Świat

Czemu w czasie wojny w Ukrainie Indie reagują inaczej, niżbyśmy chcieli?

Wojna w Ukrainie może posłużyć też do dalszego uniezależniania Indii od rosyjskich dostaw uzbrojenia. Samo zaś potępienie indyjskiej polityki nie doprowadzi do żadnych pozytywnych rezultatów, a raczej umocni antyzachodni resentyment, ciągle obecny w tym społeczeństwie.

Australia, Nowa Zelandia, Singapur, Japonia, Korea Południowa, Tajwan. Te kraje spoza Ameryki i Europy przyłączyły się do koordynowanych przez Stany Zjednoczone sankcji gospodarczych na Rosję. Na liście próżno szukać Indii.

Największa demokracja globu nie znalazła się nawet wśród 141 państw, które zagłosowały za rezolucją Zgromadzenia Ogólnego ONZ wzywającą agresorów do wycofania się z Ukrainy. Wraz z państwami takimi jak Chiny, Pakistan, Iran, Irak czy Wietnam Indie wstrzymały się od głosu.

W indyjskiej debacie publicznej łatwo znaleźć głosy usprawiedliwiające cele polityki Rosji – choć niekoniecznie środki – rzekomo zagrożonej „ekspansją NATO”.

Z polskiego punktu widzenia łatwo potępiać New Delhi. Zanim to jednak zrobimy, spróbujmy zrozumieć emocje i politykę zanurzoną w dominującym w Indiach sposobie rozumienia stosunków międzynarodowych. Obraz niżej przedstawiony jest być może przejaskrawiony, ale tylko w celu wydobycia istotnych jego kształtów.

Władimir Putin, Narendra Modi i Xi Jinping. Fot. MEAphotogallery/flickr.com

Demokracja wewnątrz, realizm na zewnątrz

Mimo wzrastającego nacjonalizmu o podłożu religijnym (hinduistycznym), zwiększającej się opresyjności wobec mniejszości (głównie muzułmańskiej) oraz centralizacji władzy w Indiach na podstawowym poziomie państwo to pozostaje dziś największą demokracją świata.

Niedawno zakończone wybory w pięciu stanach – w tym w kluczowym Uttar Pradeś – były poprzedzone brutalną kampanią wyborczą, ale w toku głosowania nie stwierdzono znaczących nieprawidłowości. Przegrane partie uznały swoją porażkę, a zwycięzców poznaliśmy dopiero po zliczeniu głosów. Indyjska demokracja działa.

Jednak liberalna demokracja akceptowana jako ustrój wewnętrzny nie oznacza uznania faktycznej równości państw w stosunkach międzynarodowych. Nawet myśliciele indyjscy sprzyjający liberalnym ruchom w polityce wewnętrznej, w odniesieniu do relacji międzynarodowych rozumują zwykle w kategoriach twardego realizmu, bezwzględnej gry interesów oraz strefy wpływów mocarstw.

W tym sensie – choć opinia publiczna ma właściwie nieograniczoną informację o okrucieństwach wojny w Ukrainie, a media takie jak India today obficie i bardzo naturalistycznie donoszą o sytuacji na froncie i zbrodniach na ludności cywilnej – agresja rosyjska jawi się w dużej mierze jako skutek ekspansji NATO i Stanów Zjednoczonych na ziemie nieodległe od Moskwy. Rosja zaś ciągle uważana jest za stolicę jednego z najważniejszych państw świata.

Wizyta premiera Modiego w Moskwie. Fot. Brij Meena, Photo Division/MEAphotogallery/flickr.com

Każdy ma swoje interesy bezpieczeństwa

Rosyjskie poczucie zagrożenia jest dla Indii zrozumiałe, a „uprawnione interesy bezpieczeństwa są po obu stronach”, jak ujął to ostatnio Shivshankar Menon, jeden z najwybitniejszych indyjskich myślicieli i praktyków w dziedzinie stosunków międzynarodowych.

Wedle tego sposobu myślenia kryzys ukraiński zaczął się w momencie, kiedy Ukraina zgłosiła akces do NATO, a Sojusz go przyjął życzliwie na szczycie w Bukareszcie w 2008 roku. Inwazja z 2014 roku była jedynie konsekwencją „ekspansji NATO”. Co więcej, Amerykanie przez swoje ogłaszanie kolejnych terminów rosyjskiej inwazji w lutym 2022 roku de facto przymuszali Rosjan do ataku. Brak interwencji w tym momencie byłby bowiem świadectwem słabości, na którą żadne mocarstwo nie może sobie pozwolić.

Wojna w spichlerzu Europy

czytaj także

Wojna w spichlerzu Europy

Kacper Nowicki

W Polsce takie opinie stawiałyby osobę je wygłaszające poza debatą publiczną. W Indiach należą raczej do politycznego mainstreamu. Dla New Delhi jest oczywiste, że neutralność Ukrainy na wzór fiński czy austriacki jest jedynym możliwym rozwiązaniem biorącym pod uwagę interesy bezpieczeństwa Rosji i Zachodu (głównie USA).

Podkreślmy, takie rozumowanie może współwystępować z empatią wobec ukraińskich cierpień i uznaniem rosyjskiej „operacji specjalnej” za bezprawną agresję. Mocarstwa działają często poza legalnymi granicami, a polityka zagraniczna to dziedzina analizy sił i interesów, a nie prawa czy etyki.

Spotkanie ministrów spraw zagranicznych Rosji, Indii i Chin. Fot. MEAphotogallery/flickr.com

Prawo natury

Sposób interpretacji historii ostatnich trzech dekad wygląda zupełnie inaczej z polskiego i z indyjskiego punktu widzenia. Ma to duże znaczenie dla rozumienia indyjskiej odpowiedzi na wojnę w Ukrainie.

Jeśli my opowiadamy sobie głównie o trzeciej fali demokratyzacji i upodmiotowienia społeczeństw naszej części świata, to dla Indii lata 90. oznaczają przede wszystkim zapoczątkowaną wtedy także na Subkontynencie liberalizację gospodarczą. Choć elity Indii dość dobrze znają znaczenie przełomu 1989–1991 dla Europy, to nie łączą tego z akceptacją dla upodmiotowienia państw Europy Środkowej i Wschodniej w polityce bezpieczeństwa. Mniejsze kraje powinny bowiem znać swoje miejsce.

Chcemy pomóc Ukrainie? Umórzmy jej dług zagraniczny. Teraz

czytaj także

Chcemy pomóc Ukrainie? Umórzmy jej dług zagraniczny. Teraz

Magdalena Milenkovska, Dorota Kolarska

Indie żyją bowiem w Hobbesowskim świecie, w którym wprawdzie nie każdy człowiek jest innemu człowiekowi wilkiem, ale państwa wobec siebie – już dość często są wobec siebie okrutne i bezwzględne. W indyjskim narodowym sanctum sanctorum Rashtrija Samar Smarak, miejscu pamięci wojennej położonym koło centralnej Bramy Indii, Europejczyka uderza militaryzacja pamięci oraz jej świeżość. Ważnymi lieu de memoire są krwawe konflikty z Pakistanem i Chinami z lat 60. i 70. zeszłego wieku, których powody – spory graniczne – pozostają aktualne do chwili obecnej. Na północnych i zachodnich granicach Indii regularnie giną żołnierze.

Perspektywa wojny jako polityki prowadzonej innymi metodami uchodzi z indyjskiego punktu widzenia niemal za prawo natury.

Kompleks postkolonialny

Ten realizm w wypadku Indii współwystępuje często z – przyznajmy, uzasadnionym – silnym resentymentem postkolonialnym. W tej narracji polityka zagraniczna Europy i USA jest zawsze ekspansywna, podejrzana i dwulicowa wobec krajów Globalnego Południa, do których zaliczają się Indie.

Kiedy jako Instytut Boyma wydaliśmy oświadczenie, w którym wzywaliśmy naszych partnerów z Subkontynentu do potępienia wojny w Ukrainie, induski internet przypomniał nam krwawe wojny prowadzone przez państwa Zachodu w ostatnich dziesięcioleciach. Przy czym argumentem stawały się tak różne przypadki, jak Syria, Irak, Libia, Afganistan, Jugosławia czy Wietnam. Te reakcje mogą wynikać z postkolonialnego kompleksu, z którym mierzyć się przychodzi wszystkim, niezależnie od roli poszczególnych społeczeństw europejskich w kolonialnej historii. Taka jest cena za bycie częścią Zachodu.

Dlaczego Rosja jeszcze nie zbankrutowała (i jak się przed tym broni)

Inny rodzaj odpowiedzi na apel przypominał o rzekomej dwulicowości Europy i USA. Brak wsparcia New Delhi w ich skomplikowanych relacjach z Chinami i Pakistanem oraz w indyjskiej walce z ekstremizmem religijnym zderzany był z obecnymi oczekiwaniami Zachodu, by potępić agresję na Ukrainę. A więc – z indyjskiego punktu widzenia – jak Indie starały się o wsparcie dyplomatyczne, nie otrzymały go. Teraz one z kolei nie chcą go dać Zachodowi.

Potrzeba silnej Rosji

Dopiero w ramach tej wizji świata nabiera pełnego sensu indyjska kalkulacja strategiczna.

Z punktu widzenia New Delhi mocarstwowa Rosja jest niezbędnym elementem równowagi na kontynencie azjatyckim i niezależnym od Chin graczem. Jej osłabienie przez sankcje i odcięcie od zachodniego systemu finansowego według New Delhi jeszcze bardziej zbliży Moskwę do Pekinu, potencjalnie zmuszając ją do sprzedaży Chinom swoich strategicznych aktywów.

Rząd indyjski jest więc w stanie przymknąć oko na wiele, by utrzymać tę strategiczną równowagę w Azji. Zwłaszcza że przynajmniej od czasu potyczek granicznych w 2019 i 2020 roku ChRL wyrosła w percepcji Indusów na największe zagrożenie dla ich bezpieczeństwa. Z Malari w stanie Uttarakhand, miasteczka położonego niemal nad chińską granicą, do stołecznego New Delhi jest drogą mniej więcej 550 km. W linii prostej – znacznie mniej.

Kolejną kwestią jest utrzymanie współpracy wojskowej z Rosją. Obecnie około 50 proc. całości indyjskiego importu uzbrojenia pochodzi z Federacji Rosyjskiej. A to tylko dlatego, że w ostatniej dekadzie Indie zaczęły znacząco dywersyfikować swoje zakupy militarnego „hardware’u”. Wedle danych sztokholmskiego instytutu badań nad pokojem SIPRI w pięcioleciu 2011–2015 aż ponad 70 proc. indyjskich zakupów pochodziło z Rosji. Oznacza to, że obecnie olbrzymia większość sprzętu indyjskiego – domagającego się ciągłej konserwacji i części zamiennych – jest rosyjska.

Spotkanie delegacji Rosyjskiej i Indyjskiej w Goa w Indiach w 2015 roku. Fot. MEAphotogallery/flickr.com

Jeśli chodzi o rozwijanie systemów rakietowych, współpraca z Rosją pozostaje bezcenna i niemal bezalternatywna. Jak zapewniał media indyjskie w pierwszych dniach inwazji dyplomata Denis Alipow, Moskwa dostarczy zamówione systemy przeciwlotnicze S-400 o czasie, nawet pomimo zachodnich sankcji. Są one kluczowym uzupełnieniem indyjskiej obrony z kierunku pakistańskiego i chińskiego, a dla ich zdobycia New Delhi zdecydowało się na złamanie sankcji amerykańskich na rosyjskie uzbrojenie, nałożonych w 2017 roku.

Współpraca z Rosją, a wcześniej Związkiem Radzieckim, ma w Indiach zresztą długą tradycję. ZSRR pozostawał przez długi czas dla New Delhi pozytywnym punktem odniesienia. Był kluczowy w wielu wymiarach dla budowy indyjskiego państwa, od wspomnianych technologii wojskowych, poprzez projekty inżynieryjne czy badania kosmiczne, aż po wsparcie dyplomatyczne w konfliktach międzynarodowych. Przy tym jedyną zauważalną spadkobierczynią ZSRR dla indyjskich elit jest Rosja i to jej Indusi przypisują zasługi. O wkładzie Ukrainy – jako części Związku Radzieckiego – zwykle zapominają.

Wojna w Ukrainie doprowadzi do głodu

Do tego dochodzi sprawa ważna i dość często pomijana. Pewna część indyjskiej elity, zwłaszcza związanej z politykami bezpieczeństwa, ma piękne wspomnienia pobytów badawczych czy studiów w Moskwie lub Leningradzie w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Pokolenie czterdziestolatków i osób młodszych ukształtowało się już raczej pod wpływem studiów w USA, innych państwach anglosaskich lub Niemiec czy Francji. Ci ludzie jednak jeszcze nie decydują o indyjskiej polityce.

Prorosyjski sentyment w Indiach łączy wielu polityków tak rządzącej hinduistycznej Partii Ludowej (BJP), prominentnych przedstawicieli opozycji skupionej wokół Indyjskiego Kongresu Narodowego, jak i ciągle lokalnie wpływowych komunistów. Prawdopodobnie w żadnej innej sprawie nie są tak zgodni.

Czy indyjska polityka wobec wojny w Ukrainie się zmieni?

Trzeba jednak powiedzieć, że ten prorosyjski sentyment nie łączy się z pochwałą agresywnej wojny. Zrozumienie motywów i celów nie oznacza automatycznie poparcia dla środków używanych przez Kreml.

Dla wszystkich partii politycznych i analityków w Indiach najlepszym rozwiązaniem byłoby zaprzestanie walk, a w dłuższej perspektywie – pokój.

Ta konstatacja jest nie tylko wynikiem moralnego oburzenia z powodu zbrodni armii rosyjskiej w Ukrainie, które – przyznajmy – występuje, ale w sferze praktycznej jest raczej bezobjawowe. Deklaratywne wsparcie dla pokoju to także rezultat przeświadczenia, że Indie na wojnie tracą.

Znamy już przyszłość

Po pierwsze, pod względem gospodarczym, ponieważ rosną ceny paliw, żywności i nawozów sztucznych, kluczowych dla ciągle biednego społeczeństwa. Te szoki cenowe będzie musiał wziąć na siebie w dużej części i tak mocno nadwerężony pandemią budżet indyjski.

Po drugie, pokój jest niezbędny ze względów strategicznych. Im dłużej trwa wojna, tym gorsza jest globalna pozycja Rosji, osłabianej stratami wojennymi oraz sankcjami ekonomicznymi. Konflikt wokół Ukrainy powoduje, że Moskwa zbyt wiele energii poświęca Zachodowi, odwracając się od spraw Azji, kluczowych dla New Delhi.

Po trzecie wreszcie, Indie na tej wojnie tracą choćby z praktycznych powodów, także w wymiarze bezpieczeństwa. Cytowany już Shivshankar Menon zauważył, że istotne zamówienia dla indyjskiej obronności realizowane są wprawdzie w Rosji, ale niezbędne pozostają komponenty z Ukrainy. Zamówione w stoczniach Federacji Rosyjskiej okręty miały mieć ukraińskie silniki.

Indie są więc żywotnie zainteresowane pokojem w Ukrainie. Nie powinniśmy jednak oczekiwać od New Delhi, że zacznie rozumieć wojnę w Ukrainie w kategoriach podobnych do państw Zachodu. New Delhi wielokrotnie podkreślało swoje przywiązanie do zasady autonomii strategicznej i niechęć do polityki sankcji. Reakcja na konflikt u naszych granic jest tych zasad najnowszym przykładem.

Rosyjska ekspozycja na targach Aero India 2011. Fot. 'SandFlash/flickr.com

Jeśli jednak zależy nam na zmianie indyjskich kalkulacji strategicznych związanych z wojną, powinniśmy pokazywać zalety współpracy z państwami szeroko rozumianego Zachodu. Dla przykładu, japoński premier w czasie ostatniej wizyty w New Delhi obiecał inwestycje rzędu dziesiątków miliardów dolarów w ciągu najbliższego pięciolecia.

Wojna w Ukrainie może posłużyć też do dalszego uniezależniania Indii od rosyjskich dostaw uzbrojenia. Na miejsce dostawców z Federacji Rosyjskiej mogłyby wejść firmy europejskie. Samo zaś potępienie indyjskiej polityki nie doprowadzi do żadnych pozytywnych rezultatów, a raczej umocni antyzachodni resentyment, ciągle obecny w tym społeczeństwie.

Wojna w Ukrainie jest pierwszym konfliktem europejskim, w którym tak istotna jest rola głównych państw Azji, jak Indie czy Chiny. Jeśli przyjrzymy się głębiej rezultatom głosowania w ONZ z początku marca, łatwo stwierdzić, że w ponad trzydziestu państwach niepotępiających rosyjskiej inwazji mieszka prawie połowa ludzkości. Warto wziąć pod uwagę ich wrażliwość i interesy, by lepiej chronić nasze własne.

**

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij