Świat

Nowe prokuratorskie zarzuty dla Trumpa gwarantują polityczną rzeźnię

Trump deklaruje, że będzie walczył o nominację Partii Republikańskiej w nadchodzących wyborach prezydenckich choćby z więzienia. Jest pierwszym byłym prezydentem Stanów Zjednoczonych, któremu postawiono federalne zarzuty prokuratorskie.

W marcu tego roku Trump usłyszał zarzuty „tylko” od prokuratury stanowej w Nowym Jorku, w związku z nieprawidłowym wykorzystaniem funduszy na kampanię wyborczą. Zapłacił za milczenie aktorce porno, z którą miał utrzymywać relacje intymne.

Sprawa federalna jest znacznie poważniejsza. Dotyczy tajnych państwowych dokumentów, związanych z bezpieczeństwem Stanów, które Trump miał po zakończeniu prezydentury nie tylko bezprawnie przechowywać w swojej rezydencji na Florydzie, ale także pokazywać osobom do tego nieuprawnionym. Jeśli zostanie uznany za winnego, może spędzić resztę życia w więzieniu.

Trump jest faworytem w wyścigu o republikańską nominację. Jak powiedział w sobotę portalowi Politico, nie zamierza się z niego wycofać, nawet gdyby trafił za kratki. Prawo w USA nie zabrania kandydowania na najwyższy urząd w państwie z więziennej celi. Niezależnie od tego, jak potoczy się sprawa, oskarżenie jeszcze bardziej spolaryzuje i tak spolaryzowane ponad wszelkie progi bezpieczeństwa amerykańskie społeczeństwo.

Tajne dokumenty w toalecie

Trumpowi postawiono w sumie 37 zarzutów. 31 dotyczy bezprawnego przechowywania tajnych dokumentów, pięć działań mających ukryć fakt ich posiadania, dwa składania fałszywych zeznań.

Zgodnie z aktem oskarżenia, opuszczając Biały Dom w styczniu 2021 roku, Trump zabrał ze sobą pudła z osobistymi dokumentami, jak również z tymi tajnymi. Znalazły się wśród nich między innymi pliki zawierające informacje na temat amerykańskiego programu nuklearnego, słabych stron obrony USA i sojuszników, plany odpowiedzi wojskowej wobec państw, które mogłyby zaatakować Amerykę.

Trump został skazany. Ale nie za gwałt

Zgodnie z prawem wszelkie tajne dokumenty udostępnione prezydentowi po zakończeniu prezydentury powinny zostać przekazane do National Archives and Records Administration – niezależnej agencji zajmującej się ich przechowywaniem. W maju 2021 roku NARA poinformowała byłego prezydenta i jego prawników o konieczności zwrotu dokumentów oraz możliwych konsekwencjach niewywiązania się z tego obowiązku.

Trump przechowywał je w swoim klubie Mar-a-Lago na Florydzie. Między innymi w nieużywanej łazience. Na jednym ze zdjęć zdobytych przez prokuratora Jacka Smitha widać stosy pudeł przy toalecie. Z jednego wysypują się dokumenty oznaczone jako tajne.

W lipcu, podczas spotkania z potencjalnym autorem i wydawcą książki o Trumpie w jego klubie golfowym w New Jersey, nagrywanego za wiedzą i zgodą wszystkich uczestniczących stron, były prezydent pokazywał obecnym tajny dokument. Wszystko po to, by dowieść, że wojskowy oskarżający go o chęć zaatakowania pewnego kraju – można zgadywać, że chodziło o Iran – sam wcześniej opracował na potrzeby Pentagonu plany ataku.

Nagranie nie pozostawia wątpliwości – Trump wyraźnie mówi, że jako prezydent nie odtajnił dokumentu i nie może zrobić tego teraz. Z kolei we wrześniu 2021 roku miał pokazać tajną wojskową mapę innego państwa pracownikowi swojego komitetu akcji politycznej.

Niezwykły przypadek samozaorania

Trump, pod naciskiem NARA, miał przejrzeć dokumenty, które zabrał z Białego Domu. W styczniu 2022 roku zwrócił część tych oznaczonych jako tajne. W maju otrzymał oficjalne sądowe wezwanie do ujawnienia i zwrotu wszystkich pozostałych. Wówczas zlecił osobistemu kamerdynerowi ukrycie niektórych przed swoimi prawnikami. Mieli dokonać przeglądu dokumentów i poświadczyć sądowi, że Trump przekazał wszystko, co miał obowiązek przekazać. W czerwcu sugerował im, by oświadczyli, że niczego nie znaleźli albo że zniszczyli znalezione dokumenty.

Republikanie ją wykopali, bo zamiast lojalności wobec Trumpa wybrała fakty i konstytucję

Prawniczka, która nie brała udziału w przeglądzie dokumentów ciągle znajdujących się w Mar-a-Lago, najpewniej na życzenie byłego prezydenta złożyła oficjalne oświadczenie, że Trump przekazał wszystkie, których nie miał prawa zatrzymać. On sam zapewniał o tym wielką ławę przysięgłych i FBI. W sierpniu NARA przeprowadziła rewizję w Mar-a-Lago. Znalazła dokumenty, których nie powinno tam być.

Problemy związane z tajnymi dokumentami mieli choćby Biden czy Mike Pence. Jednak w tych przypadkach mieliśmy do czynienia w najgorszym wypadku z niefrasobliwością. Trump świadomie wprowadził w błąd FBI i sąd.

Obrona przez atak

Trump broni się przed oskarżeniami w swoim stylu. Gdy w czwartek 8 maja pojawiły się pierwsze informacje o tym, że zostaną mu postawione zarzuty, na swojej platformie społecznościowej Truth Social zamieścił wideo, w którym mówi o „jednym z największych polowań na czarownice w historii”.

W sobotę przemawiał na spotkaniach ze swoimi zwolennikami w Georgii i Karolinie Północnej. Jak można się było spodziewać, wystąpienia poświęcił głównie atakom na administrację Bidena, departament sprawiedliwości i specjalnego prokuratora Jacka Smitha. Tego ostatniego nazwał „obłąkanym” i zastanawiał się: „ciekawe, jak się wcześniej nazywał”. Przedstawiał swoje kłopoty z prawem jako ostateczną walkę o ocalenie USA, gdzie po jednej stronie stoi on sam i jego ruch, a po drugiej „głębokie państwo, komuniści i faszyści”.

Najwierniejsi zwolennicy Trumpa są bardziej sektą niż ruchem politycznym i łatwo ulegają podobnej retoryce. Można się spodziewać, że najnowszy akt oskarżenia będzie dla nich kolejnym dowodem na to, że ich guru ma rację: mroczne siły, które przejęły zakulisową kontrolę nad amerykańskim państwem, znów chcą go dopaść.

Republikanie zakładnikami sekty Trumpa

Kolejni republikańscy politycy, aktywiści i ludzie mediów powtarzają trumpowską narrację o Bidenie, który wzorem dyktatorów z takich państw jak Wenezuela czy Korea Północna instrumentalizuje wymiar sprawiedliwości, by wyeliminować z wyborczego wyścigu swojego najpoważniejszego konkurenta.

Tylko nieliczni – jak były gubernator New Jersey Chris Christie czy były gubernator Arkansas (i jeden z konkurentów Trumpa w walce o partyjną nominację w wyborach prezydenckich w 2024 roku) Asa Hutchinson – bronili działania organów ścigania. Zaskakująco ostro o Trumpie wypowiedział się też jego prokurator generalny William Barr, który stwierdził, że Trump nie miał prawa zatrzymać tajnych dokumentów po zakończeniu kadencji.

Kolejny bojownik w walce z „wokeizmem” chce walczyć o Biały Dom

Oskarżeniom pod adresem Bidena i departamentu sprawiedliwości towarzyszy radykalna, polaryzująca retoryka, posuwająca się nawet do otwartych gróźb. Kari Lake, kandydatka na gubernatorkę Arizony w 2022 roku, powiedziała na wiecu republikanów w Georgii: „Mam wiadomość dla […] Jacka Smitha i Joe Bidena. […] Jeśli chcecie dopaść Trumpa, to musicie najpierw dopaść 75 milionów Amerykanów takich jak ja. […] A przypomnę wam, że jesteśmy zarejestrowanymi członkami NRA. To nie groźba, tylko ogłoszenie publiczne”. NRA to organizacja zrzeszająca właścicieli broni i środowiska zainteresowane walką z wszelkimi próbami ograniczenia prawa do jej posiadania. Eksperci obawiają się, że taki język może doprowadzić do aktów przemocy.

Problem dla konkurentów Trumpa

Na razie wszystko wskazuje na to, że oskarżenie zwiększy szanse Trumpa na uzyskanie nominacji republikanów. Mobilizuje jego bazę, która w akcie solidarności z „niesłusznie ściganym przez Bidena” byłym prezydentem wpłaca pieniądze na kampanię, udostępnia przekaz w mediach społecznościowych, tłumnie przychodzi na wiece.

Jednocześnie stratedzy republikanów obawiają się, że zarzuty wobec Trumpa mogą uniemożliwić mu zwycięstwo, odstraszając bardziej umiarkowany elektorat. On sam może uznać, że prezydentura jest dla niego jedynym ratunkiem przed więzieniem. To oznacza, że będzie walczył jeszcze bardziej zaciekle i brutalnie niż dotychczas. Pytanie, czy problemy prawne ­– zwłaszcza jeśli byłemu prezydentowi postawione zostaną jeszcze zarzuty w sprawie wpływania na wyniki wyborów w Georgii i ataku na Kapitol – nie okażą się na tyle przytłaczające, że uniemożliwią albo przynajmniej znacznie utrudnią prowadzenie kampanii.

Biden negocjuje z terrorystami, republikanie dostali „kanapkę z gównem”

Dla konkurentów Trumpa w walce o republikańską nominację oskarżenie jest politycznym problemem. Nie mogą jednoznacznie odciąć się od byłego prezydenta, by republikańska baza nie uznała ich za zdrajców. Z drugiej strony muszą jakoś przekonać republikańskich wyborców, że nie jest to dziś najlepszy kandydat na prezydenta. Gubernator Florydy Ron DeSantis próbował wybrnąć z tej sytuacji w trakcie swojego niedawnego wystąpienia w Karolinie Północnej, przekonując, że jeśli Trumpowi postawiono zarzuty, to samo powinno dotyczyć Hilary Clinton.

Także prezydent Biden znalazł się w niełatwej politycznie sytuacji. Musi bardzo uważać, by przeciętni Amerykanie nie dali się przekonać republikanom, że to on sam poprzez departament sprawiedliwości próbuje wyeliminować konkurenta.

Ponoć sztab zajmujący się kampanią Bidena pilnuje, by prezydent nie tylko nie powiedział niczego niestosownego, ale też by do końca procesu nie pokazywał się publicznie z szefem departamentu sprawiedliwości Merrickiem Garlandem. Dzięki tej zapobiegliwości republikanie nie będą mogli publikować zdjęć tej dwójki jako „dowodu” na to, że demokraci „knują” jak uwięzić Trumpa.

Jack Smith musi wykazać się precyzją sapera

Sprawa karna założona Trumpowi to wielkie wyzwanie dla amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Nietrudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym ława przysięgłych na konserwatywnej Florydzie uniewinnia Trumpa, były prezydent wychodzi z sali sądowej jako męczennik i bohater, zaufanie do wymiaru sprawiedliwości wśród konserwatywnej części społeczeństwa gwałtownie się załamuje, głębokie pęknięcie dzielące amerykańskie społeczeństwo robi się jeszcze głębsze.

W innym scenariuszu skazanie Trumpa może doprowadzić do rozruchów, wielkiego kryzysu politycznego, jeśli nie wojny domowej. Ale amerykański system sprawiedliwości nie może dać mu karty „wychodzisz z więzienia” tylko ze względu na te obawy. Gdyby pieniądze, kapitał polityczny i sfanatyzowani zwolennicy ochronili Trumpa przed konsekwencjami jego domniemanych przestępstw, załamałoby to wiarę w system w tej drugiej, bardziej liberalnej części Stanów.

Jack Smith podjął się bardzo trudnego zadania. Wymaga ono odwagi, precyzji i zimnej krwi sapera.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij