Unia Europejska

Parlament Europejski poświęcił przyrodę, by zadowolić lobby rolnicze i leśne

Mimo, wydawałoby się, zdroworozsądkowego podejścia, ustawa Nature Restoration Law napotkała na wściekły opór lobby rolniczego i leśnego. Poszło przede wszystkim o kwestię odtwarzania siedlisk na terenach rolniczych.

12 lipca Parlament Europejski przyjął rozporządzenie Nature Restoration Law, mające pomóc w kompleksowym odtworzeniu zniszczonych obszarów przyrodniczych w Europie. Przeszło minimalną ilością głosów.

NRL jest jednym z kluczowych elementów Europejskiego Zielonego Ładu, który ma przygotować kontynent na wyzwania związane z kryzysem klimatycznym i ekologicznym. Nie należy go mylić z Unijną Strategią na rzecz Bioróżnorodności 2030, która nie jest aktem prawnym, a polityką mającą służyć wypełnieniu zobowiązań w zakresie ochrony przyrody na arenie międzynarodowej. NRL to zestaw przepisów, które mają być stosowane bezpośrednio w krajach członkowskich.

Betonoza jest już niemodna, czas na patorewitalizacje przyrody

Celem ogólnym rozporządzenia jest odtworzenie siedlisk przyrodniczych na obszarze 20 proc. powierzchni Unii Europejskiej (lądowej i morskiej) do 2030 roku, a do 2050 odtworzenie wszystkich zdegradowanych ekosystemów. Jego cele szczegółowe to:

  • odbudowa siedlisk przyrodniczych i siedlisk gatunków chronionych istniejącymi unijnymi przepisami;
  • powstrzymanie tendencji spadkowej liczebności populacji owadów zapylających;
  • poprawa stanu lasów, ekosystemów miejskich, ekosystemów rolniczych oraz przywracanie osuszonych torfowisk użytkowanych rolniczo;
  • przywracanie siedlisk morskich i swobodnego przepływu europejskich rzek.

Dodatkowo rozporządzenie miało zapewniać nadzór społeczny nad procesami renaturyzacji oraz możliwość dochodzenia w sądzie praw przez obywateli w tym zakresie.

Punktem wyjścia NRL była fatalna statystyka, zgodnie z którą 81 proc. unijnych siedlisk przyrodniczych jest w złym stanie, a 63 proc. chronionych gatunków ma nieodpowiedni lub zły stan ochrony.

W Polsce jedynie 20 proc. siedlisk jest w stanie określanym jako dobry, przy czym prawie wszystkie rzeki i jeziora są w złym. Tych informacji na próżno szukać w mediach. Nie zdajemy sobie sprawy, że statek, którym płyniemy, naprawdę tonie. Jest podziurawiony i obciążony złotem. Dlatego tak rozpaczliwie potrzebujemy rozwiązań systemowych, które będą chronić to, na czym opiera się nasza egzystencja – przyrodę.

Odzyskać to, na czym opiera się życie na Ziemi

Problem z ochroną przyrody w Polsce i Unii polega na niedostatecznej egzekucji obowiązującego prawa. Przyroda, nawet chroniona, schodzi na dalszy plan, kiedy na scenę wchodzą najważniejsi aktorzy kapitalistycznego świata: własność prywatna (w tym korporacyjna) i pieniądze. Obszary przyrodnicze przegrywają ze skoncentrowanym, wielkoobszarowym rolnictwem, przemysłowym rybołówstwem, przemysłową hodowlą zwierząt, zabudową deweloperską, przemysłową wycinką drzew czy kopalniami odkrywkowymi.

W NRL chodzi o odzyskanie choć części tego, co już teoretycznie jest chronione i na czym opiera się życie na Ziemi: czystej wody w rzekach i jeziorach, które stanowią siedliska życia i rezerwuar wody pitnej, mokrych torfowisk, które ograniczają efekt cieplarniany, bioróżnorodności na lądzie i w morzu.

Kosić czy nie kosić? Trawniki a sprawa polska

Łowiska, które są przetrzebione i nie mają czasu na regenerację, nie są i nie będą w przyszłości źródłem pożywienia. Podporządkowywanie obszarów leśnych tylko celom gospodarczym, a szczególnie wycinanie starych lasów, nie pozwoli ekosystemom na dostosowanie się do galopującej zmiany klimatu, co w efekcie może doprowadzić do załamania całej gospodarki leśnej – to się zresztą już dzieje, np. w Niemczech.

Osuszone, zdegradowane mokradła i torfowiska, zamiast akumulować węgiel, tworzyć rezerwuary wody, chronić przed powodziami i pożarami, są osuszane i podporządkowane inwestycjom kapitałowym w postaci deweloperki albo przemysłowej hodowli rolnej i zwierzęcej. Prostowane, regulowane i przegradzane tamami rzeki ulegają katastrofom ekologicznym, generując gigantyczne koszty i straty.

Sprzeciw europarlamentarzystów, również polskich

Mimo, wydawałoby się, zdroworozsądkowego podejścia, ustawa napotkała na wściekły opór lobby rolniczego i leśnego. Poszło przede wszystkim o kwestię odtwarzania siedlisk na terenach rolniczych, ale to tylko czubek góry lodowej.

– Kampania dezinformacyjna wokół Nature Restoration Law sprawiła, że rozporządzenie procedowano w ogromnym napięciu, żonglując tysiącami często wzajemnie sprzecznych poprawek, pod ostrzałem populistycznych gróźb o rzekomym podkopywaniu przez NRL bezpieczeństwa żywnościowego Europy i rzucaniu kłody pod nogi rolnikom. W efekcie przyjęto tekst, w którym panuje tak duży legislacyjny chaos, że na wyniki szczegółowych analiz jego treści musimy chwilę poczekać – mówi mi Marta Klimkiewicz z ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.

Rozporządzenie, nawet okrojone, wciąż wzbudzało zdecydowany sprzeciw połowy głosujących. W tym polskich europarlamentarzystów, których partie na naszej scenie deklarują, że przyświeca im misja ochrony przyrody. Przeciw odtwarzaniu zasobów przyrodniczych zagłosowali m.in. Buzek, Kopacz czy Sikorski. Nie zawiodły za to Janka Ochojska – jako jedyna wyłamując się z frakcji EPL, Sylwia Spurek, Róża Thun i kilku innych posłów lewicy.

Quady, crossy i terenówki rozjeżdżają resztki przyrody

Rozporządzeniu powybijano zęby, przez co osiągnięcie celów wyjściowych może okazać się niemożliwe. Politycy EPL (a więc również PO i PSL) odeszli od stołu negocjacyjnego, twierdząc, że wprowadzenie przepisów zagrozi bezpieczeństwu żywieniowemu, zablokuje rozwój OZE i ograniczy produkcję żywności w UE. Raporty naukowców i ekspertów mówią jednak coś zupełnie przeciwnego. Światowe Forum Ekonomiczne szacuje, że 44 bln dolarów wytworzonej wartości ekonomicznej – ponad połowa światowego PKB – jest zależna od przyrody i jej usług. Według Komisji Europejskiej inwestycja w odtwarzanie przyrody przynosi zwrot w wysokości od 8 do 38 euro z każdego wydanego 1 euro.

Bilans strat i zysków

Szczególnie boli ograniczenie zakresu odtwarzania siedlisk chronionych prawem unijnym – właściwie tylko do obszarów programu Natura 2000, oraz usunięcie ograniczeń czasowych. W dodatku odtworzone siedlisko nie będzie musiało być utrzymane w prawidłowym stanie, co tworzy gigantyczne pole do nadużyć i niegospodarności w wydawaniu publicznych pieniędzy, a w dłuższej perspektywie nie chroni przyrody.

Całkowicie wykreślono zapisy o odtwarzaniu siedlisk na terenach rolniczych, w tym nawodnieniu torfowisk i mokradeł.

W toku poprawek usunięty został także cały fragment dotyczący partycypacji społecznej oraz dostępu do wymiaru sprawiedliwości w ramach prowadzonych przez kraje działań renaturyzacyjnych. W praktyce może to oznaczać, że rządy będą mogły robić, co będą chciały, kontrolując się same. Tworzy to ogromne pole do nadużyć, niegospodarności i niecelowości prowadzonych działań, które będą miały „zaspokoić system”, a nie prowadzić do realnej ochrony przyrody.

Czy są jakieś dobre wieści?

Sam fakt, że rozporządzenie przyjęto, to bezsprzecznie dobra wiadomość. Bez NRL Unia miałaby jeszcze większy problem z wypełnieniem międzynarodowych zobowiązań w zakresie ochrony środowiska.

Warto zaznaczyć, że zawieruchę przetrwała większość celów szczegółowych, dotyczących:

  • powstrzymania tendencji spadkowej liczebności populacji owadów zapylających;
  • poprawy stanu lasów poprzez zwiększenie ilości martwego drewna, zróżnicowanie struktury wiekowej lasów, poprawę łączności ekologicznej, zwiększenie liczebności pospolitych ptaków leśnych i zasobów węgla organicznego;
  • poprawy stanu ekosystemów miejskich poprzez brak utraty netto zielonej przestrzeni miejskiej do 2030 roku oraz zwiększenie całkowitego obszaru pokrytego koronami drzew do 10 proc. do 2050 roku;
  • przywracania siedlisk morskich;
  • przywrócenia swobodnego przepływu 25 tys. km europejskich rzek poprzez identyfikację i usuwanie zbędnych barier, zaburzających łączność wód powierzchniowych.

Niestety pojawił się też niebezpieczny „wytrych”, polegający na tym, że wdrożenie rozporządzenia w krajach UE będzie mogło być odroczone z przyczyn społecznych lub ekonomicznych.

Czysta woda, ochrona przeciwpowodziowa, retencja, akumulacja węgla, czyste powietrze, zdrowsza żywność, niezbędne dla produkcji żywności zapylacze i tysiące innych „usług ekosystemowych” nie wymagają olbrzymich nakładów, zwłaszcza w porównaniu z betonowymi konstrukcjami, regulacją rzek, budową elektrowni czy kopalni. A jeśli coś może być niemal darmowe, to oznacza, że ktoś na tym nie zarobi.

Zachowanie status quo, na którym tak bardzo zależy konserwatystom – używanie tych samych, szkodliwych dla środowiska technologii wydobycia węgla, przemysłowych upraw czy wycinki lasów – gwarantuje ciągły zysk. A przyroda będzie cicho umierała.

Dziękuje Marcie Klimkiewicz z Client Earth Prawnicy dla Ziemi za pomoc merytoryczną.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Daniel Petryczkiewicz
Daniel Petryczkiewicz
Fotograf, bloger, aktywista
Fotograf, bloger, aktywista, pasjonat rzeczy małych, dzikich i lokalnych. Absolwent pierwszego rocznika Szkoły Ekopoetyki Julii Fiedorczuk i Filipa Springera przy Instytucie Reportażu w Warszawie. Laureat nagrody publiczności za projekt społeczny roku 2019 w plebiscycie portalu Ulica Ekologiczna. Inicjator spotkania twórczo-aktywistyczno-poetyckiego „Święto Wody” w Konstancinie-Jeziornej. Publikuje teksty i fotoreportaże o tematyce ekologicznej.
Zamknij