Nauka, Świat

„Houston, mamy problem. Jaki? Domyślcie się”

Plany pierwszego kosmicznego spaceru w stuprocentowo kobiecym składzie najpierw rozbawiły internetowych szowinistów, a później się okazało, że brakuje skafandrów. Wreszcie 18 października Christina Koch i Jessica Meir wyszły z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w otwartą przestrzeń bez męskiego towarzystwa.

Trudno uwierzyć, że na 221 spacerów kosmicznych tylko ten jeden odbyły same kobiety i że w XXI wieku trzeba to było z pompą zapowiadać. Koch i Meir przeszły do historii, choć ich kosmiczny spacer, podobnie jak każdy inny w historii, był po prostu misją serwisową: astronautki miały za zadanie wymienić wadliwą jednostkę zasilania na obudowie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Chodzi o system regulujący ładowanie baterii słonecznych i rozprowadzanie energii po ISS. Od 11 października był on nieaktywny, bo nie uruchomił się automatycznie po instalacji nowych baterii litowo-jonowych.

Choć NASA od początku przedstawiała to wydarzenie jako przełom, transmisję na YouTube oglądało zaledwie ok. 2 tys. ludzi. Ponad dwa razy więcej korzystało z Twittera, gdzie można było na żywo zadawać pytania uczestniczkom spaceru. Chętnie robiły to dzieci z amerykańskich szkół, bo w wielu z nich oglądano transmisję w czasie lekcji. Dorośli wrzucali zdjęcia swoich córek w zabawkowych skafandrach kosmicznych, a dziewczynki – własne rysunki inspirowane kobiecym spacerem i opatrzone hasłem „Go, girls!”.

W Polsce informacja o tym wydarzeniu pojawiła się głównie w mediach naukowych i feministycznych. Mainstream raczej nie podzielał ich zachwytu – ani mojego zdziwienia, że to dopiero pierwszy w historii kobiecy spacer kosmiczny. Komentarze wielu mężczyzn pod jego zapowiedzią na fanpage’u mojego bloga na Facebooku nie pozostawiały wątpliwości: wysyłanie dwóch lasek bez męskiej asysty w kosmos, czy gdziekolwiek indziej, to durny pomysł. „Houston, mamy problem. – Jaki? – Domyślcie się” – no wiecie, kobieta, która pierwszy raz w życiu unosi się w przestrzeni kosmicznej, na pewno tylko szuka dobrego powodu, żeby strzelić focha, hue hue. Albo: „Dobrze, że nie muszą parkować, bo te 7 godzin mogłoby nie wystarczyć”.

„Dobroduszne” żarty sprzed dwóch stuleci zeszły na dalszy plan, kiedy już całkiem poważnie oskarżono o seksizm… NASA.

Kobiecy spacer był pierwotnie planowany na marzec tego roku, a Christinie Koch miała w nim towarzyszyć Anne McClain. Już na ISS stwierdziła jednak, że na pokładzie jest tylko jeden skafander w bardziej pasującym do kobiecych gabarytów rozmiarze M, przeznaczony właśnie dla Koch. I ostatecznie to ona wyszła w przestrzeń kosmiczną, nie w towarzystwie McClain, ale jednego z kolegów. Na NASA posypały się gromy: skafandrów w „kobiecym” rozmiarze powinno być na ISS dokładnie tyle, ile kobiet w składzie misji! Agencja tłumaczyła, że stroje astronautów nie są szyte dla konkretnej płci, tylko w rozmiarach od średniego po ekstra duży. McClain w czasie przygotowań do misji miała używać skafandra zarówno M, jak i L, a dopiero na statku uznała, że lepiej dopasowany był ten pierwszy.

Po co nam kolonie na Księżycu? A po co nam Jeff Bezos?

Niesmak jednak pozostał. NASA pospieszyła z zapewnieniem, że spacer z udziałem dwóch kobiet odbędzie się najszybciej, jak się da, i ogłosiła swoje kolejne plany: w 2024 r. pierwsza w historii kobieta stanie na Księżycu. Misja z udziałem astronautki i astronauty będzie również nazwana kobiecym imieniem Artemis, na cześć greckiej bogini łowów i siostry dotychczasowego patrona amerykańskich lotów w kosmos – Apollina. Wśród potencjalnych uczestniczek wymieniana jest McClain, która na kobiecy spacer już się nie załapała, bo zakończyła służbę na ISS.

Mężczyźni od zawsze brali udział w misjach kosmicznych jako eksperci. Kobiety były nie mniej od nich kompetentne i w dodatku miały coś do udowodnienia.

Pierwsza Amerykanka Sally Ride poleciała w kosmos dopiero w 1983 roku, dwadzieścia lat po pierwszej obywatelce ZSRR – Walentynie Tierieszkowej. A przecież trwał „wyścig do gwiazd”! Dlaczego akurat na tym polu Stany Zjednoczone dały się wyprzedzić Związkowi Radzieckiemu i nie spieszyło im się z gonieniem konkurencji?

Nowe wojny kosmiczne

czytaj także

Nowe wojny kosmiczne

Daniel A. Porras

Po 1945 roku Ameryka podziękowała swoim obywatelkom za ich wkład w wysiłek wojenny (m.in. pracę w fabrykach amunicji) i odesłała je do domów. ZSRR tymczasem lansował swój propagandowy i kulawy, ale jednak feminizm. Tiereszkowa, tkaczka i sekretarka Komsomołu w fabryce Krasnyj Pieriekop w Jarosławiu, idealnie pasowała do ideału sowieckiej kobiety – dlatego poleciała w kosmos. W USA od astronauty wymagano więcej: musiał być wykwalifikowanym lotnikiem i najlepiej inżynierem. Niewiele kobiet wybierało wtedy te ścieżki kariery.

Zmiany przyszły wraz z pierwszą falą feminizmu. Ride leciała w kosmos przekonana, że ani jej obecność na pokładzie, ani doktorat z fizyki laserów nie będą budziły sensacji: „Myślałam, że ruch kobiecy już to załatwił”. A jednak dziennikarze pytali ją o obawy związane z miesiączką w czasie lotu, a gospodarz „The Tonight Show” Johnny Carson zasugerował, że start misji się opóźni, bo Ride „będzie musiała dobrać torebkę do butów”.

„Dobrze, że nie muszą parkować, bo te 7 godzin mogłoby nie wystarczyć”.

W ślady Tierieszkowej poszły tylko cztery Rosjanki, za to Amerykanka utorowała swoim rodaczkom drogę do gwiazd. Trzy na cztery astronautki w historii były obywatelkami USA. Wiele z nich to ikony równouprawnienia. Lekarka i elektrochemiczka Mae Jemison poleciała w kosmos w 1993 roku jako pierwsza w historii Afroamerykanka.

Rok później chemiczka i lekarka Anna Lee Fisher udowodniła, że można zostać astronautką, będąc matką dwójki dzieci. W 1999 i 2003 roku pilotka wojskowa Eileen Collins pokazała, że kobieta może usiąść za sterami wahadłowca i zostać dowódczynią misji kosmicznej. Anne McClain jest bohaterką kilku środowisk: ona również lata wojskowymi samolotami, brała udział m.in. w misji w Iraku, a przy tym jest zawodową rugbystką i pierwszą wyoutowaną lesbijką w kosmosie (homoseksualizm Sally Ride został ujawniony dopiero po jej śmierci). Doktor biochemii Peggy Whitson przeszła do historii jako astronautka-seniorka: kosmiczny debiut zaliczyła w wieku 56 lat i do niedawna miała na swoim koncie kobiecy rekord długości pobytu na orbicie (od piątku należy on do Christiny Koch); była też pierwszą kobietą na stanowisku dowódcy ISS.

Krótko przed spacerem Koch i Meir Nadia Drake zasugerowała na łamach „National Geographic”, że kobiety w ogóle mogą się lepiej nadawać do lotów kosmicznych. Są drobniejszej budowy (a statki zwykle są ciasne), warunki panujące w czasie lotu mają mniejszy wpływ na ich zdrowie (jak wynika z badań Center for Space Medicine w Baylor College of Medicine, mężczyźni w kosmosie częściej mają problemy ze wzrokiem i słuchem), od małego są uczone empatii i wsłuchiwania się w potrzeby innych (a na małej przestrzeni lepiej unikać konfliktów) i wreszcie, jeśli Ziemianom uda się znaleźć inne miejsce do życia, kobiety będą niezbędne do jego skolonizowania (zamiast mężczyzn można po prostu wysłać próbki nasienia).

PRZY KAWIE O SPRAWIE: Czy męskie końcówki grożą seksualizacją polskich dzieci?

To dość ryzykowne argumenty, bo dokładnie na tej samej podstawie wykluczano z wielu profesji kobiety: mniejsze gabaryty miały świadczyć o słabości fizycznej, empatia – o nadmiernej emocjonalności, a dana tylko ich płci możliwość zachodzenia w ciążę stała rzekomo w sprzeczności z pełnym zaangażowaniem w pracę.

Dlatego warto docenić wysiłki raczej na rzecz różnorodności w kosmosie niż odwetowego wykluczania mężczyzn. A spacer Christiny Koch i Jessiki Meir, choć ma znaczenie dla historii równouprawnienia, nie powinien być traktowany jako przede wszystkim „kobiecy” (tak, to do was, NASA!). Bo elektrotechniczka nagradzana za prototypy instrumentów do pracy naukowej w kosmosie i specjalistka od fizjologii zwierząt z doświadczeniem misji badawczych na Antraktyce nie są przypadkowymi spacerowiczkami. One po prostu włożyły skafandry, zamknęły za sobą właz ISS i zrobiły, co było do zrobienia. Przy okazji – są kobietami.

Mężczyźni do roboty (w domu)!

***

Karolina Wasielewska – autorka bloga Girls Gone Tech.pl o kobietach w branży technologicznej i reportażu Cyfrodziewczyny o pionierkach informatyki w Polsce, który wiosną 2020 r. ukaże się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Dziennikarka Radia Złote Przeboje.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Karolina Wasielewska
Karolina Wasielewska
Autorka książki „Cyfrodziewczyny”
Autorka tech-feministycznego bloga Girls Gone Tech.pl i reportażu o pionierkach polskiej informatyki „Cyfrodziewczyny”, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij