Świat

Sztuczna inteligencja: może krach, a może dystopia

Szum wokół sztucznej inteligencji i wysyp nowych inwestycji tworzy już kolejną bańkę spekulacyjną – a gwałtowny rozwój tej technologii może się równie nagle skończyć. I może byłoby lepiej, żeby ta bańka jak najszybciej pękła.

LONDYN – Inwestorzy ładują miliardy dolarów w start-upy związane z AI, tymczasem całe to szaleństwo na puncie generatywnej sztucznej inteligencji zaczyna przypominać bańkę spekulacyjną w rodzaju tulipomanii, która zapanowała w Holandii w latach 30. XVII wieku, albo histerii na punkcie akcji londyńskiej Kompanii Mórz Południowych w latach 20. kolejnego stulecia. I wygląda na to, że – tak jak we wspomnianych historiach – boom na sztuczną inteligencję zmierza do nieuniknionego krachu. Kiedy kurz opadnie, zamiast nowych aktywów mogą zostać same góry długów.

Dzisiejszy szum wokół AI wynika z przekonania, że wielkie modele językowe, takie jak wypuszczony właśnie przez OpenAI GPT-4, będą mogły produkować treści, których praktycznie nie da się odróżnić od tego, co są w stanie napisać ludzie. Inwestorzy stawiają na to, że generatywna sztuczna inteligencja w odpowiedzi na proste zapytania będzie bez wysiłku tworzyć teksty, obrazy i filmy w dowolnym stylu, jaki można sobie tylko wyobrazić.

Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o sztucznej inteligencji, ale baliście się zapytać

Jednak oprócz entuzjazmu wokół generatywnej sztucznej inteligencji pojawia się też wiele obaw o potencjalny wpływ tej technologii na rynek pracy. W najnowszym raporcie na ten temat firma Goldman Sachs wspomina o „potencjalnie wielkich” konsekwencjach ekonomicznych związanych z AI, a także szacuje, że z powodu automatyzacji może zniknąć nawet 300 milionów miejsc pracy. Dotyczyć to ma między innymi stanowisk w biurach i administracji – także tam, gdzie potrzebne są wysokie kwalifikacje.

Oczywiście, wiele obietnic i zagrożeń związanych z AI to wciąż kwestia odległej przyszłości. Nie zdołaliśmy jeszcze wyprodukować maszyn, które będą obdarzone samoświadomością, a ich zdolność do podejmowania decyzji na podstawie posiadanych informacji będzie mogła równać się z umiejętnością pojmowania i inteligencją przeciętnych ludzi. Dlatego wiele osób zajmujących się rozwojem technologii apeluje o wpisanie w systemy sztucznej inteligencji „zasad moralnych”, zanim AI przerośnie ludzkie możliwości.

Prawdziwe zagrożenie nie polega jednak na tym, że generatywna sztuczna inteligencja stanie się niezależna (autonomiczna), jak próbuje nas przekonać wielu liderów ze świata technologii. Zagrożenie polega na tym, że sztuczna inteligencja zostanie wykorzystana do ataku na autonomię człowieka. Zarówno „wyspecjalizowane”, jak i „uniwersalne” systemy AI, które mogą wykonywać rozmaite zadania w sposób bardziej efektywny niż ludzie, to niesłychana gratka dla rządów i korporacji, które pragną sprawować jeszcze większą kontrolę nad ludzkim zachowaniem.

Jak pisała Shoshana Zuboff w książce Wiek kapitalizmu inwigilacji z 2019 roku, ewolucja technologii cyfrowych może doprowadzić do wyłonienia się „nowego ładu ekonomicznego, który zawłaszcza ludzkie doświadczenie, by uczynić z ludzi darmowy surowiec do ukrytych praktyk handlowych, czyli ekstrakcji, predykcji i sprzedaży”. Coraz głębsza symbioza między inwigilacją ze strony władz oraz sektora prywatnego, zauważyła Zuboff, wynika po części z tego, że pod wpływem wydarzeń z 11 września 2001 r. państwowy aparat bezpieczeństwa pragnie rozwijać i przejmować nowe technologie w celu zdobycia „wiedzy totalnej” na temat zachowań i życia osobistego mieszkańców.

Doskonałym przykładem tego jest Palantir – firma zajmująca się analizą danych założona między innymi przez miliardera i inwestora Petera Thiela. Biznesmen, który wykłada duże sumy na kampanie republikanów, przekonał podobno ekipę byłego prezydenta Donalda Trumpa do przyznania Palantirowi lukratywnych kontraktów na rozwój systemów opartych na technologii sztucznej inteligencji dobranych do zastosowań wojskowych. W zamian Palantir świadczy usługi wywiadowcze dla rządu USA i innych agencji szpiegowskich na całym świecie.

Peter Thiel: dyktator z Krzemowej Doliny

czytaj także

W Podróży do Laputy, czyli w trzeciej części Podróży Guliwera Jonathana Swifta, kapitan Guliwer przybywa na latającą wyspę zamieszkaną przez naukowców i filozofów, którzy wymyślili genialne sposoby wykrywania spisków. Jedna z tych metod polega między innymi na „obserwowaniu, jakim pokarmem żywią się osoby podejrzane”, a także na skrupulatnym badaniu ich ekskrementów pod kątem „zapachu, koloru, smaku, gęstości, twardości i sposobu przetrawienia”. Co prawda współczesny państwowy aparat inwigilacji skupia się na mailach, a nie procesach biologicznych, ale cel jest podobny: wykryć spiski przeciwko „ładowi publicznemu” lub „bezpieczeństwu narodowemu” poprzez wdarcie się w głębiny ludzkich umysłów.

Jednakże to, jak daleko władza może zapuścić się w inwigilowaniu swoich obywateli, zależy nie tylko od dostępnych technologii, ale też od mechanizmów kontroli i równoważenia (checks and balances), jakie zapewnia ustrój polityczny. Właśnie dlatego najbardziej wszechobecny system państwowej elektronicznej inwigilacji mogły stworzyć Chiny, gdzie normy prawne są konstruowane wyłącznie w celu podtrzymania stabilizacji sytuacji politycznej oraz propagowania „wartości socjalizmu”. To pomaga też zrozumieć, dlaczego Chiny tak bardzo chcą zająć pozycję światowego lidera w narzuceniu ram regulacyjnych na technologię generatywnej sztucznej inteligencji.

Unia Europejska ma zupełnie inne podejście do norm prawnych. Jest ono skupione na podstawowych prawach człowieka, takich jak prawo do godności osobistej, prywatności, wolności od dyskryminacji i swobody wypowiedzi. Ten system przepisów podkreśla rolę prywatności, ochrony konsumentów, bezpieczeństwa produktów i moderacji treści w internecie. Jeśli chodzi o chronienie interesów konsumentów, Stany Zjednoczone zdają się na wolną konkurencję. Tymczasem unijna ustawa o sztucznej inteligencji, nad którą prace zakończą się prawdopodobnie pod koniec tego roku, wprost zabrania wykorzystywania danych wygenerowanych przez użytkowników do prowadzenia „systemów oceny obywateli”.

Najodważniejszy chiński eksperyment

Zachodnie podejście do regulowania AI, w którym na pierwszym miejscu stawia się człowieka i podkreśla się ochronę pojedynczych osób przed szkodliwym wpływem sztucznej inteligencji, jest głęboko odmienne od chińskiego modelu autorytarnego. Jednak istnieje wyraźna groźba, że w pewnym momencie te podejścia zleją się w jedno.

Mechanizmem napędowym tego czarnego scenariusza jest wpisany w świat zachodni konflikt między próbą dbania o prawa jednostki a imperatywami bezpieczeństwa narodowego, które w czasach wzmożonych napięć geopolitycznych zwykle biorą górę nad swobodami obywatelskimi. Na przykład obecna wersja unijnej ustawy o sztucznej inteligencji daje Komisji Europejskiej prawo zabraniania różnych praktyk w rodzaju działań policyjnych opartych na przewidywaniu zachowań, ale jednocześnie tworzy wiele wyjątków dotyczących bezpieczeństwa narodowego, obronności i wojskowych zastosowań technologii.

Na arenie międzynarodowej toczy się zacięta konkurencja o to, kto zdobędzie prymat technologiczny nad pozostałymi. Kiedy więc rządy otrzymują możliwość rozwijania i stosowania inwazyjnych technologii, to stanowi to groźbę nie tylko dla firm i ustrojów politycznych, ale całych krajów. Ta złowróżbna dynamika stoi w bezpośredniej sprzeczności z optymistycznymi prognozami, że sztuczna inteligencja da nam „wiele ekonomicznych i społecznych korzyści we wszystkich dziedzinach gospodarki i aktywności społecznej”.

Żołnierz może się cofnąć, maszyna nigdy. Sztuczna inteligencja zaczyna zabijać

Niestety, stopniowa erozja mechanizmów przeciwwagi oraz konstytucyjnych zapisów ograniczających możliwość działań rządów w zachodnich demokracjach liberalnych to woda na młyn reżimów autorytarnych. Jak proroczo zauważył George Orwell, stan nieustającej wojny lub nawet sama jego iluzja tworzy idealne warunki do pojawienia się technologicznej dystopii.

**
Copyright: Project Syndicate, 2023. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożył Maciej Domagała.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Robert Skidelsky
Robert Skidelsky
Ekonomista, członek brytyjskiej Izby Lordów
Członek brytyjskiej Izby Lordów, emerytowany profesor ekonomii politycznej Uniwersytetu Warwick.
Zamknij