Kraj

Gapisz mi się na cycki? No dobrze, to teraz przeczytaj coś ważnego

Nie każmy kobiecie czy osobie, która ma stereotypowo kobiecą klatkę piersiową, zasłaniać się, bo kogoś kusi czy obraża. Edukujmy ludzi – w większości jednak chłopców i mężczyzn – że ciało nie jest seksualne, a wygląd – to nie zaproszenie do komentowania – mówią nam inicjatorki akcji topfreedompl, Ane Piżl i Józefina Bartyzel.

– Poszłyśmy na basen w samych kąpielówkach, z odsłoniętymi piersiami. I wiesz co? Nikt nie uciekł z krzykiem ani nie wezwał policji, a my bawiłyśmy się świetnie, nie musząc co chwilę sprawdzać, czy spod góry od kostiumu nie wystaje nam przypadkiem sutek – mówi mi Józefina Bartyzel, która na co dzień pracuje w zespole komunikacji Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, a od niedawna jest jedną z ambasadorek podbijającej polski internet kampanii topfreedompl.

O co chodzi? O zaproszenie do tworzenia świata, w którym, jak czytam na oficjalnej stronie projektu, „wszystkie osoby mają równe prawa – niezależnie od płci, sprawności czy wyglądu, a każde ciało jest OK”. Brzmi utopijnie? Być może, ale Józefina wraz z inicjatorką całego przedsięwzięcia i prawdopodobnie najsłynniejszą w Polsce, a na pewno na Instagramie, ratownicą medyczną i edukatorką równościową Ane Piżl przekonują mnie, że marzenie o rzeczywistości, w której wygląd nie wyklucza, nie musi, a wręcz nie powinno kończyć się w naszych głowach ani nie polega na nawoływaniu do uwolnienia sutków.

„Pokaż cycuszki”? Czas na koniec niesprawiedliwości i cyckową rewolucję

Terakota – tak, swoboda – nie

Nie myślcie sobie więc, że topfreedompl to nadwiślańska kalka akcji Free The Nipple, której za sprawą głośnego filmu Liny Esco z 2012 roku oraz publikacji odważnych postów i hasztagów matronują zagraniczne gwiazdy, jak Miley Cyrus, Lena Dunham i Rihanna, skoncentrowane głównie na kobiecym prawie do rozbierania się od pasa w górę.

Co prawda normalizacja wszystkich klatek piersiowych i zdjęcie z nich cenzury wszędzie tam, gdzie nagie torsy mogą pokazywać wyłącznie mężczyźni, zajmuje ważne miejsce w agendzie polskiej walki o wolność, ale ruch, o którym mowa, zwracając uwagę na tę jawną dyskryminację, chce rozpocząć dyskusję o cielesnej neutralności w ogóle.

Mnie to przekonuje, bo nie rozumiem, jak mogliśmy dać sobie wmówić, że niemęskie cycki reklamujące terakotę i wulkanizację są w porządku, a u kobiet opalanie się topless, karmienie dziecka piersią publicznie albo wrzucenie do sieci zdjęcia w prześwitującej bluzce – już nie. Dlaczego nagość, pojawiająca się w całkowicie nieerotycznych kontekstach i seksualizowana przez patrzących, a nie rozbierających się, jest wiązana z moralnością, a nie komfortem, np. w momencie, gdy męczą nas upały albo nie mamy ochoty nosić uciskających skórę biustonoszy (to nie przypadek, że feministki je paliły). Dlatego postanowiłam dołączyć do Ane i Józefiny.

Ale zanim wrzuciłam do sieci swoje zdjęcie bez koszulki, ale za to z napisem #topfreedompl na wysokości piersi, spotkałam się z pomysłodawczyniami akcji na Mokotowie, niedaleko Parku Wodnego Warszawianka. To właśnie tam – w publicznym basenie – moje rozmówczynie chwilę wcześniej pływały w samych kąpielówkach i fakt ten uwieczniły na fotografiach promujących zapoczątkowaną przez nie inicjatywę.

Zapoczątkowaną, bo pod hasłem uwolnienia ciał chętnie podpisują się kolejne osoby – aktywistki, dziennikarze, aktorki, prawnicy i kulturoznawczynie, a hasztag z nazwą ruchu na Instagramie ma już dziesiątki odsłon.

Czy z takim samym entuzjazmem topfreedompl spotyka się poza internetem? Eksperyment na basenie, sprawdzający co i komu, w zależności od przypisywanej płci, wolno odsłaniać w sferze publicznej, teoretycznie zakończył się sukcesem, bo pokazał, że w tej kwestii jesteśmy równi. A przynajmniej powinniśmy być.

– Oczywiście, że niektórzy się gapili. Nikt natomiast nie odważył się głośno komentować widoku naszych ciał. I bardzo dobrze, bo one nie są zaproszeniem do oceniania. Jednak fakt, że na stołecznym basenie nikt nie podniósł larum o cycki na wierzchu, nie jest regułą, lecz precedensem. Zdaję sobie więc sprawę, że jesteśmy w pewnym sensie uprzywilejowane – mieszkamy w dużym mieście, mamy wsparcie i nie jesteśmy umocowane w toksycznych relacjach czy środowiskach. Dlatego nam najłatwiej jest przesuwać pewne granice przyjętej powszechnie, ale niesprawiedliwej obyczajowości – opowiada Ane, która z podwójnymi standardami mierzy się wprawdzie od lat, ale dopiero po tym, jak dostała bana na Instagramie, poczuła, że czara dyskryminacyjnej goryczy się przelała.

Seksizm dosięgnie cię wszędzie. Nawet w toalecie

Instaseksizm

Algorytm medium, które dla Ane Piżl jest narzędziem pracy i działalności edukacyjnej, usunął zdjęcie, na którym nie miała na sobie koszulki. Ani chęci kuszenia kogokolwiek. To nie było erotyczne ujęcie, tylko zwykła pocztówka z wakacji spędzonych na górskim szlaku w Hiszpanii.

– Ludzi mijanych w czasie wycieczki nie szokował widok osoby, która w upale zdejmuje T-shirt. Ale w mediach społecznościowych choćby kawałek sutka klasyfikowanego jako kobiecy to powód do paniki i straszenia użytkowników usunięciem konta. No i jak to jest, że jednym osobom zdjęcie bez koszulki generuje większe zasięgi, a druga zostaje zbanowana? – słyszę.

Post Ane, identyfikującej się jako osoba niebinarna, wisiał zaledwie 40 minut, co i tak jest niezłym wynikiem, bo zwykle podobne fotki znikają szybciej. No chyba że jakiś cis mężczyzna postanowi pokazać penisa tak, jak zrobił to niedawno Tommy Lee. Jego genitalia można było oglądać na platformie dobre kilka godzin. Nie mówiąc już o tym, że kolesie z gołymi torsami mają prawo bezkarnie paradować i w sieci, i w realu. Na jakiej podstawie jednak ponoć unikający (przynajmniej w swoim statucie) wykluczania kogokolwiek Instagram decyduje, czyje ciało jest pornografią?

Tego nie wiadomo, ale na platformie co rusz dochodzi do skrajnie seksistowskich absurdów.

– Pracuję w muzeum i obserwuję, jak z nagością (nie)radzi sobie świat sztuki. Wiedeńskie muzea w ramach protestu po cenzurze na innych platformach społecznościowych przeniosły na OnlyFans reprodukcje obrazów ocenzurowanych z uwagi na kobiece sutki. Trafili tam też „kontrowersyjny” Egon Schiele czy Amadeo Modigliani. Inne muzea dostały shadowbana, a były i takie, które z dnia na dzień traciły konta, bo rzekomo pogwałciły zasady obowiązujące w socialach – wskazuje Józefina.

Ja z kolei pamiętam, że wrzuciłam kiedyś na swoje instagramowe stories okładkę „The Village Voice” z 1995 roku. Widoczne na niej zdjęcie kobiecych ud i pośladków, z okolicy których wystawał sznurek od tamponu (wagina została zasłonięta), ilustrowało artykuł o toksyczności środków higienicznych dla osób menstruujących i wzbudziło wtedy wiele emocji.

Przedmiotem oburzenia nie była jednak nagość, lecz wciąż tabuizowana miesiączka. W takim też kontekście udostępniłam przypomnienie o fotografii, wskazując, że coś tak naturalnego jak okres wciąż pozostaje kontrowersyjnym i niepokazywanym publicznie tematem. Wiem, bo każdy mój tekst na ten temat generuje masę negatywnych komentarzy i hejtu, spośród których większość stanowi próbę zawstydzenia krwawiących co miesiąc kobiet i nakaz milczenia na ten temat. Instagram skasował moją relację dwukrotnie, twierdząc, że naruszam zasady społeczności.

I tak jak Ane Piżl, nie chcę poruszać się w systemie, który nie jest równościowy. – Moja niezgoda nie polega jednak na tym, że nie obrażam się na Instagrama, tylko próbuję go zmienić. Ale tego nie da się zrobić, nie zaczynając od naszych głów i rozmontowywania nierówności panujących w społeczeństwie. Social media są wyłącznie odzwierciedleniem prawdziwego życia, w którym kulturowo przywykliśmy do seksualizowania ciał, zwłaszcza kobiecych, co stanowi kolejną odsłonę patriarchalnego uprzedmiotowienia co najmniej połowy populacji – wskazuje inicjatorka topfreedompl, dodając, że większość osób w takim umeblowaniu rzeczywistości nie widzi nic złego. Wśród nich jest również prezes Warszawianki.

„Uwolnij cycki” kontra „pokaż cycki”

Takie mamy normy

Dariusz Pastor na moje pytanie o to, dlaczego regulamin pływalni nakazuje kobietom zasłanianie klatek piersiowych i czy nie uważa go za wykluczający, odparł, że „przecież takie zasady obowiązują w Polsce”. – Prosimy naszych klientów, by przestrzegali regulaminu. Mamy wewnętrzne regulacje takie, a nie inne i zależy nam na ich respektowaniu. To, że inni klienci basenu nie reagowali, pokazuje tylko, jak fajni ludzie do nas przychodzą. Natomiast zasady dotyczące stroju wynikają po prostu z przyjętych w Polsce norm społecznych – usłyszałam.

– Normy można jednak w każdej chwili zmienić – mówi Ane Piżl. – Równie dobrze moglibyśmy się przecież umówić, znów powołując się na biologiczne kryterium, że będziemy dzielić ludzi i różnicować ich prawa według grupy krwi. Czy to wydaje się komukolwiek w porządku? Wątpię. Jakoś tego nie zrobiliśmy, więc dlaczego mamy dalej podlegać binarnemu podziałowi płci? Na to nie ma mojej zgody. Dlatego główną myślą naszego projektu jest nie tyle równość płci, ile uwolnienie od przypisywanych im ról i powinności.

To prowadzi nas do wniosku, że przecież naszym przodkom mogło wydawać się nie do pomyślenia zakładanie spodni przez kobiety, a nam może być trudno wyobrazić sobie, że porzucą staniki i góry od bikini. Ale równie dobrze można powiedzieć, że przecież ludy pierwotne, jak Aborygeni czy rdzenni mieszkańcy Ameryk – z pewnością nie sądzili, że biologiczna płeć będzie dyktowała warunki ubioru, tworzenia związków czy funkcjonowania w ogóle.

Jednocześnie moja rozmówczyni zdaje sobie sprawę, że cis kobiety są ważnymi adresatkami kampanii topfreedompl i głównymi ofiarami seksizmu.

– Na pytanie o to, co wolno, a czego nie w kwestii pokazywania ciała, mężczyźni nie muszą odpowiadać sobie tak często jak kobiety. Jeśli mężczyzna wstawi zdjęcie z basenu, dostaje komentarze zachwytu. Gdy to samo zrobi kobieta, może dostać zarzut o epatowanie golizną, nawet jeśli ma na sobie górę od kostiumu – wskazuje Józefina Bartyzel.

O tym też w zeszłym roku rozmawiałam z drą hab. Iwoną Chmurą-Rutkowską, która w reakcji na dyktowanie uczennicom szkół restrykcyjnych zasad ubioru wyjaśniła mi, na czym polega dyscyplinowanie ciał dziewcząt i kobiet i dlaczego „męskie oko” w tej debacie okazuje się najważniejsze. Zdaniem naukowczyni, która zajmuje się genderowym aspektem pedagogiki, zwykle pod „normami i zasadami kryją się niezbyt jasne i wcale niezwiązane z troską o bezpieczeństwo dzieci i młodzieży interesy”.

„Podobną dyskusję otworzyła decyzja niektórych zawodniczek sportowych podczas olimpiady o zrezygnowaniu z bardzo skąpych regulaminowych strojów. Wśród argumentów za mocno wyciętymi majtkami dominował ten najbardziej seksistowski – odkryte części kobiecego ciała są przyjemne dla oka oglądających rozgrywki kibiców i sponsorów. Bach. Kawa na ławę. Subiektywna przyjemność męskiego obserwatora jest większą wartością niż swoboda ruchów i komfort olimpijki” – powiedziała Iwona Chmura-Rutkowska, dodając, że „kwestią zasadniczą zatem nie jest spór o to, jak długie rękawy czy spódnice mają nosić dziewczęta i kobiety w szkole czy pracy, ale to, jak ubiór dziewcząt wpływa na samopoczucie patrzących na nie kolegów”.

Nie mówcie dziewczynkom, że są ładne

Kto decyduje o twoim ciele?

Plaża, basen czy siłownia również są tymi miejscami, gdzie swobodnie czują się przede wszystkim mężczyźni. A co z osobami niebinarnymi czy transpłciowymi, które nie chcą lub nie mogą przejść mastektomii? Od Ane słyszę, że naciski na tranzycję u osoby, która identyfikuje się z inną płcią niż ta przypisana jej przy urodzeniu, są bardzo silne. Okazuje się, że aby przejść do sfery akceptowalnej społecznie, trzeba wyglądać w taki sposób, który odpowiada standardowym wyobrażeniom o kobiecości i męskości. Zabiegi chirurgiczne warunkują więc przyzwolenie na odsłanianie klatek piersiowych na basenie.

– Boli mnie, że niektórzy finalnie robią mastektomię po to, żeby funkcjonować w społeczeństwie zgodnie ze swoją płcią, bo bez chirurgicznej interwencji nie mają na to szansy. Silna dysforia, związana z kształtem klatki piersiowej, jest zależna od znaczenia, które jako społeczeństwo przypisujemy piersiom. A przecież nie po to oddzieliliśmy gender od ciała, żeby nadal żyć pod presją dostosowywania się do stereotypowych wymagań wyglądu. Każda osoba – i trans, i cis – powinna mieć swobodny dostęp do zabiegów plastycznych afirmujących jej płeć, ale niechęć do swojego ciała i presja na dopasowywanie go do wzorca są już elementem kultury, z którym dobrze byłoby się rozprawić – zauważa Ane.

– Nikt nie może sprawiać, że czujemy się niekomfortowo we własnym ciele. Po to je mamy, żeby móc chodzić na plażę, biegać, pływać czy uprawiać sport. Żadna z tych sytuacji nie jest intymna czy erotyczna. A mimo to musimy się zastanawiać, czy możemy odsłonić lub zasłonić ciało. Kto o tym decyduje i dlaczego nie my same i sami? – pyta retorycznie Józefina Bartyzel, wskazując, że w akcji biorą udział nie tylko zwolenniczki i zwolennicy uwolnienia wszystkich sutków, ale także osoby zainteresowane chociażby sytuacją muzułmanek, które nie chcą zakładać klasycznego bikini, a są do tego zmuszane, czy ludzie, którzy z uwagi na posiadanie cech ciała uważanych powszechnie za defekty rezygnują z wakacji, pływania czy ćwiczeń.

Wśród sympatyków topfreedompl znalazła się więc ortodoksyjna Żydówka Miriam Synger, która twierdzi, że skoro sama chce „mieć prawo do zakrywania ciała, inni powinni mieć prawo do odkrywania go”, grubancypantki, czyli Natalia Skoczylas oraz Urszula Chowaniec, czy Miko Czerwiński z Amnesty International.

– Topfreedompl jest właśnie o tym, że neutralność ciała i prawo do jego zasłaniania lub odsłaniania powinny stanowić niepodważalną podstawę funkcjonowania społecznego. Walka z presją na chowanie, pokazywanie, niekuszenie, odchudzanie czy modyfikację ciał leży w interesie wszystkich, również mężczyzn. Marzy mi się, żeby nie sprowadzać tego ruchu do akcji aktywistycznej, ale stworzyć z niego projekt edukacyjny. Nie chcemy krzyczeć, zapraszamy do rozmowy, w której jest miejsce na różnorodność kontekstów, takich jak niebinarność, przemoc wobec kobiet czy prawo – zaznacza Ane Piżl.

Pięć powodów, dla których warto znać tę muzułmańską raperkę

Nie ma paragrafu

Tak się składa, że polskie przepisy nikomu nie nakazują zasłaniania ciała w takich miejscach jak sauna, plaża czy basen. Według wspierającego kampanię prawnika Krzysztofa Kumora „niezależnie od płci, wieku, orientacji seksualnej, tożsamości płciowej czy wyglądu wszystkie osoby mogą swobodnie zdjąć koszulki i nie powinny obawiać się o konsekwencje prawne. Różnicowanie osób ze względu na tożsamość płciową, wygląd czy wiek to po prostu dyskryminacja” – zaznacza Kumor w rozmowie z Ane Piżl.

Mimo to wewnętrzne regulaminy stosują podział binarny na tych, którzy mają zasłaniać tylko genitalia, i tych, którzy zasłaniają też klatki piersiowe. Czy gdybym jednak przyszła na basen bez kąpielowego stanika albo w upalny dzień zechciała zdjąć bluzkę na środku ulicy, to powinnam obawiać się, że zostanę ukarana przez policję lub wyproszona z pływalni?

Okazuje się, że podobne sytuacje nieraz już miały miejsce, choć nie ma do tego żadnych podstaw. Prawo jest dobrze skonstruowane. Gorzej jest z jego interpretacją, która zależy od tego, co dany sędzia ma w głowie.

W 2008 roku przeciwko dwóm dziewczynom opalającym się topless na miejskim kąpielisku w Szczecinie zapadł wyrok za nieobyczajne zachowanie, które zdaniem prowadzących sprawę naruszało poczucie estetyki innych osób obecnych na basenie. Z kolei wspierająca topfreedompl kulturoznawczyni Justyna Arabska opowiada mi, że w Szwecji dwie kobiety, które kąpały się topless w basenie w mieście Uppsala i z tego powodu zostały stamtąd wyrzucone, zapoczątkowały feministyczną akcję Bara Bröst.

Co ciekawe, w kraju, który w polskich oczach uchodzi za progresywny, rozpoczęła się na ten temat bardzo głośna i wcale nieoczywista dyskusja. Rzeczniczka basenu, tłumacząc się z decyzji podjętej przez ratownika, powiedziała, że nakaz zasłaniania piersi wynika z trzech powodów: higieny, obowiązujących obyczajów i bezpieczeństwa. Ten ostatni punkt jest szczególnie ciekawy.

– Inger Grotteblad z kompleksu rekreacyjnego w Uppsali stwierdziła, że staniki czy kostiumy pozwalają uniknąć molestowania seksualnego. Znów mamy więc do czynienia z sytuacją, gdy przerzuca się winę za przemoc ze sprawców na ofiary. To patriarchalna, charakterystyczna dla kultury gwałtu narracja, która przekonuje kobiety, że najbezpieczniejsze są wtedy, gdy nie wychodzą z domu – słyszę od Justyny.

– W naszym projekcie dochodzimy do bardzo fundamentalnych kwestii, o których, jeśli debata o ciele mądrze wejdzie do mediów, zaczniemy wreszcie głośno rozmawiać. Nie każmy kobiecie czy osobie, która ma stereotypowo kobiecą klatkę piersiową, zasłaniać się, bo kogoś kusi czy obraża. Edukujmy ludzi – w większości jednak chłopców i mężczyzn – że ciało nie jest z definicji i w każdej sytuacji seksualne, a wygląd – pozwoleniem na komentowanie – dodaje Józefina Bartyzel, która wskazuje, że ruch topfreedompl ma nie tylko aspiracje dokonywania zmian społecznych, lecz także indywidualnych.

Sztuka odwalania się od siebie

Odwaga kontra lęk i polaryzacja

– To temat, który realnie dotyczy mnie prywatnie, bo mam niemal 190 cm wzrostu i opadające prawe oko, a do tego niespotykane imię. Możesz sobie więc wyobrazić, ile komentarzy na temat mojego ciała usłyszałam w swoim życiu. Z jednej strony to, co inni o mnie myślą, jest ich sprawą, ale gdy uważają, że mogą to otwarcie i głośno komentować, stawiam granice. Te jednak są ciągle przekraczane za sprawą historycznych czy religijnych uwarunkowań, które uczą nas z jednej strony ciągłej ostrożności, a z drugiej – nieufności czy niechęci do swoich ciał – podkreśla Józefina.

Gdy pytam, czy to jest coś, co da się odwrócić, słyszę, że moje rozmówczynie są świadome wielkości wyzwania, przed którym stają. Wiedzą, że zmiana mentalności to proces trudniejszy niż uchwalenie prawa. Same zresztą przyznają, że wyjście na basen w samych kąpielówkach wymagało od nich odwagi. Józefina mówi o strachu przed tym, że gdy tylko wystawi nogę z przymierzalni, usłyszy o sobie „wulgarna wywłoka”. Ane z kolei bardzo nie chce, by topfreedompl jeszcze bardziej pogłębiało toczącą polskie społeczeństwo chorobę polaryzacji i podnoszenia tzw. ostatecznego argumentu dziecka, bo w końcu widok golizny „demoralizuje”.

A przecież ciało – jak słyszę od moich rozmówczyń – mamy wszyscy. Dzieci też.

– W tej dyskusji nie ma znaczenia, czy jesteś antynatalistą, lesbijką, katoliczką – ważne, byś zauważył_a, że opresja wobec ciała jest szkodliwa dla każdego i każdej z nas. Wkurza mnie to, że w Polsce niezależnie od tego, o czym rozmawiamy, zawsze musimy się dzielić. Wychodzimy z założenia, że jeśli ktoś się z nami nie zgadza, to jest przeciwko nam. A to nieprawda, bo jako topfreedompl jesteśmy dla tych, którzy chcą się rozbierać, i tych, co wolą pozostać zakryci – wskazuje Ane, dla której wartościowanie ciał przypomina dyskusję o aborcji.

– Nie chcesz? To jej sobie nie rób. Nie chcesz? To nie pokazuj cycków. Proste. Tu nie ma znaczenia, w co wierzysz i jakie masz opinie. Zapraszamy do niewypowiadania się na temat cudzych ciał i myślenia wyłącznie o własnym. Chodzi o to, że nie musisz się dostosowywać, nie musisz się rozbierać, nie musisz robić tranzycji, możesz czuć się dobrze ze swoim ciałem, zasłaniać się od stóp do głów, możesz być cis mężczyzną i chodzić w sukience – tłumaczy moja rozmówczyni, której zależy na tym, by zainicjowany przez nią ruch był jak najbardziej inkluzywny.

Jak sama zaznacza, przez pryzmat ciała w topfreedompl nie mówimy się o interesach wybranych grup, np. tylko kobiet czy osób LGBT+, lecz o równości wszystkich.

Jakiej właściwie rodziny prawica broni przed LGBT?

– Nawet jeżeli teraz ktoś jest z siebie zadowolony – co w kapitalizmie i patriarchacie wydaje mi się mrzonką – z czasem może znaleźć się w nieuprzywilejowanym środowisku. Nie łudź się. W Polsce, która jest najgorszym europejskim krajem do starzenia się, prędzej czy później ciało określi twoją przynależność do wykluczonej grupy i może sprawić, że będziesz musiał_a wycofać się z życia. Czy to jest w porządku? Nie jest, tak samo jak tak zwany (i często przywoływany) naturalny porządek, który w zależności od epoki i społeczeństwa się zmienia. W normach nie ma niczego stałego. Stałe jest to, że gdy temperatura za oknem przekracza 30 st. C., chcesz zdjąć koszulkę – konstatuje Ane Piżl.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Januszewska
Paulina Januszewska
Dziennikarka KP
Dziennikarka KP, absolwentka rusycystyki i dokumentalistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Laureatka konkursu Dziennikarze dla klimatu, w którym otrzymała nagrodę specjalną w kategorii „Miasto innowacji” za artykuł „A po pandemii chodziliśmy na pączki. Amsterdam już wie, jak ugryźć kryzys”. Nominowana za reportaż „Już żadnej z nas nie zawstydzicie!” w konkursie im. Zygmunta Moszkowicza „Człowiek z pasją” skierowanym do młodych, utalentowanych dziennikarzy. Pisze o kulturze, prawach kobiet i ekologii.
Zamknij