Biden negocjuje z terrorystami, republikanie dostali „kanapkę z gównem”

Ani radykalna prawica, ani radykalna lewica nie są zadowolone z efektów kolejnego boju o dług publiczny Ameryki.
Szefowa Departamentu Skarbu Janet Yellen. Fot. Zara Farrar/HM Treasury

Republikanie robią wszystko, by osiemnastowieczny system, w ramach którego rządzi się Ameryka, trwał nietknięty w głęboko zakonserwowanej formie. A Biden po raz kolejny pokazał, że radykałem to on jednak nie jest.

W styczniu 2023 roku Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych ogłosił, że po raz kolejny potrzebuje autoryzacji Kongresu, żeby podnieść pułap długu publicznego, czyli maksymalną wysokość długu, jaki Ameryka może zaciągać, żeby realizować coroczny budżet.

Polega to na tym, że wystawia się i sprzedaje obligacje skarbu państwa, które kupują osoby prywatne, firmy oraz państwa, stawiając na amerykańskiego dolara – i amerykańską wypłacalność – jako na gwaranta globalnej polityki finansowej po rozkładzie systemu Bretton Woods w 1971 roku, gdy rolę złota zaczął de facto odgrywać dolar. W rezultacie państwa takie jak Japonia czy Chiny trzymają lwią część swoich rezerw finansowych w amerykańskich obligacjach.

Zabrać Ameryce kartę kredytową

Szefowa Departamentu Skarbu Janet Yellen ogłosiła już na początku roku, że pieniądze na bieżące wydatki państwa – na emerytury, płace pracowników federalnych, ale także na spłacanie obligacji – skończą się w pierwszych dniach czerwca 2023, zatem konieczna jest interwencja. Jeśli kredytodawcy Stanów Zjednoczonych stracą wiarę w siłę amerykańskiego kapitalizmu, konsekwencją może być globalny krach.

Dług fiskalny, obecnie wynoszący 31,4 bln dolarów, towarzyszy amerykańskiej rzeczywistości rządzenia od 1917 roku, a jego pułap podnoszono już przynajmniej sto razy – niezależnie od tego, która partia rządziła krajem. Pożyczało się zawsze, również w najlepszych latach amerykańskiej gospodarki, np. za późnego Clintona. To mankament amerykańskiego systemu, gdzie Kongres najpierw głosuje nad swoimi wydatkami, a później ustala, ile ma pieniędzy.

Aż do ostatnich tygodni prezydent Joe Biden upierał się, że z terrorystami dyskutować nie będzie – i miał na myśli republikanów, którzy pod wodzą Kevina McCarthy’ego zawiadują niższą izbą Kongresu. Nie po raz pierwszy radykalna prawica w Izbie Republikanów domaga się konserwatyzmu fiskalnego w postaci cięć wydatków socjalnych. Poprzednio ta sama historia rozgrywała się w 2011 i w 2013 roku, gdy prezydent Obama walczył z nowo przybyłą do Waszyngtonu falą republikańskiej Tea Party.

W 2023 roku problem powrócił, a z nim stare pogróżki i dobrze znane argumenty. Obie partie wiedzą, że pułap trzeba będzie podnieść, ale republikanie po raz kolejny wykorzystują sytuację, by zamanifestować swoją filozofię i – być może – coś ugrać.

Armia boga kontra socjalistyczne imperium zła

Coś rzeczywiście ugrali. Mimo buńczucznych zapowiedzi Biden siadł do negocjacji z McCarthym i po wielu tygodniach, tuż przed 1 czerwca, politycy porozumieli się co do kształtu ustawy pod nazwą Fiscal Responsibility Act. Obaj wydają się zadowoleni z tego, co wynegocjowali, a ustawa została zatwierdzona przez obie izby. Nie głosowali za nią najbardziej konserwatywni republikanie (np. poseł Chip Roy) i najbardziej progresywni demokraci (np. posłanka Alexandria Ocasio Cortez), w sumie 71 republikanów i 46 demokratów. Czy oznacza to, że partie osiągnęły zdrowy kompromis?

Ustawa podnosi pułap długu publicznego na kolejne dwa lata, a to, co republikanie dostają w zamian, to całe mnóstwo symbolicznych gestów, które poseł Roy nazwał „kanapką z gównem”. Lecz Kevin McCarthy wie, że właśnie ta symboliczna wygrana jest ważna, bo może zapowiadać stopniową zmianę trendu pożyczania bez trzymanki. Zresztą nawet te drobne ustępstwa na rzecz fiskalnego konserwatyzmu z czasem mogą się okazać dość dokuczliwe. Taką pozornie niewielką innowacją jest wprowadzenie limitu procentowego (od 1 do 3 proc.) dla wielu finansowanych przez rząd federalny programów, co oznacza, że wzrost pewnych świadczeń będzie niższy od przewidywanej inflacji.

Demokraci zgodzili się również oddać pieniądze, które wcześniej przeznaczono – a których jeszcze nie wydano – na pomoc w pandemii i na rozbudowę rządowych usług podatkowych. Po drugie, republikanie wynegocjowali również zmiany zasad otrzymywania bonów na żywność: osoby w wieku produkcyjnym będą je teraz otrzymywać tylko wtedy, kiedy są zatrudnione. Po trzecie, miliony amerykańskich absolwentów zaczną znowu spłacać swoje kredyty studenckie, zamrożone od czasów pandemii.

Ani radykalna prawica, ani radykalna lewica nie są zadowolone. Walczący o zieloną ekonomię ruch młodych Sunrise oświadczył, że ustawa nie robi nic, by pomóc w walce o czystą planetę, nie oferuje niczego młodym ani klasie robotniczej. Donald Trump ustawy nie skomentował, ale jego rywal na prawicy, gubernator Florydy Ron DeSantis otwarcie wypowiedział się przeciw Fiscal Responsibility Act.

Ponieważ demokraci i republikanie dogadali się na dwa lata z góry, następny bój o dług publiczny Ameryki odbędzie się już po najbliższych wyborach prezydenckich, w styczniu 2025 roku. Wtedy zapewne republikanie znowu będą apelować, by rząd USA przestał wydawać więcej, niż dostaje z podatków, czyli o zmianę wieloletniej polityki obu partii. Na razie trudno przewidzieć, kto wtedy będzie prezydentem – myśl, że będzie to albo Trump, albo Biden, jest dość przygnębiająca. Tymczasem jest pewne, że spór sporem, ale żadnemu amerykańskiemu politykowi nie w smak osłabienie czy nawet testowanie wartości dolara.

Pojawia się pokusa, by wyeliminować pułap długu – ostatecznie żadne inne rozwinięte państwo (oprócz Danii) takiego limitu sobie nie narzuca – i faktycznie demokraci zastanawiają się, jak rozwiązać problem pułapu raz na zawsze. Jeden z pomysłów zakłada wytopienie platynowej monety o wartości jednego biliona dolarów – amerykańska konstytucja wymaga zgody Kongresu na pożyczanie pieniędzy, ale nic nie mówi o biciu monet.

Nikomu się nie chce pracować? Zatrudnij dzieci, prawica właśnie to ułatwiła

Z kolei prezydent Biden proponuje modyfikację czternastej poprawki do konstytucji, gdzie w sekcji czwartej Ojcowie Założyciele napisali między innymi, że możliwość zaciągania długu publicznego przez Stany Zjednoczone nie może być kwestionowana. Jak zauważa Biden, odmawiając rządowi zgody na pozyskanie pieniędzy na przyjęte już i zatwierdzone w rocznym budżecie wydatki, Kongres sam łamie konstytucję.

By jednak pozbyć się limitu długu publicznego, demokraci potrzebowaliby głosów swoich kolegów z prawicy, którzy robią wszystko, żeby osiemnastowieczny system, w ramach którego rządzi się Ameryka, trwał nietknięty w głęboko zakonserwowanej formie. Podczas gdy wyspa USA robi wszystko, by się tylko nie zmienić, reszta świata zmienia się coraz szybciej i z coraz mniejszym respektem patrzy na upadające imperium. Ostatnim rokiem, kiedy Stany Zjednoczone nie miały żadnego długu, był rok 1835.

Potyczka Biden–McCarthy ma też oczywiście znaczenie dla kariery ich obu. Obaj triumfują – Biden, bo udało mu się podnieść pułap przy symbolicznych ustępstwach, a McCarthy ze względu na symboliczne ustępstwa, do których udało mu się zmusić Bidena.

Świat już nie zazdrości Ameryce, ale jej współczuje

Radykalna prawica burzy się, że McCarthy teraz już na pewno poleci ze stołka spikera Izby Reprezentantów, ale prawda jest taka, że w oczach Waszyngtonu McCarthy zarobił punkty jako negocjator, a Biden po raz kolejny pokazał republikanom, że radykałem to on jednak nie jest.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij