Kraj

Dla zanieczyszczenia świetlnego „pstryk” nigdy nie następuje

Zamiast oświetlić tylko najpopularniejsze fragmenty dróg czy przejścia dla pieszych, w całych miejscowościach jest tak jasno, że nocami można czytać książki. To trochę, jakby człowiek chciał wypić szklankę wody, ale przy okazji wylewał całe wiadro – mówi Piotr Nawalkowski.

Kajetan Woźnikowski: Czym jest zanieczyszczenie światłem?

Piotr Nawalkowski: Mówiąc najprościej, to taki sam skutek uboczny działalności człowieka jak promieniowanie, zanieczyszczenie powietrza czy gleby, a jednak nie poświęca mu się tyle samo uwagi.

Dlaczego jest to tak bagatelizowane?

Ludziom wydaje się, że światło zawsze możemy wyłączyć. Przecież wystarczy zrobić pstryk i problem zniknie. Nie jest to możliwe w przypadku zanieczyszczonej wody czy powietrza. Niestety w rzeczywistości to „pstryk” nigdy nie następuje, a my żyjemy pod sztucznym dniem.

A więc mamy złudzenie, że możemy w każdym momencie sobie z tym poradzić, ale pewne skutki chyba są nieodwracalne?

Tak, przede wszystkim wpływ na nocną faunę i florę. Wiele wsi i miast zmodernizowało w ostatnich latach oświetlenie, wprowadzając LED-y, które są dużo wydajniejsze, jednak nikt nie zastanawia się, ile światła i w jakim natężeniu rzeczywiście potrzebujemy. Oświetlamy miejsca, które z natury powinny być ciemne. Zamiast oświetlić tylko najpopularniejsze fragmenty dróg czy przejścia dla pieszych, w całych miejscowościach jest tak jasno, że nocami można czytać książki.

Look up, profesorze Hołyst! [list]

czytaj także

To trochę, jakby człowiek chciał wypić szklankę wody, ale przy okazji wylewał całe wiadro. Skutkami zużycia energii, którą w Polsce produkuje się przede wszystkim z paliw kopalnych, są zanieczyszczenie środowiska i wyższe rachunki za prąd. Zespół Tomasza Ściężora, naukowca z Politechniki Krakowskiej, już lata temu wykazał, że Kraków rocznie wydaje miliony złotych na niepotrzebne światło, które bezpowrotnie ucieka w niebo.

Kilka lat temu w wielu miastach zaczęto w nocy gasić światła. Między innymi w Krakowie, ale też w Żywcu i – z innej strony Polski – w Krośnie czy Ciechanowie. Budzi to jednak wiele kontrowersji. A przede wszystkim strach. Ludzie boją się ciemności.

Rzeczywiście, kiedy wybuchła pandemia i ludzie byli mniej aktywni, można było wprowadzić takie ograniczenie, jednak miasta sugerowały się tutaj przede wszystkim rachunkiem ekonomicznym. Najpopularniejszy argument przeciwko wyłączaniu światła to obawy kradzieży czy spadek poczucia bezpieczeństwa. Ale istnieją badania ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, które mówią, że do kradzieży wcale nie dochodzi w obszarach, gdzie jest ciemno, a wręcz przeciwnie. Najłatwiej złodziejom działać w miejscach, gdzie jest dużo światła.

Nie powinniśmy jednak popadać w skrajności w skrajność. W Sopotni Wielkiej udało się nam wypracować kompromis. Większość oświetlenia gaśnie o północy, kiedy intensywność ruchu spada właściwie do zera. Lampy zapalają się z kolei z powrotem ok. czwartej rano, kiedy ruch powraca.

Istnieją inne rozwiązania?

W Sopotni niestety mamy wysokoprężne lampy sodowe, które – co ważne – są skierowane w dół, aby nie świecić we wszystkie strony i nie zanieczyszczać światłem terenów wokół. Nie da się w nich jednak regulować poziomu natężenia, co jest już możliwe w technologii LED. Lampy LED mogą się w nocy ściemniać np. do 10 proc. swojej jasności. Można je też ustawić tak, aby zaczynały intensywniej świecić, dopiero gdy ktoś się zbliża.

A czy ochrona ciemnego nieba jest możliwa na terenach bardziej zurbanizowanych? Łatwo zgasić światła w małej wsi, trudniej w wielkim mieście.

Tutaj chodzi właśnie o mądre zarządzanie światłem, bo oczywiście, że są niezurbanizowane tereny, gdzie jest po prostu ciemno, a wielkie aglomeracje w dużym stopniu na to światło są po prostu skazane. Ale w Polsce nawet na obszarach wiejskich czy leśnych dochodzi do niepotrzebnego zanieczyszczenia światłem. Drogi ekspresowe czy autostrady nie muszą być oświetlone, zwłaszcza że zazwyczaj obok nich znajdują się tereny chronione. Przecież auta mają swoje oświetlenie, a na zjazdach wystarczyłyby odblaskowe znaki.

Są kraje, w których poziom świadomości jest znacznie wyższy niż u nas. W Słowenii mają bardzo restrykcyjne krajowe regulacje, dzięki czemu udaje się minimalizować zanieczyszczenie światłem także w miastach. Przykładem, że się da, może być też słynne miasto w Stanach Zjednoczonych – Flagstaff, znane jest jako Mekka ciemnego nieba. Już w 1958 wprowadzono tam rozporządzenie regulujące światła zewnętrzne, ograniczyli liczbę lamp, a wytwarzane przez nie światło jest skierowane w dół, jedynie o czerwonej i żółtej temperaturze widmowej światła.

Dzięki twoim działaniom Sopotnia Wielka w 2011 jako pierwsza miejscowość w Polsce została rezerwatem ochrony ciemnego nieba. Skąd taki pomysł?

Już jako nastolatek interesowałem się astronomią i wraz ze znajomymi bardzo aktywnie działaliśmy na tym polu. W astronomii o zanieczyszczeniu światłem było wiadomo już w latach 80. Podobno biolodzy też odnotowywali już negatywne efekty. Dzisiaj wiemy, że skutki w przyrodzie są ogromne, nadmiar światła na przykład zaburza orientację ptaków czy owadów, mogą się też zmieniać ich zachowania reprodukcyjne, które sztuczne światło zaburza. Wpływa także na przemieszczenie się płazów i wybór miejsca na gniazda.

Jednak to astronomowie pierwsi podjęli temat, ponieważ to im sztuczne światło przeszkadzało najbardziej – w obserwacjach.

Dzisiaj organizujecie coroczny Festiwal Ciemnego Nieba, na który przyjeżdżają setki osób, aby obserwować gwiazdy. Jak udało się otoczyć ciemne niebo ochroną? 

Musieliśmy wykonać ogromną pracę u podstaw, tłumacząc mieszkańcom, na czym polega problem. Udało się nam przekonać odpowiednie osoby w Sopotni i w gminie Jeleśnia. Za zgodą Komisji Rozwoju Gminy, a potem radnych pomysł wprowadzenia obszaru czynnej ochrony ciemnego nieba został przegłosowany.

Na początku między innymi wymienione zostało oświetlenie na takie skierowane w dół i mające barwę mniej szkodzącą środowisku, a także zamontowane rzeczywiście tam, gdzie jest potrzebne.

Co szkodzi lasom bardziej niż katastrofa klimatyczna? Rządy Lasów Państwowych

Dzisiaj to wszystko działa na tyle sprawnie, że po sześciu latach starań prawdopodobnie niedługo będziemy uznani przez DarkSky International za dziesiąte miejsce w Europie, które realizuje program ochrony ciemnego nieba na najwyższym poziomie.

A jakie podejście mają mieszkańcy?

Ja mam podejście takie, że jak ktoś coś rozumie, to tego nie krytykuje. Staramy się zatem wskazywać ludziom korzyści ze zrównoważonego korzystania ze światła. Potrafią docenić, że wokół przez cały rok wszystko nie świeci się jak choinka.

Na niecałe 400 zamieszkanych gospodarstw ok. 170 wzięło udział w modernizacji wokół domu, aby zapewnić zmniejszenie zaśmiecania światłem. Dominuje wśród mieszkańców tej gminy podejście, że takie ograniczenie światła nie pogorszy jakości ich życia, niewiele zmieni, więc dlaczego nie, a zawsze to coś dobrego i promocja dla wsi.

A co, jak ktoś nie będzie chciał się stosować? Jeśli złośliwie wystawi w ogródku ogromną świecącą kulę, to kto może go ukarać?

Właściwie nikt, bo nie mamy w Polsce przepisów o zanieczyszczeniu światłem. Gdyby zostały takie wprowadzone, to policja mogłaby upominać osoby używającego złego światła. Teraz można się jedynie powoływać na ustawę o immisjach w przypadku zbyt mocnego światła czy na Kodeks cywilny.

W Sopotni od 20 lat edukujemy ludzi, a więc część ma świadomość problemu, ale to tak naprawdę tylko ich dobra wola. To trochę jak z zanieczyszczeniem powietrza: jedni starają się zmienić swoje nawyki, zmodernizować źródła ogrzewania, a drudzy palą, czym popadnie. Oczywiście wynika to często z gorszej sytuacji materialnej, a ciepło jest podstawową potrzebą, ale światła właśnie nie potrzebujemy aż tyle – z części zużycia każdy z nas może spokojnie zrezygnować.

A więc potrzebne są przepisy regulujące emisję światła?

Tak. Choć cieszę się, że udało nam się przetrzeć ścieżkę, to jedna jaskółka wiosny nie czyni. W zeszłym roku pod redakcją Katarzyny Szlachetko opracowaliśmy memorandum w sprawie ustanowienia prawnych podstaw zrównoważonej polityki oświetlenia zewnętrznego, które jest dostępne na stronie Instytutu Metropolitalnego.

Zadara wskazuje winnych zatrucia Odry. Czy dostanie obiecany milion?

W dniach 14–15 września w Toruniu odbyła się VII Ogólnopolska Konferencja na temat Zanieczyszczenia Światłem. Mamy Rok Kopernika, a także trwa kampania wyborcza, a więc liczymy, że w końcu temat zostanie zauważony.

A co może zrobić zwykły zjadacz chleba?

Bardzo dużo. Po pierwsze można zacząć od siebie. Zastanowić się, ile światła wykorzystuje, czy jest ono tak potrzebne, zwłaszcza jeśli mamy dom jednorodzinny i oświetlenie na zewnątrz. Już niedługo opublikujemy opracowany przez Light Pollution Think Tank tzw. pakiet społeczny, który będzie pomagał rozpocząć zmiany wokół siebie. A jak ktoś chce się zaangażować bardziej naukowo lub aktywistycznie, to zapraszamy do nas – kontakt poprzez e-mail [email protected].

**

Piotr Nawalkowski – założyciel i prezes Stowarzyszenia POLARIS-OPP, twórca pierwszego w Polsce czynnego obszaru ochrony ciemnego nieba CN-001, Sopotnia Wielka na Żywiecczyźnie. Redaktor portalu www.ciemneniebo.pl. Współautor propozycji nowelizacji przepisów prawa budowlanego dotyczących uciążliwości światła – koordynator zespołu konsultacyjnego w 2016 roku.

***

Projekt realizowany z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij