Świat

Ruch feministyczny w pandemicznym świecie – ku nowej polityce klasowej

Konkretne doświadczenie strajków feministycznych, a także teorie reprodukcji społecznej, które zainspirowały wiele z organizujących je osób, przyczyniły się do tego, że pytanie, czy walka klas powinna mieć pierwszeństwo przed walkami „opartymi na tożsamości”, czy przed „sprzeciwem wobec ucisku”, okazało się nie tylko przestarzałe, ale źle postawione.

W listopadzie 2020 roku izraelskie siły bezpieczeństwa zabrały z domu w okupowanej Bajtunji Chitam as-Sa’afin, przewodniczącą Związku Komitetów Kobiet Palestyńskich (Union of Palestinian Women’s Committees, UPWC); zatrzymano wtedy również sześć innych osób, palestyńskich działaczy i obrońców praw człowieka. Chitam as-Sa’afin znajduje się obecnie w areszcie administracyjnym, jest przetrzymywana bez oskarżenia i bez procesu. Jeszcze w październiku 2020 roku tak mówiła na webinarium zorganizowanym przez Światowy Marsz Kobiet:

„Jako uczestniczki globalnego ruchu kobiecego i jako Palestynki mamy zdecydowanie zbieżne, antyimperialistyczne cele, ponieważ uważamy imperializm, kapitalizm, kolonializm i okupację za główne siły odpowiedzialne za prześladowanie ludów, za kryzysy społeczne i gospodarcze na Ziemi – począwszy od kreowania biedy, głodu i chorób, po kwestie związane ze środowiskiem, dobrostanem, życiem społecznym, uciskiem, przemocą i militaryzacją”[1].

Choć as-Sa’afin odnosiła się konkretnie do Światowego Marszu Kobiet, to jednak to, co mówiła, odzwierciedla wiele charakterystycznych cech globalnego ruchu feministycznego ostatnich lat. Jej słowa pozwalają szczególnie trafnie opisać niektóre z podstawowych obszarów zaangażowania ponadnarodowego feministycznego ruchu strajkowego.

Bendyk: Bunt Kobiet. Rozpoczął się długi marsz

Feminizm i ponowne wynalezienie strajku

Współczesny feministyczny ruch strajkowy narodził się jesienią 2016 roku, wraz z zakrojonymi na szeroką skalę strajkami zorganizowanymi w Polsce i Argentynie i dotyczącymi – odpowiednio – praw reprodukcyjnych i przemocy ze względu na płeć. Szybko rozszerzył się na dziesiątki krajów: w latach 2017–2021 każdego 8 marca odbyło się pięć skoordynowanych ponadnarodowo strajków feministycznych i dni działań.

Strajki kobiet nie są jednak nowym wynalazkiem. Pierwowzorem obecnej ponadnarodowej fali strajków feministycznych było wydarzenie z 1975 roku: strajk islandzkich kobiet domagających się równych płac, w którym uczestniczyło 90 proc. Islandek i który zaowocował historycznym zwycięstwem ustawodawczym. Ducha ponownie wynalezionego strajku feministycznego z minionych pięciu lat można podsumować jednym z najbardziej rozpowszechnionych haseł: „Gdy my staniemy, stanie świat”.

Siła tego hasła polega na tym, że wyraża jednocześnie krytykę kapitalistycznych stosunków społecznych (które wyzyskują pracę reprodukcyjną i zarazem jej nie cenią) i poczucie zbiorowego raczej niż indywidualnego upodmiotowienia, płynące z rozpoznania kluczowego znaczenia społecznej pracy reprodukcyjnej (zarówno najemnej, jak i nienajemnej) dla społeczeństw kapitalistycznych oraz uświadomienia sobie możliwości zbiorowej odmowy wykonywania tej pracy.

Gdyby nie te dziewczyny i ich książki…

Ta praktyczna i teoretyczna rekonceptualizacja strajku działa dwojako: po pierwsze, oznacza odrzucenie sposobu przedstawiania kobiet i osób nienormatywnych płciowo i seksualnie jako biernych ofiar, które muszą zostać ocalone przez państwo (za pośrednictwem systemu penitencjarnego) albo przez mężczyzn o dobrych intencjach, a po drugie – zakotwiczenie feministycznej mobilizacji w walce klas, jej historii i tradycji.

Aby to osiągnąć, strajk feministyczny musiał rozszerzyć zakres tego, co zwyczajowo uważa się za pracę czy też trud, uwzględniając specyfikę wyzysku pracy kobiet w społeczeństwach kapitalistycznych. Praca wykonywana przez kobiety na formalnym rynku to tylko część pracy kobiet. Organizując strajki feministyczne, ruch kobiecy zwrócił uwagę na niezwykle ważną pracę reprodukcji społecznej, którą kobiety często wykonują bez wynagrodzenia i bez społecznego uznania, w gospodarstwie domowym, w różnych prekaryjnych formach w gospodarce nieformalnej [2].

Strajk feministyczny uwidocznił tę nieodpłatną i pozbawioną stabilności pracę, podkreślając jej wkład w tworzenie społecznego bogactwa oraz w utrzymanie i reprodukcję ludzkiego życia, rozumianego nie tylko w kategoriach biologicznych, ale także jako życie uspołecznione, pełne znaczeń, afektów, aspiracji i pragnień.

Przygotowanie strajków feministycznych wiązało się również z dużymi wyzwaniami organizacyjnymi. Skoro ogromna liczba kobiet i osób płciowo lub seksualnie nienormatywnych pracuje w warunkach prekaryjnych, nie jest chroniona przez prawa pracownicze, jest bezrobotna, pracuje w szarej strefie lub nielegalnie, jak mogą brać udział w klasycznym strajku w miejscu pracy? Aby odpowiedzieć na to pytanie, ponadnarodowy ruch feministyczny musiał rozszerzyć znaczenie i zakres pojęcia strajku tak, by uwzględnić przerwy w nieodpłatnej społecznej pracy reprodukcyjnej, strajki w niepełnym wymiarze godzin, wzywanie pracodawców do wcześniejszego zamykania firm, organizowanie wzajemnej opieki nad dziećmi, bojkoty i inne formy protestu, które uwzględniają upłciowiony charakter stosunków społecznych.

Na przykład chilijska Coordinadora Feminista 8M opublikowała broszurę opisującą sto sposobów uczestniczenia w strajku feministycznym – od symbolicznego aż po wyjście na ulicę i angażowanie się w akty obywatelskiego nieposłuszeństwa. „Strajk” stał się zatem ogólnym pojęciem, za pomocą którego ujęto wszystkie te formy działania, terminem, który najlepiej podkreśla znaczenie społecznej pracy reprodukcyjnej, niezależnie od formy, jaką ta praca przybiera.

W tej feministycznej reinterpretacji strajku znacząco zacierają się granice między tym, co powszechnie uważa się za walkę robotniczą czy też klasową, a tym, co jest rozumiane jako polityka „oparta na tożsamości” lub „walka z uciskiem”. Termin „polityka tożsamości”, który został ukuty w 1977 roku przez czarny feministyczny Combahee River Collective, miał sygnalizować, że antyrasistowska polityka feministyczna ma centralne znaczenie dla każdego antykapitalistycznego projektu wyzwolicielskiego. Jednak w kolejnych dziesięcioleciach politykę tożsamości przejął feminizm liberalny, skłonny przeciwstawiać ją polityce klasowej i wymazywać tym samym pierwotną rewolucyjną orientację tego pojęcia [3].

Jednocześnie redukujące wszystko do ekonomii teorie klas przyczyniły się do rozchodzenia się polityki sprzeciwu wobec ucisku i polityki klasowej. Klasa została zredukowana do abstrakcyjnej i wymiernej kategorii socjologicznej, związanej przede wszystkim z dochodem i redystrybucją w wąsko rozumianym sensie – to znaczy bez uwzględnienia nierówności rasowych, płciowych i seksualnych oraz bez uwzględnienia kwestii kluczowych dla emancypacji i wyzwolenia. Jeśli jednak uznamy klasę za czynnik polityczny zrodzony w walce, a nie jedynie statyczny byt ekonomiczny [6], powinnyśmy również uznać płeć, rasę i seksualność za strukturalne czynniki pośredniczące w tym, w jaki sposób ludzie doświadczają przynależności do klasy, swojej relacji ze światem i warunków swojej egzystencji, a więc za niezbędny element procesów upolitycznienia.

Już żadnej z nas nie zawstydzicie! Reportaż z polskich ulic

Konkretne doświadczenie strajków feministycznych, a także teorie reprodukcji społecznej, które zainspirowały wiele z organizujących je osób, przyczyniły się do tego, że pytanie, czy walka klas powinna mieć pierwszeństwo przed walkami „opartymi na tożsamości”, czy przed „sprzeciwem wobec ucisku”, okazało się nie tylko przestarzałe, ale źle postawione. Organizując strajki feministyczne, ponadnarodowy ruch feministyczny zademonstrował możliwość ponownego rozpatrzenia projektu nieredukcyjnej walki klasowej, walki mogącej zyskać masowy oddźwięk i obejmującej złożoność sposobów, w jakie konkretne istoty doświadczają przynależności do klasy za pośrednictwem płci, koloru skóry i seksualności.

Wreszcie, potraktowanie strajku zarówno jako głównej formy walki, jak i politycznej tożsamości ruchu feministycznego, oznaczało odejście ruchu od liberalnego feminizmu i od dokonanej przezeń separacji tożsamości i klasy, która służy niewielkiemu segmentowi elity, kobietom i osobom LGBTQ+ z wyższej klasy średniej. Wbrew liberalnej feministycznej perspektywie „równych szans na dominację” (tak określiłyśmy to w Feminizmie dla 99% [5]) feministyczny ruch strajkowy podkreśla, że nie da się oddzielić wyzwolenia płciowego i seksualnego od przezwyciężenia z natury rasistowskich i seksistowskich kapitalistycznych stosunków społecznych. Jak zwięźle podsumował to hiszpański ruch feministyczny: kobiety i osoby nienormatywne płciowo lub seksualnie strajkowały nie po to, by rozbić szklany sufit, ale by „cambiarlo todo” – zmienić wszystko.

Nadzieja odchodzi ostatnia. Jak Argentynki wywalczyły prawo do aborcji

Wspólne cechy

I tak powracam do słów Chitam as-Sa’afin, wysuwających na pierwszy plan sprzężone siły kapitalizmu i kolonializmu jako wspólną przeszkodę na drodze wyzwolenia, która pojawia się w różnych miejscach i staje przed różnymi ludami i tożsamościami. Mimo lokalnych różnic i specyfik w większości przypadków feministyczny ruch strajkowy zajął wprost i wyraźnie stanowisko antykapitalistyczne. Na przykład ruch Ni Una Menos (Ani Jednej [kobiety] Mniej), który powstał w Argentynie i rozprzestrzenił się w Ameryce Łacińskiej, odegrał zasadniczą rolę w przeformułowaniu walki z przemocą ze względu na płeć i ujęciu jej w kategoriach walki antykapitalistycznej.

Zamiast umieszczać pojęcie przemocy na tle płci w węższych kategoriach przemocy interpersonalnej lub przemocy domowej, Ni Una Menos zwraca uwagę na kontinuum, które łączy formy przemocy wobec kobiet z instytucjonalną przemocą państwa, z istnieniem granic i z kapitalistycznymi stosunkami wyzysku i ucisku. W swoim wezwaniu do strajku w 2017 roku ruch Ni Una Menos całkowicie potępił ekonomiczną przemoc wyzysku, przemoc państwa narodowego i politykę migracyjną, system penitencjarny, przemoc państwa wobec osób pracujących seksualnie i kobiet trans, kobietobójstwo i przemoc seksualną, zarówno na poziomie interpersonalnym, jak i instytucjonalnym oraz przemoc symboliczną i kulturową. Jednym z hasztagów przyjętych w regionie był #noestamostodas: „nie wszystkie tu jesteśmy”:

„Brakuje więźniów i więźniarek politycznych, prześladowanych, zamordowanych na naszym terytorium, w Ameryce Łacińskiej, za obronę ziemi i jej zasobów. Brakuje kobiet uwięzionych za drobne przestępstwa, a właściwie w wyniku kryminalizacji form przetrwania, podczas gdy przestępstwa korporacji i handel narkotykami pozostają bezkarne, ponieważ przynoszą korzyści kapitałowi. Brakuje osób, które zmarły lub zostały uwięzione z powodu niebezpiecznych aborcji. Brakuje osób zaginionych, pochłoniętych przez sieci handlarzy ludźmi, brakuje ofiar wykorzystywania seksualnego” [6].

Od samego początku, dzięki decydującemu wpływowi i roli Ni Una Menos, większość regionalnych ruchów feministycznych przyjęła zarówno lokalny, jak i ponadnarodowy punkt widzenia, nie tylko w zakresie organizacji, ale także aktywnie kontestując granice, rasizm, imperializm i kolonializm. Co więcej, szeroki ruch wielokrotnie powtarza i podkreśla, że rasizm, kolonializm i imperializm są dla feminizmu kluczowymi problemami. W tym duchu na przykład chilijski ruch feministyczny skupił się na kwestii kolonialnego ucisku kobiet z ludu Mapucze, w Europie zaś kilka ruchów przyjęło stanowisko na rzecz otwartych granic, atakując politykę imigracyjną UE i jej mordercze skutki widoczne na Morzu Śródziemnym.

Reakcja ruchu feministycznego na pandemię

Rok 2020 wyznaczył pojawienie się nowego globalnego wyzwania dla feministycznego ruchu strajkowego: wybuchła pandemia COVID-19. W kwietniu 2020 roku ponadnarodowa sieć ruchów i organizacji feministycznych Cross Border Feminists wezwała do zorganizowania 1 maja dnia działań i rzuciła przejmujące hasło, zapożyczone z chilijskich haseł przeciwko neoliberalnemu prezydentowi Sebastiánowi Piñerze: „Nie wrócimy do normalności, bo to normalność stanowiła problem”.

Kiedy ludowy bohater bije kobiety. Przypadek Diego Maradony

Dalej w manifeście grupy pisano:

„Globalny ruch feministyczny i trans-feministyczny, skonfrontowany z nowym globalnym kryzysem zdrowotnym, gospodarczym, żywnościowym i ekologicznym, nie podda się izolacji i nie wyciszy swoich walk w obliczu restrykcyjnych środków podjętych na naszych terytoriach w celu uporania się z koronawirusem. Na całym świecie kobiety i osoby LGBTQI odmawiają poddawania się licznym formom przemocy, zaostrzonej przez pandemię i zaczynają się organizować, splatając ze sobą nasze buntownicze praktyki, które czerpią siłę z globalnych strajków feministycznych ostatnich lat”.

W dokumencie podkreślono, że pandemii nie należy postrzegać jako sytuacji wyjątkowej, z której wyjdziemy, by wrócić do tego, co traktowane było jako „normalność”. Pandemia powinna stać się „szkłem powiększającym”, pozwalającym zobaczyć dokładniej opartą na wyzysku, opresyjną i niezrównoważoną naturę kapitalistycznych stosunków społecznych, która stanowi akcelerator wielu obecnych kryzysów społeczeństw kapitalistycznych.

Fot. Rafał Milach, Archiwum protestów społecznych [seria], 2018, Warszawa, 04.10.2016, Protest przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej, 2016/2018. Zdjęcie z kolekcji Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

Feministyczny ruch strajkowy rozwinął się w odpowiedzi zarówno na powstanie autorytarnej i neoliberalnej prawicy, jak i na trwający kryzys reprodukcji społecznej wywołany światowym triumfem neoliberalizmu wraz z wybraną przezeń bronią – długiem [7]. W pandemii COVID-19 z całą mocą ujawniła się fundamentalna sprzeczność między reprodukcją społeczną, czyli czynnością tworzenia życia, a szalonym dążeniem do zysku wpisanym w kapitalistyczną produkcję.

Nowy wirus jest nie tylko konsekwencją kapitalistycznej organizacji produkcji rolnej i (niewłaściwego) zarządzania środowiskiem [8]. Także polityczne i społeczne zarządzanie pandemią zostało zdeterminowane przez siły związane z ograniczaniem przez kapitalizm społecznej reprodukcji. Ograniczenie finansowania systemów opieki zdrowotnej – jedna z pierwszych przyczyn gwałtownie rosnącej liczby zgonów w części krajów – należy do zestawu polityk oszczędnościowych, które uderzały w reprodukcję społeczną na różnych polach: od usług socjalnych i mieszkań dla ofiar przemocy domowej po opiekę nad dziećmi, usługi komunalne, opiekę nad osobami starszymi, edukację, mieszkania socjalne, usługi aborcyjne i inne.

Co pandemia przyniosła kobietom? Jeszcze więcej tyrania za darmo

Już na początku pandemii epidemiolog ewolucyjny Rob Wallace (i nie on jeden) zwrócił uwagę, że większość modeli matematycznych przewidujących rozwój pandemii, wykorzystywanych przy opracowywaniu środków łagodzących, oparto na domyślnym uznaniu neoliberalizmu za nasz niekwestionowalny horyzont [9]. Takie podejście do pandemii oznacza przerzucenie ciężaru na jednostki i ich zachowania, bez odniesienia się do systemowych przyczyn obecnej katastrofy i przy braku kompleksowej polityki społecznego wsparcia dla potrzebujących. Skutki okazały się szczególnie katastrofalne dla kobiet i osób LGBTQ+. W wielu krajach, kiedy zamykano szkoły, osobom opiekującym się dziećmi nie zapewniono wsparcia w zwiększonych zadaniach opiekuńczych, przy czym ze względu na nierówny podział społecznej pracy reprodukcyjnej dotyczyło to przede wszystkim kobiet.

Ze względu na społeczne obowiązki reprodukcyjne, przy absolutnym braku wsparcia, a także ze względu na zamykanie przedsiębiorstw podczas lockdownów, kobiety na wielką skalę wycofały się z formalnego rynku pracy. Na przykład w Stanach Zjednoczonych 11,3 miliona miejsc pracy zajmowanych przez kobiety zniknęło w miesiącach bezpośrednio po lockdownie wiosną 2020 roku, ponieważ stanowią one większość siły roboczej w sektorach handlu detalicznego, restauratorstwa, turystyki i hotelarstwa. Szacowano, że nawet po ponownym otwarciu odzyskanie tych pandemicznych strat zajmie 28 miesięcy. Wreszcie, nakazom „pozostawania w domu” nie towarzyszyły żadne lub towarzyszyły niewystarczające zabezpieczenia dla osób doświadczających przemocy domowej (kobiet, dzieci i osób LGBTQ+), dla których dom w ogóle nie jest bezpiecznym miejscem; w efekcie już w kwietniu 2020 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych ostrzegała, że przemoc domowa narasta.

Jedną z lekcji jest to, że skoro pandemia w tak jasny i tragiczny sposób ujawnia relacje klasowe, płciowe i rasowe kształtujące nasze społeczeństwa, powinna również zmusić nas do poddania krytyce i odrzucenia tego, co dotąd uchodziło za normalność. Biorąc pod uwagę znaczącą rolę, jaką kobiety odegrały w walce o przetrwanie podczas pandemii – i w walce z neoliberalnymi rządami – nie jest chyba niespodzianką, że niektóre z najostrzejszych propozycji dotyczących odwrotu od „normalności” pochodzą od ruchów i działaczek feministycznych.

W Siedmiu Tezach opublikowanych w kwietniu 2020 roku Marksist Feminist Collective wezwał do odtowarowienia „zdrowia, edukacji i innych czynności umożliwiających życie”, do inwestowania pakietów stymulujących nie w ratowanie prywatnych firm, ale w umożliwiającą życie pracę, do społecznego uznania pracownic i pracowników reprodukcji społecznej, wyrażającego się lepszą płacą i poprawą warunków pracy, do natychmiastowego uwolnienia osób osadzonych w ośrodkach detencyjnych, więzieniach i obozach dla imigrantów oraz do przyjęcia trybów i mechanizmów opieki opracowywanych eksperymentalnie w ramach organizacji wzajemnej pomocy. We Włoszech Non Una di Meno (Ani Jednej Mniej) mobilizuje się na rzecz „dochodu zapewniającego samostanowienie”, stanowiącego odpowiedź na lockdowny, utratę pracy i eskalację przemocy domowej. W Chile ruch feministyczny połączył niedawne protesty z organizacją wzajemnej pomocy w celu wsparcia potrzebujących kobiet i osób queer, o których rząd zapomniał, wdrażając antypandemiczne środki.

Jeden z najbardziej kompleksowych zestawów żądań i propozycji rozwiązania kryzysu pandemicznego pojawił się dzięki chilijskiej Coordinadora Feminista 8M, której Plan awaryjny przekroczył podział między polityką opartą na wzajemnej pomocy a interwencją państwa. Jeden zestaw propozycji miał na celu wzmocnienie sieci wzajemnej pomocy i organizacji społecznych umożliwiających zaspokajanie potrzeb ludzi podczas lockdownów, organizowanie zbiorowej opieki nad dziećmi lub podnoszenie świadomości na temat zagrożeń dla zdrowia. Kolejny zestaw propozycji dotyczył specyficznego problemu eskalacji przemocy ze względu na płeć wobec kobiet i osób queer podczas lockdownów: od stworzenia numeru telefonu alarmowego po bezpieczne mieszkania oraz sieci i ośrodki wsparcia i ochrony ofiar przemocy ze względu na płeć.

W planie wezwano ponadto do „generalnego strajku o życie” i domagano się środków ekonomicznych wspierających pracownice i pracowników, zarówno w gospodarce formalnej, jak i nieformalnej, opieki nad dziećmi, płatnego urlopu zdrowotnego oraz zamrożenia zwolnień i spłat długów osobistych. W planie pamiętano również o trudnej sytuacji osób uwięzionych i tym, że są nieproporcjonalnie bardziej narażone na COVID-19: wezwano do przekształcenia kary pozbawienia wolności w areszt domowy dla wszystkich więźniów i więźniarek, w przypadku których istnieje dodatkowe zagrożenie zdrowia, a także dla tych, którzy oczekują na rozprawę.

Zdrowie reprodukcyjne kobiet: pandemia wymaga postępów, a nie regresu

Kryzys pandemiczny stanowił gorzkie przypomnienie słuszności uporu, z jakim feministyczny ruch strajkowy wysuwa na pierwszy plan społeczną pracę reprodukcyjną. Wraz z pojawieniem się wirusa miliony kobiet uczczono nagle, z dużą dozą pustej retoryki, jako „niezbędne pracownice”. Tymczasem nadal wyzyskiwano je w miejscu pracy, ponosiły większe ryzyko zakażenia i były pozostawione same sobie w domach, gdzie często musiały dźwigać ciężar opieki nad dziećmi, osobami starszymi lub były narażone na przemoc domową, bez możliwości ucieczki.

Pandemia pokazała, że „barbarzyństwo”, zagrożenie, przed którym ostrzegała Róża Luksemburg, nie jest czymś, co może nadejść w przyszłości, ale stanowi obecną formę życia społecznego. Nasza normalność była barbarzyństwem, a jedyny sposób, byśmy nie powróciły do niej w jeszcze gorszej wersji, to – jak powtarzały przez ostatnie trzy lata feministki w Hiszpanii – zmienić wszystko.

Przełożyła Anna Dzierzgowska

**

Tekst pochodzi z publikacji Class and Redistribution przygotowanej przez L’internationale Online, konfederację europejskich instytucji zajmujących się sztuką nowoczesną i współczesną. Od 2018 roku należy do niej Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.

Cinzia Arruzza pisze o sytuacji kobiet i historii walki o prawa kobiet. Ten sam temat, choć naświetlając inne wątki, podejmuje wystawa Kto napisze historie łez. Artystki o prawach kobiet, którą do 27 marca oglądać można w MSN.

**
Przypisy:

[1] Khitam Al-Saafin, Feminist Struggle for Freedom and Sovereignty in Palestine, zredagowana wersja przemowy dla Anti-Imperialist Feminist Struggles Against Militarization, War, and Sanctions, „Capire” (przeł. Aline Scátola), 7 października 2020.
Obecnie w izraelskich centrach zatrzymań znajduje się około 500 osób administracyjnie aresztowanych.

[2] Na temat teorii reprodukcji społecznej, patrz: Tithi Bhattacharya (red.), Social Reproduction Theory. Remapping Class, Recentering Gender, Pluto Press, London 2017.

[3] Historia oświadczenia Combahee River Collective, patrz: Keeanga-Yamahtta Taylor (red.), How We Get Free. Black Feminism and the Combahee River Collective, Haymarket Books, Chicago 2018.

[4] Patrz: E.P. Thompson, Eighteenth-Century English Society: Class Struggle Without Class, „Social History”, vol. 3, nr. 2, 1978, s. 133–65; Ellen Meiksins Wood, The Politics of Theory and the Concept of Class: E.P. Thompson and his Critics, „Studies in Political Economy”, vol. 9, nr. 1, 1982, s. 45–75; Daniel Bensaïd, Marx for Our Times: Adventures and Misadventures of a Critique, Verso, London 2002.

[5] Cinzia Arruzza, Tithi Bhattacharya, Nancy Fraser, Feminism for the 99%: A Manifesto, Verso, London 2019.

[6] Ni Una Menos, ‘Llamamiento al Paro Internacional de Mujeres – 8 de marzo 2017’, 23 stycznia 2017, (przekład na angielski: Cinzia Aruzza). Dyskusja o abolicji więzień prowadzona przez latynoamerykański ruch feministyczny, patrz: Susana Draper, No estamos todas, faltan las presas! Contemporary Feminist Practices Building Paths toward Prison Abolition, „CLCWeb: Comparative Literature and Culture”, vol. 22, nr 2, 2020.

[7] Lucí Cavallero, Verónica Gago, A Feminist Reading of Debt, Pluto Press, London 2021.

[8] Patrz Mike Davis, The Monster Enters: COVID-19, Avian Flu and the Plagues of Capitalism, OR Books, New York 2020.

[9] Patrz też: Rob Wallace, Dead Epidemiologist: On the Origins of Covid-19, Monthly Review Press, New York 2020.

Cześć przypisów umieszczono w hiperlinkach.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij