Świat

Nikomu się nie chce pracować? Zatrudnij dzieci, prawica właśnie to ułatwiła

Konserwatyści ramię w ramię z korporacjami robią kolejny krok ku wymarzonej świetlanej przeszłości: zmieniają przepisy tak, by dzieci znów mogły wykonywać ciężką pracę fizyczną. W niebezpiecznych warunkach. Na nocną zmianę.

Czternastoletni Antonio pracuje na długie zmiany w magazynie chłodniczym, pakując warzywa do dystrybucji w całym kraju. Chciałby iść do szkoły, ale musi zarobić na swoje utrzymanie, pomoc rodzinie i spłatę długów wobec człowieka, który przyjął go pod swój dach w obcym kraju.

Trzynastoletnia dziewczynka sprzątała po nocach zakład pakowania mięsa. Nastolatki usuwają tam z podłogi krew i wołowy tłuszcz przy użyciu wysokociśnieniowych węży, gorącej wody i przemysłowych kwasów. Odkażają noże elektryczne i piły używane do rozłupywania krowich tusz. Niektórzy doznają oparzeń chemicznych, a po pracy na nocną zmianę są tak niewyspani, że przysypiają na zajęciach.

Vera Hill, pięcioletnia zbieraczka bawełny sfotografowana w Oklahomie w 1916 roku. Fot. Lewis W. Hine, Biblioteka Kongresu, CC0

Nie jest to fragment reportażu o morderczej pracy dzieci z przełomu XIX i XX wieku ani doniesienia z azjatyckich sweathopów, gdzie brutalnie wyzyskiwani pracownicy wytwarzają towary dla zachodnich konsumentów. To obrazy ze Stanów Zjednoczonych w XXI wieku.

Pięć perfidnych spisków, które naprawdę istnieją

Uchwalona przez Kongres i podpisana w 1938 roku przez Franklina D. Roosevelta ustawa Fair Labor Standards Act (FLSA) określa między innymi wymagania dotyczące wynagrodzenia, przepracowanych godzin i bezpieczeństwa nieletnich. Według przepisów FLSA minimalny wiek pracownika to 14 lat, a nastolatki poniżej lat 16 nie mogą pracować dłużej niż trzy godziny dziennie; nie wolno także zatrudniać ich na nocne zmiany.

Dzieci pracujące w przędzalni w Karolinie Południowej. Rok 1908. Fot. Lewis W. Hine, Biblioteka Kongresu, CC0

Dzieci poniżej 13. roku życia mogą zajmować się rozwożeniem gazet, dorywczą opieką nad dziećmi lub grać w filmach. W rolnictwie dopuszczalna jest praca od 13. roku życia, lecz również z ograniczeniami. Dzieci poniżej 16. roku życia nie mogą wykonywać prac niebezpiecznych, takich jak obsługa ciągnika lub kombajnu, pracować przy rozładunku drewna albo w boksie zajmowanym przez byka czy lub lochę z prosiętami. Wymagane jest również pozwolenie na pracę od rodziców.

Te z grubsza rozsądne przepisy funkcjonowały od wielu dziesięcioleci. Tymczasem w ciągu ostatnich kilku miesięcy w wielu stanach uchwalono przepisy, które zmieniły regulacje dotyczące pracy dzieci.

W Missouri przyjęto ustawę eliminującą wymóg pozwoleń na pracę nastolatków. Nowe przepisy w Arkansas usuwają wymóg weryfikacji wieku dla dzieci poniżej 16. roku życia. Ustawodawcy z Ohio wydłużyli dopuszczalne godziny pracy nastolatków. W Minnesocie wprowadzono ustawę umożliwiającą 16- i 17-latkom pracę w budownictwie. W Iowa rozszerzono listę prac, które mogą być wykonywane przez dzieci poniżej 16. roku życia – od teraz mogą pracować między innymi w pralniach przemysłowych lub chłodniach.

Mali robotnicy ze stanu Indiana w 1908 roku. Fot. Lewis W. Hine, Biblioteka Kongresu, CC0

Ustawodawcy w Nebrasce wprowadzili przepisy, które pozwoliłyby dzieciom otrzymywać niższe wynagrodzenie – 9 dolarów za godzinę dla osób w wieku od 14 do 17 lat. Stanowa płaca minimalna wynosi 10 i pół dolara.

Republikanie wraz z przedstawicielami konserwatywnych organizacji aktywnie wspierających te zmiany twierdzą, że w tym wszystkim chodzi o prawa rodziców. To oni powinni decydować, czy i gdzie ich dzieci mogą pracować, a pośrednik w postaci urzędnika weryfikującego zgodę rodziców jest zbędny. Sęk w tym, że do tej pory nikt szczególnie nie ograniczał rodzicom ich praw – przy zgodzie rodziców pozwolenie na pracę było czystą formalnością.

Nastolatki do roboty? To ponury pomysł. Nie róbcie tego swoim dzieciom

Jeżeli zatem nie chodzi o prawa rodziców, to o co?

W poszukiwaniu odpowiedzi musimy cofnąć się do czasów pandemii. W marcu 2020 roku administracja Trumpa wprowadziła przepisy znane jako Title 42. Oficjalnie przedstawiane jako środek walki z rozprzestrzenianiem koronawirusa, prawo zezwalało na natychmiastowe zawracanie dorosłych migrantów z granicy bez umożliwienia im ubiegania się o azyl. Przepisy te nie dotyczyły nieletnich, zatem rodziny z dziećmi przybywające do Stanów przez południową granicę musiały dokonać wyboru – pozostać w Meksyku i czekać miesiącami na zniesienie Title 42, by móc ubiegać się o azyl, albo wysłać swoje dzieci przez granicę bez opieki.

Addie Card, 12-letnia prządka z Vermont w 1910 roku. Fot. Lewis W. Hine, Biblioteka Kongresu, CC0g

Dzieci te były przechwytywane przez straż graniczną i umieszczane w przygranicznych ośrodkach dla migrantów. Tam oczekiwały na proceduralne rozwiązanie ich spraw – otrzymanie statusu nieletniego imigranta, możliwość starania się o azyl i połączenie z tak zwanym sponsorem – dorosłą osobą w Stanach Zjednoczonych (często, lecz nie zawsze, krewnym), która podejmuje się opieki nad dzieckiem.

Teoretycznie owi sponsorzy powinni być dokładnie sprawdzeni przed przyjęciem nieletniego migranta. Jednak podczas pandemii liczba dzieci samotnie przekraczających granicę ogromnie wzrosła, a urzędnicy rozluźnili procedury weryfikujące sponsorów. Tym sposobem nieletni trafiali do osób, które nie miały zamiaru dbać o ich edukację i dobrostan, a zamierzali wykorzystywać je do zarabiania pieniędzy, posyłając je do nierzadko wyczerpujących i niebezpiecznych prac.

Dzieci w klatce, czyli hańba Ameryki

Śledztwo „New York Timesa wykazało, że dzieci nielegalnie pracowały w fabrykach wytwarzających produkty dla znanych marek, takich jak Cheetos i Fruit of the Loom. Firma Packers, która świadczy usługi sprzątania dla największych producentów mięsa i drobiu w kraju, zatrudniała dzieci w wieku od 13 do 17 lat do niebezpiecznych prac przy czyszczeniu sprzętu zasilanego energią elektryczną podczas nocnych zmian. Dwunastoletni migranci pracowali w fabrykach Hyundaia w Alabamie. Restauracje Subway, Burger King i Popeyes w Karolinie Południowej zostały ukarane grzywną za zatrudnianie dzieci przy niebezpiecznych pracach w późnych godzinach nocnych.

Po opublikowaniu artykułu w „NYT” Biały Dom obiecał rozprawić się z firmami zatrudniającymi dzieci. Departament Pracy rozważa powołanie się na przepis prawa pracy, który pozwoliłby na wstrzymanie międzystanowego transportu towarów w przypadku wykrycia nielegalnej pracy dzieci w łańcuchu dostaw. Wnioskuje również do Kongresu o zwiększenie kar dla firm, które zatrudniają dzieci nielegalnie. W wyniku nalotu w Packers firma szybko rozwiązała sprawę, płacąc półtora miliona dolarów grzywny, co jest kwotą absurdalnie niską w przypadku tak dużej firmy.

Freddie Kafer, pięcioletni sprzedawca gazet z Kalifornii w 1915 roku. Fot. Lewis W. Hine, Biblioteka Kongresu, CC0

Choć kary są niskie, ujawnienie łamania prawa jest nie w smak firmom, które nie mają ochoty podnosić płac na tyle, by te miejsca pracy stały się bardziej atrakcyjne dla dorosłych pracowników mierzących się z rosnącymi kosztami życia. Niedobory na rynku pracy – a właściwie: niedobór pracowników gotowych ciężko pracować za grosze w niebezpiecznych warunkach – można zatem rozwiązać, zatrudniając dzieci, szczególnie kiedy nie są pod opieką rodziców, nie znają angielskiego i nie są świadome swoich praw.

Mówienie o tym wprost nie wchodzi oczywiście w grę, dlatego z pomocą spieszą konserwatywne grupy nacisku i hojni darczyńcy na rzecz republikanów, którzy przepisy deregulujące prace dzieci opakują w hasła o kontroli rodzicielskiej i rozwijaniu etyki pracy.

Wiele z tych nacisków pochodzi z konserwatywnego think tanku z Florydy, Foundation for Government Accountability (FGA). To lobbyści tej organizacji pomogli zaprojektować i przeforsować prawo, które eliminuje pozwolenia na pracę i weryfikację wieku pracowników poniżej 16. roku życia w Arkansas. Ustawa ta spotkała się z takim oburzeniem opinii publicznej, że politycy Arkansas szybko uchwalili przepis zwiększający kary dla osób naruszających przepisy o pracy dzieci, które stan właśnie osłabił – donosi „Washington Post”.

Wygląda to na skoordynowany nacisk na osłabienie obowiązujących w poszczególnych stanach norm w sposób sprzeczny z prawem federalnym, zwłaszcza w odniesieniu do niebezpiecznych obszarów pracy. Konserwatyści liczą na to, że jeśli wystarczająca liczba stanów uchwali takie reformy, niejednokrotnie wbrew przepisom krajowym, łatwiej będzie wywrzeć presję na rząd federalny.

Wszystko to zaś odbywa się we względnym ukryciu, zagłuszane przez pokrzykiwanie republikańskich polityków o konieczności chronienia dzieci przed niecnymi zakusami środowisk LGBT i morderczymi pigułkami aborcyjnymi.

USA: „Wielka rezygnacja” pracowników. Ludzie po prostu odchodzą

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Magdalena Bazylewicz
Magdalena Bazylewicz
Filolożka angielska
Magdalena Bazylewicz – filolożka angielska, obecnie doktorantka literaturoznawstwa na uniwersytecie SWPS zgłębia amerykańską powieść zaangażowaną społecznie. Baczna obserwatorka amerykańskiej rzeczywistości.
Zamknij