietrzem.

Mamy bardzo silne argumenty przeciwko stanowisku głoszącemu, że węgiel jest konieczny do utrzymania konkurencyjności europejskiej gospodarki względem Chin czy Indii. Odnawialne źródła energii są dużo bardziej konkurencyjne od węgla. Dlaczego polski rząd korzysta z brudnych i drogich źródeł energii, choć mógłby korzystać z czystych i tańszych? W ten sposób beneficjenci obecnej sytuacji bronią swojej pozycji i przychodów. Jeszcze pięć lat temu w Wielkiej Brytanii 40 procent energii było wytwarzane z węgla. Obecnie jest to pięć procent. Nie było to związane z żadnymi problemami w dostawach prądu lub niestabilnością sieci energetycznej. Sieć energetyczna nieoparta na węglu jest możliwa. Argumenty polskiego rządu na rzecz korzystania z węgla nie wytrzymują konfrontacji z faktami, ale mimo to polski rząd nie chce przyjąć przyszłościowego podejścia do węgla – ze szkodami i dla klimatu, i dla Polaków.

Bińczyk: Ludzkość jest dziś jednocześnie supersprawcza i bezradna!

*
opracował Jan Smoleński

Piszemy o klimacie

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jan Smoleński
Jan Smoleński
Politolog, wykładowca w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW
Politolog, pisze doktorat z nauk politycznych na nowojorskiej New School for Social Research. Wykładowca w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW. Absolwent Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie. Stypendysta Fulbrighta. Autor książki „Odczarowanie. Z artystami o narkotykach rozmawia Jan Smoleński”.
Zamknij