Świat

Chcecie zobaczyć Trumpa w więzieniu? Prędzej ujrzycie go w Białym Domu

Część republikanów uważa, że skoro Trump zapłacił seksworkerce za milczenie, to umowa obowiązuje i po co drążyć temat? Inna część ubolewa, że prezydent zdradzał żonę, ale gdy po drugiej stronie czai się komunista Biden, trzeba wybrać mniejsze zło. Trzeba wybrać Trumpa.

Stało się. Donald Trump został zmuszony do oddania się w ręce wymiaru sprawiedliwości – wydarzenie, które amerykańskie media transmitowały na żywo, śledząc każdy ruch samolotu z byłym prezydentem na pokładzie.

W poniedziałek 3 kwietnia Trump opuścił Florydę, gdzie mieszka na stałe, odkąd w styczniu 2021 roku wyprowadził się z Białego Domu i wylądował w Nowym Jorku – mieście, w którym budował swoją legendę. Z jednej strony zrealizowała się wielka fantazja liberalnej Ameryki, żeby zobaczyć Trumpa ukaranego, upokorzonego i za kratkami, z drugiej – wszystkie światła znów są skierowane na pomarańczowego klauna i niewykluczone, że pomogą mu w wygraniu prezydentury.

Dla milionów swoich zwolenników były republikański prezydent jest męczennikiem walczącym o sprawę. Nawet ci, którzy go nie znoszą, żartują, że karanie Trumpa za to, że zapłacił za milczenie Stormy Daniels, to jak karanie Ala Capone za uchylanie się od podatków.

Žižek: Zbrodnie założycielskie prawicowych herosów

Tak jak prawnicy Trumpa oczekiwali, prokurator okręgowy Alvin Bragg uznał, że obciążającego materiału jest wystarczająco dużo, by skazać Trumpa za opłacenie gwiazdy porno Stormy Daniels w kampanii prezydenckiej z 2016 roku. W zamian za 130 tysięcy dolarów Daniels miała milczeć o ich romansie.

Transakcję przeprowadził w imieniu Trumpa jego były prawnik Michael Cohen, który pierwotnie zapłacił Daniels z własnych pieniędzy. Opłacona została również inna kobieta, jak i dyskretny odźwierny. Żeby dodać historii odpowiedniego smaczku, Trump swawolił sobie ze Stormy Daniels w czasie, gdy jego prawowita małżonka, Melania Trump, była w ciąży (nie chciał jej robić swoimi potrzebami kłopotu).

Sprawa jest faktycznie bez precedensu. Wielu twierdzi, że po siedmiu latach odgrzewanie tego kotleta to prokuratorska desperacja, a Trump nie może przeboleć, że Ameryka tak traktuje byłego prezydenta. Nie jest natomiast prawdą, że Trump jest pierwszym prezydentem w historii USA, którego aresztowano. Prezydent Ulysses Grant został zatrzymany w 1872 za to, że zaiwaniał dorożką po stolicy. Grant pofatygował się na komisariat, przyjął mandat i na tym się skończyło.

W Nowym Jorku postawiono Trumpowi 34 zarzuty fałszowania dokumentów związanych z tą transakcją. Trump oświadczył, że jest niewinny, i praktycznie od razu poleciał z powrotem na Florydę. Kto czekał na pasiastą koszulę i kulę u nogi, ten się zawiódł. Trump wystąpił godnie, w milczeniu i w garniturze, a po dwóch godzinach wrócił do domu. I tyle zostało z fantazji.

Jego fani czekali na niego już w Nowym Jorku – z plakatami i flagami, wzdłuż drogi do sądu i wokół budynku sądu na Manhattanie. Czekano na niego jednak przede wszystkim w West Palm Beach na Florydzie, gdzie tuż po lądowaniu były prezydent odwalił właściwie mniejszą formę wiecu kampanijnego – z fanami skandującymi: „USA, USA” i muzyczną oprawą. Potem Trump zabrał głos i oznajmił swoim zwolennikom, że wszystko, co mu się przytrafia – czyli prześladowanie za sukces i niewinność – może się przytrafić każdemu z nich. Totalitarny, komunistyczny aparat Bidena może próbować wrobić każdego.

„Nasz kraj idzie do diabła” – powiedział Trump w West Palm Beach, nawiązując do „diabelskiego” laptopa Huntera Bidena (syna Bidena), który ma stanowić klucz do tajemniczego porozumienia Bidena z byłym prezydentem Ukrainy.

Trump w ukraińskiej pułapce. Będzie impeachment?

Z polskiej perspektywy jest istotne, że jeśli w 2024 roku republikanie przejmą Biały Dom – nieważne, czy w osobie Trumpa, czy gubernatora Florydy Rona DeSantisa – ich polityka wobec Ukrainy i Rosji będzie rzeczywiście inna (czytaj: brak militarnego i finansowego wsparcia dla wojny ukraińsko-rosyjskiej). Więcej, Trump nie po raz pierwszy zasugerował w swojej przemowie , że gdyby to on był prezydentem, do wojny w Ukrainie nigdy by nie doszło. Ostrzegł, że świat wisi na krawędzi katastrofy nuklearnej lub przynajmniej trzeciej wojny światowej – i muszę powiedzieć, że to niesamowicie surrealistyczne uczucie w tej jednej sprawie się z Trumpem zgadzać.

Wracając do Trumpa i Stormy: Byłego prezydenta w więzieniu najprawdopodobniej nie zobaczymy. Co więcej, jest prawie pewne, że do rozprawy i ewentualnego wyroku dojdzie najwcześniej w przyszłym roku, w tym samym czasie, gdy rozegra się walka o prezydenturę, w której jak na razie Trump i Biden są najważniejszymi kandydatami.

Mimo deklaracji prokuratora, który faktycznie odgrażał się od dawna, że weźmie Trumpa w obroty, wielu prawników po obu stronach politycznej barykady twierdzi, że Bragg nie będzie w stanie wywindować wykroczenia (misdemeanor) do poziomu przestępstwa (felony), jak prokurator po cichu sobie planuje. Wielu ekspertom przeszkadza też, że prokuratura dobiera się do Trumpa za takie błahostki jak romans sprzed siedmiu lat. Inni z kolei twierdzą, że żaden powód nie jest zły, żeby dobrać się Trumpowi do skóry, i że to dopiero pierwszy z wielu powodów i wielu procesów.

Stanley: Bardziej niż ustroje faszystowskie interesuje mnie faszystowska kultura

Słowem, tak naprawdę nie stało się zbyt wiele. Trump przypomniał fanom o sobie i dał szoł jak Chrystus w drodze na Golgotę. Potem wrócił do swojego ciepłego gniazdka, gdzie DeSantis proponował – jeszcze przed „ekstradycją” do Nowego Jorku – że go demokratom na Wschodnim Wybrzeżu nie odda. Trump nie przyjął przysługi od byłego kamrata, który chce mu ukraść elektorat w 2024 roku. Nie z Trumpem takie numery.

Sam sąd ma z oskarżonym twardy orzech do zgryzienia. Trump pisze w mediach społecznościowych (bo wrócił na Twittera) o szczegółach sprawy typu: kim jest sędzia, kim jest jego córka i czym się motywują. To z kolei motywuje kontrolowany mimo wszystko przez demokratów wymiar sprawiedliwości do rozważania, czy nie nałożyć na Trumpa obowiązku milczenia – jeśli to w ogóle realne. Z kolei każda eskalacja wymiaru sprawiedliwości wobec ulubionego prezydenta prawicy kończy się przeświadczeniem jego zwolenników, że demokraci po prostu chcą go zniszczyć.

Trump nadal twierdzi – i wrócił do tego w swojej przemowie w West Palm Beach – że wygrał wybory 2020 roku, co usprawiedliwia jego kandydaturę w 2024 roku. Gdyby przyznał, że przegrał, republikanie mogliby uznać, że tym razem lepiej dać szansę komuś nowemu – patrz Ron DeSantis.

Mściwy, bystry, potworny buc. „Florida man” na miarę amerykańskiej prezydentury

W praktyce – wszyscy wiedzą, że Trump miał romans ze Stormy Daniels. Ale część republikanów (niereligijna) uważa, że skoro wzięła 130 tysięcy dolarów, to powinna trzymać buzię na kłódkę i po sprawie. Druga część republikanów (religijna) uważa, że to co prawda bardzo źle, że Trump zdradzał ciężarną żonę, ale „boys will be boys”, a alternatywą jest ring pedofilów pod wodzą Clintonów i Sorosa. Nic dziwnego, że wybierają mniejsze zło.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij