Świat

Republikanie ją wykopali, bo zamiast lojalności wobec Trumpa wybrała fakty i konstytucję

Jeszcze 15 lat temu, kiedy urzędujący wiceprezydent Dick Cheney postrzelił na polowaniu staruszka, ów starszy pan kajał się potem, że wszedł mu pod lufę i sprawił mu tym przykrość. Dzisiaj Liz, córka Cheneya, traci fotel liderki republikanów w Kongresie za to, że nie powiela kłamstwa Trumpa o „ukradzionych” wyborach. I kto mówi, że Partia Republikańska nie potrafi się zmieniać?

W środę 12 maja reprezentująca starą republikańską elitę Liz Cheney została pozbawiona przywódczego stanowiska w Izbie Reprezentantów. Partyjni koledzy wykopali ją, bo zamiast lojalności wobec Trumpa wybrała fakty, konstytucję i wiarę w amerykański proces wyborczy.

W kontrolowanej przez republikanów Arizonie trwa kolejne desperackie przeliczanie głosów z listopadowych wyborów prezydenckich, a 120 amerykańskich generałów i admirałów w stanie spoczynku wystosowało rzadki list otwarty, domagając się końca „dyktatury” urzędującego prezydenta Joe Bidena i prawdy o „wygranej” Trumpa.

Kim jest Liz Cheney? Oczywiście, jest przede wszystkim córką wiceprezydenta Dicka Cheneya, który praktycznie rządził krajem w czasie prezydentury Busha juniora (2001–2009). Dick, sportretowany kilka lat temu w filmie Adama McKaya Vice, był faktycznym architektem ataku USA na Afganistan i Irak. W 2006 roku wiceprezydent Cheney przypadkowo postrzelił śrutem w twarz 78-letniego prawnika Harry’ego Whittingtona podczas polowania na przepiórki, a mężczyzna pomylony z kurowatym ptakiem łownym pospieszył złożyć wiceprezydentowi i jego rodzinie przeprosiny za nieprzyjemności, jakie ich w związku z tym wypadkiem spotkały.

„Vice”: zdrowe obywatelskie wkurzenie

Liz Cheney odziedziczyła po ojcu nie tylko tupet, nie tylko agresywną politykę zagraniczną – o tym za chwilę – ale przede wszystkim głębokie przeświadczenie, że Partia Republikańska należy do bogatych, konserwatywnych elit, a nie do nowobogackiego Trumpa i jego szturmującej Kapitol tłuszczy.

Cheney jest w Kongresie dopiero od kilku lat; w czasie wiceprezydentury ojca pracowała w Departamencie Stanu, gdzie zajmowała się Bliskim Wschodem. Stan Wyoming reprezentuje od 2017 roku, a przewodziła prestiżowemu komitetowi politycznemu w ramach Izby – House Republican Conference – od stycznia 2019 do zeszłego tygodnia. Dla porządku dodam, że obie te funkcje latami pełnił jej ojciec. Okazuje się jednak, że w starciu z Trumpem nie ma szans nawet stary, dobry, amerykański nepotyzm.

Liz Cheney wiele poświęciła w imię konserwatyzmu. Na przykład siostrę. Młodsza córka Dicka, Mary Cheney, jest żonatą lesbijką. Liz, trzymając linię partii, konsekwentnie sprzeciwia się małżeństwom homoseksualnym. Podczas kampanii Liz do Kongresu Mary publicznie oświadczyła, że nie popiera siostry, ponieważ „rodziny takie jak jej” traktuje ona jako obywateli drugiej kategorii. Przez całą prezydenturę Trumpa Cheney starała się głosować zgodnie z poglądami i życzeniami prezydenta; broniła go również podczas pierwszej próby impeachmentu z przełomu 2019 i 2020 roku.

Rękopis znaleziony w Ukrainie, czyli szkatułkowa historia impeachmentu

Po raz pierwszy wyraziła swój sprzeciw 6 stycznia tego roku, gdy zachęcony przez Trumpa tłum ruszył na Kapitol, bo demokraci „sfałszowali” i „ukradli” prezydenckie wybory. Co prawda, wielu wtedy próbowało – nieudolnie – potępić te wydarzenia, łącznie z liderem republikanów w Kongresie Mitchem McConnellem i liderem mniejszości w Izbie, Kevinem McCarthym.

Cheney posunęła się jednak dalej. Zamiast obstawać przy kłamstwie, jakoby Trump wygrał wybory, a Biden był pedofilem – a to właśnie chcą słyszeć wyborcy Trumpa – była jedną z dziesięciorga republikańskich posłów, którzy głosowali za impeachmentem byłego już prezydenta. Już wtedy paru nadgorliwych próbowało ją usunąć z kierownictwa House Republican Conference, jednak wybronił ją McCarthy.

W międzyczasie Partia Republikańska nauczyła się, że są dwie możliwe strategie. Albo kłamać i udawać, że Trump wygrał wybory – strategia wspomnianego posła Gosara czy np. senatora Teda Cruza z Teksasu – albo, jak McConnell i McCarthy, nabrać wody w usta i w ogóle nic nie mówić.

Szaman, owszem, był zabawny, ale szturm na Kapitol to nie groteska

Cheney nie skorzystała z żadnej z tych opcji. Poszła ciernistą drogą Mitta Romneya – byłego republikańskiego kandydata na prezydenta i kolejnego reprezentanta konserwatywnych, bogatych elit, którego niedawno wygwizdano w rodzinnym Utah.

Powiedziała, że kłamanie o wyborach rzekomo wygranych przez Trumpa nie pomoże partii, a podważanie wiary elektoratu w proces wyborczy musi się skończyć źle. Zwłaszcza w kontekście rosnącej potęgi Chin, postępującej bezkarności Putina i potencjalnie odnawiającego się konfliktu na Bliskim Wschodzie – tu mówię nie tylko o wymianie ognia między Izraelem a Palestyną, ale również o przyszłości pozostawionego na pastwę talibów Afganistanu.

Trudno powiedzieć, dlaczego McCarthy właśnie teraz zdecydował się rzucić Cheney partii na pożarcie. Być może Trump po prostu tego od niego zażądał. Sam lider republikanów też jest ostatnio podenerwowany. Na początku maja media doniosły, a McCarthy w końcu niechętnie potwierdził, że mieszkanie, które ma 650 metrów kwadratowych (12 sypialń, 16 łazienek), wynajmuje za 1,5 tysiąca dolarów miesięcznie. Jest to właściwie seria połączonych mieszkań, a cena jest wyjątkowo korzystna, bo w stolicy za 1500 dolarów normalny śmiertelnik nie jest w stanie wynająć nawet obskurnej kawalerki. Luksusowe mieszkanie należy do republikańskiego konsultanta i specjalisty od sondaży, Franka Luntza.

Wszystkie te roszady i wewnętrzne gry republikanów są rozgrywane z myślą o nadchodzących wyborach cząstkowych na jesieni 2022 roku. To wielka szansa dla republikanów, żeby przejąć władzę w Kongresie – na ten moment w obu izbach minimalną przewagę mają demokraci. To również szansa jak najbardziej realna, bo zazwyczaj tak się dzieje, że punkty w tych wyborach zdobywa partia opozycyjna wobec urzędującego prezydenta.

Można twierdzić, że populizm Trumpa zaczął się jako backlash wobec prezydentury demokratycznego prezydenta Obamy. To właśnie wtedy po raz pierwszy republikanie odnotowali fenomen Tea Party – antyelitarny, antyglobalistyczny ruch na prawicy, który wprowadził do Kongresu nacjonalistycznych bigotów, takich jak np. poseł Paul Gosar z Arizony lub niezapomniana Sarah Palin z Alaski, startująca wówczas w wyborach prezydenckich u boku zmarłego już senatora Johna McCaina.

To właśnie wtedy amerykańska prawica na serio zaczęła rozważać izolacjonizm Ameryki, a przynajmniej pewną jego formę. W tym sensie polityka zagraniczna Bidena, jak już wcześniej pisałam, niewiele się różni od polityki jego poprzednika. Natomiast z perspektywy córki Dicka Cheneya wycofanie amerykańskich wojsk z Afganistanu to czysta herezja, a podważanie powagi urzędu obecnego amerykańskiego prezydenta to prezent dla Chin, Rosji i Iranu.

USA: powrót złego policjanta

Dotychczasowe stanowisko Cheney dostało się młodej posłance z Nowego Jorku, Elise Stefanik, która wychodzi na prawdziwego Nikodema Dyzmę tej historii. Niegdyś umiarkowana republikanka z feministycznym zacięciem, obecnie robi zawrotną karierę w partii, broniąc Trumpa. Jej oportunizm szokuje, bo jeszcze niedawno Stefanik sprzeciwiała się obniżeniu podatków dla korporacji i najbogatszych Amerykanów.

Trump przyciągnął do polityki nowych wyborców, dołożył do tego stary, tradycyjny republikański elektorat i nawet teraz – po przegranych w wyborach prezydenckich i parlamentarnych w 2021 – partia należy do niego. Okazuje się, że amerykański konserwatyzm – nawet amerykański neokonserwatyzm – był i jest ideologią elit; populizm Trumpa wydaje się zaś przyszłością amerykańskiej prawicy.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij