Świat

Syndrom Elizabeth Holmes. Jak głośne oszustwo utrudniło życie kobietom w branży tech

Ruszył proces Elizabeth Holmes, współautorki prawdopodobnie jednego z największych przekrętów w historii Doliny Krzemowej. Jej sprawa odbija się na reputacji start-upów prowadzonych przez kobiety.

„Jesteś dla mnie bryzą na pustyni. Moją wodą. Moim oceanem” − pisała Elizabeth Holmes w 2015 roku do swojego partnera, zarówno w życiu, jak i w biznesie, Ramesha Balwaniego. Obrońcy Holmes, o czym pisze Wired.com, chcą przedstawić ją jako człowieka z krwi i kości, dlatego wśród dowodów w jej sprawie znalazły się wydruki jej prywatnych SMS-ów.

Te miłosne wyznania rzeczywiście nie pasują do obrazu socjopatycznej perfekcjonistki, która idzie po trupach do celu, a taką Holmes znamy z książki Johna Carreyrou Zła krew. Największy skandal w historii start-upów oraz dostępnego na HBO filmu dokumentalnego Alexa Gibneya Wynalazczyni. Dolina Krzemowa w kropli krwi.

Carreyrou wykazał, że produkowany przez Theranosa, medtechową firmę założoną przez Holmes, aparat, który miał błyskawicznie i niezawodnie wykonywać setki badań na zaledwie kilku kroplach krwi pobranej z palca pacjenta, jest w rzeczywistości okrzyczanym bublem. Naukowcy i kontrolerzy rynku medycznego poddali go szeregowi testów i udowodnili, że wyniki przez niego podawane były prawidłowe tylko w 12 proc. przypadków. Holmes i Balwani zostali oskarżeni o oszustwa na szkodę inwestorów, lekarzy i pacjentów i może grozić im nawet do 20 lat więzienia.

Jak prymusi obalili Theranosa

Podwładni informowali Holmes i Balwaniego o wadach produktu, ale w odpowiedzi słyszeli oskarżenia o nielojalność i brak zaangażowania czy wręcz sabotaż. W ostatnich latach działalności w siedzibie start-upu pojawiły się podsłuchy, a kierownictwo firmy wynajęło prawników, by zastraszali pracowników, zmuszając ich do milczenia. Mimo to jeden z inżynierów skontaktował się z Carreyrou, wówczas reporterem śledczym „Wall Street Journal”, i wyjawił mu prawdę o Theranosie.

Kiedy dzięki serii artykułów „WSJ” poznał ją cały świat, wizerunek prezeski Theranosa, dawniej odbieranej jako charyzmatycznej i zdeterminowanej, zaczął przerażać. Dlaczego Elizabeth, wpatrzona w kamerę szeroko otwartymi, niebieskimi oczami, nie mruga? Dlaczego mówi sztucznie obniżonym głosem?

Jej prawnicy chcą skończyć z tym image’em kobiety robota. Stąd pewnie próba pokazania, że ich klientka to zwykła dziewczyna, która nawet w czasach, gdy Carreyrou już węszył wokół Theranosa, poetycko wyznawała miłość swojemu chłopakowi. Czemu to ma służyć?

Jeśli Holmes zostanie „uczłowieczona”, być może jej obrońcom uda się również przekonać opinię publiczną, że jako szefowa Theranosa miała dobre intencje. Czyli wracamy do wersji, że produkowane przez tę firmę urządzenia Edison i miniLab to po prostu nieudane projekty, których firma nie zdążyła poprawić. „Porażka nie jest przestępstwem. Próbowanie ze wszystkich sił i ponoszenie fiaska nie jest przestępstwem” − tłumaczy w rozmowie z Wired.com prawnik Holmes, Lance Wade.

Przypuśćmy, że to prawda. Dlaczego więc produkty Theranosa trafiły na rynek, choć nie były gotowe? W końcu chodziło o zaawansowane urządzenia, które miały pomagać lekarzom w stawianiu diagnoz i podejmowaniu decyzji o leczeniu. Stawką było życie i zdrowie pacjentów. Edison i miniLab nigdy nie powinny były opuścić hali produkcyjnej. A jednak zostały zaprezentowane światu i inwestorom, którzy wpompowali w firmę miliardy dolarów.

Pieniądze i nie tylko

Nie chodziło jednak tylko o pieniądze. Prawda o Theranosie wyszła na jaw ponad dziesięć lat po rozpoczęciu jego działalności. Dlaczego tak późno? Bo jeszcze na etapie projektu inwestorzy obsypali Holmes dolarami, a ona sama zaangażowała do pracy nad prototypem najtęższe umysły w Dolinie Krzemowej. Dzięki temu Edison szybko zyskał opinię urządzenia, które zmieni świat, i nie ma mowy, żeby coś tu miało pójść nie tak. Z kolei Elizabeth, która założyła Theranosa jako dziewiętnastolatka, została okrzyknięta „nową Marią Skłodowską-Curie”.

Przyznanie się do porażki i wycofanie z projektu oznaczałoby utratę pieniędzy, ale również wizerunku, który w Dolinie Krzemowej jest nie do przecenienia. Elon Musk czy Jeff Bezos budują swoją markę osobistą na reputacji wizjonerów, dla których nie ma rzeczy niemożliwych. Również to przekłada się na sprzedaż ich usług i produktów. Tak samo było z nieżyjącym już Steve’em Jobsem, na którym Elizabeth Holmes wzorowała się wręcz fanatycznie, podobnie jak on pokazywała się w mediach ubrana w czarne golfy, a do stworzenia designu miniLabu wynajęła projektantów Apple’a.

Miło być w gronie osób uważanych niemal za półbogów, ale w przypadku Holmes chodziło o coś więcej. Założycielka Theranosa była jedną z nielicznych znanych z nazwiska kobiet, które odniosły sukces w Dolinie Krzemowej. Dlatego jej obrońcy długo twierdzili, że oskarżenia pod jej adresem są po prostu przejawem męskiego szowinizmu w środowisku tech. A on akurat jest faktem, o czym pisała m.in. dziennikarka Bloomberga Emily Chang w swoim reportażu Brotopia. Kobiety a Dolina Krzemowa. To kronika przypadków dyskryminacji i molestowania seksualnego kobiet w amerykańskiej branży technologicznej.

Kariera w Dolinie Krzemowej, czyli bajki robotów

Skala zjawiska jest gigantyczna. Co dzieje się z kobietami, które próbują z nim walczyć? Susan Fowler, programistka z Ubera, doniosła działowi HR swojej firmy, że jeden z menedżerów ją molestował. Okazało się jednak, że nie poniósł za to konsekwencji, bo „szkoda pracownika o tak dobrych wynikach”. W 2017 roku Fowler opisała sprawę na Twitterze, co de facto uruchomiło akcję #metoo w Dolinie Krzemowej i doprowadziło m.in. do zwolnienia prezesa Ubera, Travisa Kalanicka.

Z kolei Whitney Wolfe, współzałożycielka Tindera, zmuszona była odejść z tej firmy, gdy zarzuciła molestowanie seksualne jednemu z kolegów. Nikt jej nie poparł ani nawet nie zbadał szczegółów sprawy. Dziś Wolfe stoi na czele Bumble, firmy oferującej aplikację randkową, w której inicjatywa należy do kobiet. To pokazuje, że nawet wysoko wykwalifikowane specjalistki nie mają w Dolinie Krzemowej łatwego życia i nie mogą liczyć na poważne traktowanie.

Niestety Sprawa Holmes może okazać się kamyczkiem do ogródka mizoginów, którzy będą teraz powtarzać, że oskarżenia o seksizm to zasłona dymna dla nieudolności czy nieuczciwości kobiet zajmujących się nowymi technologiami.

Blondynka? Ratunku, to Elizabeth Holmes!

Bo już teraz sprawa Theranosa kładzie się cieniem na działalności firm prowadzonych przez kobiety. Alice Zhang, która od 2018 roku stoi na czele firmy Verge Genomics, często słyszy od inwestorów porównania do Elizabeth Holmes. Prawdopodobnie chodzi o to, że również jej start-up reprezentuje branżę medtech: używa narzędzi opartych na sztucznej inteligencji do tworzenia leków.

Pytania, czym jej firma różni się od Theranosa, często słyszy również Heather Bowerman, założycielka DotLab. Jej start-up produkuje urządzenia wykrywające endometriozę u kobiet. Ich skuteczność potwierdziły wielokrotne niezależne testy, których wyniki były publikowane w czasopismach branżowych, czego Holmes i Balwani ze zrozumiałych powodów unikali.

Na porównania do założycielki Theranosa skarży się także Julia Cheek, która stworzyła firmę Everly Health dostarczającą proste, możliwe do samodzielnego przeprowadzenia w domu testy medyczne. Cheek sugerowano nawet na branżowych konferencjach, żeby zmieniła kolor włosów, bo jako blondynka może być mylona z Holmes.

Żadnej z wymienionych tu firm nie udowodniono oszustwa czy innych przestępstw. Dlaczego więc przedsiębiorczynie opisane w reportażu „New York Timesa” muszą tłumaczyć, że nie mają nic wspólnego ze sprawą Theranosa? Bo, jak zauważają one same, kobiet w branży tech jest ciągle jak na lekarstwo. Holmes jako jedna z zaledwie kilku trafiła do ścisłej czołówki w Dolinie Krzemowej, a potem okazała się oszustką. W efekcie firmom o profilu działalności podobnym do Theranosa trudniej jest udowodnić, że są godne zaufania, zwłaszcza gdy kierują nimi kobiety. Każda z nich walczy ze stereotypem, że czegoś „z natury” nie umie albo do czegoś „z natury” się nie nadaje, więc pozostaje im blefować, kombinować i oszukiwać, żeby odnaleźć się w męskim świecie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Karolina Wasielewska
Karolina Wasielewska
Autorka książki „Cyfrodziewczyny”
Autorka tech-feministycznego bloga Girls Gone Tech.pl i reportażu o pionierkach polskiej informatyki „Cyfrodziewczyny”, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
Zamknij