Kraj

Nowacka: PiS dostał zadyszki kampanijnej, ale może zagrać ostrzej

W tej chwili dla Trzaskowskiego najważniejsze jest dotarcie do wszystkich, którzy nie chcą głosować na PiS. Musi przekonać ludzi, że warto iść na wybory i poprzeć właśnie jego – nawet jeśli nie jest ich wymarzonym kandydatem. Musi też zrobić wszystko, by jego opowieść o nowej solidarności wybrzmiała w całej Polsce i wszędzie tam, gdzie do tej pory docierała tylko TVPiS – mówi nam Barbara Nowacka, posłanka Koalicji Obywatelskiej.

Paulina Januszewska: Co nowego pierwsza tura wyborów prezydenckich mówi nam o polskim społeczeństwie i scenie politycznej?

Barbara Nowacka: Mimo dość przewidywalnych wyników dowiedzieliśmy się bardzo wielu rzeczy. Na pewno dość optymistyczna jest obserwacja, z której wynika, że PiS miał i nadal ma zadyszkę kampanijną. Mimo gigantycznych transferów oraz dobrze naoliwionej maszyny propagandowej, jaką jest TVP, partia rządząca nie jest w stanie przekonać do poparcia Andrzeja Dudy nawet połowy Polek i Polaków.

Wszystkie głosy, które oddano na innych kandydatów, były świadomym wyborem przeciwko kandydatowi obozu rządzącego. To bardzo wiele mówi o stosunku do władzy. Okazuje się bowiem, że wysiłki PiS-u, realizowane dzięki rozszalałej propagandzie i ogromnym zastrzykom pieniędzy dla mediów publicznych, nie dają oczekiwanego wpływu. Duża część społeczeństwa pozostaje odporna na próby politycznej manipulacji. Ale też zwraca uwagę na wartości przez PiS podważane.

7 lekcji z pierwszej tury wyścigu o prezydenturę

To znaczy?

Wyborcy i wyborczynie dali wyraz swojemu przywiązaniu do spraw dotyczących praw człowieka, wolności, godności, uczciwości państwa. Widać to po liczbie głosów oddanych na Trzaskowskiego, ale także Hołownię i Biedronia. To właśnie ci trzej kandydaci w czasie kampanii (choć nie tylko) jasno opowiadali się po stronie zaszczuwanych i poniżanych grup – osób nieheteronormatywnych, kobiet, mniejszości etnicznych czy tych, którzy nie są „betonowymi” wyznawcami religii. Również oni wprost deklarowali, że są gotowi wyraźnie piętnować i zwalczać pedofilię w Kościele, mówili o praworządności i konstytucji, broniąc kluczowych wartości społecznych i godnościowych, na które obywatele i obywatelki nie pozostają obojętni. Niestety obok tego zobaczyliśmy też w Polsce rosnący nacjonalizm po stronie skrajnej prawicy.

Dobry wynik Krzysztofa Bosaka powinien nas niepokoić?

Zdecydowanie tak – tym bardziej że Bosak podczas kampanii całkowicie się przeobraził. Włożył płaszczyk człowieka od wolnego rynku i niskich podatków, ukrywając wszystkie swoje radykalne poglądy, z którymi nikomu z nas chyba nie jest po drodze. Ksenofobia, rasizm, homofobia, agresja i nienawiść do każdego, kto jest „inny” – to wszystko Bosak skrzętnie ukrywał przez ostatnie miesiące. Dzięki temu część osób zapomniała, kim kandydat Konfederacji jest naprawdę.

Nawet wśród niektórych wyborców Hołowni, Trzaskowskiego, Kosiniaka-Kamysza czy Biedronia słyszałam głosy, że przecież „ten Bosak, gdyby nie poglądy, byłby całkiem spoko”. No nie – Bosak nie jest fajnym, młodym politykiem z wizją. Przeciwnie – jest dokładnie taki jak przekonania, które głosi skrajna część Konfederacji. Skoro jednak urzekł sporo ludzi dalekich od radykalizmu, to Rafał Trzaskowski musi wykonać wielką pracę, by przekonać ich, że pod pozorami wolnego rynku i wsparcia przedsiębiorczości kryje się niebezpieczna, nacjonalistyczna fala.

Prezydencki Paryż wart jest konfederackiej mszy

Czyli to do tych ludzi Rafał Trzaskowski kierował tweeta, który tak oburzył opinię publiczną?

Warto zauważyć, że Rafał Trzaskowski zwrócił się do wyborców wszystkich kandydatów, którzy nie głosowali na Dudę. Mówił też o tym, jakie propozycje dla poszczególnych grup ma w swoim programie. Wczoraj, po spotkaniu z Szymonem Hołownią, zobowiązał się do przejęcia części postulatów od tego właśnie kandydata. Zadeklarował też bezpartyjność swojej kancelarii i programowe, a nie tylko symboliczne apele, wystosował również do tych, którzy w pierwsze turze oddali głosy na Biedronia, Kosiniaka-Kamysza oraz wspomnianą Konfederację. Rafał Trzaskowski nie zwracał się jednak do samego Krzysztofa Bosaka, Grzegorza Brauna czy Janusza Korwina-Mikkego. I słusznie, bo należy przekonywać, walczyć i zabiegać o ludzi, którzy z różnych powodów – niekoniecznie związanych z opiewaniem nacjonalizmu – głosowali na przedstawiciela Konfederacji. W tych wyborach zresztą przepływy poparcia były generalnie bardzo dynamiczne.

Oburza was tweet Trzaskowskiego do Bosaka? Oto dlaczego kandydat PO zatrzyma w Polsce faszyzm

To specyfika wyborów prezydenckich?

W pewnym sensie tak, bo jest oczywiste, że różnimy się, często skrajnie, a na prezydenta musimy wybrać jednego, reprezentującego nas człowieka. Należałoby się zastanowić, co sprawia, że te głosy aż tak się przesuwają. Proszę zwrócić uwagę chociażby na ludzi lewicy, spośród których wielu nie zagłosowało na Roberta Biedronia mimo sprecyzowanych, progresywnych poglądów.

Z kolei elektorat Konfederacji był bardzo niejednorodny, a decyzje przy urnach podyktowane były nastrojami antyrządowymi lub kwestiami ekonomicznymi. Dlatego to właśnie tych, wahających się ludzi trzeba teraz do siebie przekonać. A skoro wiemy, że Platforma od zawsze miała silny nurt liberalny gospodarczo, to dziś Rafał Trzaskowski w sposób oczywisty pokazuje go wyborcom Bosaka. Jasno jednak stawia przed sympatykami Konfederacji granice pomiędzy wspólnotą niektórych poglądów gospodarczych a oczywistymi różnicami w kwestii praw i godności człowieka. I nie mam wątpliwości, że zawsze broni tych ostatnich.

Jaka polityka społeczna u kandydata Trzaskowskiego? Sprawdzamy

Dlaczego?

Bo wielokrotnie to pokazał. Rafał Trzaskowski obok Jacka Jaśkowiaka to jedyny prezydent miasta, który podpisał kartę LGBT+. I – mimo nacisków i hejtu w mediach – nie wycofał się z niej. Również jako jeden z niewielu samorządowców wprowadził prokobiece rozwiązania dotyczące dostępu do usług ginekologicznych, szczepień HPV, ograniczenia klauzuli sumienia. On nie robi kroku wstecz, ale szuka porozumienia, a przy tym opowiada się za ładem prawnym i poszanowaniem wyborów ludzkich, w tym demokratycznego decydowania o sposobach funkcjonowania jednostek i społeczeństwa w przestrzeni publicznej.

Jakie są w takim razie największe wyzwania w kampanii przed drugą turą wyborów? Co będzie jej głównym motywem?

W tej chwili dla Trzaskowskiego najważniejsze jest dotarcie do wszystkich, którzy nie chcą głosować na PiS. Musi przekonać ludzi, że warto iść na wybory i poprzeć właśnie jego – nawet jeśli nie jest ich wymarzonym kandydatem. Rafał Trzaskowski chce być przede wszystkim rzecznikiem praw Polek i Polaków. Daje im bowiem gwarancję, że będzie kontrolował i powstrzymywał niedemokratyczne i szkodliwe działania PiS-u. Jego wygrana to obietnica założenia w Polsce bezpiecznika potrzebnego wszystkim, między innymi tym, którzy są dziś pogardzani, wykluczeni, boją się o swoją przyszłość i mają dość rządów PiS-u.

Oprócz tego motywacją do działania i zarazem wyzwaniem dla Trzaskowskiego jest dopilnowanie uczciwości wyborów. A z tą w pierwszej turze bywało różnie. Codziennie do opinii publicznej docierają kolejne sygnały o nieprawidłowościach w komisjach wyborczych. Doskonale wiemy jednak, że dla PiS-u to był tylko trening. Wiedział, że jest jeszcze druga tura, a w pierwszej Andrzej Duda znajdzie się na najwyższym miejscu.

Teraz może grać ostrzej?

Owszem, bo w drugiej turze liczy się każdy głos. Stąd wynika tak wielka potrzeba mobilizacji mężów zaufania, ale też kolejne wyzwanie dla Rafała Trzaskowskiego. Mianowicie musi zrobić wszystko, by jego opowieść o nowej solidarności wybrzmiała w całej Polsce i wszędzie tam, gdzie do tej pory docierała tylko TVPiS.

Nie ma pani jednak wrażenia, że polityka w Polsce zatacza koło i wybory nie zwiastują zmian? Że znów tkwimy w POPiS-owskim duopolu, w którym nie ma miejsca na inne narracje?

Myślę, że duopol jest podstawą funkcjonowania wyłącznie PiS-u. Ciągle mówią o Tusku, ośmiu latach rządów PO. Między innymi dlatego Rafał Trzaskowski był dla polityków obozu rządzącego trudnym przeciwnikiem już w wyborach na prezydenta Warszawy. On nie jest oczywistym kontynuatorem sporu pomiędzy PiS-em i PO. Ale czy ktokolwiek jeszcze pamięta, o co właściwie toczy się ta walka? Gdy sięgniemy do historii, to główna oś konfliktu wyrasta wokół interpretacji spotkań przy Okrągłym Stole. Tymczasem jesteśmy już w nowej rzeczywistości. Dzisiejszych 20-, 30-, a nawet 40-latków to kompletnie nie interesuje. To nie jest nasza wojna. To nie jest również wojna Rafała Trzaskowskiego.

Tracz: Walka, która rozegra się w ciągu najbliższych dwóch tygodni, będzie zacięta

 

Wprawdzie stoi za nim blok KO, duża partia, jaką jest Platforma Obywatelska, ale z drugiej strony to również polityk mocno popierany przez samorządowców. A to mu daje gigantyczną siłę i wręcz przewagę nad Andrzejem Dudą. Samorządy nie są bowiem już w tak oczywisty sposób partyjne, co widać choćby po tym, jak trudno jest namówić ich przedstawicieli do ponadlokalnej aktywności politycznej. Tym razem mamy do czynienia z pierwszym tak silnym włączeniem się władz samorządowych w wybory prezydenckie. Dlaczego? Bo samorządowcy uważają, że Trzaskowski nie jest kontynuatorem starych waśni, lecz nową opowieścią.

Czy ta opowieść nie będzie jednak skręcać jeszcze bardziej w prawo? Polska cały czas idzie właśnie w tę stronę, a na scenie politycznej zaczyna brakować miejsca na progresywne wizje.

Przy takiej telewizji publicznej, jaką obecnie mamy i dla której pogląd typu „in vitro to szczęście dla rodzin” jest skrajnym lewactwem, trudno się spodziewać, by było inaczej. Duża część społeczeństwa po kilku latach totalnej indoktrynacji nie widzi innej możliwości, niż iść w prawą stronę. Skoro ciągle słyszymy propagandowe i skrajnie populistyczne hasła, które głoszą np., że wszyscy, którzy nie są ultrakatolikami, to wcielone diabły, nic dziwnego, że dochodzi do przesunięcia dyskusji politycznej w stronę konserwatyzmu i radykalizmu. To się dzieje nie tylko w Polsce. Widzimy, jak świat zachodni zareagował na ostatnie kilka lat obecności mocno populistycznych, nacjonalistycznych polityków w przestrzeni publicznej. Nas też ten proces dotknął. W dodatku teraz jesteśmy skłonni radykalizować się jeszcze bardziej ze względu na pandemię.

Kto zadecyduje o przyszłości Polski? Między innymi młodzi narodowcy

Dlaczego?

Z jednej strony w ostatnich miesiącach wykiełkowały nowe więzi i solidarność społeczna, a z drugiej – na widok tego, jak państwo zawiodło obywateli – pojawił się bunt i oburzenie, osadzone na osi konfliktu „ludzie przeciwko ludziom”. Przykład? Przedsiębiorców stawiano w kontrze do pracowników, bo tak też były konstruowane programy pomocowe rządu, jak choćby niesławna tarcza 4.0 ułatwiająca zwolnienia pracowników. Prawica bardzo sprawnie to wykorzystała i rozegrała, bo od zawsze karmi się sporami i dzięki nim odnosi swoje zwycięstwa. Kryzysy takie jak ten bardzo jej pomagają albo bardzo szkodzą. Ale jest jeszcze jeden silny arsenał, z którego może korzystać – to język pogardy, którego zresztą zręcznie PiS używa.

To też przesuwa nas na prawo?

Możemy to zatrzymać. Ale te cztery lata mowy nienawiści w mediach publicznych i szczucia na uchodźców, Żydów, osoby o innym kolorze skóry czy wyznaniu (zwłaszcza muzułmanów) spowodowały znaczącą radykalizację postaw. Wprawdzie ksenofobia, rasizm, antysemityzm były zawsze, ale jeszcze do niedawna były utajone i zdecydowanie mniej popularne niż dziś. Przykładowo – antysemityzm w Polsce nigdy nie zanikł zupełnie, ale był zamknięty konsensusem dotyczącym poprawności. To, rzecz jasna, czasami wybijało – jak przy Jedwabnem – ale przynajmniej elity nie pozwalały sobie na język pogardy. Teraz – wręcz przeciwnie – władza podsyca go i nagradza.

**
Barbara Nowacka jest przewodniczącą Inicjatywy Polska, posłanką Koalicji Obywatelskiej i członkinią sztabu wyborczego Rafała Trzaskowskiego. Informatyczka, kanclerz Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych, wiceprezeska Fundacji im. Izabeli Jarugi-Nowackiej. Działalność społeczną zaczynała w 1993 r. w Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. W latach 1997–2005 w Federacji Młodych Unii Pracy i w Unii Pracy. W 2005 r. współzakładała organizację Młodzi Socjaliści.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij