Kraj

Nielegalne zakłady bukmacherskie pułapką na graczy

Na sportowych emocjach chcą zarabiać nie tylko sponsorzy i reklamodawcy, ale również oszuści, naciągacze i działający poza polskim prawem operatorzy kasyn internetowych.

Gry komputerowe mają nieporównywalnie, w stosunku do innych form rozrywki, wysoką moc angażowania swoich fanów. Możliwość dzielenia się doświadczeniami zaowocowała nieprzebraną liczbą społeczności graczy, a uczestnictwo w nich przybrało charakter tożsamościowy. Świetnie opisuje to Paweł Klimczak w swoim tekście o kryzysie męskości w świecie gier wideo.

Gracze regularnie narzekają na przyrost dodatkowo płatnych treści i wirtualnych produktów, bez których rozgrywka wydaje się niekompletna, mimo że musieli słono zapłacić za wyjściową wersję gry. Za co jeszcze twórcy każą sobie płacić, można dowiedzieć się z analizy opublikowanej na kanale tvgry.

W grach RPG zamieniam się w Michała Kołodziejczaka – chcę załatwiać swoje sprawy

Skok na kasę graczy ma jednak jeszcze jedno, znacznie mroczniejsze oblicze. E-sport, czyli możliwość śledzenia rozgrywek indywidualnych i drużynowych oraz możliwość dopingowania swoich faworytów to rynek, który stale się rozwija, a jego wartość ma w przyszłym roku wynieść niemal 3 miliardy dolarów. Zmagania zawodowców śledzi ponad 500 milionów widzów i widzek na całym świecie.

Na sportowych emocjach chcą zarabiać nie tylko sponsorzy i reklamodawcy, ale również oszuści, naciągacze i działający poza polskim prawem operatorzy kasyn internetowych, jak na przykład popularne GGBet. Na stronie GGBet można obstawiać wyniki starć drużyn w takich klasycznych grach jak Counter-Strike, Dota 2 czy League of Legends.

W Polsce hazard pozostaje nielegalny, a jedynym licencjonowanym operatorem zakładów internetowych jest Totalizator Sportowy. Otwartość internetu uniemożliwia jednak skuteczną kontrolę bukmacherów i witryny zarejestrowane w innych krajach są dostępne dla naszych rodzimych graczy. O złożoności tego zagadnienia na przykładzie Ukrainy pisała niedawno Kaja Puto.

Ukraina wypowiada wojnę kasynom online, bo żołnierze wydają w nich za dużo pieniędzy

Mechanizm internetowego hazardu jest łudząco podobny do systemu oszustw podatkowych, zwanego offshoringiem, czyli ukrywaniem majątku w prowizorycznych bankach, zlokalizowanych w odległych państewkach, do których nie docierają agenci fiskusa.

Platforma GGBet ma swoją siedzibę na karaibskiej wyspie Curaçao, czyli raju podatkowym zależnym od Królestwa Holandii. Władze Curaçao celowo stworzyły system przyjazny takim inicjatywom, powołując Radę Kontroli Gier, która za opłatą wydaje licencje i gwarantuje bezpieczeństwo przedsięwzięcia. Siedzibę tego organu łatwo znaleźć na Google Maps. Wygląda następująco:

Siedziba Rady Kontroli Gier w Curaçao. Fot. Google

Jest to oczywista fasada. W sieci znaleźć można liczne oferty pośredników pomagających zarejestrować kasyno na wyspie.

By drenować kieszenie internautów, kasyna połączyły siły nie tylko z rajami podatkowymi, ale również z operatorami kryptowalut i szemranych serwisów płatności. Dzięki licznym operacjom przewalutowania i transferów międzybankowych pieniądze gracza momentalnie znikają z zasięgu kontroli państwowych instytucji. Tym samym grający traci jakiekolwiek gwarancje uczciwości losowego charakteru gry i wypłaty ewentualnej wygranej bądź wycofania środków. Reklamacje można sobie słać na adres urzędu z powyższego obrazka. Powodzenia.

Niestety mimo oczywistości przekrętu popularność internetowych kasyn rośnie. Użytkownicy masowo skarżą się na nie i przestrzegają na forach, ale nie przestają grać. Hazard łatwo przeradza się w uzależnienie.

W minutę można przegrać fortunę

Operatorzy zgubnego biznesu robią, co mogą, żeby przyciągnąć graczy. Tworzone są aplikacje na telefon, który nosimy zawsze przy sobie. Wówczas wysyła nam powiadomienia o nowych okazjach na wygraną. Na start oferowane są lukratywne bonusy, których rzekoma wartość przekraczać ma 200 proc. początkowego wkładu, a w całym internecie roi się od pseudorecenzji kasyn internetowych, które są ich zawoalowaną reklamą.

Zobaczcie na przykład, jaką treść można znaleźć na stronie Podkarpackiego Centrum Opakowań. Wpisując w przeglądarkę pytanie o to, czy proceder jest legalny, otrzymamy wysoko spozycjonowaną, kłamliwą odpowiedź potwierdzającą.

Teoretycznie, żeby zarejestrować się na platformie hazardowej, trzeba zeskanować dokument potwierdzający ukończone 18 lat, ale nie trzeba chyba mówić, jak iluzoryczna jest weryfikacja autentyczności takiego sfotografowanego komórką dowodu osobistego. Usługi te są więc dostępne dla dzieci, które w przeglądarkach mają pozapamiętywane dane kart kredytowych swoich rodziców.

Według szacunkowych badań w Polsce zakłady w internecie obstawia ponad milion osób. Przy braku jakichkolwiek gwarancji wypłat można powiedzieć, że to frajerstwo. Znając jednak dobrze opisane mechanizmy uzależnień, trzeba stwierdzić, że jest to problem zdrowia publicznego.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Szafrański
Jakub Szafrański
Fotograf i publicysta Krytyki Politycznej
Pochodzi z Lublina, gdzie tworzył Klub Krytyki Politycznej. Publicysta i fotograf. W 2010-2012 pracował w dziale dystrybucji Wydawnictwa KP. Współtworzył stronę internetową. Akademicki mistrz polski w kick-boxingu 2009, a także instruktor samoobrony. Pracował we Włoszech, Holandii i Anglii. Laureat Stypendium pamięci Konrada Pustoły.
Zamknij