Unia Europejska

O przyszłości czeskiej polityki zadecyduje to, kto przekona do siebie potencjalnych wyborców populistów

W kampanii Pavel bardzo wyraźnie starał się prezentować jako przyszły prezydent wszystkich Czechów, nie tylko konserwatywno-liberalnej części społeczeństwa, jako ktoś, kto rozumie problemy, z jakimi mierzą się zwykli obywatele. Prowadził aktywnie kampanię także w tych regionach, gdzie nie mógł wygrać, by zmniejszyć w nich dystans do Babiša.

Jakub Majmurek: Zwycięstwo Petra Pavla nad Andrejem Babišem w wyborach prezydenckich w Czechach przedstawiane jest w Polsce na ogół jako zwycięstwo liberalnej demokracji, opcji europejskiej i transatlantyckiej nad populizmem. Czy to trafny, nawet jeśli uproszczony opis?

Jan Bělíček, redaktor naczelny A2larm.cz: Trzeba zacząć od tego, że wybory prezydenckie to trzecia z rzędu porażka Babiša, po wyborach parlamentarnych w 2021 roku i lokalnych w 2022. Jego porażka w wyścigu o prezydenturę nie jest więc ani czymś wyjątkowym, ani zaskakującym. Jeśli spojrzymy na badania opinii społecznej, to dowiemy się, że około połowy Czechów negatywnie ocenia Babiša. Byłoby więc naprawdę zaskakujące, gdyby wygrał.

Babiš bywa czasem porównywany do Orbána i Kaczyńskiego. Ale nawet gdy był premierem, to jego pozycja polityczna w Czechach pozostawała zdecydowanie słabsza niż Kaczyńskiego w Polsce, nie mówiąc nawet o Orbánie na Węgrzech. Choć nowy prezydent Pavel i centroprawicowy czeski rząd są zdecydowanie bardziej liberalne i proeuropejskie, to Babiš też nigdy tak naprawdę nie uwikłał się w żaden poważny spór z Unią Europejską, podobnie z NATO.

Dopiero w kilku ostatnich latach zaczął on przyjmować bardziej agresywną, populistyczną retorykę, co wynikało głównie z tego, że w następstwie swoich kolejnych klęsk czuł, że traci polityczny grunt pod nogami.

Petr Pavel nowym prezydentem Czech. Wzmocni demokratyczny obóz Grupy Wyszehradzkiej

Jak w takim razie opisałbyś charakterystyczny dla Babiša typ populizmu?

To przede wszystkim „populizm marketingowy”, oparty na uważnej analizie danych. Babiš potrafi je czytać, wyławiać z nich trendy, informacje o tym, co ludzie chcieliby dostać od polityków. Na tej podstawie układa swoje wyborcze propozycje, bez oglądania się np. na to, czy spinają się budżetowo. Populizm Babiša jest wolny od ideologii, chodzi w nim tylko o to, by wycisnąć jak najwięcej głosów.

A skąd w polityce wziął się w ogóle Petr Pavel? Jak określiłbyś jego politykę? Dałoby się ją jakoś umieścić na osi lewica–prawica?

Petr Pavel pewnie opisałby siebie jako polityka prawicowego. W ostatnich wyborach głosował na prawicową listę SPOLU, na czele której stał obecny premier Petr Fiala. Choć oczywiście Pavel wcześniej nie był politykiem, przez ponad 30 lat – zaczynał jeszcze w czasach komunistycznej Czechosłowacji – robił błyskotliwą karierę w wojsku. W Czechach armia jest jedną z instytucji budzących największe zaufanie społeczne, co na pewno pomogło Pavlowi.

Mimo że Pavel oficjalnie ogłosił swoją kandydaturę dopiero jesienią 2022 roku, to kampanię tak naprawdę zaczął już w okolicy 2019 roku, przez kilka lat przygotowywał się do wyborów. Jego kampania była naprawdę profesjonalnie zorganizowana.

Skąd miał pieniądze na to wszystko? Skąd wziął zaplecze pozwalające mu przygotować się do kampanii?

Najważniejszą osobą, która stoi za Pavlem, jest Petr Kolář, doświadczony dyplomata, były ambasador Czech w Rosji, Szwecji i Stanach. Kolář był zawsze politycznie blisko Karela Schwarzenberga, czeskiego arystokraty i byłego ministra spraw zagranicznych, a wcześniej też Václava Havla, jest więc doskonale osadzony w praskim konserwatywno-liberalnym establishmencie. To właśnie jego członkowie najwcześniej poparli kandydaturę Pavla, wspierając ją finansowo i ekspercko.

Zwycięstwo Pavla to bardziej geopolityczna deklaracja – za Europą, NATO i pomocą Ukrainie – czy głos przeciw Babišowi?

To był głównie głos przeciw Babišowi. Jak mówiłem wcześniej, blisko 50 proc. Czechów naprawdę nienawidzi Babiša jako polityka. Trzecie miejsce w wyborach zajęła Danuše Nerudová. Gdyby to ona weszła do drugiej tury zamiast Pavla, to najpewniej też zostałaby prezydentką. Sondaże pokazywały, że każdy, kto zmierzyłby się w drugiej turze z Babišem, wygrałby. Co pokazuje, że wyborcy Pavla głosowali głównie przeciw Babišowi.

Jeśli chodzi o kwestie związane z wojną i Ukrainą: większość Czechów popiera pomoc Ukrainie. Nie wiem, dlaczego Babiš budował swoją kampanię na temacie wojny, wielu komentatorów zastanawiało się, co chce właściwie osiągnąć w ten sposób. Bo wcale tym sobie nie pomógł. Elektorat, do którego to trafia, wcale nie jest liczny. Już przed pierwszą turą wyborów Babiš był w dość rozpaczliwej sytuacji, a chaotyczna kampania przed drugą tylko ją pogorszyła.

Czechy: Pavel i Babiš w drugiej turze. Zwycięzca zdefiniuje urząd i rolę prezydenta

Dlaczego w połowie społeczeństwa Babiš budzi tak silne negatywne emocje?

Po pierwsze, pochodzi ze Słowacji, niechęć do niego ma pewien nacjonalistyczny podtekst. Po drugie, był uwikłany w szereg korupcyjnych skandali, choć nigdy niczego mu nie udowodniono. Niezależnie od wyroków sądów Babiš kojarzy się z podejrzanymi biznesami z lat 90., nikt tak naprawdę nie wie, jakie są początki jego gospodarczego imperium. Pojawiały się też wobec niego naprawdę dziwne oskarżenia, np. syn Babiša, Andrej jr, twierdził, że jego ojciec porwał go i zmusił do przymusowych „wakacji” na zaanektowanym już przez Rosjan Krymie.

Trzecia przyczyna niechęci do Babiša ma podtekst polityczny. Zaczynał on jako prawicowo-liberalny polityk. Jego ugrupowanie ANO przedstawiało się przede wszystkim jako lepsza, wolna od korupcji alternatywa dla ODS, liberalno-konserwatywnej partii założonej na początku lat 90. przez Václava Klausa. Później jednak Babiš zbudował koalicję z socjaldemokratami, stracił swoich liberalnych wyborców, a jednocześnie przyciągnął do siebie szerokie rzesze wyborców socjaldemokratycznej ČSSD, a także partii Komunistycznej Partii Czech i Moraw. Jego elektorat znacząco się zmienił.

Dziś Babiš pozycjonuje się politycznie jako ktoś, kto reprezentuje uboższych Czechów i mieszkańców prowincji. Więc niechęć do niego ma też swój klasowy wymiar.

Podziały prowincja–metropolie, bogaci–biedni były widoczne w wyborach prezydenckich?

Tak, choć w mniejszym stopniu niż w poprzednich wyborach, które Miloš Zeman wygrał z Jiřím Drahošem. Drahoš naprawdę wyraźnie przegrał na prowincji i wśród uboższych warstw czeskiego społeczeństwa. W tym roku wyniki były bardziej wyrównane, Pavel przyciągnął do siebie wiele głosów z mniejszych ośrodków.

W kampanii Pavel bardzo wyraźnie starał się prezentować jako przyszły prezydent wszystkich Czechów, nie tylko konserwatywno-liberalnej części społeczeństwa, jako ktoś, kto rozumie problemy, z jakimi mierzą się zwykli obywatele. Prowadził aktywnie kampanię także w tych regionach, gdzie nie mógł wygrać, by zmniejszyć w nich dystans do Babiša. Zorganizował np. spotkanie z wyborcami w Uściu nad Łabą, stolicy kraju usteckiego, gdzie Babiš wygrał także w drugiej turze. Przyszły na nie tłumy, co miało istotne znaczenie symboliczne.

Z dużych miast Babiš wygrał, zdaje się, tylko w Ostrawie. Dlaczego?

Ostrawa przez lata była wyborczym bastionem czeskiej lewicy, socjaldemokratów i komunistów, podobnie jak cały kraj śląsko-morawski. Sukces Babiša w Ostrawie wynika z tego, że – jak mówiłem wcześniej – udało się mu przejąć wyborców lewicy.

W wyborach prezydenckich wystartował w ogóle jakiś kandydat lewicy?

Jeden, Josef Středula, przewodniczący Czesko-Morawskiej Konfederacji Związków Zawodowych. Nie był jednak oficjalnym kandydatem ČSSD, a komuniści poparli Babiša. Jeszcze do początku października Středula znajdował się w gronie pięciu najpoważniejszych kandydatów.

Jeden z dziewięciu. Odcinek specjalny: czeskie wybory prezydenckie

Co się wówczas stało?

Středula zaplanował wielką manifestację przeciw polityce rządu na placu Wacława w Pradze, pomysł skończył się po prostu kompromitacją. Tym większą, że miesiąc wcześniej we wrześniu w tym samym miejscu zebrało się około 100 tysięcy demonstrantów głoszących antyrządowe i prorosyjskie treści.

Středula i związki zawodowe próbowali powtórzyć ten sukces, ale już bez prorosyjskiego, antyukraińskiego komponentu. Demonstracja miała skupić się na żądaniach, by rząd wobec kryzysu kosztów życia bardziej aktywnie wspierał najuboższych Czechów. Zjawiło się około 5 tysięcy osób, co było zupełną porażką. Od tego momentu sondażowe poparcie Středuli się załamało. Ostatecznie, gdy w sondażach miał 3–4 proc., wycofał się z wyborów na początku stycznia i poparł Nerudovą.

Wybory prezydenckie pokazały, że realna polityczna siła środowiska stojących za tym wielkim wrześniowym protestem jest mniejsza, niż się obawiano?

Myślę, że po prawie roku od początku wojny emocje, jakie znalazły ujście we wrześniu, nie są już tak silne. Są oczywiście środowiska, które przeciwne są wspieraniu Ukrainy, uważają, że trzeba jak najszybciej zmusić Kijów do negocjacji z Moskwą albo że za wojnę odpowiada NATO, ale dziś funkcjonują one raczej na marginesach czeskiej polityki. Nie sądzę, by ich sumaryczne poparcie przekraczało 10 proc.

Jakie są dziś najważniejsze linie podziału określające czeską politykę? Czy jest ona spolaryzowana wokół postaci Babiša, podobnie jak izraelska wokół Netanjahu? Czy podział przebiega między populistami i całą resztą? Albo jeszcze gdzie indziej?

Scena polityczna w Czechach dzieli się dziś na trzy części, na trzy dominujące na niej tendencje polityczne. Pierwsza to liberalizm gospodarczy, dziś reprezentowany zarówno przez rząd, jak i prezydenta elekta.

Druga to autorytarny nacjonalizm, reprezentowany dziś przez Babiša, ale także komunistów, skrajnie prawicową partię Tomio Okamury i mniejsze ugrupowania pozaparlamentarne.

Pamiętajmy, że w wyborach w 2021 roku oddano ponad milion głosów na partie, które nie weszły do parlamentu. Babiš chce sięgnąć po te głosy. On swój wynik w wyborach prezydenckich będzie przedstawiać jako sukces: w drugiej turze zdobył 2,4 miliona głosów, ponad 900 tys. więcej, niż padło na ANO w ostatnich wyborach parlamentarnych. Gdyby udało się mu utrzymać tych wyborców, to ANO wygra zdecydowanie następne wybory parlamentarne z bardzo wysokim poparciem.

Nawet jeśli Babišowi się to nie uda, to jeśli część partii dziś nieobecnych w parlamencie znajdzie się w nim w 2025, Babiš zyska potencjalnych partnerów, z którymi będzie mógł złożyć rządzącą koalicję. Podobnie jak niedawno zrobił Netanjahu w Izraelu, Babiš może do niej zaprosić skrajne środowiska.

A trzecia tendencja?

To demokratyczna lewica. Ona była obecna w czeskim parlamencie głównie dzięki socjaldemokratom, którzy w 2021 roku nie wzięli jednak ani jednego mandatu. Demokratyczna lewica niemal nie istnieje dziś w głównym nurcie czeskiej polityki, ČSSD znajduje się w bardzo głębokim kryzysie: finansowym, ideologicznym, kadrowym. Dla przyszłości czeskiego systemu demokratycznego kluczowa będzie reanimacja tej trzeciej tendencji na czeskiej scenie politycznej.

Czeska socjaldemokracja na skraju przepaści [ZOBACZ MEMY]

Nie reprezentuje jej w parlamencie Partia Piratów?

Tylko do pewnego stopnia. Tak jak starsi wyborcy ČSSD odpłynęli masowo do Babiša, tak wielu młodszych i bardziej liberalnych do Piratów. Przed wyborami w 2021 roku Piraci zbudowali jedną listę z ugrupowaniem samorządowców, ten sojusz nadał im pewien prawicowy, konserwatywny spin i zniechęcił do Piratów ich bardziej lewicowych wyborców.

Piraci są dziś częścią prawicowej, neoliberalnej gospodarczo koalicji rządowej. Próbują nadać jej rządom trochę bardziej „humanitarny” charakter i nie bez sukcesów – jak dotąd te rządy prawicy wyglądają zupełnie inaczej niż, dajmy na to, w 2008 roku. Nie wiem tylko, jak Piraci wyjdą na tym politycznie w wyborach w 2025 roku.

Piraci z Wyszehradu – ostatnia nadzieja antyestablishmentu

Myślisz, że ČSSD może realnie wrócić do wielkiej politycznej gry?

Nie postawiłbym na to swoich pieniędzy, są w naprawdę fatalnej kondycji. Choć reanimacja ČSSD wydaje się najprostszym sposobem na przywrócenie lewicowej opcji do polityki parlamentarnej.

Są jakieś alternatywne pomysły, jak to zrobić?

Jeden to budowa liberalno-lewicowej koalicji, której trzon stanowiliby Piraci i progresywne ruchy miejskie, takie jak np. Praga Sobie. To ruch wielkomiejski, liberalny, ale mający silne przywiązanie do ambitnych polityk społecznych, razem z burmistrzem z Piratów rządził do niedawna w Pradze.

W czasie pandemii władze Pragi prowadziły bardzo ambitną politykę, np. umieściły osoby w kryzysie bezdomności w pustych hotelach. Testują też ciekawe rozwiązania na poziomie miejskim, jeśli chodzi o budownictwo społeczne. Można by je rozwinąć tak, by obejmowały całe Czechy.

Można też postawić na budowę oddolnej, wyraziście lewicowej koalicji niezależnie od ČSSD, tylko jak dotąd takie próby się nie udawały.

Wokół jakich kwestii czeska lewica mogłaby gromadzić wyborców? Jakiego tematu nie są w stanie podjąć ani konserwatywni liberałowie, ani populiści?

Takim tematem są na pewno podatki. Babiš jest zdecydowanie przeciw podnoszeniu podatków od zysków kapitałowych, od aktywów itp.

Tutaj lewica ma jeszcze bardziej przechlapane niż w Polsce

A Czesi są za?

Jest poparcie dla takiej polityki, choć budzi ona też opór. W 2017 roku socjaldemokraci przedstawili plany wprowadzenia w Czechach progresywnego systemu podatkowego – wtedy mieliśmy jeszcze podatek liniowy. To miał być jeden z głównych punktów programu na wybory w 2017 roku.

Gdy jednak wstępne propozycje spotkały się z falą totalnej krytyki liberalnych mediów, ČSSD wycofała się z tego pomysłu. Później kluczowe figury w partii, jak były premier Vladimír Špidla, mówiły, że wycofanie się z tych propozycji to był największy błąd, jaki socjaldemokraci popełnili w ostatnich latach.

Jakie problemy będą dominować w czeskiej polityce w najbliższej przyszłości? Możemy już zacząć spekulować, co może przesądzić o wyniku wyborów parlamentarnych w 2025?

Na pewno będzie to wojna, ekonomia i inflacja. A o wyniku wyborów zadecyduje to, kto wygra bitwę o poparcie potencjalnych wyborców Andreja Babiša. Za dwa lata najważniejsze będzie jedno: czy Babiš wygra zdecydowanie, czy nie.

Mam nadzieję, że obecny rząd jest tego świadomy. Kampania Petra Pavla wskazywałaby, że przynajmniej on jest. Ale nawet jeśli rząd jest świadomy, to nie znaczy jeszcze, że wygra z Babišem. Bitwa toczyć się będzie wokół kwestii gospodarczych, społecznych, wokół takich problemów jak standard życia ludzi na prowincji.

W Czechach politycy od dawna mówią o konieczności „planu Marshalla” dla uboższych regionów Czech, ale nic w tym kierunku nie zrobiono. Ktoś, kto przedstawi uboższym, niemetropolitalnym obszarom Czech konkretną ofertę polepszenia ich bytu, może dzięki temu wysoko wygrać kolejne wybory parlamentarne i przejąć władzę w kraju.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij