Czytaj dalej, Weekend

Pamięć, czułość i znaczenie. Czy współczesna powieść może być zaangażowana?

„Celowałem w serce społeczeństwa, a przypadkowo trafiłem je w brzuch” – podsumował Upton Sinclair, autor wydanej w 1906 roku powieści „Grzęzawisko”. Czy współcześni pisarze i pisarki też mają ambicje wywierania wpływu na rzeczywistość?

W 1906 roku Upton Sinclair opublikował powieść Grzęzawisko (The Jungle), w której zobrazował los robotników pracujących w przemyśle mięsnym: głodowe płace za ciężką, wyniszczającą pracę, makabryczne wypadki w fabrykach (między innymi taki, w którym pracownik wpada do zbiornika i zostaje zmielony razem z częściami zwierząt), niemożność otrzymania wsparcia i wydostania się z biedy. Jako socjalista Sinclair miał nadzieję, że naświetlenie niedoli klasy pracującej poruszy ludzkie sumienia i przyczyni się do wprowadzenia reform poprawiających los pracowników.

Jednak czytelników najbardziej wzburzyły opisy niehigienicznych warunków, w których pakowano spożywane przez nich mięso. Nacisk społeczny doprowadził do kontroli w kilku chicagowskich fabrykach i uchwalenia ustawy o kontroli mięsa (Meat Inspection Act), wymagającej przetwarzania produktów w ściśle określonych warunkach sanitarnych. Sinclair nie ukrywał rozgoryczenia. „Celowałem w serce społeczeństwa, a przypadkowo trafiłem je w brzuch” – przyznał.

Najlepszy w klasie [o biografii Davida Fostera Wallace’a]

Powieść Sinclaira wywarła więc wpływ na rzeczywistość – doprowadziła do zmiany prawa, chociaż nie tak, jak wyobrażał to sobie jej autor. Współczesne mu czasy były okresem gwałtownych zmian społecznych, rozpowszechniania się idei socjalistycznych wśród klasy pracującej, protestu i walki z kapitalistycznym wyzyskiem. Przedwojenni pisarze nierzadko byli członkami organizacji socjalistycznych, działaczami i dziennikarzami śledczymi, a pióro traktowali jako kolejny oręż w walce o zmianę sposobu organizowania rzeczywistości. Sinclair, John Steinbeck, Jack London, John Dos Passos – to tych pisarzy tamtego okresu przywołuje się najczęściej, mówiąc o literaturze społecznego protestu. Grona gniewu Steinbecka uznawane są za jedną z najważniejszych powieści tego nurtu w historii.

Czy zatem powieść zaangażowana to przedwojenny fenomen, ściśle powiązany z tym szczególnym momentem w historii kształtowania się relacji ekonomicznych? Co decyduje o społecznym zaangażowaniu literatury – jej siła propagandowa, ładunek ideologiczny czy może poruszenie społeczne, jakie jest w stanie wywołać? Cechy łączące utwory z tego nurtu wydają się na tyle nieuchwytne, że ich wyodrębnienie może się wydawać zadaniem pozbawionym sensu. Przyjrzyjmy się tym, którzy mimo wszystko próbują.

W 1961 Philip Roth otwiera swój głośny esej Writing American Fiction, przywołując nierozwiązane morderstwo dwóch nastoletnich sióstr, Barbary i Patricii Grimes. Dziewczęta znikają w grudniu 1957 roku, co daje początek jednemu z największych dochodzeń w sprawie zaginionych osób w historii Chicago. Miesiąc później ich nagie ciała zostają znalezione przy mało uczęszczanej drodze. Sprawie towarzyszy groteskowe medialne podniecenie.

Podejrzanym staje się miejscowy włóczęga, który po zwolnieniu z aresztu zostaje kimś w rodzaju celebryty: pełno go w lokalnych mediach, dostaje ofertę występowania ze swoją gitarą w barze, a lokalna gazeta organizuje konkurs „Jak według ciebie zamordowano siostry Grimes?”. Za sławą byłego podejrzanego idą pieniądze; jego matka remontuje kuchnię i kupuje dwie papużki, które nazywa Pattie i Babs. W tym samym czasie jej syn zostaje poddany ekstradycji na Florydę, gdzie prokurator zarzuca mu zgwałcenie dwunastoletniej dziewczynki.

W jaki sposób – pyta Roth – pisarz ma sprostać rzeczywistości tak absurdalnej jak amerykańska? Jak może konkurować z szaleństwami, którymi media codziennie karmią społeczeństwo? Rzeczywistości tej nie sposób zrozumieć i uwiarygodnić w literaturze konwencjonalnymi środkami, czyli starym dobrym realizmem, znanym chociażby z prozy Steinbecka. Pisarz pragnący tworzyć literaturę istotną społecznie musi znaleźć nowe metody uchwycenia przedziwnej teraźniejszości.

Gdyby to była powieść, powiedziałabym, że autorka przesadziła

Kilka dekad później autor Tom Wolfe opublikował manifest o zgoła odmiennej tezie: receptą na Wielką Powieść Amerykańską nie jest mniej realizmu, a jeszcze więcej realizmu. „Przyszłość powieści – pisał w głośnym Stalking a Billion-Footed Beast – to drobiazgowy realizm oparty na reportażu, dokładniejszy niż jakikolwiek istniejący do tej pory; realizm, który ukazywałby jednostkę w intymnym i nierozerwalnym związku z otaczającym ją społeczeństwem”.

Ubolewał, że wielkie dzieła o ruchu hipisowskim, wojnie w Wietnamie, konfliktach rasowych, astronautach i NASA czy Wall Street, których oczekiwał, nigdy nie powstały. Młodzi pisarze nie byli tym wszystkim zainteresowani, odeszli więc od realizmu na rzecz powieści absurdu, realizmu magicznego i minimalizmu. Tego rodzaju literatura traci na społecznym znaczeniu, ostrzegał Wolfe. Jeżeli pisarze nie wrócą do realizmu, literaturę społecznie ważką będą tworzyć dziennikarze i autorzy non-fiction.

Charlie LeDuff: Sorry, ale to nie jest najbardziej szalony czas w historii Ameryki

Esej wywołał burzliwą debatę. Wielu uznało go za prowokację mającą podbić sprzedaż powieści Ognisko próżności, którą sam Wolfe podawał jako przykład dzieła właściwie odzwierciedlającego rzeczywistość za pomocą technik dziennikarskich. Z krytyką spotkało się też niezrozumiałe pominięcie przez Wolfe’a współczesnych mu, poczytnych i uznanych autorów powieści realistycznych, takich Toni Morrison czy Don DeLillo. Podziemia tego ostatniego są uznawane za monumentalny przykład wielkiej powieści amerykańskiej i dzieło, które wskrzesiło powieść społeczną.

Nad znaczeniem literatury zastanawiał się też kilka lat później Jonathan Franzen. W eseju wymownie zatytułowanym Why Bother? (Po co zawracać sobie głowę?) pisarz przedstawiał swoje zmagania z tworzeniem literatury w nowej rzeczywistości kulturowej, medialnej i technologicznej. „Tak jak aparat fotograficzny wbił kołek w serce portretu i malarstwa krajobrazowego, tak telewizja zabiła powieść społeczną […] Kiedy masz możliwość zrobić dokument – zrobić Frontline, zrobić The Wire – możesz dotrzeć do większej publiczności znacznie szybciej i będzie to bardziej intensywne. Możesz podejść do ciała na ulicy w Bagdadzie i pokazać je na ekranie. Całe życie walczę o to, żeby pisać teksty, które mają pewien rodzaj wewnętrznej głębi. Nie jest od razu widoczna i wymaga analizy, lecz nie traci przy tym czytelników, którzy chcą po prostu przesuwać się po powierzchni”.

Wydana w 2001 roku powieść Franzena Korekty otrzymała wiele nagród. Historia konfliktów rodzinnych u schyłku napędzanego technologią boomu gospodarczego z końca lat 90. jest uznawana za jedną z najważniejszych powieści amerykańskich XXI wieku, odmalowującą obawy i nastrój amerykańskiego społeczeństwa na przełomie wieków. Opublikowana dekadę później Wolność to kolejny sukces komercyjny i artystyczny Franzena.

„Cosmopolis”, czyli odyseja kapitalizmu

Wolność otwiera wielkie, Updike’owskie okno na życie amerykańskiej klasy średniej. To zniewalająca biografia dysfunkcyjnej rodziny i niezatarty portret naszych czasów – wychwalała powieść Michiko Kakutani, wpływowa krytyczka literacka „New York Timesa”.

Sam Franzen definiuje styl, który wyniósł go na Olimp amerykańskiej powieści społecznej, jako tragiczny realizm, „który stawia więcej pytań, niż daje odpowiedzi. Realizm podkreślający swój dystans wobec retoryki optymizmu, która tak głęboko przenika naszą kulturę. Niezbędnym kłamstwem każdego odnoszącego sukcesy reżimu, włączając w to optymistyczny technokorporatyzm, w którym obecnie żyjemy, jest to, że reżim ten uczynił świat lepszym. Tragiczny realizm przyznaje, że taka zmiana na lepsze zawsze wiąże się z kosztami; że nic nie trwa wiecznie; że jeśli gdzieś na świecie dobro przeważa nad złem, to w naprawdę niewielkim stopniu”.

Ten trend pesymistycznego realizmu przesuwającego środek ciężkości na relacje rodzinne skrytykował ostatni na naszej liście pisarzy roztrząsających stan amerykańskiej prozy, Anis Shivani. W 2015 roku Shivani opublikował obszerny esej Wszyscy jesteśmy neoliberałami: Plastikowy realizm w amerykańskiej fikcji. Wysnuwa w nim masę oskarżeń wobec współczesnej literatury amerykańskiej głównego nurtu, zarzucając jej, że stała się nośnikiem neoliberalnej ideologii. Jej elementy widoczne w literaturze to propagowanie etyki nieograniczonej osobistej odpowiedzialności i silna tendencja do oddzielania tego, co publiczne, od tego, co prywatne.

Tak jak rynki korygują się same, tak przeszkody, które napotyka bohater mainstreamowej literatury, zostają ostatecznie wykorzystane do wprowadzenia korekty w jego życiu wewnętrznym. Może on cierpieć z powodu choroby, uzależnienia, straty czy emocjonalnego niedostosowania, lecz dzięki trudnym doświadczeniom rozwija się i osiąga oświecenie.

Jeżeli problemy bohatera mają pozornie swoje źródło w czynnikach zewnętrznych lub systemowych, jego zadaniem jest pokonanie przeciwności, często przez odcięcie się od tego, co publiczne i wycofanie do sfery prywatnej – tam odnajdzie harmonię na uboczu wielkich narracji. Bolączki lub tragedie w sferze publicznej są jedynie narzędziem prowadzącym do samopoznania, a w drodze do niego bohater odnajduje spełnienie w trosce o to, co domowe i wewnętrzne. Dowodzić tego ma pamiętnikarski i konfesyjny trend w literaturze popularnej.

Według Shivaniego plastikowy realizm nie analizuje należycie zjawisk społeczno-politycznych. Jeśli powieść dotyka na przykład kryzysu finansowego albo zamachów na World Trade Center, to przez pryzmat rodzinnego nieszczęścia i poszukiwania drogi do odnowienia domowej struktury. W Strasznie głośno, niesamowicie blisko Jonathana Safrana Foera sposób, w jaki dziecięcy bohater przepracowuje traumę po utracie ojca w zamachach z 11 września, przypomina pouczającą przygodę. W Spadając Don De Lillo, jak sam mówi, chciał nadać pamięć, czułość i znaczenie całej tej wyjącej przestrzeni” w strefie zero.

W nurcie czasu [Franzen i Ernaux]

Poza troszczeniem się o sferę prywatną bohater pozostaje bezradny wobec świata i nie jest w stanie dokonać w nim żadnej zmiany. Nie podejmuje prób historycznego wyjaśnienia pewnych wydarzeń ani nie stać go na akt politycznej rebelii. Nie jest to konieczne – terapeutyczna narracja ostatecznie zapewnia, że w rzeczywistości świat nie jest groźny ani wrogi, a cierpienie i strata mają znaczenie, które można zrozumieć poprzez ich przydatność w rozwoju bohatera.

Shivani przywołuje tu właśnie Wolność Franzena, Zanim dopadnie nas czas Jennifer Egan (Pulitzer 2011) i Imiennika Jhumpy Lahiri (bestseller „New York Timesa”, który doczekał się adaptacji filmowej). Jaskrawym przykładem jest też bestsellerowa Nostalgia Anioła Alice Sebold, w której brutalny gwałt i morderstwo młodej dziewczyny ostatecznie zbliżają do siebie jej rodzinę i przyjaciół, czemu zamordowana bohaterka przygląda się czule z nieba, życząc na końcu czytelnikowi długiego i szczęśliwego życia.

Powieści są oderwane od polityki i nie zmagają się z paradoksami cywilizacji: dlaczego raz po raz osuwamy się w faszyzm? Dlaczego wartości oświecenia są tak wątłe? Skąd bierze się zło, skoro wszyscy twierdzimy, że jesteśmy dobrzy? Kwestie ekonomiczne zostają w nich zastąpione przez kwestie tożsamościowe – bo i skąd pisarze mieliby mieć pojęcie o zmaganiach klasy pracującej? To zazwyczaj udomowieni akademicy z pewnymi literackimi zdolnościami, elita posłusznie grająca tak, jak każą prawidła rynku wydawniczego. Zamiast upijać się, robić zamieszanie i nurzać się w brudach prawdziwego życia, poklepują się po plecach na konferencjach.

„Skoro bogaci mają nas w dupie, to my ich też”

Dla maniaków czytania rozważania wielkich pisarzy nad stanem literatury to smakowita pożywka dla umysłu, lecz w krajobrazie literackim tak ogromnym jak amerykański zamaszyste tezy Rotha, Franzena czy Wolfe’a jawią się jako co najwyżej obliczone na prowokację ćwiczenia z retoryki. Nadal powstają powieści w duchu steinbeckowskim i mają się dobrze, jak chociażby Rdza Philippa Meyera, opowiadająca o upadku amerykańskiej klasy średniej, znikaniu dobrze płatnych miejsc pracy w przemyśle wytwórczym i idącym za tym rozkładzie społecznym. Debiut Meyera porównywano do najlepszych: Steinbecka, McCarthy’ego i Faulknera, obwieszczając go pisarzem rozumiejącym, jak zbieg miejsca, osobowości i okoliczności prowadzi do osobistych i społecznych tragedii.

Z aplauzem krytyki i czytelników spotkało się również Ohio Stephena Markleya, powieść osadzona w archetypicznym małym miasteczku w tytułowym stanie, spustoszonym przez recesję, kryzys opioidowy i piętno amerykańskiej machiny wojennej. Historia spotkania czworga dawnych przyjaciół z klasy, którzy w pewną letnią noc odwiedzają rodzinne strony, staje się przyczynkiem do kolejnego ponurego rozliczenia z amerykańskim snem.

Głośnym echem odbiła się też Elegia dla bidoków J.D. Vance’a, portret dorastania w wiejskiej społeczności, dotkniętej uzależnieniami i biedą. Powieść została rozsławiona przez adaptację Netflixa oraz karierę polityczną autora, obecnie republikańskiego kandydata do Senatu z Ohio. Sam Vance przywoływał poniekąd społeczny wymiar swojej książki, twierdząc, że wyjaśnia ona popularność Trumpa wśród białych, niezamożnych Amerykanów.

„Elegia dla bidoków”: Jak nie kręcić kina społecznego

Próbę zdefiniowania, promowania i rozwijania powieści zaangażowanej podjęła również autorka Barbara Kingsolver, która w 2000 roku wraz z PEN America ustanowiła nagrodę dla powieści zaangażowanej społecznie – The Bellwether Prize for Socially Engaged Fiction. Interesujący w tym pomyśle jest fakt, że nagroda jest przyznawana debiutantom za nieopublikowany jeszcze manuskrypt – i to właśnie jego wydanie wraz z 25 tysiącami dolarów stanowi nagrodę. Tym samym jury co dwa lata debatuje nad społecznym wydźwiękiem prozy, która nie miała jeszcze szansy zaistnieć wśród czytelników.

Jak zatem organizatorzy konkursu definiują pożądane prace?

„Beletrystyka zaangażowana społecznie może opisywać ludzkie przewinienia w sposób, który zmusza czytelników do zbadania własnych uprzedzeń. Może odwoływać się do konieczności zapewnienia sprawiedliwości ekonomicznej i społecznej dla określonej grupy etnicznej lub społecznej […] Opis niesprawiedliwości lub osobistej sytuacji osoby wyzyskiwanej, bez wyraźnej pozycji analizy społecznej, na którą powołuje się pisarz, nie stanowi sam w sobie literatury zaangażowanej społecznie. Zaangażowanie społeczne opisuje moralny obowiązek jednostek do angażowania się w swoje społeczności” – głosi deklaracja na oficjalnej stronie nagrody Bellwether.

W tym aspekcie Kingsolver spotyka się z Shivanim, twierdząc, że literatura zaangażowana powinna zajmować stanowisko ideologiczne i propagować uczestnictwo jednostki w życiu społeczności. Jednak lektura nagrodzonych powieści nierzadko nasuwa odmienne wnioski.

W powieści And West Is West Rona Childressa pracownik instytucji finansowej, która w niejasny sposób zarabia na konfliktach zbrojnych, i operatorka dronów wojskowych popełniają w pracy błędy, które skutkują usunięciem ich ze stanowisk. W obydwu przypadkach stanowi to dla bohaterów pretekst do rozliczenia się z własnymi pragnieniami i demonami. Opuszczanie finansjery i wojskowości to oczyszczająca podróż od zła do dobra, jednak bez próby zrozumienia źródła owego zła. Instytucje, których bohaterowie stają się ofiarami, to niereformowalne monstra, a jedyną szansą na odkupienie jest ucieczka do sfery prywatnej. Ukojenie przynosi dopiero rezygnacja z nierównej walki z systemem i zrozumienie, „o co tak naprawdę w życiu chodzi”. Jeżeli Anis Shivani miał w rękach książkę Childressa, musiał dostać gęsiej skórki.

Kolejne cztery nagrodzone powieści – The Book of Dead Birds Gayle Brandeis, The Girl Who Fell from the Sky Heidi W. Durrow, The Leavers Lisy Ko i Kissing the Virgin’s Mouth Donny Gershten – dotyczą kwestii tożsamości rasowej i etnicznej. Ich bohaterowie poruszają się po rzeczywistości przesiąkniętej stereotypami i uczą się z nimi mierzyć, dzięki czemu stają się silniejsi i świadomi tego, kim są. W tle zaś snują się postaci drugoplanowe, uosobienia stereotypów i ofiary nieodwołalnie uwikłane w okoliczności swojego życia. Niezdolne do refleksji, stanowią kontrast dla głównych bohaterów i indywidualnej pracy, którą ci wykonali w zmaganiu o własną tożsamość. Sugeruje to, że wyjście obronną ręką z sytuacji wykluczających to w dużej mierze kwestia zmiany nastawienia.

Co robić, jeśli nie chcemy kisnąć w apolitycznej grzybni [recenzja nowej książki Olgi Tokarczuk]

Na tle owych powieści wyróżnia się Correcting the Landscape Marjorie Cole. To opowieść o redaktorze małego tygodnika w Fairbanks na Alasce podejmującym walkę z wielkim biznesem, który zagraża jego regionowi i społeczności. Mniej introspektywna niż pozostałe nagrodzone powieści, Correcting the Landscape formułuje pełne nadziei przesłanie o niezwykłej sile aktywizmu i współpracy w starciu z pozornie wszechmocnym przeciwnikiem. Jej bohaterowie są integralną częścią społeczności, gdzie publiczne nierozerwalnie splata się z prywatnym, a o obydwie sfery warto walczyć.

W ramach nagrody Bellwether wydano do tej pory dziesięć książek. Na język polski została przetłumaczona jedynie powieść Błoto Hillary Jordan, wyróżniająca się (naturalnie zdaniem autorki niniejszego tekstu) nieco lepszym poziomem literackim niż pozostałe pozycje. W tym też tkwi cały szkopuł: większość tych powieści cechuje dość toporny dydaktyzm, przez co przypominają raczej literaturę dla młodszej młodzieży niż pełnokrwistą prozę. Być może pewnym sygnałem jest to, że większość autorów nie wydała nic poza nagrodzonym debiutem, a literackiej pary wystarczyło im na prostoduszne sfabularyzowanie ich własnej pracy i zainteresowań społecznych.

Być może stawianie a priori jakichkolwiek wymagań ideologicznych powieściom jest niesłuszne. Być może dobra powieść będzie naturalnie angażująca, prowokująca do debaty, gdyż w zniuansowany sposób obrazuje siły wpływające na losy bohaterów. Chybione mogą być też zarzuty Shivaniego wobec wycofywania się powieści do przestrzeni prywatnej – wszak czy nie po to sięgamy po beletrystykę, żeby humanizować wielkie wydarzenia, które w innym wypadku pozostają abstrakcjami?

Foer: Gówniany interes

czytaj także

Foer: Gówniany interes

Jonathan Safran Foer

Można również wyjść z założenia nowohistorycznego: każda powieść jest zaangażowana społecznie, bo zwyczajnie niemożliwością jest stworzenie tekstu oderwanego od społeczeństwa i kultury. Każdy skrawek pisarstwa jest wypadkową rozlicznych sił kulturowych i społecznych, a cała zabawa polega na tym, żeby je z owego tekstu wydobyć. To jednak materiał na osobne rozważania.

Tymczasem z tego wszystkiego można wyciągnąć budzący nadzieję wniosek: nieustanne próby definiowania, czym jest powieść społeczna, dowodzą, że pragnienie tworzenia i czytania literatury, która ma znaczenie, pozostaje nieugaszone.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Magdalena Bazylewicz
Magdalena Bazylewicz
Filolożka angielska
Magdalena Bazylewicz – filolożka angielska, obecnie doktorantka literaturoznawstwa na uniwersytecie SWPS zgłębia amerykańską powieść zaangażowaną społecznie. Baczna obserwatorka amerykańskiej rzeczywistości.
Zamknij