Takie rankingi to zawsze zabawa, ale i opowieść. Mam nadzieję, że pomimo swojej wycinkowości okaże się różnorodna i nie bez małych zaskoczeń. Na serialowe podsumowanie roku zaprasza Klara Cykorz.

Takie rankingi to zawsze zabawa, ale i opowieść. Mam nadzieję, że pomimo swojej wycinkowości okaże się różnorodna i nie bez małych zaskoczeń. Na serialowe podsumowanie roku zaprasza Klara Cykorz.
„Zdarzyło się”, ekranizacja książki Annie Ernaux, trafiła do polskich kin miesiąc temu, rok po tryumfie w Wenecji, i przemknęła przez nie, zbierając po drodze garść entuzjastycznych recenzji. O filmie pisze Klara Cykorz.
Oto „Derry Girls”: buzująca rewelacja z Wysp, a konkretnie tej biedniejszej wyspy, a jeszcze konkretniej, z granicy na północy. Serial o największej w historii pomiarów oglądalności w Irlandii Północnej i najpopularniejsza od ćwierćwiecza komedia brytyjskiego Channel 4.
Niewykluczone, że „Vortex” jest najlepszym filmem Noé dla widzów, którzy organicznie nie znoszą filmów Noé. Albo może jest po prostu filmem, który ma siłę łączenia bardzo różnych widzów w opowieści o tabu.
Trzy wiosenne premiery HBO Max – drugie sezony „Hacks”, „Stewardesy” i „Stworzonej do miłości” – to może jeszcze nie nurt, ale zdecydowanie „coś”: komedie o kobietach z problemami, które jakoś ze sobą korespondują.
Punktem wyjścia dla „Belle” był pomysł na grę z gatunkiem, a właściwie wyzwanie: Mamoru Hosoda chciał zekranizować w realiach dzisiejszych social mediów „Piękną i Bestię”. Czyli szalenie uwodzicielską baśń z zatrutą pestką w środku.
Jane Campion jest dopiero trzecią kobietą w historii Oscarów, która odebrała statuetkę za reżyserię. O „Psich pazurach”, które przyniosły jej tę nagrodę, pisze Klara Cykorz.
„Matrix Zmartwychwstania” podzielił publiczność, a dwie główne reakcje to entuzjazm i odrzucenie, miłość i oskarżenia o cynizm.
Wszelkie podsumowania i top dziesiątki są zawsze selekcją subiektywnego, osobistego wycinka. Mam nadzieję, że czytelniczki i czytelnicy znajdą w moim małym przeglądzie coś dla siebie.
„Bo we mnie jest seks” nie daje cegłą po łbie; rozróżnia pomiędzy smutkiem a beznadzieją, co w kinie polskim, historycznie skazującym kobiety na cierpienie (jeśli nie wygnanie), należy docenić.
Aktorska maniera Dawida Ogrodnika i sposób inscenizacji dają porażająco depresjogenny efekt – dawno nie widziałam tak antywspólnotowego filmu.
Problemem „Hiacynta” jest to, że boi się spojrzeć w oczy swojemu głównemu tematowi: systemowej milicyjnej przemocy wobec nieheteronormatywnych mężczyzn.