Świat

Czy można już zacząć karać za fałszywe newsy? To się okaże

Konserwatywne media w USA przyzwyczaiły się, że mogą bezkarnie głosić największe absurdy. Wierzą im dziesiątki milionów Amerykanów. A media mają do tego konstytucyjne prawo – przynajmniej tak dotychczas uznawały sądy.

Na początek zagadka:

Smartmatic to międzynarodowa firma, która buduje i wdraża elektroniczne systemy umożliwiające Amerykanom głosowanie w wyborach. Co na jej temat powiedział Rudy Giuliani, były burmistrz Nowego Jorku, a obecnie osobisty adwokat Trumpa?

a) Firma Smartmatic została założona przez Hugo Chaveza, żeby oszukiwać w wyborach;
b) Prezes Smartmatic to bliski współpracownik George’a Sorosa;
c) Smartmatic jest właścicielem spółki Dominion, która jest radykalną lewicową organizacją powiązaną z Antifą;
d) Maszyny Smartmatic przestają liczyć głosy, kiedy nie podoba im się potencjalny wynik wyborów;
e) Wszystkie powyższe.

Rosja płaci i wymaga. Co robi prawica za pieniądze Putina

Czytelnicy śledzący poczynania Giulianiego w ostatnich latach bez wahania – i słusznie – wybiorą ostatnią odpowiedź. Wszystkie te twierdzenia – wszystkie nieprawdziwe – padły z ust Giulianiego na antenie telewizji Fox News, co prezenterzy stacji ochoczo podchwycili. To kolejna cegiełka dorzucona przez ludzi Trumpa do „wielkiego kłamstwa”, czyli propagowanej przez Trumpa i część republikanów teorii spiskowej, jakoby wybory z 2020 roku zostały sfałszowane i Trumpowi skradzione.

Amerykanie przywykli do groteski. Ich politycy od lat wprowadzają do głównego nurtu debaty publicznej dziwaczne i niebezpieczne teorie spłodzone w czeluściach internetu, licząc na skonsolidowanie radykalnej bazy wyborców wierzących w rozmaite spiski. Tym razem jednak ktoś postanowił zareagować.

W lutym 2021 roku firma Smartmatic pozwała Fox Corporation, Fox News Network oraz jej prezenterów Lou Dobbsa, Marię Bartiromo i Jeanine Pirro o 2,7 miliarda dolarów. Pozwano także Rudy’ego Giulianiego i Sidney Powell, którzy rozpowszechniali na antenie Fox bezpodstawne twierdzenia o oszustwach wyborczych.

A mogli zabić. Nowe fakty o szturmie na Kapitol

„Ziemia jest okrągła. Dwa plus dwa równa się cztery. Joe Biden i Kamala Harris wygrali wybory w 2020 roku. Wybory nie zostały skradzione, sfałszowane ani ustawione. To są fakty, możliwe do udowodnienia i niepodważalne” – czytamy w pozwie.

W kolejnych miesiącach pozwy przeciwko Fox złożyła Dominion Voting Systems, firma konkurencyjna wobec Smartmatic (a nie jej podległa, jak twierdził Giuliani), która również została wciągnięta w wyborczą teorię spiskową.

Dobbs i Pirro gościli w swoich programach „ekspertów”, twierdzących, że „rządowy superprogram komputerowy zmieniał głosy z Trumpa na Bidena” lub że za sprawą usterek technicznych w oprogramowaniu Dominion nie policzono tysięcy głosów.

Prawniczka Trumpa Sidney Powell oznajmiła, że pewien wojskowy z Wenezueli poinformował ją, że maszyny Dominion drukują kwit potwierdzający oddanie głosu na danego kandydata, lecz potem w tajemniczy sposób zmieniają głos wyborcy. (Wydruk z potwierdzeniem oddanego głosu jest ponownie skanowany i wrzucany do urny).

Pirro z kolei zastanawiała się, dlaczego w takich stanach jak Pensylwania, Michigan i Wisconsin liczba głosów zmieniła się w ciągu nocy wyborczej na niekorzyść Trumpa, sugerując, że z maszynami do głosowania jest coś nie tak. W rzeczywistości utrata przewagi Trumpa miała prozaiczny powód – wyborcy głosujący w późniejszych porach to zazwyczaj wyborcy demokratów, ich głosy spływały w dużych ilościach przez całą noc.

Dominion twierdzi, że w wyniku kłamstw rozpowszechnianych przez Fox jej pracownicy zaczęli otrzymywać pogróżki. Firma musiała wydać setki tysięcy dolarów na ochronę, a kolejne setki milionów straciła w wyniku utraty klientów. Poza szkodą dla firmy, twierdzi Dominion, działania telewizji Fox zwyczajnie niszczą demokrację, podważając wiarygodność wyborów.

Dominion celuje prosto w wierzchołek imperium medialnego rodziny Murdochów, właścicieli Fox Corp. Zamierza wykazać, że rozpowszechnianie teorii spiskowych o fałszerstwie wyborczym działo się z błogosławieństwem zarządu Foxa i miało za zadanie zwabić z powrotem widzów odpływających do bardziej radykalnych prawicowych mediów. Wykazanie, że Fox rozsiewał kłamstwa z pełną świadomością, jest tu kluczowe.

Republikanie ją wykopali, bo zamiast lojalności wobec Trumpa wybrała fakty i konstytucję

Ów standard, któremu muszą sprostać Smartmatic i Dominion, to wynik precedensu z połowy ubiegłego wieku – historycznego dla wolności słowa wyroku w sprawie New York Times vs Sullivan

W marcu 1960 roku „New York Times” zamieścił ogłoszenie organizacji zrzeszającej zwolenników Martina Luthera Kinga, krytykujące działania policji w mieście Montgomery w Alabamie. Publikacja zarzucająca funkcjonariuszom złe traktowanie protestujących w obronie praw obywatelskich zawierała kilka nieścisłości, takich jak to, ile razy King był aresztowany lub jaką piosenkę śpiewano na protestach. Na tej podstawie komisarz policji w Montgomery L.B. Sullivan pozwał gazetę o zniesławienie.

Kiedy dwa sądy niższej instancji orzekły na korzyść Sullivana, „Times” odwołał się do Sądu Najwyższego. W 1964 roku sąd wydał jednogłośną decyzję, w której uznał, że poprzednie wyroki naruszają pierwszą poprawkę do konstytucji gwarantującą swobodę wypowiedzi. Nieskrępowane wyrażanie krytycznych opinii na temat instytucji publicznych to cenny amerykański przywilej, który podlega konstytucyjnej ochronie.

Macie dość polityki? O to chodziło

czytaj także

Według sądu ów przywilej wymagał rozluźnienia tradycyjnych przepisów o zniesławieniu. Błędne stwierdzenia są nieuniknione w wolnej debacie publicznej i muszą być chronione, aby debata ta mogła być prowadzona swobodnie. Mimo nieprawdziwości niektórych stwierdzeń artykuł w „New York Timesie”, jako wyraz żalu i protestu w jednej z głównych kwestii publicznych, podlegał ochronie pierwszej poprawki.

Jednocześnie w decyzji przyjęto standard actual malice, czyli działania w złej wierze. Chcąc wygrać proces o zniesławienie, urzędnik publiczny musi udowodnić, że strona pozwana wygłaszała nieprawdziwe stwierdzenia z pełną świadomością tego, że są one kłamstwem, lub rażąco zlekceważyła wątpliwości co do ich prawdziwości. Zwyczajne, „ludzkie” błędy nie mogą zaś być pretekstem do ścigania dziennikarzy.

Miało to zapobiegać sytuacjom, w których urzędnicy pod pretekstem korygowania nieścisłości na swój temat blokowaliby nieprzychylne im publikacje. W kolejnych latach Sąd Najwyższy rozszerzył standard konieczności udowodnienia złej wiary na wszystkie osoby publiczne. Decyzje te sprawiły, że wygranie przez osobę publiczną procesu o zniesławienie w Stanach Zjednoczonych jest dzisiaj niezwykle trudne.

Jedną z głośniejszych spraw opartych na precedensie z 1964 roku była sprawa Westmoreland vs CBS. Generał William Westmoreland dowodził wojskiem amerykańskim w Wietnamie w czasie Ofensywy Tet – niespodziewanego ataku armii Demokratycznej Republiki Wietnamu i Wietkongu na pozycje Amerykanów. Ofensywa Tet zadała Amerykanom ciężkie straty i przyczyniła się do wzrostu przekonania, że USA nie doceniły siły i determinacji przeciwnika oraz że – wbrew zapewnieniom Westmorelanda i administracji Johnsona – końca wojny nie było widać.

W 1982 roku stacja CBS wyemitowała film dokumentalny twierdzący, że Westmoreland manipulował danymi przekazywanymi administracji prezydenta, tworząc wrażenie, że amerykańska armia czyni duże postępy w Wietnamie. Generał utrzymywał, że polityka nie miała wpływu na jego raporty i pozwał CBS. Stacja w swej obronie powołała się na precedens z 1964 roku – to Westmoreland, jako osoba publiczna, musiał udowodnić, że CBS świadomie i w złej wierze opublikowała kłamliwe treści na jego temat.

Westmoreland zarzucił twórcom filmu zadawanie tendencyjnych pytań i stronniczy montaż, lecz nie zdołał tego przekonująco udowodnić. Głównym pytaniem procesu stało się to, czy zarzuty wobec generała były prawdziwe i czy CBS miała prawo wierzyć wysokim rangą wojskowym, którzy przedstawili te zarzuty w rozmowach z dziennikarzami stacji. Na sali sądowej dwóch wojskowych zeznało, że Westmoreland, informowany o rosnącej sile przeciwnika, odmówił przekazania tych danych do Waszyngtonu, chcąc oszczędzić prezydentowi Johnsonowi politycznego blamażu.

Alex Jones to Ameryka zaglądająca do lustra

Adwokat Westmorelanda miał nadzieję na prosty werdykt ławy przysięgłych, przyznający rację Westmorelandowi lub CBS; w ten sposób, nawet w przypadku przegranej, generał mógłby ogłosić, że zdaniem ławy przysięgłych film CBS był kłamliwy, ale zgodnie ze ścisłym standardem actual malice ławnicy nie byli w stanie stwierdzić, że CBS działała w złej wierze.

Sędzia poinformował jednak adwokata, że zamierza poprosić ławę przysięgłych o wydanie oddzielnych werdyktów w sprawie prawdziwości twierdzeń w filmie oraz w sprawie działania CBS w złej wierze. Zaniepokojony tym obrońca Westmorelanda stwierdził, że jeżeli jego klient „przegra w sprawie prawdy, może go to zabić”, i zaczął dążyć do ugody. W jej ramach CBS wydała oświadczenie, że nigdy nie zamierzała sugerować, jakoby Westmoreland nie był patriotą, a Westmoreland z kolei zadeklarował, że szanuje prawo dziennikarzy do badania złożonych kwestii Wietnamu i przedstawiania perspektyw sprzecznych z jego własnymi.

Sprawa ta stanowiła praktyczną demonstrację faktu, że każda osoba publiczna ubiegająca się o odszkodowanie za zniesławienie musi przestrzegać rygorystycznych standardów określonych w precedensie Sullivan vs „NYT” i mieć mocne dowody na złą wiarę medium, które oskarża o publikowanie nieprawdy.

Ikonowicz: Chcą mnie wykończyć

Na precedens powoływano się również w kolejnych latach w sprawach General Motors przeciwko NBC i Philip Morris przeciwko ABC. Obydwie zakończono ugodą. Dopiero niedawno Sąd Najwyższy zaczął ponownie pochylać się nad precedensem z 1964 roku.

W 2019 roku w opinii dotyczącej pozwu Kathrine McKee przeciwko Billowi Cosby’emu sędzia Clarence Thomas zakwestionował konstytucyjność wymogu actual malice, opowiadając się za odwróceniem wyroku w sprawie „New York Times” vs Sullivan. Zdaniem Thomasa wymóg ten nie ma podstaw w konstytucji, a ustanowienie praw dotyczących zniesławienia powinno być pozostawione pojedynczym stanom.

Dwa lata później dołączył do Thomasa sędzia Neil Gorsuch, twierdząc, że stare prawo może nie pasować już do nowych czasów. Według Gorsucha standard z 1964 roku miał za zadanie tolerować pojedyncze przypadki publikowania błędnych informacji dla ochrony wolności prasy w czasach, gdy gazety, stacje telewizyjne i radiowe dysponowały środkami na weryfikację faktów i zasadniczo rzetelnie podchodziły do swojej pracy. W dobie internetu, pisze w swej opinii Gorsuch, kiedy każdy może publikować, co mu się żywnie podoba, dezinformacja stała się dla wielu zarówno źródłem dochodu, jak i powszechną strategią prawną. Dlatego też należy zastanowić się nad aktualnością starego precedensu.

Bill Cosby i Śpiące Królewny

W dyskusji na ten temat nie mogło zabraknąć wyjątkowo wrażliwego na krytykę Donalda Trumpa, który podczas kampanii w 2016 roku pomstował na publikacje „Washington Post” i „New York Timesa”, wygrażając w swoim stylu, że po swojej wygranej zmieni prawo dotyczące zniesławienia, a ludzie piszący o nim niemiłe rzeczy będą „pozwani tak, jak nigdy jeszcze nie byli pozwani”. Dzięki tym wypowiedziom Trumpa reforma przepisów o zniesławieniu zagnieździła się w prawicowej wyobraźni jako potencjalny środek dyscyplinowania lewicowych mediów.

Ironia polega na tym, że odejście od standardu actual malice uderzyłoby głównie w media alt-rightowe. Szeroka ochrona pierwszej poprawki i standard actual malice umożliwiły stworzenie im alternatywnego świata dezinformacji – stamtąd pochodzą rewelacje QAnona, teorie o kenijskim pochodzeniu Baracka Obamy, morderczych zapędach Clintonów i fałszerstwach wyborczych. Konserwatywne media przyzwyczaiły się, że mogą głosić absurdy bez konsekwencji prawnych, a pod parasolem tej ochrony zbudowały oddaną publiczność. Wierzą im dziesiątki milionów Amerykanów. Niezależnie od tego, jak bardzo jest to irytujące, media te mają do tego konstytucyjne prawo.

Szach-mat, lewaki! Radykalna prawica ma własny internet

Na to prawo powołuje się Fox, argumentując, że wypowiedzi na temat fałszujących głosy maszyn Dominion były częścią swobodnego relacjonowania amerykańskiego procesu wyborczego. I to firma Dominion musi teraz udowodnić, że ludzie w Foxie wiedzieli, że to, co gospodarze programów i goście mówili o jej maszynach, było kłamstwem.

Na ugodę się nie zanosi; obie strony szykują się do procesu. Przesłuchani zostali już między innymi gwiazdorzy Fox: Tucker Carlson i Sean Hannity. Zespoły prawne przekopują się przez tysiące dokumentów, maili i SMS-ów, gromadząc materiał dowodowy. Termin pierwszej rozprawy został wyznaczony na kwiecień przyszłego roku.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Magdalena Bazylewicz
Magdalena Bazylewicz
Filolożka angielska
Magdalena Bazylewicz – filolożka angielska, obecnie doktorantka literaturoznawstwa na uniwersytecie SWPS zgłębia amerykańską powieść zaangażowaną społecznie. Baczna obserwatorka amerykańskiej rzeczywistości.
Zamknij