Nie chciał uczestniczyć w tworzeniu śmiercionośnej broni. O włoskim Oppenheimerze

W opinii największych fizyków XX wieku Ettore Majorana był jednym z nich. Dlaczego tak mało o nim wiemy?
Mateusz Pietryka

Odkrycia genialnego włoskiego fizyka wyprzedzały niekiedy prace Heisenberga. Najwięksi fizycy XX wieku uznawali go za równego sobie. Dziś wśród domysłów na temat tajemniczego zaginięcia Ettore Majorany wiarygodne hipotezy mieszają się z najśmielszymi teoriami spiskowymi.

5 sierpnia 1906 roku we włoskiej Katanii urodził się jeden z najwybitniejszych umysłów swojej epoki – dziś w dużej mierze zapominany Ettore Majorana. Niedawna rocznica zrzucenia bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki, a także sukces filmu o współtwórcy tej śmiercionośnej broni są dobrą okazją do wspomnienia włoskiego geniusza i jego równie nagłego, co tajemniczego zniknięcia.

Majorana dał się poznać jako osoba wyjątkowa już w dzieciństwie. Pytany o wynik mnożenia trzycyfrowych liczb chował się pod stołem, by za chwilę podać bezbłędny wynik. Tendencja do ukrywania się była jego znakiem rozpoznawczym w równym stopniu co wielki umysł. Stronił od ludzi i miał niewielu znajomych, nie mówiąc o przyjaciołach.

Czyste ręce, trzeźwe umysły i gorące serca [Sutowski o „Oppenheimerze”]

Rozpoczął studia w zakresie inżynierii, ale szybko odkrył, że jego powołaniem jest fizyka. W wieku 26 lat przedstawił opis kwantowy spinów, rok później teorię budowy jądra, a pięć lat później teorię neutrin, niektórymi swoimi intuicjami wyprzedzając stan wiedzy o kilkadziesiąt lat. Jego nauczyciel, wielki fizyk Enrico Fermi, porównywał go do Galileusza i Newtona. Jedna z pierwszych interakcji Majorany z Fermim polegała na tym, że w ciągu nocy przeprowadził wyliczenie, nad którymi Fermi pracował od lat, po czym beznamiętnie stwierdził, że profesor się nie pomylił w obliczeniach.

Mimo niezaprzeczalnego geniuszu Majorana stronił zarówno od akademickiego rozwoju, jak i od publikowania prac naukowych – mówi się, że uznawał je za zbyt banalne, by były warte rozgłaszania. Choć odkrył szczegóły budowy atomu przed Heisenbergiem, uparcie odmawiał podzielenia się nimi. Badania i wielogodzinne wyliczenia (czasem zapisywane na kartonach od papierosów) od niechcenia wyrzucał do kosza. Odmówił zaproszeniom ze słynnych uniwersytetów Cambridge i Yale.

W swoich rozważaniach doszedł do rewolucyjnego dla fizyki wniosku o istnieniu neutronu – mimo nalegań Fermiego również w tym wypadku schował badania do szuflady. Za to samo odkrycie James Chadwick otrzymał później Nagrodę Nobla. Pewnego razu, gdy Fermi, prawdopodobnie sfrustrowany uporem Majorany, zapytał go, czy może przedstawić zarys jego teorii na ważnej konferencji naukowej, ten kategorycznie odmówił.

W 1933 roku na zaproszenie Heisenberga, który usłyszał o włoskim wirtuozie fizyki, Majorana udał się na stypendium do Niemiec. Zrobił to pod naciskiem Fermiego, choć w podaniu o stypendium wyjazdowe nie wspomniał ani słowem o swoich dokonaniach, jakby za wszelką cenę nie chciał wyjeżdżać. Ostatecznie Majorana zaprzyjaźnił się z Heisenbergiem i prawdopodobnie spędził w Niemczech najlepszy okres swojego życia.

Współpracował też z Nielsem Bohrem – to jednak trwało zaledwie kilka miesięcy, ponieważ jeszcze jesienią tego samego roku wrócił schorowany do Rzymu. Następne kilka lat fizyk spędził w całkowitej izolacji, popadając w załamanie nerwowe z szerzej nieznanej przyczyny. Ograniczył do minimum kontakty z ludźmi, również z najbliższymi. Jego interakcje sprowadzały się do odbierania posiłków, a gdy był w dobrym humorze, wpuszczał też zamawianych przez rodzinę fryzjerów.

Od bomby atomowej do pokojowego Nobla

Skąpa korespondencja ze znajomymi rodziła wiele pytań. Przykładowo wysłał do swojego żydowskiego kolegi Emilio Segrè’a list o treści chwalącej nazistowskie rządy i antysemicką politykę. Biografowie interpretowali to później jako manifestacyjne odcięcie się od społeczeństwa, które podziałało skutecznie. W tym czasie Majorana wciąż intensywnie pracował – jego rodzina nie była w stanie powiedzieć nad czym.

Niespodziewanie dla wszystkich w 1938 roku fizyk podejmuje decyzję o wystartowaniu w konkursie na stanowisko profesorskie Uniwersytetu w Neapolu – i konkurs ten wygrywa. Niektórzy widzą to wydarzenie jako dalszy ciąg nieformalnego konfliktu ze środowiskiem fizycznym, do którego z jakiegoś powodu się zraził – oto po czterech latach izolacji Majorana wychodzi z ukrycia i jednym ruchem zabiera sprzed nosa intratne stanowisko tym, którzy byli pewni jego dostania.

Obfitująca w nietypowe wydarzenia historia jego życia przybiera zaskakujący obrót 25 marca 1938 roku. Krótko po rozpoczęciu semestru na stanowisku, jakiego wielu starszych fizyków mogło mu tylko pozazdrościć, Majorana tajemniczo znika. Najpierw jednak studentka Gilda Senatore niespodziewanie dostaje od niego paczkę z dokumentami, o których Majorana obiecuje „porozmawiać później”. Fizyk wraca do hotelu i pisze list do Antonio Carrelliego, dyrektora Instytutu Fizyki, w którym pracuje, obwieszczając, że już nie wróci – podtekst listu sugeruje samobójstwo.

Podobny list otrzymuje jego rodzina. Majorana zostawia rzeczy osobiste i udaje się statkiem z Neapolu do Palermo. Stamtąd nadaje telegram do Carrelliego, prosząc, by nie brał listu na poważnie. Wraz z telegramem Majorana wysyła drugi list i zapowiada swój powrót. Wsiada na statek do Neapolu i przepada na zawsze.

Rozpłynięcie się w powietrzu geniusza fizyki ze świetnie rokującą przyszłością budzi niedowierzanie i poczucie straty, nie tylko wśród rodziny. W 1938 roku wiele osób, szczególnie ze środowisk rządowych (i szczególnie w sojuszniczym kraju III Rzeszy) musiało spodziewać się rychłego konfliktu, który zmieni oblicze kontynentu. Utrata ogromnej wiedzy Majorany była więc sprawą rangi bezpieczeństwa narodowego. Dlatego udało się przekonać Mussoliniego, by osobiście ingerował w poszukiwania.

Wkrótce po zaginięciu fizyka zaczęto formułować zarówno wiarygodne hipotezy, jak i teorie spiskowe na jego temat. Część kolegów Majorany sugerowała samobójstwo, na co mogłyby wskazywać enigmatyczne listy. Popularność zdobyło twierdzenie o porwaniu lub morderstwie, które miało zapobiec wykorzystaniu jego wiedzy do konstrukcji bomby atomowej.

Alternatywna teoria mówiła, że Majorana podjął współpracę z III Rzeszą lub też został uprowadzony przez niemiecki lub radziecki wywiad. Nie zabrakło domysłów, jakoby Majorana był podróżnikiem w czasie (co tłumaczyłoby jego odkrycia) lub też został porwany przez obcych, ponieważ jego wiedza stanowiła zagrożenie dla gatunku ludzkiego. Inni sugerowali, że uciekł z kraju lub popełnił samobójstwo z powodu (być może) homoseksualnej orientacji.

Czy porządek na Ziemi mogą zrobić tylko kosmici?

Przedstawiano dowody, które miały świadczyć, że Majorana wyemigrował do Argentyny lub Wenezueli, gdzie miał żyć jeszcze wiele lat pod przybranym nazwiskiem Bini. Choć brak logicznego uzasadnienia takiego wyjazdu, dziś teorię o Ameryce Południowej uznaje się za najbardziej wiarygodną. W 2011 roku rzymska prokuratura zleciła otwarcie śledztwa w związku z zeznaniami świadków, którzy mieli widzieć Majoranę tuż po II wojnie światowej w Buenos Aires, a także ze względu na zagadkową fotografię z 1955 roku, która przedstawia mężczyznę podobnego do Włocha. Śledztwo zamknięto w roku 2015, stwierdzając, że Majorana żył jeszcze w 1959 roku w wenezuelskiej Valencii. Zarówno wśród rodziny, jak i biografów zdania na ten temat są podzielone.

Jedną z najbardziej znanych hipotez przedstawił w 1975 roku pisarz i publicysta Leonardo Sciascia, w wydanej po polsku książce Zniknięcie Majorany. Autor dowodzi, że Majorana porzucił pracę naukową, ponieważ przewidział konsekwencje rozszczepienia atomu uranu. Fakty z życia fizyka mają dowodzić, że zdawał sobie sprawę z nadejścia najbardziej śmiercionośnej broni, jaką dysponował człowiek. Według Sciascii ta wizja przeraziła Majoranę, co ma tłumaczyć jego radykalną niechęć do publikacji naukowych, a także wyrzucanie własnych badań. Gdy rozczarowani koledzy czynili zarzuty, że należną mu sławę zdobył Heisenberg, Majorana odparł, że Heisenberg powiedział już wszystko, a może nawet za dużo.

W świetle teorii Sciascii można domniemywać, że Majorana przeczuwał, do czego odkrycia Heisenberga doprowadzą. Ta świadomość mogła być przyczyną wycofania się ze świata nauki. Według siostry Majorany fizyk miał często powtarzać, że „fizyka znajduje się na złej drodze”. Sciascia sugeruje, że Majorana trafił do klasztoru w Serra San Bruno, by tam odciąć się od świata. Na podobny trop wpadła wcześniej rodzina fizyka, kilkakrotnie pisząc do papieża Piusa XII petycje z prośbą o ujawnienie, czy nazwisko ich krewnego widnieje w klasztornych rejestrach. Listy pozostały bez odpowiedzi.

Terapią jest wolność, czyli utopia za rogiem [„Nike” 2022 dla Jerzego Jarniewicza]

Majorana nie przestał zaskakiwać nawet po śmierci. W 1942 roku, a więc kilka lat po zaginięciu naukowca, pismo naukowe „Scientia” opublikowało artykuł, który odnalazł jego brat. Tekst, zatytułowany Wartość praw statystycznych w fizyce i naukach społecznych, powstał w okresie wycofania się Majorany ze społeczeństwa i dotyczył możliwości wykorzystania statystyki charakterystycznej dla teorii kwantowej w badaniach socjologicznych. Był to jeden z zaledwie dwóch artykułów, które w tym czasie powstały. Dlaczego ścisły umysł skupiony na fizyce napisał socjologiczny esej? To pozostanie zagadką podobnej rangi co samo zniknięcie.

Ostatnią cegiełkę do bogatego gmachu teorii o tajemnicach Majorany dołożył Giorgio Agamben w książce Che cos’è reale? (Co jest prawdziwe?) z 2016 roku. Słynny filozof uznał wspominany wyżej artykuł za niewątpliwy znak sprzeciwu Majorany wobec odkryć kwantowych i ich konsekwencji dla społeczeństwa. To już jednak zupełnie inna historia.

We współczesnych Włoszech Majorana doczekał się swoich ulic, fundacji, pizzy, a nawet komiksu, w którym jest superbohaterem żyjącym w piątym wymiarze. Co kilka, kilkanaście lat nowe fakty o jego zniknięciu ożywiają debatę publiczną i prowadzą do nowych spekulacji.

Žižek: Atomowe safari, czyli głupota samozniszczenia

Enrico Fermi podsumował jego sylwetkę słowami: „Nie waham się stwierdzić, i nie będzie to przesadą, że Majorana ze swoim geniuszem zrobił na mnie największe wrażenie spośród wszystkich włoskich i zagranicznych naukowców, jakich miałem okazję poznać. Potrafił stawiać nowatorskie hipotezy, a w tym samym czasie ostro krytykować pracę swoją i innych, jako wybitny rachmistrz i wnikliwy matematyk, nigdy nie tracił z oczu prawdziwej istoty problemów fizycznych, skrywających się pod zasłoną liczb i algorytmów”.

W innej wypowiedzi Fermi dodawał, że jeśli tak wielki geniusz chciał zaplanować zniknięcie tak, by nigdy nie udało się go znaleźć, na pewno mu się to powiodło.

**
Mateusz Pietryka – doktor socjologii, wykładowca, filmowiec.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij