Czytaj dalej, Weekend

12 komiksów, dzięki którym 2022 rok był odrobinę lepszy

Powrót do Edenu okładka

W mijającym roku kłirowość i różnorodność stały się mainstreamem, kobiety i niebinarne twórczynie komiksów urosły w siłę, a do tego chyba żaden prasowy artykuł o powieściach graficznych nie zaczął się od zdania „Komiks to nie tylko proste rysunkowe opowiastki dla dzieci”.

2022 to dla polskiego rynku komiksowego rok, w którym komiks – a nawet dwa (choć były to dwie części jednego tytułu) znalazł się na samym szczycie listy najlepiej sprzedających się książek Empiku. Mowa oczywiście o Heartstopperze Alice Oseman (przeł. Natalia Mętrak-Ruda, Wydawnictwo Jaguar), otulającej i pozbawionej nadmiernych dram opowieści o licealnej miłości między dwoma chłopakami. To mówi dużo o mijającym roku, w którym komiksy trafiały do coraz szerszej publiczności, kłirowość i różnorodność stały się mainstreamem, kobiety i niebinarne twórczynie komiksów urosły w siłę, a do tego chyba żaden prasowy artykuł o powieściach graficznych nie zaczął się od zdania „Komiks to nie tylko proste rysunkowe opowiastki dla dzieci”.

Jednocześnie fenomen Heartstoppera tylko w niewielkiej części oddać może rosnącą złożoność i wielobarwność obecnego rynku komiksowego w naszym kraju. Pozwolimy sobie więc ominąć gwiazdę Oseman i pożeglować w nieco inne rejony. Prawdę mówiąc, ominiemy też wiele innych gwiazd – na stronach gildia.pl, największego sklepu online z komiksami, można doliczyć się około 1000 tytułów z tegoroczną datą wydania. Wprawdzie pewna część z nich to wznowienia, ale z drugiej strony – liczba ta nie zawiera kilkuset mang wydanych w 2022 roku oraz komiksów online i tego, co twórcy i twórczynie wydają w krótkich seriach własnym sumptem i dystrybuują na mnożących się konwentach, festiwalach i targach rzeczy jakichś-tam.

Innymi słowy – w roku 2022 wydawany w Polsce komiks dotarł do tego momentu, w którym możemy z czystym sumieniem zignorować w zestawieniu rocznym całe gatunki i skupić się z grubsza na tym, co opisywane jest raczej jako „powieść graficzna” niż „komiks”, a i tak – w tym zawężonym polu – nie unikniemy ryzyka pominięcia istotnych, czy wręcz przełomowych tytułów. Zdajemy sobie sprawę z tego ryzyka, a ewentualne żale miłośniczek i miłośników Manu Larceneta czy osób oczarowanych twórczością Aimée De Jongh będziemy traktować jako kolejne potwierdzenie, że naprawdę polskojęzyczna czytelniczka komiksu nie może narzekać na mijający rok.

Nasze zestawienie nie jest rankingiem, nie hierarchizujemy wybranych komiksów i nie wybieramy najlepszego komiksu roku. Z potężnej, różnorodnej zupy wyciągamy najciekawsze naszym zdaniem jarzyny i zachęcamy, żebyście spróbowały (jeśli jeszcze tego nie zrobiłyście).

*
Tomasz Spell, Zasada Trójek, Kultura Gniewu

Zasada Trójek okładkaTo prawdopodobnie najbardziej epicki polski tytuł zeszłego roku. Coś jak „Donżon spotyka Pana Żarówkę” – rozbudowany, zaskakujący, kolorowy i pełen tajnych przejść świat, w którym dzieją się trochę absurdalne, ale jednocześnie bardzo nam bliskie dramaty głównych osób bohaterskich. Tomasz Spell opowiada historię, która mogłaby się przydarzyć każdemu – są w niej zazdrość, niespełnione ambicje, frustracja, nudna robota, emocjonalna asymetria w związku, niezaspokajane potrzeby.

Podobnych komiksów, opowiedzianych w czarno-białej (lub raczej szarej) scenografii śląskich czy szwedzkich blokowisk było już trochę. Ale Spell sięga po psychodeliczną paletę, prostą, ale jednocześnie całkowicie osobną kreskę i ubiera swoją opowieść w fantasmagoryczne dekoracje, dużo obszerniejsze, niż wymagają tego snute przez niego wątki. W brawurowy sposób gra z dekorum i w rezultacie tworzy przepastne uniwersum, w którym możemy zatopić się na godziny (wgapianie się w trzecie i czwarte plany sprawia mniej więcej tyle przyjemności ile myślenie o tym, jaką męczącą frajdą musiało być dla autora ich tworzenie).

Idealny komiks dla tych, którzy potrzebują zapomnieć o ponurej rzeczywistości (ale jednocześnie nie za bardzo mogą).

*
Sonny Liew, Życie i czasy Charliego Chan Hock Chye, przeł. Jacek Żuławnik, Wydawnictwo Mandioca

Życie i czasy Charliego Chan Hock Chye okładkaTo wybitne dzieło ukazało się jeszcze w ubiegłym roku, ale mamy wrażenie, że nie zostało zauważone przez wszystkich. W każdym razie my je wtedy przegapiliśmy, co uważamy za wielki błąd. Sonny Liew proponuje nam potężne dzieło, które jest biograficznym mokumentem o (fikcyjnym) wybitnym i jednocześnie niedocenionym twórcy komiksowym, a jednocześnie – wnikliwym wykładem na temat historii Singapuru. Z jednej strony śledzimy artystyczną biografię, obserwujemy zmiany stylów protagonisty, eksplorujemy portfolio jego inspiracji, analizujemy, jak globalne popkulturowe toposy osadzają się w lokalnym kontekście, towarzyszymy jego twórczym decyzjom, przyglądamy się (nieudanym) eksperymentom formalnym. Z drugiej strony Liew wrzuca nas w sam środek politycznych, ideologicznych, językowych i etnicznych sporów w dekolonizującym się i szukającym swojej roli na globalnej scenie Singapurze.

Do tego mamy stylistyczną szarżę autora – nie ma w tym 300-stronicowym komiksie takiego momentu, w którym czytelnik mógłby spodziewać się, co wizualnie czeka go na kolejnej stronie – Liew przeplata opowieść ramową fragmentami komiksów „tworzonych” przez dziesiątki lat przez swojego bohatera, zdjęciami i plakatami z epoki, szkicami, obrazami olejnymi, prywatnymi drobiazgami. Jednym odważnym twórczym gestem Liew wykorzystuje pełnię bogactwa tradycji formy komiksowej i jednocześnie – wytycza zupełnie nowe kierunki jej rozwoju.

Idealny komiks dla tych, którzy chcą zobaczyć, jak daleko sięgają obecnie granice tego medium, a przy okazji istotnie poszerzyć swoją wiedzę o tym fragmencie świata, który na co dzień umyka naszej perspektywie.

Rysunkowa historia kolektywnej traumy [o komiksie Joe Sacco]

*
Adrian Tomine, Samotność komiksiarza, przeł. Wojciech Góralczyk, Kultura Gniewu

Samotność komiksiarza okładkaDzięki rozpisanej na kilkanaście epizodów i blisko 40 lat autobiografii Tomine’a poznajemy go takiego, jakim moglibyśmy sobie mniej więcej wyobrazić twórcę Niedoskonałości czy Śmiechu i śmierci. Tomine rysuje swojego bohatera z okrutną autoironią, obdarzając go taką dawką neurotyczności i narcyzmu bezustannie walczącego z samoponiżeniem, że co chwila chwytamy się za serce. Trochę ze współczucia (choć może lepiej powiedzieć – z litości), a trochę dlatego, że niejednej i niejednemu z nas – bez względu na to, czy zajmujemy się jakąkolwiek twórczością, czy nie – nietrudno się będzie odnaleźć w nieustających rozterkach Tomine’a.

Spotkania autorskie z zerową frekwencją, łowcy autografów mylący bohatera z innym, sławniejszym twórcą, fani-stalkerzy, bezlitośni koledzy po fachu – samotność komiksiarza to zapis trwającej dekady wojny, której nie da się wygrać. I gdzieś między kolejnym głębokim rozczarowaniem a kolejną żałosną kompromitacją orientujemy się, że Tomine, opowiadając nam o piekle, jakim jest bycie twórcą komiksów, tylko na marginesie sygnalizuje coraz większe uznanie, ale przede wszystkim – całkiem udane życie rodzinne. Jest to więc jednocześnie opowieść o tym, że każda historia pokazuje nam tylko wąski wycinek prawdy o człowieku.

Przy okazji – komiks Tomine’a jest pięknym przedmiotem – trudno przestać głaskać jego lekko karbowaną okładkę i przekładać kratkowane strony czerwoną wstążką-zakładką.

Idealny komiks dla tych, którzy nie mogą przestać myśleć o tym, co pomyślą inni (jeśli domyślą się, co oni myślą), i chcą się poczuć z tym nieco mniej samotnie.

*
Rutu Modan, Tunele, przeł. Zuzanna Solakiewicz, Gregory Zvika Portnoy, Kultura Gniewu

Tunele okładkaRutu Modan dała się poznać jako bardzo sprawna opowiadaczka, która sensacyjny czy przygodowy sztafaż przełamuje subtelnym humorem, by zaoferować nam opowieść o zwykłych ludziach, którzy na koniec okazują się dużo bardziej skomplikowani i tajemniczy, niż wydawało się to na początku. Jej bohaterowie i bohaterki przypominają trochę postaci stworzone przez czeskich powieściopisarzy – są jednocześnie poruszający, żałośni, zabawni, trochę tragiczni, ale trudno ich nie lubić.

Tunelami Modan prowadzi nas przez znane nam już wcześniej pokłady fabularno-formalne, ale jednocześnie zagłębia się w nowe rejony. Rzecz rozgrywa się głównie na izraelsko-palestyńskim pograniczu, gdzie archeologiczne poszukiwania splatają się ze skomplikowaną rodzinną historią, osobistą zemstą, tępą ambicją, międzynarodowymi i międzyreligijnymi konfliktami oraz pospolitą przestępczością. Każda z kilkunastu pierwszo- i drugoplanowych postaci Modan ma tu jakąś istotną rolę do odegrania i jakiś swój cel. Na końcu wprawdzie cel jest chybiony, jednak tylko niektórzy przegrywają swoją grę. My zaś dobrze się bawimy, a jednocześnie próbujemy uwierzyć autorce, że możliwe jest złożenie ze wszystkich wrogich i wykluczających się historii jednej wspólnej, większej od nich wszystkich, w której moglibyśmy zamieszkać.

Idealny komiks dla tych, którzy chcą zobaczyć, jak wyglądałyby Kopalnie Króla Salomona, gdyby nakręcił je pod współczesną Jerozolimą Jim Jarmusch do scenariusza napisanego przez Otę Pavla i Guya Ritchiego.

*
Jan Mazur, Incel, Kultura Gniewu

IncelJan Mazur, podobnie jak Tomasz Spell, opowiada nam bardzo zwyczajną historię o ludziach takich jak my (choć oczywiście zupełnie innych, bo przecież my nie jesteśmy INCELAMI). Formalnie staje jednak na skrajnie przeciwnym krańcu spektrum. Incel to czarno-biała opowieść odegrana przez patyczaki. Mazur po raz kolejny udowadnia, że jest absolutnym mistrzem w wyrysowaniu maksimum skrajnych emocji za pomocą postaci składającej się dosłownie z kilku kresek. Nie ma tu jednego zbędnego szczegółu – ani na rysunku, ani w dialogach, ani w warstwie fabularnej.

Autor używa swojego artystycznego minimalizmu, by opowiedzieć nam historię samotnego, pogubionego blogera, zawieszonego między szansą na związek z poznaną przy kasie w żabce dziewczyną a „prawdą o życiu”, którą chcą mu ujawnić spotkani na bushcrafcie w Lesie Bielańskim redpillowcy. Trochę śmiesznie, a trochę strasznie. Bardzo prawdziwie.

Idealny komiks dla tych, którzy lubią prostotę, ale nie lubią prostych kategorii.

Cierpienia młodego incela

czytaj także

*
Lee Lai, Pestka, przeł. Jacek Żuławnik, Kultura Gniewu

Pestka okładkaJeśli mielibyście przeczytać tylko jeden obyczajowy komiks z mijającego roku, musi to być Pestka Lee Lai. Osoba autorska serwuje nam opowieść kameralną i intymną o bardzo specyficznym układzie rodzinnym, a jednocześnie jest to historia, w której prawdopodobnie każdy i każda z nas mogłaby się przejrzeć i dostrzec coś, co zna z własnego doświadczenia.

Główne bohaterki to Bron i Ray – queerowa para, która od czasu do czasu zajmuje się Nesse, kilkuletnią siostrzenicą tej drugiej. Do tego mamy jeszcze matkę Nesse oraz rodziców i siostrę Bron – na każdej z linii poprowadzonej między bohaterami tej opowieści są napięcia, złość (a może nawet nienawiść), na niektórych jest miłość lub wspomnienie o niej. Mogłoby być nieznośnie duszno, ale czasem jest dziki bieg przez chaszcze, który pozwala na moment stać się kimś innym, wolnym. Nie ma tu prostych rozwiązań, ale pewne relacje w toku opowieści udaje się poprawić. Wszystko jest jednocześnie zwykłe i niezwykłe, jak prosta kreska Lee Lai, która z czułością oddaje nieidealną różnorodność ciał bohaterek i bohaterów. Jak rodzina.

*
Paco Roca, Powrót do Edenu, przeł. Tomasz Pindel, Kultura Gniewu

Powrót do Edenu okładkaDobra, to jest druga obyczajowa historia wydana w 2022 roku, którą musicie przeczytać. Ale to przecież oczywiste, że nie można odpuścić sobie historii, które opowiada nam Paco Roca. Podobnie jak w doskonałym Domu, który mogliśmy poznać rok wcześniej, w Powrocie do Edenu Roca przewija nam do tytułu film, którego główna bohaterka właśnie zbliża się do kresu swojego życia. Pretekstem staje się zagubiona fotografia sprzed kilkudziesięciu lat. Na zdjęciu widzimy rodzinę na plaży. Nic szczególnego, nic, co możemy wyczytać bez kontekstu. Paco Roca zaprasza nas jednak w ten kontekst i prowadzi biografie postaci ze zdjęcia przez rodzinne i polityczne dramaty z czasów frankistowskiej Hiszpanii, prosto do tego miejsca, w którym wykonana jest fotografia, do nieistniejącego Edenu.

Idealny komiks dla tych, których zawsze zastanawia, co to są za ludzie na tym zdjęciu obok kobiety, która wygląda jak babcia.

Hiszpańskie kobiety przegrały wojnę domową

czytaj także

*
Tillie Walden, Załoga Promienia, przeł. Marceli Szpak, Kultura Gniewu

Załoga Promienia okładkaZałoga Promienia to przykład na to, jak ze skrzyżowania dwóch niezmiernie skonwencjonalizowanych gatunków (SF i high school drama) może wyjść coś zupełnie niezwykłego, nawet jeśli da się to podsumować jakimś blurbem w rodzaju „uniwersalna opowieść o sile płynącej z przyjaźni i o tym, że prawdziwej miłości warto szukać choćby na krańcach znanego wszechświata”. Innymi słowy – można w tej książce się bezbrzeżnie zakochać i uznać ją za unikatową perłę, ale można też nie dać się jej schwytać w sidła i odłożyć na półkę, wzruszając ramionami. My polecamy to pierwsze.

Załoga Promienia spokojnie snuje się między dwiema liniami czasowymi. Trzyma w napięciu, ale nie za mocno. Nie zaprząta sobie głowy szczegółowym konstruowaniem wielopoziomowego fantastycznego uniwersum, ale lapidarnymi maźnięciami szkicuje scenę, która nas przejmuje, mimo że nie jesteśmy w stanie jej sobie dokładnie wyobrazić i zrozumieć. Nie ma tu ani skomplikowanej aparatury statków kosmicznych, ani szczegółowych pejzaży odległych planet – są za to tajemnicze „schody”, astro-konserwcja zabytków i florealne plamy tła w ograniczonej palecie. Dodatkowy plus za pozbawiony jakiegokolwiek wyjaśnienia zupełny brak cisheterycznych facetów w świecie przedstawionym. Biorąc pod uwagę, jaką rolę odgrywa tradycyjnie testosteron zarówno w SF, jak i w high school dramach, jego brak jest prawdziwym błogosławieństwem.

Idealny komiks dla tych, którzy nie ufają SF, ale chcieliby odlecieć.

*
Mariko Tamaki, Rosemary Valero-O’Connell, Moje rozstania z Laurą Dean, przeł. Jacek Żuławnik, Kultura Gniewu

Moje rozstania z Laurą Dean okładkaMariko Tamaki znamy z wydanego kilka lat temu komiksu Pewnego lata. Tym razem napisała scenariusz, który w lekko mangowym stylu rozrysowała Rosemary Valero-O’Connell. To opowieść o toksycznej miłości głównej bohaterki i licealnej gwiazdy socjometrycznej oraz o tytułowych rozstaniach (i – na nieszczęście dla głównej bohaterki – powrotach). Prawdopodobnie nie jest to najdoskonalszy tekst kultury na temat trudnej, a jednak wciąż pożądanej relacji, jednak wydaje nam się, że pełne siły i prawdy rozwiązanie akcji oraz towarzyszący mu komentarz komiksowej pani psycholożki z pisma dla nastolatek czyni komiks Tamaki i Valero-O’Connor co najmniej pożytecznym dla wszystkich tych młodych (i nie tylko) osób, które zostały uwięzione w relacji, tylko z nazwy będącej miłością.

Idealny komiks dla tych, którzy chcą zrozumieć piekło i/lub nabrać sił, by z niego wyjść.

Trzy (względnie) optymistyczne opowieści o stracie na ponurą jesień

*
Michał Figura, Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński, Wilki, Wydawnictwo Dwie Siostry

Wilki okładkaAleksandra i Daniel Mizielińscy mają już osobny rozdział w światowej historii obrazkowej literatury non-fiction dla niedorosłych. Ich Mapy prawdopodobnie niedługo zdetronizują Dzienniczek św. Siostry Faustyny na liście najczęściej tłumaczonych polskich książek, a Którędy do Yellowstone jest jednym z pierwszych komiksów na liście lektur w polskich szkołach. Z kolei Michał Figura z zasłużonego Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” dużymi drapieżnikami od lat zajmuje się naukowo.

Z połączenia tych osobowości musiała powstać petarda – 268 stron dokumentalnej opowieści nie tylko o wilkach, ich biologii, otaczających ich mitach, ale także o ludziach, którzy zajmują się ich ochroną i – bardziej ogólnie – o związkach człowieka z przyrodą i technologii z nauką.

Mizielińscy potrafią skrótową narracją i prostym rysunkiem opowiedzieć bardzo dużo. W warstwie graficznej trwają przy swoim dość schematycznym stylu, choć to na pewno jedna z ich najbardziej realistycznych pozycji, co w dużej mierze zawdzięczamy oryginalnym zdjęciom Figury i innych przyrodników i przyrodniczek, które były punktem wyjścia dla ilustracji.

Wydawnictwo zaleca książkę osobom powyżej 10. roku życia. Pewnie mogą zajrzeć do niej również młodsze dzieci, choć historia o wilkach i o tym, jak traktuje je człowiek, czasem bywa drastyczna. Na pewno warto, by zajrzeli do komiksu również starsi, bo – jak udowadniają ludzcy bohaterowie tej książki – najlepiej się chroni to, co się kocha.

Idealna książka dla miłośniczek i miłośników dzikiej przyrody bez względu na wiek.

Ludzi nie za bardzo obchodzi los wilków

*
Aoife Dooley, Świat Frankie, przeł. Karolina Marcinkowska, Wydawnictwo Kropka

Świat Frankie okładkaMijający rok to też coraz bogatsza i bardziej różnorodna oferta komiksów dla dzieci w różnym wieku, od tych zupełnie najmłodszych (Mika i bulgot Bereniki Kołomyckiej i Agaty Loth-Ignaciuk), przez dzieci przedszkolne i szkolniaki w różnym wieku. Świat Frankie należy do tej ostatniej kategorii – wydawca rekomenduje go powyżej 9. roku życia, według nas nadaje się już dla dzieci 7-letnich, ale niezależnie od wieku młodych czytających warto go przeczytać razem/równolegle z nimi i wspólnie przegadać.

W przeciwieństwie do zdecydowanej większości przedstawianych tu komiksów Świat Frankie nie zachwyca stroną formalną, jednak naszym zdaniem ta opowieść o zawadiackiej uczennicy, jej przyjaciółkach – a także prześladowczyniach – oraz rodzinie i tak zasługuje na uwagę. Niełatwe dojrzewanie autystycznej bohaterki i poszukiwanie przez nią prawdy o swojej tożsamości opowiedziane jest bez użalania się, egzotyzowania czy sawanckich klisz towarzyszących kulturowemu obrazowi osób w spektrum autyzmu od czasów Rain Mana.

Na pewno w dużej mierze prawdę tej opowieści zawdzięczamy faktowi, że autorka sama jest osobą w spektrum – choć inaczej niż bohaterka tej opowieści diagnozę otrzymała dopiero w dorosłości. W roku, w którym tak wiele mówiło się o neuroróżnorodności, cieszy historia osoby nieneurotypowej opowiedziana jej własnym głosem. Historia, która jednocześnie opowiada o dość uniwersalnym w dorastaniu poczuciu niedopasowania i niestety zbyt powszechnym doświadczeniu rówieśniczego prześladowania i wykluczania.

Idealny komiks dla tych, którzy czują się trochę inni od reszty – to im zadedykowała go autorka. I dla tych, którzy chcą być dla nich wsparciem.

„Śubuk”: Obraz autystycznego geniusza uwięzionego w swoim ciele ma się dobrze

*
Jérémie Moreau, Co mówi pantera, przeł. Dorota Hartwich, Wydawnictwo Format

Co mówi Pantera okładkaCo mówi pantera to filozoficzna opowieść wizualna, komiks, którego bohaterami są wyłącznie zwierzęta pozaludzkie, nie spotkamy tu człowieka. Nie jest to jednak opowieść o dzikiej naturze, realistyczne przedstawienie życia i sposobu działania zwierząt – w zwierzęcym kostiumie dostajemy do refleksji kwestie, które dotyczą samej istoty bycia człowiekiem. Relacje i gry międzyzwierzęce/ludzkie, ciekawość świata i pragnienie wolności, poczucie odpowiedzialności i potrzeba bycia usłyszanym, konstruowanie pamięci, a wreszcie kultura jako podważenie porządku natury to tylko część kwestii, z którymi się mierzymy, śledząc perypetie zwierzęcych bohaterów. Jednocześnie są to po prostu ciekawe, zaskakujące, przewrotne, miejscami zabawne historie, które można czytać niezależnie od siebie, ale ostatecznie spina je wielka narracyjna klamra.

Wizualnie to proste, niemal realistyczne przedstawienia zwierząt i krajobrazów. Niemal – bo złudzenie realizmu zakłócają wyraziste oczy, jakimi obdarzył swoich bohaterów autor, nie do końca zgadzają się też ekosystemy.

Komiks został wyróżniony prestiżową nagrodą Bologna Ragazzi Award 2021 na Międzynarodowych Targach Książki dla Dzieci w Bolonii, co sugeruje, że to publikacja skierowana do dzieci. Jednak dolna granica wieku jest tu bardzo indywidualna (7 lat?), górnej zdecydowanie nie ma.

Idealny komiks dla tych, którzy chcą zobaczyć, jak wyglądałby Bajki La Fontaine’a, gdyby ten nie pisał wierszy, tylko rysował komiksy i zamiast prawić morały, zadawałby pytania.

*
Czytaj inne podsumowania 2022 roku:

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij