Joseph R. Biden jr został zaprzysiężony na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych, a wiceprezydentka Kamala Harris została pierwszą czarną Amerykanką i pierwszą osobą pochodzenia południowoazjatyckiego na drugim najwyższym stanowisku w USA.

Joseph R. Biden jr został zaprzysiężony na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych, a wiceprezydentka Kamala Harris została pierwszą czarną Amerykanką i pierwszą osobą pochodzenia południowoazjatyckiego na drugim najwyższym stanowisku w USA.
Stany Zjednoczone dowiodły, że są sojusznikiem, któremu nie można wierzyć. Joe Biden musi to zaufanie zbudować na nowo.
Dwupartyjny system wyborczy sprzyja polaryzacji, a ubożenie klasy średniej i przemiany kulturowe wywołują u mniej zamożnych białych niepokój. Wzrastające nierówności społeczne są zaś zarzewiem buntu wśród mniejszości etnicznych.
Nie ma co snuć opowieści, że Kaczor to Trump, a Trump to Kaczor, a więc za chwilę poseł Fogiel w przebraniu szamana będzie szturmować siedzibę PKW.
W czwartek rano czasu polskiego Kongres uznał Joe Bidena zwycięzcą wyborów prezydenckich w USA. Jeszcze nigdy procedura ta nie wywołała tylu emocji.
Jeśli lewica ma zapobiec powstaniu neoliberalnej antyutopii, musi przestać tylko łatać nierówności. Czas na demontaż kapitalizmu rentierów.
Dziś już wiemy, że rynki same z siebie nie stworzą tylu dobrych miejsc pracy, ile potrzeba. Tu nie obejdzie się bez aktywnego udziału państwa.
W „progresywnej” administracji Bidena nie ma miejsca na lewicę.
Joe Biden nie jest Trumpem – i na tym jego zalety się w zasadzie kończą. W USA wraca do władzy „skrajne centrum”, które marzy tylko o jednym: żeby było tak jak przedtem.
Z Trumpem u steru amerykańskiej polityki wszelkie porozumienie było w zasadzie niemożliwe. Teraz trzeba będzie zacząć się dogadywać.
Usłyszeliśmy, że za wszystko, co złe w Ameryce, odpowiada… Joe Biden. To przez jego nieudolność Trump musiał zostać prezydentem.
Trudno uwierzyć, że jeden z tych dwóch osobników, z których żaden nie potrafił sformułować ani jednej pełnej myśli, będzie rządził Ameryką przez następne cztery lata.