Świat

Alex Jones to Ameryka zaglądająca do lustra

Są trzy grzechy główne, które – poza byciem megawkurwiającym klaunem – trudno jest wybaczyć legendzie amerykańskiej alt-prawicy.

Obejrzenie ponad dwugodzinnego filmu dokumentalnego o królu amerykańskiej prowokacji, Alexie Jonesie, Alex’s War, nie jest zadaniem ani łatwym, ani przyjemnym (chyba że lubisz, jak ktoś ciągle krzyczy).

Dużo ludzi lubi jak ktoś krzyczy; ostatecznie na tym nasz dzisiejszy bohater zbudował swoją karierę, mimo że wyznał w wywiadzie, że sam musiał pięć razy „wyjść” z seansu, nie doprecyzowując, czy wychodził z pokoju, czy z sali kinowej. Widać każdy ma limit wrzasku, zwłaszcza, jeśli ten jazgot nie dobywa się z twojego własnego wnętrza.

Film odważnej reżyserki Alex Lee Moyer, która wcześniej nakręciła TFW NO GF (This Feeling When No Girlfriend o współczesnym celibacie wśród młodych internautów), sprawnie kataloguje wszystkie ważniejsze wybryki Jonesa, ale nie jest dla niego niełaskawy, mimo że zaczyna się – i kończy – od scen i pytań związanych z rolą Jonesa i stworzonego przez niego programu InfoWar w ataku na Kapitol 6 stycznia 2021 roku, gdy Trump zaparł się i powiedział, że nie odda prezydentury świeżo wybranemu demokracie Joe Bidenowi. Sprowokowana przez Trumpa horda ruszyła wtedy na Kapitol. Jones był w pierwszym rzędzie poparcia dla szturmu, rzekomo poproszony o to przez samego Trumpa.

Kilka słów prawdy o hordach Trumpa

Jones najwyraźniej ściśle współpracował z reżyserką, licząc na to, że materiał – który w 90 proc. składa się z jego własnych wypowiedzi – jakoś go w oczach Amerykanów wytłumaczy, i chyba tego, póki co, nie żałuje.

Jones potrzebuje obrońców; w sobotę, 5 sierpnia, sąd nakazał mu zapłacenie kary w wysokości 49 milionów dolarów za szerzenie dezinformacji. Ja również nie żałuję; sporo się dowiedziałam, np. dlaczego lewicowy odpowiednik Jonesa, dziennikarz i aktywista Glenn Greenwald (który dał nam Edwarda Snowdena), bierze go w obronę.

Puder na testosteron

Są trzy grzechy główne, które – poza byciem megawkurwiającym klaunem – trudno jest Jonesowi wybaczyć.

Pierwszy to szerzenie teorii konspiracyjnej, że strzelanina w podstawówce w Sandy Hook w 2012 roku była… operacją rządową. Przez te brednie rodzice zastrzelonych dzieci, których Jones nazywał podstawionymi aktorami, byli prześladowani potem przez fanów portalu dezinformacyjnego InfoWars.

Drugi grzech, z którego ten film za bardzo Jonesa nie rozlicza, to miliony, jakie zrobił na swoim „autentycznym gniewie i niewinnej głupocie”, jak lubi mówić o sobie w roku 2022, kiedy poczuł ogień pod dupą. Jones niedawno zadeklarował bankructwo, ale nikt nie wie tak naprawdę, ile ma pieniędzy. W 2014 roku wyceniono jego przychody na 20 milionów dolarów rocznie. Natomiast wiadomo, że oprócz teorii spiskowych i wrzasku kanał Jonesa (obecnie już pod rządami nowego króla, a raczej delfina, Owena Shroyera) sprzedawał w różnych okresach działalności takie rewelacje, jak Puder Alfa na testosteron i męską witalność.

W końcu grzech trzeci to ten, z którego obecnie rozlicza Jonesa Departament Sprawiedliwości. 6 stycznia 2021 Jones był jedną z osób, które prowadziły tłum na Kapitol.

Jones bez żadnych konkretnych dowodów nie tylko dołączył do republikańskiego kłamstwa, że Trump wygrał z Bidenem w 2021 roku, ale odegrał znaczącą rolę w mobilizowaniu tysięcy radykałów do pojawienia się tego dnia w stolicy USA.

Ale też, co film zdecydowanie podkreśla – gdy Jones zorientował się, że tłum zaczyna się już wspinać na ściany Kapitolu, odegrał rolę pacyfisty i powtarzał, że przemoc nie wchodzi w grę.

To dla niego coś nowego. Kiedy słyszysz np. jak Jones wydziera się w wywiadzie z 2013 roku na Piersa Morgana w CNN i tocząc pianę z pyska obiecuje krwawą zemstę, jak tylko ktoś spróbuje zabrać mu prawo do broni, to trzęsawka Hitlera wysiada.

Od uczniaka do oszołoma w obcisłej koszulce

W każdym razie stan na rok 2022 jest taki, że siewca konspiracji Jones przyznaje, że zrozumiał, że strzelanina w Sandy Hook była jednak prawdziwą tragedią z prawdziwym sprawcą i prawdziwą rozpaczą rodziców, a także, że wybory w 2021 nie zostały „ukradzione”, lecz legalnie wygrane przez demokratów.

Więcej – Jones bije się w piersi, już rozumie, że „pokojowy marsz” na Kapitol z 6 stycznia to był jednak głupi pomysł. Wierzymy mu? Czy Alex Jones sam sobie wierzy?

Szaman, owszem, był zabawny, ale szturm na Kapitol to nie groteska

Urodzony pod Dallas Jones spędził większość swojego życia w Teksasie, gdzie jako nastolatek gładko przeszedł od komiksów przez dzieła Juliusza Cezara (jak twierdzi) do takiej, wciąż nieznanej w Polsce szerzej perełki politycznej herezji, jaką jest None Dare Call It Conspiracy Gary’ego Allena.

To biblia radykalnej prawicy, którą w latach 50. XX wieku oficjalnie w imieniu konserwatystów odrzucił William Buckley Junior, a która powróciła do amerykańskiej polityki pod postacią Tea Party w latach 2008-2010.

[Smaczek dla maniaków: Dzieciak Allena, Mike Allen, to dziennikarz, który stworzył Playbook dla magazynu politycznego POLITICO, a potem odegrał kluczową rolę w założeniu Axios. Obie firmy medialne stanowią centrum medialnego establishmentu Waszyngtonu.]

Wracając do rzekomych lektur, które ukształtowały Jonesa, po drodze był jeszcze Nietzsche i Zbigniew Brzeziński. Podejrzewam, że Jones wyliczył tych dwoje na jednym oddechu, nie tylko dlatego, że nie rozumie kolosalnej różnicy w skali i epoce, ale dlatego, że oba nazwiska są obcobrzmiące i w związku z tym pewnie cool.

Ciekawe jest zobaczyć rozłożoną w czasie ewolucję Jonesa od marynarki, grzecznego przedziałka i żony numer jeden do obcisłej koszulki i żony numer dwa.

InfoWars zadebiutowało już w 1997 roku. W roku 1999 program stał się tak popularny w radio, że Jones twierdzi, że gdyby wtedy wiedział, że trafia do dziesiątków milionów ludzi i miałby tę wiedzę, którą miał np. w roku 2016, w ogóle nie byłoby już na świecie globalistów. Bo przygoda Jonesa z rzeczywistością to kontynuacja opowieści o New World Order i międzynarodowym rządzie bankierów.

Oto top teorii spiskowych, w które wierzą Polacy

Jones zaczął jako krytyk Busha i ogólnie ktoś, kto mówi, że „rząd kłamie”. Jak my wszyscy. I jakkolwiek by tego nie rozumieć, Jones został zradykalizowany przez ataki na World Trade Center z 11 września.

Według InfoWars ataki były operacją rządową (bzdura), bo Osama bin Laden był przecież człowiekiem USA do wojny z sowiecką Rosją w Afganistanie (prawda), a atak na bogu winny ducha Irak jest imperialną zbrodnią wojenną (prawda). Czyli typowa konspiracja. Pomieszanie z poplątaniem, kombinacja prawdziwych informacji, propagandy i politycznego folkloru, z wielkimi emocjami (bo Jones co chwilę prawie wybucha płaczem) i nawet nie najgorszą historyczną intuicją.

Po 11 września i w momencie wielkiego „patriotycznego” wysiłku lat wojennych Alex Jones zostaje ze swoimi teoriami zepchnięty do kulturowej niszy. Ze 100 radiostacji zostaje mu ze 40, które go nadal chcą.

Szatan z Doliny Krzemowej

Z krytyki Busha krzykacz Jones miękko przechodzi w krytykę następnego prezydenta, Baracka Obamy. I to jest moment, kiedy odnajduje go populistyczna ludowa prawica.

Jones nie próżnuje, przechodzi płynnie w wojnę przeciw Hilary Clinton. I przegrywa, bo odlatuje już zupełnie i krytykuje Hilary za to, że „śmierdzi siarką” i przewodzi siatce pedofilów z kwaterą główną w pizzerii w Waszyngtonie (zamiast krytykować Clintonów np. za to, za co skrytykowani być powinni – za ekonomiczną zdradę partii demokratycznej).

Rażące są u Jonesa logiczne i historyczne niekonsekwencje, które żerują na słabości naszych czasów, kiedy nikt z nas nie jest w stanie przebić się przez pełne spektrum dostępnych informacji i wyłuskać z nich jednoznaczne prawdy.

I tak w późnych latach 90. największym złem dla Jonesa były ONZ i Europa, która miała próbować kontrolować Stany Zjednoczone. Dziś oczywiście jest to komunizm chiński. Czasami szatan dla Jonesa jest europejskim globalistą, a Ameryka niewinnym klejnotem cnoty, a czasami szatan ów mieszka na Zachodnim Wybrzeżu, gdzieś między Los Angeles a Doliną Krzemową (to cytat niemal dosłowny).

Alex Jones podczas protestów w Dallas w 2016 roku. Fot. Sean P. Anderson

Odys powraca do Austin – postrzelać

Konspiracja i nawoływanie do nienawiści poskutkowały w końcu zbanowaniem Alexa Jonesa i usunięciem jego programów przez Facebook, Apple, YouTube i Spotify, a także każdą inną liczącą się platformę na świecie.

Nowe motywy w życiu zrzuconego z piedestału Jonesa to Jezus i wybaczenie. Religia i religijne przesądy odgrywają dużą rolę w jego dziwnym, pełnym sprzeczności, ale jednak nie tak wcale nietypowym wśród Amerykanów światopoglądzie.

Wspominając dzieciństwo w Dallas, Jones mówi o ewangelickich pastorach, ich wielkich chatach, ich prostytutkach i ich kokainie, ale dopiero „canceling Christmas”, czyli rzekoma próba odwołania świąt Bożego Narodzenia z powodu koronawirusa, to dla niego prawdziwa obraza boska.

W medialną walkę z pandemią COVID-19 InfoWars zaangażowały się na całego – nie zapominajmy, że masowe szczepienia to, zdaniem Jonesa i jego nauczycieli, znane metody kontroli populacji.

Religijna odnowa nie przeszkadza Jonesowi łgać na czym świat stoi, np. że nie ma żadnych wiadomości tekstowych z marszu na Kapitol, które mógłby pokazać śledczym. Problem polegał na tym, że po publicznym zaprzeczeniu okazało się, że jego prawnik przypadkowo przekazał dwa lata wiadomości tekstowych z telefonu Jonesa, które oczywiście zawierały informacje, o które proszono.

Super zabawnym motywem jest nagranie rozmowy Jonesa z kolegą po fachu i innym wielkim skandalistą Ameryki, Joe Roganem, który tłumaczy naszemu Alexowi, że jeśli nie ma dowodów, że 11 września był operacją rządową, to powtarzanie tego jest nieodpowiedzialne… Przyganiał kocioł garnkowi.

Neil Young ucieka ze Spotify? Wszystko przez koronasceptyka

Film kończy się tak zwaną sceną idylliczną, gdy strudzony Odys powraca do Itaki, w tym wypadku do Austin.

Widzimy zieleń, drzewa, a Alex Jones tłumaczy nam, że najważniejszy jest spokój i uświadomienie sobie, że jest się częścią nieskończoności.

A potem podnosi gnata i zaczyna w tę wieczność strzelać – bum, bum. I nie, to nie jest metafora; to amerykański weekend z synem. Kiedy strzelasz w niebo, to tak jakbyś się modlił.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij