Historia, Świat

Czego uczy nas historia polskiej Żydówki i lesbijki, która skończyła w Auschwitz

Fot. Wikimedia Commons CC0

Historia Evy Kotchever, polskiej Żydówki, która prowadziła otwarcie lesbijski klub w Nowym Jorku, pokazuje, czym grozi podsycanie nienawiści do mniejszości. Pisarka za oceanem cieszyła się wolnością tak słowa, jak i kochania, niezależnie od płci. Dlaczego w czasach, gdy wielu Żydom udało się ocalić życie i uciec z okupowanej Europy, ona musiała odbyć podróż w przeciwnym kierunku i zginąć w Auschwitz?

Przybytek prowadzony przez Evę istniał zaledwie rok, lecz był ważnym punktem na imprezowej mapie Nowego Jorku w latach dwudziestych. Przychodziły do niego nie tylko lesbijki, ale także heteroseksualne kobiety, które chciały się zabawić w pojedynkę albo z przyjaciółkami – do większości lokali w Nowym Jorku wolno im było wówczas wejść tylko w towarzystwie mężczyzny. Tymczasem Eve’s Hangout, znany także jako Eve Addams’ Tearoom, był otwarty dla wszystkich. Również dla mężczyzn, choć tabliczka na wejściu informowała, że „mogą przyjść, aczkolwiek są niemile widziani”.

Żydówka i lesbijka. I Tetris

Według biografów Kotchever był to żart. Miała ona wielu męskich przyjaciół, zwłaszcza w kręgach literackich, i oni również pojawiali się w herbaciarni. Bo wbrew podejrzeniom policji, że w lokalu musi dochodzić do jakichś nieprzyzwoitości, był to faktycznie przybytek serwujący herbatę (inaczej niż wiele „herbaciarni” w czasach prohibicji nie oferował alkoholu spod lady), a odbywały się tam przede wszystkim dyskusje literackie i zamknięte spotkania lesbijek, które mogły we własnym kręgu porozmawiać o swoich doświadczeniach.

Chawa staje się Evą

Niewiele wiadomo o przyczynach, dla których Eva, urodzona w 1891 roku w Mławie pod nazwiskiem Chawa Złoczower, wyjechała z Polski. Raczej nie została odrzucona przez bliskich i najprawdopodobniej emigrowała z rodziną. Na zdjęciu wykonanym w 1925 roku – cztery lata po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych – Kotchever pozuje z siostrą i bratem, ubrana w męski strój. Rok później, gdy zostanie aresztowana, kaucję za nią będzie chciał wpłacić również mieszkający w USA wuj.

 

Zanim Eva osiedliła się na Manhattanie i założyła tam lokal, przez kilka lat podróżowała po USA. Nie dziwi, że odnalazła się akurat w Nowym Jorku, gdzie ani jej orientacja, ani lewicowe poglądy nie szokowały. Wystarczy spojrzeć na bywalczynie herbaciarni, które z czasem stały się jej przyjaciółkami. Dwa najbardziej znane nazwiska to Emma Goldman i Margaret Higgins Sanger. Ta pierwsza, urodzona na Litwie Żydówka, na łamach prasy broniła praw pracowniczych, a prywatnie była orędowniczką wolnych i otwartych związków. Druga stworzyła feministyczne czasopismo „The Women Rebel” i założyła organizację na rzecz świadomego macierzyństwa, American Birth Control League – działającą dziś pod nazwą Planned Parenthood.

Ta kobieca klika spędzała sen z powiek ówczesnym obrońcom moralności. Eva wydawała im się szczególnie niebezpieczna, bo prowadziła ogólnodostępny, otwarcie lesbijski lokal. „Panie wybierają tam towarzystwo pań. To nie jest zdrowe dla dorastających dziewcząt ani komfortowe dla prawdziwych mężczyzn” – pisał w 1926 roku Bobby Edwards, znany z bigoterii publicysta gazety „Greenwich Village Quill”.

Podobnie jak dzisiaj, styl życia nowojorskich skandalistek niby oburzał, ale też budził ciekawość. Barbara Khan, badaczka życia Kotchever i autorka trzech inspirowanych nim sztuk teatralnych, znalazła informację o wycieczkach autobusowych trasami „bohemy i zboczeńców”. Jednym z przystanków było Eve’s Hangout.

Niesmak budził nawet sam pseudonim Kotchever, która w USA używała popularnego do dziś amerykańskiego nazwiska Adams (czasami podpisywała się jako „Addams”). Moraliści doszukiwali się w tym próby połączenia Ewy z Adamem w bluźnierczą damsko-męską hybrydę i wprost zarzucali gospodyni herbaciarni drwinę z Biblii.

Policjantka na przynętę

Jako że nie przyłapano Evy na handlu alkoholem, co w czasach prohibicji skutkowało zamknięciem lokalu, nowojorska policja zdecydowała się zaatakować z innej strony. W Eve’s Hangout zaczęła się pojawiać atrakcyjna Margaret Leonard – jak się później okazało, tajniaczka w przebraniu. Oczarowana Eva zaprosiła ją do teatru.

LGBT to ludzie. To nasi przyjaciele, współpracowniczki, sąsiedzi, współobywatelki

Kobiety spędziły razem wieczór. Następnego dnia Margaret złożyła w miejskiej komendzie oficjalną skargę na zachowanie Kotchever, która miała zaprosić ją na tańce i „przyciskać zbyt blisko do siebie”, potem obmacywać ją w taksówce, a wreszcie zmuszać do seksu we własnym mieszkaniu. Jako dowód Leonard przedstawiła kopię Miłości lesbijskiej, zbioru opowiadań, które Eva wydała własnym kosztem i kolportowała wśród przyjaciół oraz bywalczyń swojego lokalu. Kilka egzemplarzy zachowało się do dziś, ale wszystkie są w prywatnych rękach. Jedyny, który był publicznie dostępny w bibliotece Yale, zaginął lub został skradziony kilka lat temu.

Tego samego dnia Eva trafiła do aresztu. Została oskarżona o nieprzyzwoite zachowanie i skazana na sześć miesięcy więzienia. Wspomniany już wuj chciał wpłacić wymagane tysiąc dolarów kaucji, ale władze Nowego Jorku się na to nie zgodziły. Szukały natomiast kolejnych haków na Kotchever. Pomocny okazał się jej sąsiad Jay Fitzpatrick, który doniósł, że sprowadzała do swojego mieszkania kobiety na seks. „Osobiście znam wiele przyzwoitych dziewcząt zdemoralizowanych przez tę kobietę” – napisał w liście.

Tak Kotchever trafiła do więzienia, gdzie spotkała skazaną z tego samego paragrafu Mae West. Słynna aktorka została oskarżona o przedstawianie obscenicznych treści we własnej sztuce wystawianej na Broadwayu, zatytułowanej Sex. Gwiazda miała jednak do odsiedzenia tylko dziesięć dni, które spędziła, jedząc kolacje w towarzystwie podrywających ją strażników.

Evie tymczasem groziła deportacja. Ta różnica w podejściu do dwóch osób ukaranych za to samo wynikała, według Kahn, już nie tylko z homofobii. Nikogo nie obchodził los lesbijki, a w dodatku Żydówki i imigrantki. W efekcie w 1929 roku Kotchever znalazła się w Gdańsku. Jej wniosek o przyznanie amerykańskiego obywatelstwa został odrzucony mimo płomiennej argumentacji Evy: „Kocham ten kraj całym sercem i duszą […] Deportacja zrujnuje mi życie”. Dokładnie tak się stało.

Eva w apokryfach

O życiu Kotchever po deportacji krąży wiele legend. Ci, dla których jest ikoną LGBT, chcieliby widzieć w niej osobę o niezłomnej woli. Stąd opowieści o jej udziale w wojnie domowej w Hiszpanii po stronie przeciwników generała Franco. Według Kahn nie ma na to żadnych dowodów. Natomiast niektórzy bliscy Evy twierdzili, że w rzeczywistości nie została deportowana, ale opuściła USA z własnej woli, żeby w Europie walczyć z faszyzmem.

Powstańcy walczyli z faszyzmem

czytaj także

W 1929 roku znalazła się w Gdańsku. Utrzymywała się z pieniędzy, które w Nowym Jorku zbierał dla niej Ben Reitman – anarchista i kochanek Emmy Goldman, z zawodu lekarz, założyciel kliniki dla bezdomnych i prostytutek. Eva nie zagrzała miejsca w Gdańsku, gdzie niepokoił ją coraz mocniej odczuwalny antysemityzm.

Na początku lat trzydziestych zaoszczędziła wystarczająco dużo, żeby wyjechać do Paryża. Wbrew plotkom nie odtworzyła tam słynnej herbaciarni. Prowadziła Le Boudoir de l’amour, stragan z zakazanymi w USA książkami, które w Europie ukazywały się po angielsku i były hitem wśród amerykańskich turystów. Chodziło między innymi o Zwrotnik Raka Henry’ego Millera, który mieszkał wówczas w Paryżu i zaprzyjaźnił się z Kotchever. Jego powieść, ze względu na „obsceniczność”, w Stanach Zjednoczonych ukazała się dopiero w latach sześćdziesiątych.

Kramik Evy przyciągnął jeszcze większe zainteresowanie, kiedy w 1931 roku o nim i jego właścicielce napisał paryski tabloid „Brevities”: „Wielki Kryzys uderzył w lesbijki […] Eve Adams, niegdyś królowa trzeciej płci (tak nazywano wówczas homoseksualistów – przyp. aut.), uciekła do Paryża, gdzie jej Le Boudoir de l’amour w dzielnicy Montmartre przyciąga lesbijskie syreny o giętkich językach”.

Punkowe lesbijki z Brixton, o których prawdopodobnie nigdy nie słyszeliście

Życie we Francji było dla Kotchever nieustającą walką o przetrwanie, a mimo to adoptowała chorą 28-letnią Niemkę i utrzymywała ją z własnych pieniędzy. Niewiele wiadomo o przyczynach tej decyzji. W tamtych czasach osoby homoseksualne często adoptowały swoich młodszych partnerów lub partnerki, żeby móc zapewnić im ubezpieczenie zdrowotne lub finansowe bezpieczeństwo po własnej śmierci. Tylko że Eva była wówczas w związku z Hellą – zbiegłą z nazistowskich Niemiec piosenkarką. Prawdopodobnie adopcja miała uchronić ją przed kolejną deportacją, której słusznie się obawiała po wybuchu drugiej wojny światowej.

Na początku lat czterdziestych znajomi Evy z Paryża w pośpiechu pakowali się i wracali do USA. Ona sama błagała przyjaciół z Nowego Jorku o pomoc w organizacji takiej podróży, ale bez skutku – mimo starań, m.in. Reitmana, kryminalna przeszłość i deportacja Evy praktycznie uniemożliwiały jej powrót. Tym bardziej że chciała zabrać również Hellę i przybraną córkę.

Ostatecznie kobiety przeniosły się do Nicei, gdzie prawdopodobnie angażowały się w akcje miejscowego ruchu oporu. Jednak w 1943 roku Lazurowe Wybrzeże opanowali naziści. Eva i Hella zostały aresztowane i trafiły do obozu internowania w Drancy pod Paryżem. Po dziewięciu miesiącach ośmiuset pięćdziesięciu przebywających tam Żydów zostało przetransportowanych do Auschwitz. 52-letnia Kotchever i jej partnerka zostały zamordowane w komorze gazowej 17 lub 20 grudnia 1943 roku.

Stara dobra homofobia

W historii Evy Kotchever uderza to, że homofobia w ogóle się nie zmienia. Jej główna składowa to święte oburzenie („Jak oni tak mogą?”), którego rewersem jest zazdrość, że ktoś ma czelność żyć po swojemu, kiedy cała reszta zaciska zęby i dostosowuje się do norm społecznych. Z tym łączy się chorobliwa fascynacja seksem osób homoseksualnych („Jak oni to robią?”) podszyta strachem przed „zaraźliwym” charakterem ich orientacji. Ten koktajl emocji i uprzedzeń skutecznie uniemożliwia im zobaczenie w osobach LGBT ludzi.

Policjanci z Nowego Jorku nijak nie byli w stanie udowodnić demoralizującego wpływu Kotchever na przyzwoite kobiety, dopóki nie posunęli się do prymitywnej prowokacji w stylu „agenta Tomka”. Dziś homofob wprawdzie nie może wsadzić geja czy lesbijki za kraty, ale zamiast tego domaga się delegalizacji Parad Równości. Nigdy na żadnej nie był, jednak ma pewność, że skoro są tam osoby LGBT, na bank musi tam dochodzić do jakichś sprośności.

Dlaczego? Bo problemem jest dla niego właśnie sam fakt, że ktoś nie jest heteroseksualny. Oczywiście, nie powie tego wprost. Usłyszycie coś w stylu: „Nie mam nic przeciwko gejom, ale…”. Tu padnie wzmianka o ideologii LGBT, seksualizacji dzieci albo czymś innym, co akurat wymyślili na poczekaniu księża lub konserwatywni politycy. Zapytajcie jednak homofoba, jakie są założenia ideologii LGBT albo czy jakiś gej lub lesbijka próbowali seksualizować (cokolwiek to oznacza) jego dzieci. Nie będzie umiał odpowiedzieć, ponieważ jemu również nikt nie wyjaśnił, co mają oznaczać te pojęcia.

PiS mówi do mężczyzn: zachowajcie władzę w rodzinie, nie będziemy wam przeszkadzać

Jak dotąd nie słyszałam, żeby jakiś ksiądz, biskup, prezydent Andrzej Duda czy ktokolwiek inny na prawicy rozwinęli któreś z nich. Homofob zresztą tego nie oczekuje, bo dla niego to elementy kodu, jakim posługuje się w komunikacji z innymi homofobami, kiedy ma w rzeczywistości ochotę powiedzieć: „Wszyscy nie lubimy pedałów, ale że dziś nie wypada tak po prostu uważać ich za obrzydliwych i mówić o tym głośno, trzeba do tego dopisać jakąś filozofię”. Na przykład taką, że w lokalu serwującym herbatę demoralizuje się przyzwoite kobiety (bo przecież sama orientacja seksualna właścicielki nam nie przeszkadza). Albo taką, że dwie osoby tej samej płci nie są w stanie dobrze wychować dziecka (bo przecież to nie sam ich związek jest problemem).

Tak samo jest z innymi uprzedzeniami. „Chciwi Żydzi”, „arabscy terroryści” czy „feminazistki” to językowe wytrychy, za którymi kryje się atawistyczna, irracjonalna, pozbawiona wszelkich uzasadnień nienawiść. Ta, która popycha już dzieciaki w podstawówkach do szykanowania swoich rówieśników za „pedalskie” fryzury, a niektórym politykom każe głosić, że inni nie są ludźmi. Ta, która zrujnowała biznes Evy Kotchever, doprowadziła do skazania jej na więzienie i wyrzucenia jej z USA i stała się przyczyną jej śmierci w Auschwitz.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Karolina Wasielewska
Karolina Wasielewska
Autorka książki „Cyfrodziewczyny”
Autorka tech-feministycznego bloga Girls Gone Tech.pl i reportażu o pionierkach polskiej informatyki „Cyfrodziewczyny”, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij